– Juz dobrze, dobrze! Dwa razy wiecej!

– Plus dodatkowe wydatki – dopowiedziala kobieta.

– A co to ma byc, do kurwy nedzy?

– Panski kuzyn ma racje – wtracil sie dyplomata. – Prosze nie wyrazac sie przy mojej zonie.

– Do jasnej cholery…

– Ostrzeglem pana, signore. Dodatkowe wydatki powinny zaniknac sie w kwocie dwustu piecdziesieciu tysiecy dolarow.

– Co wy jestescie, swiry?

– Nie, to pan jest wulgarny. Cala suma wyniesie milion sto piecdziesiat tysiecy dolarow. Pieniadze przekaze pan naszym kurierom w Nowym Jorku. Gdyby pan tego nie zrobil, signor DeFazio, panskie wspaniale mieszkanie w Brooklynie zostanie bez wlasciciela…

– Gdzie oni sa? – zapytal glucho capo supremo, przelykajac gorzka pigulke porazki.

– Na malym prywatnym lotnisku w Pontcarre, okolo czterdziestu pieciu minut jazdy od Paryza. Czekaja na samolot, ktory z powodu zlych warunkow atmosferycznych musial ladowac w Poitiers. Jest malo prawdopodobne, zeby przylecial wczesniej niz za godzine i pietnascie minut.

– Przywiezliscie to, co zamowilismy? – zapytal Mario.

– Wszystko jest tam – odparla hrabina, wskazujac na stojaca na krzesle czarna walizeczke.

– Samochod! Musze miec szybki samochod! – wykrzyknal DeFazio.

– Czeka na zewnatrz – poinformowal go hrabia. – Kierowca wie, dokad was zawiezc.

– Chodzmy, cugino. Musimy zarobic na nasza nagrode.

Prywatne lotnisko w Pontcarre bylo zupelnie puste, jesli nie liczyc samotnego urzednika siedzacego za biurkiem w niewielkiej salce odpraw i kontrolera lotow, ktory za dodatkowa oplata zgodzil sie przedluzyc nieco swoja sluzbe. Aleks Conklin i Mo Panov pozostali dyskretnie w budynku, natomiast Jason wyprowadzil Marie na zewnatrz, w poblize bramy i metalowego plotu okalajacego plyte lotniska. Dwa rzedy bursztynowych swiatel wyznaczaly pas dla samolotu z Poitiers; zapalono je zaledwie kilka minut temu.

– To juz nie potrwa dlugo – powiedzial Jason.

– Wszystko jest kompletnie bez sensu – odparla zona Davida Webba. – Bez sensu…

– Nie ma zadnego powodu, zebys tu zostala, a co najmniej kilka, bys jak najszybciej wyjechala. Co chcesz osiagnac, siedzac samotnie w Paryzu? Aleks ma racje. Jezeli ludzie Carlosa wpadna na twoj slad, wezma cie jako zakladniczke. Dlaczego chcesz ryzykowac?

– Dlatego ze na pewno uda mi sie ukryc, a poza tym, nie mam zamiaru byc dziesiec tysiecy mil od ciebie. Musi mi pan wybaczyc, panie Bourne, ale bardzo sie o pana troszcze. I boje.

Jason spojrzal na nia, zadowolony, ze w ciemnosci kobieta nie moze dostrzec jego oczu.

– W takim razie badz rozsadna i rusz glowa – powiedzial chlodno, nagle czujac sie bardzo stary, zbyt stary na to, zeby udawac calkowity brak uczucia. – Wiemy, ze Carlos jest w Moskwie, a Krupkin depcze mu po pietach. Dymitr przerzuci nas tam jutro z samego rana i wszyscy bedziemy pod ochrona KGB w najlepiej strzezonym miescie na swiecie. Czego jeszcze chcesz?

– Trzynascie lat temu w Nowym Jorku chronil cie caly rzad Stanow Zjednoczonych, a nie powiem, zeby wyszlo ci to na dobre.

– Nie porownuj tych spraw, bo to nie ma najmniejszego sensu. Wtedy Szakal wiedzial dokladnie, dokad ide i kiedy tam bede, a teraz nawet nie ma pojecia o tym, ze ruszamy za nim do Moskwy. Ma inne sprawy na glowie, dla niego bardzo wazne, i mysli, ze zostalismy w Paryzu. Wlasnie dlatego kazal swoim ludziom nas sledzic.

– Co bedziecie robic w Moskwie?

– Dowiemy sie, jak sie tam znajdziemy, ale na pewno cos bardziej sensownego niz tutaj, w Paryzu. Krupkin zabral sie ostro do pracy. Wszyscy mowiacy po francusku wyzsi oficerowie z placu Dzierzynskiego sa pod scisla obserwacja. Dymitr twierdzi, ze znajomosc francuskiego zdecydowanie zawezila krag podejrzanych i ze lada chwila cos powinno peknac… Na pewno peknie. Mamy teraz przewage, a ja nie moge jej zmarnowac z twojego

powodu. Musze wiedziec, ze nic ci nie grozi.

– To chyba najmilsza rzecz, jaka uslyszalam od ciebie od trzydziestu szesciu godzin.

– Mozliwe. Sama dobrze wiesz o tym, ze powinnas byc z dziecmi. Bedziecie tam bezpieczni, poza zasiegiem Carlosa, a poza tym dzieciaki bardzo cie potrzebuja. Pani Cooper to wspaniala osoba, ale przeciez nie jest ich matka. Wcale bym sie nie zdziwil, gdyby twoj brat nauczyl juz Jamiego palic cygara i grac w monopol na prawdziwe pieniadze.

Marie spojrzala na meza; mimo ciemnosci dostrzegl na jej twarzy lekki usmiech.

– Dziekuje. Potrzebowalam tego.

– Kiedy to prawda. Jezeli wsrod sluzby sa jakies atrakcyjne dziewczyny, to calkiem mozliwe, ze nasz syn stracil juz dziewictwo.

– David! – Bourne umilkl. Marie zachichotala cicho, po czym dodala: – Wydaje mi sie, ze nie moge podjac z toba dyskusji na ten temat.

– Co, pani doktor St. Jacques, gdyby miala pani chocby najslabsze argumenty, na pewno by to pani uczynila. Zdazylem sie tego nauczyc przez ostatnie trzynascie lat.

– Mimo to nadal nie chce leciec do Waszyngtonu, tym bardziej taka zwariowana trasa! Najpierw do Marsylii, potem do Londynu, a dopiero stamtad za ocean! Czy nie prosciej bylo wsadzic mnie w jakis samolot odlatujacy z Orly bezposrednio do Stanow?

– To pomysl Petera Hollanda. Jak sie z nim spotkasz, bedziesz mogla go o to zapytac, bo nie jest zbyt rozmowny przez telefon. Mam wrazenie, ze nie chce miec nic do czynienia z francuskimi wladzami, bo obawia sie przecieku. Najlepiej wtopic sie w tlum na trasie, ktorej na pewno nie beda mieli pod obserwacja.

– Wiecej czasu przesiedze na lotniskach niz w samolocie!

– Na to wyglada, wiec uwazaj, zeby nikt nie zagladal ci pod spodnice i wez ze soba Biblie.

– Wielkie dzieki. – Marie wyciagnela reke i dotknela jego twarzy. – Znowu cie slysze, Davidzie.

Bourne nie zareagowal na musniecie jej palcow.

– Slucham?

– Nic… Czy moge cie prosic o przysluge?

– O jaka? – zapytal Jason bezbarwnym tonem.

– Sprowadz mi z powrotem Davida. Na stale.

– Zobaczmy, co z samolotem – powiedzial glucho Bourne, biorac ja delikatnie za ramie i prowadzac z powrotem do budynku. Starzeje sie i coraz trudniej przychodzi mi byc tym, kim bylem kiedys. Kameleon wymyka mi sie. Wyobraznia pracuje juz inaczej niz przed laty. Ale nie moge sie wycofac! Nie teraz! Odejdz ode mnie, Davidzie!

W chwili, kiedy weszli do srodka, rozlegl sie dzwonek telefonu. Urzednik podniosl sluchawke.

– Oui? – Sluchal w milczeniu okolo pieciu sekund. – Merci. – Odlozywszy sluchawke, zwrocil sie po francusku do czworga oczekujacych: – Dzwonili z wiezy. Samolot z Poitiers wyladuje za mniej wiecej cztery minuty.

Pilot prosi, zeby pani byla gotowa, madame, bo chce natychmiast wystartowac i uciec przed zla pogoda.

– Tak samo jak ja – odparla Marie. Pozegnala sie krotko, ale serdecznie z Conklinem i Panovem i wyszla z mezem na zewnatrz. – Wlasnie sobie przypomnialam: gdzie sie podziali ludzie Krupkina? – zapytala, kiedy Jason otworzyl furtke i ruszyli razem w kierunku oswietlonego pasa startowego.

– Nie potrzebujemy ich ani nie chcemy – odparl Bourne. – Widziano nas razem na Avenue Montaigne, wiec nalezy przypuszczac, ze od tej pory ambasada jest caly czas pod scisla obserwacja. Poniewaz nie bylo tam zadne go ruchu ani zaden samochod nie wyjechal nagle z piskiem opon, ludzie Szakala nie mieli powodu, zeby wszczynac alarm.

– Rozumiem. – W powietrzu pojawila sie niewielka maszyna. Zatoczyla z wyciem silnikow pojedyncze kolo nad lotniskiem, po czym zaczela schodzic do ladowania na pasie dlugosci kilometra. – Bardzo cie kocham, Davidzie – powiedziala Marie. Musiala podniesc glos, zeby przekrzyczec ryk kolujacego w ich strone samolotu.

– On tez cie kocha – odparl Jason, na prozno usilujac uporzadkowac skaczace mu przed oczami obrazy. – I ja cie kocham.

Samolot wylonil sie z ciemnosci rozjasnionej jedynie blaskiem bursztynowych lamp. Byla to biala, przypominajaca ksztaltem pocisk maszyna o krotkich skrzydlach w ukladzie delty, nadajacych jej wyglad rozgniewanego owada. Pilot wykonal szeroki skret i wcisnal hamulce; w tej samej chwili otworzyly sie drzwi, a

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату