– Lepsze to niz wystawiac sie na kule – odparl Rosjanin. – Carlos nigdy nie odwazylby sie was zaatakowac, gdybyscie byli pod nasza opieka.

– To nie byl Szakal – powiedzial juz zupelnie normalnym tonem Conklin. Ryk silnikow ila zamienil sie w przytlumione brzeczenie.

– Oczywiscie, ze nie, bo on jest tutaj. To byla jego sfora, wykonujaca rozkazy.

– Ani nie jego sfora, ani nie jego rozkazy.

– Co chcesz przez to powiedziec?

– Pozniej ci wytlumacze. Jedzmy stad. Krupkin uniosl wysoko brwi.

– Zaczekaj. Najpierw musimy porozmawiac. Po pierwsze, wita was Rosja. Po drugie, bylbym ci niezmiernie wdzieczny, gdybys zechcial powstrzymac sie od omawiania z kimkolwiek mojego stylu zycia na wrogim Zachodzie, ktory za wszelka cene dazy do wojny.

– Nie boisz sie, Kruppie, ze pewnego dnia cie capna?

– Nigdy im sie nie uda. Uwielbiaja mnie, bo dostarczam wiecej kompromitujacych plotek o najbardziej wplywowych osobistosciach w tak zwanym wolnym swiecie niz jakikolwiek inny oficer wywiadu. Poza tym, podczas inspekcji potrafie moim zwierzchnikom zapewnic rozrywki, o jakich wczesniej nawet nie slyszeli. Nie watpie, ze jesli uda nam sie osaczyc Szakala tutaj, w Moskwie, zrobia mnie bohaterem Zwiazku Radzieckiego i wepchna na sile do Biura Politycznego.

– Skoro tak, to mozesz zaczac naprawde krasc.

– Czemu nie? Oni wszyscy to robia.

– Jesli wolno panom przerwac… – wtracil sie grzecznie Bourne, stawiajac torby na ziemi. – Co tu sie dzialo? Sa jakies wiadomosci z placu Dzierzynskiego?

– Owszem, i to nawet nie byle jakie, jesli wziac pod uwage, ze mielismy niecale trzydziesci godzin. Droga eliminacji wylonilismy trzynastu podejrzanych. Wszyscy mowia plynnie po francusku, a teraz sa non stop pod scisla obserwacja, zarowno tradycyjna, jak i elektroniczna. W kazdej chwili mozemy sprawdzic, gdzie sa, wiemy, z kim sie spotykaja, do kogo dzwonia… Pracuje z dwoma debilowatymi komisarzami. Zaden nie zna ani w zab francuskiego, a obaj maja nawet klopoty z poprawnym rosyjskim, ale tak to juz czasem bywa. Najwazniejsze, ze sa oddani swojej pracy. Dla obu zlikwidowanie Szakala jest wazniejsze niz walka z nazistami. Jak do tej pory, spisuja sie bez zarzutu.

– Wasze tradycyjne metody obserwacji sa do niczego i ty o tym dobrze wiesz – powiedzial Aleks. – Zawsze wybieracie agentow, ktorzy szukaja mezczyzn w damskich toaletach i nie potrafia nawet przeskoczyc przez sedes.

– Na pewno nie ci, bo tych sam wybieralem – odparl Krupkin. – Czterej nasi funkcjonariusze, wszyscy szkoleni w Nowogrodzie, a oprocz tego uciekinierzy z Anglii, Ameryki, Francji i Afryki Poludniowej. Wiedza, ze jesli cos spieprza, skonczy sie ich slodkie zycie. Ja naprawde chcialbym trafic do Biura Politycznego, a kto wie, czy nawet nie do Prezydium. Moze wtedy wyslaliby mnie do Waszyngtonu albo Nowego Jorku.

– Gdzie moglbys zaczac naprawde krasc – uzupelnil Conklin.

– Jestes bardzo zepsuty, Aleksiej, do szpiku kosci. Mimo to przypomnij mi po jakichs szesciu wodkach, zebym opowiedzial ci o posiadlosci, jaka dwa lata temu kupil w Wirginii nasz charge d'affaires. Oczywiscie, placil nie on, tylko bank jego kochanki. Teraz ktos chce to od niego kupic za dziesieciokrotnie wyzsza cene.

– Nie wierze w ani jedno slowo – oswiadczyl Bourne, podnoszac z ziemi torby.

– Znalezliscie sie w zupelnie innym, wyrafinowanym swiecie – rozesmial sie Krupkin. – W kazdym razie, z pewnego punktu widzenia.

Ruszyli w kierunku limuzyny.

– Mam jednak wrazenie, ze niezaleznie od punktu widzenia nie bedziemy kontynuowac tej rozmowy w samochodzie – ciagnal Rosjanin. – Aha, zarezerwowalem dla was apartament w hotelu Metropol na Prospekcie Marksa. Jest bardzo wygodny, a ja osobiscie wylaczylem wszystkie urzadzenia podsluchowe.

– Rozumiem, dlaczego to zrobiles, ale jakim cudem ci sie udalo?

– Jak dobrze wiesz, KGB najbardziej ze wszystkich rzeczy obawia sie kompromitacji. Wyjasnilem tajniakom z hotelu, ze to, co by sie ewentualnie nagralo, mogloby okazac sie nadzwyczaj klopotliwe dla pewnych wysoko postawionych osob z Komitetu, a w konsekwencji wszyscy, ktorzy przesluchaliby tasmy, mieliby zapewnione darmowe wakacje na Kamczatce.

Dotarli do samochodu. Lewe tylne drzwi otworzyl kierowca ubrany w brazowy garnitur; identyczny w Paryzu nosil Siergiej.

– Tylko material jest ten sam – wyjasnil po francusku Krupkin, dostrzeglszy zdziwione spojrzenia obu mezczyzn. – Krawiec, niestety, inny. Namowilem Siergieja, zeby dal swoj do przerobienia.

Hotel Metropol miesci sie w starannie dzis odrestaurowanym, bogato zdobionym gmachu wzniesionym jeszcze przed rewolucja. Car, ktory czesto odwiedzal Paryz i Wieden przelomu wiekow, lubil secesyjna architekture.

Pomieszczenia sa wysokie, sciany wykladane marmurami, a gobeliny i dywany wrecz bezcenne. Majestatyczne sciany i ozdobne zyrandole glownego holu zdaja sie spogladac z pogarda na przemykajacych miedzy nimi, skromnie ubranych ludzi. Gdyby mogly mowic, na pewno z najwyzsza niechecia wyrazalyby sie o rzadzie, ktory dopuscil do takiego sprofanowania eleganckich wnetrz. Dymitr Krupkin jednak z pewnoscia do profanow nie nalezal. Jego dostojna postac znakomicie pasowala do otoczenia.

– Towarzyszu! – zawolal sotto voce recepcjonista, kiedy trzej mezczyzni mijali jego stanowisko, kierujac sie do wind. – Jest do was pilna wiadomosc – dodal, podazajac ku niemu szybkim krokiem. Wcisnal Krupkinowi w dlon zlozona kartke papieru. – Polecono mi, zebym osobiscie ja wam przekazal.

– Juz to zrobiliscie. Dziekuje wam. – Dymitr poczekal, az mezczyzna oddali sie na kilka krokow, po czym rozlozyl kartke. – Musze natychmiast skontaktowac sie z placem Dzierzynskiego – powiedzial, odwrociwszy sie do stojacych tuz za nim Bourne'a i Conklina. – To wiadomosc od jednego z moich komisarzy. Chodzmy, predko.

Apartament, podobnie jak glowny hol, nalezal nie tylko do innego czasu i innej epoki, ale nawet do innego kraju. Niezbyt dokladnie wykonane kopie oryginalnych elementow wyposazenia i nieco wyblakle draperie nie psuly ogolnego wrazenia, zdawaly sie jedynie podkreslac rozmiary przepasci dzielacej przeszlosc od terazniejszosci. Drzwi do dwoch sypialni znajdowaly sie po obu stronach sporego salonu. W sklad jego umeblowania wchodzil takze bar o miedzianym blacie, zastawiony butelkami alkoholi, jakie niezmiernie rzadko mozna bylo zobaczyc na polkach moskiewskich sklepow.

– Rozgosccie sie – zaprosil ich Krupkin, kierujac sie prosto do telefonu, ktory stal na udajacym antyk biurku; stanowilo ono krzyzowke stylu krolowej Anny z poznym Ludwikiem. – Przepraszam, Aleks, zupelnie zapomnialem! Zaraz kaze przyniesc herbaty albo wody mineralnej…

– Nie zawracaj sobie glowy. – Aleks wzial od Jasona swoja torbe i wszedl do sypialni po lewej stronie. – Przede wszystkim musze sie umyc. Ten samolot byl po prostu brudny.

– Ale chyba przyznasz, ze dosc niedrogi, prawda? – zapytal Krupkin. Podniosl sluchawke i zajal sie wykrecaniem numeru. – Skoro juz tam jestes, niewdzieczniku – mowil dalej, podnioslszy nieco glos – to mozesz otworzyc szuflade nocnego stolika. Znajdziesz tam dwa pistolety automatyczne graz, kaliber 38… Bardzo prosze, panie Bourne- zwrocil sie do Jasona. – Pan chyba nie jest abstynentem, a podroz byla dluga i meczaca. To moze chwile

potrwac, bo moj komisarz numer dwa jest niezlym gadula.

– Dziekuje, chyba rzeczywiscie skorzystam – powiedzial Bourne, rzucajac torbe na podloge przy drzwiach drugiej sypialni. Podszedl do baru, wyszukal wsrod butelek te o najbardziej znajomym ksztalcie i przyrzadzil sobie drinka. Krupkin tymczasem rozmawial po rosyjsku, a ze Jason nie znal tego jezyka, podszedl ze szklanka do jednego z wysokich okien wychodzacych na szeroka aleje noszaca imie Karola Marksa.

– Dobryj dien… Da, da, poczemu…? Sadowaja togda, dwadcat' minut. – Oficer KGB odlozyl sluchawke i potrzasnal z irytacja glowa. Bourne dostrzegl katem oka ten ruch, wiec odwrocil sie w strone Krupkina. – Tym razem moj komisarz nie byl zbyt gadatliwy, panie Bourne. Pospiech i wyrazne rozkazy okazaly sie wazniejsze.

– Co pan przez to rozumie?

– Musimy stad natychmiast wyjechac. – Krupkin spojrzal na drzwi po lewej stronie salonu. – Aleksiej, chodz tutaj! Szybko! Probowalem mu wyjasnic, ze dopiero co przylecieliscie – ciagnal, zwrociwszy sie ponownie do Jasona – ale wcale go to nie wzruszylo. Powiedzialem nawet, ze jeden z was wlasnie bierze prysznic, a on na to: 'No to niech zakreci wode i wyjdzie'.

Do pokoju wszedl, utykajac, Conklin. Mial rozpieta koszule i wycieral sobie twarz recznikiem.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату