co?

– Rzeczywiscie – przyznala hrabina.

– Ale jak wam powiedzialem, to wszystko nic mnie nie obchodzi. Chce tylko dorwac tego zydowskiego doktorka, kaleke i Bourne'a i nic poza tym. Naprawde chce ich dorwac.

Maz i zona spojrzeli na siebie z lekkim niedowierzaniem, po czym wzruszyli ramionami.

– Rzeczywistosc przekroczy panskie najsmielsze oczekiwania – powiedziala kobieta.

– Ze co, prosze?

– Jak pan moze wie, Robin Hood istnial naprawde, ale nie byl wcale szlachcicem z Locksley, tylko barbarzynskim wodzem saksonskiego plemienia, morderca i rabusiem, wychwalanym jedynie w legendach. Podobnie Innocenty III – papiez, ktory z cala pewnoscia nie byl niewinny i kontynuowal okrutna polityke swego poprzednika, swietego Grzegorza VII, ktory w zadnym wypadku nie byl swiety. Za ich sprawa niemal cala Europa skapala sie we krwi, by powiekszyc bogactwa swietego Imperium. Kilka stuleci wczesniej w Rzymie naprawde zyl lagodny Quintus Cassius Longinus, dobrotliwy protektor Hiszpanii, ktory w rzeczywistosci wymordowal lub poslal na meki setki tysiecy Hiszpanow.

– O czym wy mowicie, do diabla?

– To, co wiemy o tych ludziach, signor DeFazio, nie ma nic wspolnego z prawda, choc oni sami rzeczywiscie zyli i dzialali. Dokladnie tak samo ma sie sprawa z Szakalem, ktory teraz bedzie stanowil dla pana nie lada problem. Z przykroscia musze stwierdzic, ze dla nas tez, bo nie mozemy przejsc nad tym do porzadku dziennego.

– He? – wykrztusil capo supremo, wpatrujac sie z otwartymi ustami we wloskiego arystokrate.

– Pojawienie sie Rosjan bylo alarmujace i niespodziewane – ciagnal hrabia. – Dopiero po pewnym czasie udalo nam sie dojsc do wnioskow, ktore pan przed chwila potwierdzil… Moskwa od lat scigala Carlosa, wylacznie po to, zeby go zlikwidowac, ale kolejni egzekutorzy gineli jak muchy. W jakis sposob – jeden Bog raczy wiedziec w jaki – Bourne zdolal namowic Rosjan do wspolnej walki przeciwko Carlosowi.

– Na rany Chrystusa, mow pan po wlosku albo po angielsku, wszystko jedno, byle tak, zebym pana rozumial! Nie chodzilem do Harvardu, madralo. Nie musialem, capisce?

– Wczoraj w poludnie Szakal niemal zrownal z ziemia tamta restauracje. Teraz on poluje na Bourne'a, ktory okazal sie na tyle glupi, zeby wrocic do Paryza i tu prowadzic negocjacje z Rosjanami. To byl blad, bo w Paryzu Szakal jest na swoim terenie i na pewno zwyciezy. Zabije nie tylko Bourne'a, ale i tamtych dwoch, i bedzie sie smial Rosjanom prosto w nos, a potem oznajmi sluzbom specjalnym wszystkich panstw, ze wygral, pokonal wszystkich, ktorzy byli do pokonania, i teraz jest padrone, maestro. Wy tam, w Ameryce, nigdy nie slyszeliscie calej historii, tylko oderwane fragmenty, bo wasze zainteresowanie Europa konczy sie w chwili, gdy przestajecie rozmawiac o pieniadzach, ale my tutaj sledzilismy rozwoj wydarzen z zapartym tchem, a teraz jestesmy wrecz zahipnotyzowani. Pojedynek dwoch nieuchwytnych zabojcow, opetanych nienawiscia i zadza zniszczenia…

– Hej, zaczekaj, madralo! – wykrzyknal DeFazio. – Przeciez ten Bourne byl podstawiony, contraffazione! Nigdy nic wielkiego nie zrobil!

– Myli sie pan, signore – odparla hrabina. – Moze nie wszedl na arene z pistoletem, ale bardzo szybko nauczyl sie go uzywac. Moze pan zapytac Szakala.

– Pieprze Szakala! – wrzasnal DeFazio, zrywajac sie z krzesla.

– Lou!

– Stul pysk, Mario! Bourne jest moj, nasz! My go zalatwimy, my sfotografujemy sie przy jego trupie i przy trupach tamtych dwoch facetow, my podniesiemy im glowy za wlosy, zeby bylo widac twarze i zeby pozniej nikt nie powiedzial, ze nam sie nie udalo!

– Teraz to pan jest pazzo – zauwazyl hrabia, nie podnoszac glosu. – Bylbym panu wdzieczny, gdyby zechcial pan tak glosno nie krzyczec.

– Wiec mnie nie wkurzajcie…

– On chce nam cos powiedziec, Lou – odezwal sie morderca spokrewniony z capo supremo. – A ja chce tego wysluchac, bo moze mi sie to przydac. Siadaj, kuzynie. – Louis usiadl. – Prosze mowic, panie hrabio.

– Dziekuje, Mario… Mam nadzieje, ze nie masz nic przeciwko temu, zebym zwracal sie do ciebie po imieniu?

– Alez skad, prosze pana.

– Gdybys znalazl sie kiedys w Rzymie…

– Na razie lepiej wrocmy do Paryza! – przerwal arystokracie DeFazio.

– Prosze uprzejmie – zgodzil sie rzymianin. Zwracal sie teraz do obu mezczyzn jednoczesnie, choc lekko faworyzujac Maria. – Byc moze udaloby sie wam zastrzelic wszystkich trzech z karabinu z luneta, ale wtedy nie ma mowy o tym, zeby zblizyc sie do cial. W poblizu na pewno beda radzieccy ochroniarze i jak tylko podejdziecie, zabija was, bo beda mysleli, ze jestescie od Szakala.

– W takim razie musimy wywolac zamieszanie, zeby odizolowac nasze cele – powiedzial Mario, wpatrujac sie w hrabiego bystrymi oczami. – Na przyklad wczesnie rano w hotelu, w ktorym mieszkaja, wybucha pozar i zmusza ich do wyjscia na zewnatrz. Robilem to juz kiedys. W takim rozgardiaszu nawet dziecko daloby sobie rade.

– To bardzo dobry pomysl, Mario, ale w dalszym ciagu pozostaje kwestia radzieckich ochroniarzy.

– Mozemy ich sprzatnac! – wykrzyknal DeFazio.

– Jest was tylko dwoch, a ich co najmniej trzech w Barbizon, nie mowiac o hotelu, w ktorym zatrzymali sie doktor i kulawy.

– Damy sobie rade. – Capo supremo otarl wierzchem dloni czolo, na ktorym zaczely gromadzic sie grube krople potu. – Uderzymy najpierw na Barbizon.

– We dwoch? – zapytala hrabina, spogladajac na niego ze zdumieniem.

– Przeciez wy macie ludzi! Pozyczymy kilku… Za dodatkowa oplata, ma sie rozumiec.

Dyplomata pokrecil powoli glowa.

– Nie wolno nam zaczac wojny z Szakalem – powiedzial cicho. – Takie otrzymalem instrukcje.

– Cholerne sukinsyny!

– W panskich ustach to bardzo interesujaca uwaga – zauwazyla kobieta, usmiechajac sie z pogarda.

– Byc moze nasi donowie nie sa tak hojni jak panscy – uzupelnil jej maz. – Mozemy wspolpracowac do pewnej granicy, ale dalej juz nie.

– Nigdy nie wyslecie transportu do Nowego Jorku, Filadelfii ani Chicago!

– Nie uwaza pan, ze nad ta sprawa powinni sie zastanowic nasi zwierzchnicy?

Rozleglo sie glosne, raptowne pukanie do drzwi.

– Avanti – zawolal hrabia, blyskawicznie wyjmujac spod marynarki pistolet. Kiedy drzwi otworzyly sie i do pokoju wszedl gruby wlasciciel lokalu, hrabia schowal bron pod stol i usmiechnal sie uprzejmie.

– Emergenza – oznajmil nowo przybyly. Podszedl szybkim krokiem do arystokraty i wreczyl mu kartke z wiadomoscia.

– Grazie.

– Prego.

Wlasciciel wyszedl z pomieszczenia rownie szybko, jak sie w nim pojawil.

– Wyglada na to, ze grozni bogowie Sycylii postanowili jednak obdarzyc was swoja przychylnoscia – oznajmil hrabia po przeczytaniu notatki. – To wiadomosc od naszego czlowieka, ktory sledzi tych ludzi. Sa teraz poza Paryzem, zupelnie sami i bez opieki. Nie wiem dlaczego, ale nikt ich nie pilnuje.

– Gdzie? – ryknal DeFazio, zrywajac sie z miejsca. Dystyngowany mafioso nie odpowiedzial, tylko siegnal flegmatycznie po zlota zapalniczke, pstryknal nia i podpalil kartke, trzymajac ja nad popielniczka. Mario poderwal sie z krzesla, ale hrabia blyskawicznie rzucil zapalniczke i siegnal po lezacy na kolanach pistolet.

– Przede wszystkim musimy ustalic nasze wynagrodzenie – powiedzial, kiedy z kartki zostala tylko odrobina popiolu. – Nasi donowie w Palermo nie sa nawet w polowie tak hojni jak wasi. Prosze szybko sie zdecydowac, bo przeciez liczy sie kazda minuta.

– Ty pieprzony matkojebie!

– Moj ewentualny kompleks Edypa nie powinien pana nic obchodzic. A wiec ile, signor DeFazio?

– To moja pierwsza i ostatnia propozycja – wycedzil capo supremo, siadajac powoli na krzesle i nie odrywajac wzroku od spopielonych szczatkow kartki. – Trzysta tysiecy dolarow i ani centa wiecej.

– To nie propozycja, tylko excremento – odparla hrabina. – Radze sprobowac jeszcze raz. Czas mija, a pan nie moze sobie pozwolic na strate nawet minuty.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату