powinien byl przewidziec, ze podczas konfrontacji z Jasonem Bourne'em moze sie okazac niewystarczajaca.

Stojaca przy roztrzaskanym oknie postac odsunela sie o krok, oparla o sciane i siegnela po zapasowy magazynek. Jason wyskoczyl z ukrycia i popedzil w jej strone, naciskajac bez chwili przerwy spust swego MAC- 10. Pociski wzbijaly fontanny ziemi przy stopach zabojcy, a niektore trafialy w sciane, odrywajac platy tynku.

– To juz koniec! – ryknal Bourne, przerywajac ogien. – Jestes trupem, Carlos, Wystarczy, ze jeszcze raz nacisne spust, i po tobie!

Stojacy przy scianie mezczyzna rzucil bron na ziemie.

– Nie jestem Carlosem, panie Bourne – oswiadczyl morderca z Larchmont w stanie Nowy Jork. – Juz sie kiedys spotkalismy, ale nie jestem tym, za kogo mnie pan bierze.

– Kladz sie, sukinsynu! – Zabojca natychmiast wykonal polecenie. Jason podszedl do niego. – Nogi szeroko, rece tez! – Takze i ten rozkaz zostal bezzwlocznie wykonany. – Podnies glowe!

Bourne przez dluzsza chwile wpatrywal sie w twarz oswietlona jedynie slabym bursztynowym blaskiem lamp wyznaczajacych brzegi pasa startowego.

– Widzi pan? – zapytal Mario. – Wzial mnie pan za kogos innego.

– Moj Boze…! – wyszeptal Bourne, nawet nie starajac sie ukryc zdumienia. – To ty byles w posiadlosci Swayne'a w Manassas! Najpierw chciales zabic Kaktusa, a potem mnie!

– Takie otrzymalem zlecenie, panie Bourne, nic wiecej.

– A kontroler? Co zrobiles z kontrolerem w wiezy?

– Nie zabijam dla przyjemnosci. Jak tylko sprowadzil na ziemie ten samolot z Poitiers, kazalem mu odejsc… Przykro mi, ale panska zona takze byla na liscie. Jest matka, wiec ciesze sie, ze nie udalo mi sie jej dosiegnac.

– Kim jestes, do diabla?

– Juz panu powiedzialem: najemnym pracownikiem.

– Widzialem lepszych.

– Byc moze nie dorownuje panu, ale mimo to dobrze sluze swojej organizacji.

– Boze, jestes z 'Meduzy'!

– Moge panu powiedziec tylko tyle, ze juz slyszalem te nazwe… Moze od razu wyjasnijmy sobie pewna sprawe, panie Bourne: nie mam najmniejszego zamiaru tylko z powodu jakiegos glupiego kontraktu osierocic moich dzieci. To nie jest tego warte, a one zbyt wiele dla mnie znacza.

– Spedzisz sto piecdziesiat lat w wiezieniu, a i to pod warunkiem, ze bedziesz sadzony w stanie, w ktorym nie ma kary smierci.

– Zbyt wiele wiem, panie Bourne. Ani mnie, ani nikomu z mojej rodziny nie spadnie nawet wlos z glowy. Co najwyzej zmienimy nazwisko i wyjedziemy na jakas zaciszna farme w Dakocie albo Wyoming. Widzi pan, ja wiedzialem, ze predzej czy pozniej nadejdzie taka chwila…

– I nadeszla, sukinsynu! Moj przyjaciel jest ciezko ranny. Ty to zrobiles!

– Czy w takim razie chce pan zawrzec uklad, panie Bourne?

– Jaki uklad, do cholery?

– Pol mili stad czeka na mnie szybki samochod. – Zabojca z Larchmont wydobyl zza paska miniaturowy nadajnik. – Moze tu byc za niecala minute. Jestem pewien, ze kierowca zna droge do najblizszego szpitala.

– Wiec go wezwij!

– W porzadku, panie Bourne – odparl Mario, naciskajac guzik.

Morris Panov zostal natychmiast odwieziony na sale operacyjna, natomiast Louis DeFazio, jako lzej ranny, trafil do izolatki. W wyniku blyskawicznych, scisle tajnych negocjacji miedzy Waszyngtonem i Paryzem przestepca znany jako Mario znalazl sie pod opieka ambasady USA w stolicy Francji.

Kiedy ubrany na bialo lekarz wszedl do poczekalni, Conklin i Bourne natychmiast poderwali sie na nogi.

– Nie chce was uspokajac, bo mogloby sie to okazac najwiekszym bledem w mojej karierze – oznajmil po francusku chirurg. – Wasz przyjaciel ma przebite oba pluca, a takze sciane serca. W najlepszym wypadku jego szanse na przezycie maja sie jak cztery do szesciu… Niestety na jego niekorzysc. Cale szczescie, ze jest silnym czlowiekiem, bardzo pragnacym zyc. Sa chwile, kiedy wszystko zalezy wylacznie od tego. Na razie nie moge wam powiedziec nic wiecej.

– Dziekujemy, doktorze.

Jason odwrocil sie juz, zeby odejsc.

– Chcialbym skorzystac z telefonu – zwrocil sie do lekarza Aleks. – Powinienem pojechac do naszej ambasady, ale juz nie zdaze. Czy moge miec jakas gwarancje, ze nikt mnie tu nie podslucha?

– Ma pan wszelkie gwarancje – odparl chirurg. – Nawet nie wiedzielibysmy, jak to zrobic. Prosze do mojego gabinetu.

– Peter?

– Aleks! – wykrzyknal Peter Holland w Langley. – Wszystko w porzadku? Marie odleciala?

– Jesli chodzi o pierwsze pytanie to nie, nie wszystko jest w porzadku, a co do drugiego, to jak tylko Marie wyladuje w Marsylii, spodziewaj sie od niej rozpaczliwego telefonu. Pilot na pewno nie pozwoli jej rozmawiac przez radio.

– Dlaczego?

– Powiedz jej, ze nic nam sie nie stalo, ze David nie jest ranny…

– O czym ty mowisz, do cholery? – przerwal Conklinowi dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej.

– Czekajac na samolot z Poitiers, wpadlismy w zasadzke. Obawiam sie, ze Mo Panov jest w kiepskim stanie, tak kiepskim, ze wole na razie o tym nie mowic. Jestesmy w szpitalu. Lekarz nie robi nam wielkich nadziei.

– Moj Boze, Aleks! Tak mi przykro…

– Mo to twardziel, oczywiscie na swoj sposob. Mimo wszystko stawiam na niego. Aha, nie wspominaj nic Marie. Bedzie sie tym zamartwiac.

– Oczywiscie nic nie powiem. Moge dla was cos zrobic?

– Owszem, mozesz. Na przyklad mozesz mi powiedziec, skad 'Meduza' wziela sie w Paryzu.

– W Paryzu? Z tego, co wiem, nic na to nie wskazuje, a wiem naprawde sporo.

– Ale to fakt. Dwaj fachowcy, ktorzy nas zaskoczyli godzine temu, zostali przyslani przez 'Meduze'. Jeden prawie nam sie wyspowiadal.

– Nic nie rozumiem! – zaprotestowal Holland. – Paryz w ogole sie nie pojawial, po prostu nie bylo go w scenariuszu!

– Wlasnie ze byl – odparl emerytowany agent CIA. – Ty sam nazwales to samospelniajaca sie przepowiednia, pamietasz? Bourne stworzyl teorie, ktora stala sie rzeczywistoscia: 'Meduza' laczy sily z Szakalem, zeby zlikwidowac Jasona Bourne'a.

– Wlasnie o to chodzi, Aleks, ze to tylko teoria! Zrecznie skonstruowana, przekonujaca, ale teoria, podstawa do dzialania, ale nie rzeczywistosc. Nic takiego sie nie zdarzylo!

– Wyglada na to, ze jednak.

– Stad tego nie widac. Wedlug naszych danych 'Meduza' jest teraz w Moskwie.

– W Moskwie? – Niewiele brakowalo, a sluchawka wypadlaby Aleksowi z reki.

– Wlasnie tam. Wzielismy sie ostro za firme Ogilviego w Nowym Jorku. Podsluchiwalismy i nagrywalismy wszystko, co sie dalo. Ogilvie dostal skads cynk – niestety, jeszcze nie wiemy od kogo – i polecial Aeroflotem do Moskwy, a rodzine wyslal do Maroka.

– Ogilvie…?- Aleks zmarszczyl brwi, siegajac pamiecia wiele lat wstecz. – Ten prawnik, oficer z Sajgonu?

– Ten sam. Jestesmy pewni, ze kieruje 'Meduza'.

– I nic mi o tym nie powiedziales?

– Nie podalem ci nazwy firmy. Przeciez ustalilismy, ze my mamy swoje priorytety, a wy swoje. Dla nas najwazniejsza byla 'Meduza'.

– Ty beznadziejny pacanie! – wybuchnal Aleks. – Przeciez ja znam Ogilviego, a wlasciwie znalem! W Sajgonie wszyscy mowili o nim Stalowy Ogilvie, najbardziej klamliwy prawnik w calym Wietnamie. Moglem ci podpowiedziec, gdzie trzeba szukac, zeby odkryc pare jego ciemnych sprawek, ale ty wszystko spieprzyles! Moglby teraz miec nawet kilka spraw o wspoludzial w zabojstwach, a to na pewno zmusiloby go do mowienia. Boze, dlaczego mi nie powiedziales?

– Szczerze mowiac, Aleks, nigdy o to nie pytales. Zalozyles z gory – wszystko jedno, slusznie czy nie – ze i tak nic ci nie powiem.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату