– Tak samo, kiedy mowi po francusku, pulkowniku.

– Skoro juz o tym mowa… – wtracil sie Dymitr. – Moze przeszlibysmy do sprawy, towarzyszu? Nasz wspolpracownik z placu Dzierzynskiego kazal nam natychmiast tutaj przyjechac.

– Da, natychmiast! – Oficer KGB podszedl do szafki z telewizorem i magnetowidami, wzial pilota i odwrocil sie do pozostalych. – Ja mowic angielski, dobre cwiczenie… Chodzcie, patrzcie. Wszystko na kasecie. Caly material zrobiony kobiety i mezczyzni, ktorzy nie znaja francuskiego.

– Wybralismy tych, ktorzy z cala pewnoscia nie zostali skaptowani przez Szakala – wyjasnil Krupkin.

– Patrzcie! – powtorzyl pulkownik, naciskajac przycisk odtwarzania. Na ekranie telewizora pojawil sie drzacy i skaczacy obraz. Wiekszosc ujec byla wykonywana z reki, najczesciej z jadacego lub stojacego samochodu. Kolejne sceny przedstawialy roznych ludzi chodzacych po ulicach Moskwy, wsiadajacych do rzadowych limuzyn, jadacych nimi za miasto, bocznymi drogami. Za kazdym razem, kiedy sledzony obiekt spotykal sie z kims, operator wykonywal zblizenia twarzy tych osob. Fragmenty zarejestrowane we wnetrzach byly ciemne i niewyrazne z powodu niewystarczajacego swiatla i braku wprawy czlowieka obslugujacego ukryta kamere.

– Ta to droga dziwka! – rozesmial sie pulkownik, kiedy na ekranie pojawil sie szescdziesieciokilkuletni mezczyzna wsiadajacy do windy ze znacznie mlodsza od siebie kobieta. – Hotel Sloneczny na Warszawskiej. Jak to pokaze generalowi, chyba da mi wszystko, co bede chcial, no nie?

Po kilku minutach projekcji Krupkina i dwoch Amerykanow zaczela powoli nuzyc dluga i monotonna parada nieznajomych postaci. W pewnej chwili na ekranie pojawila sie duza swiatynia, a wokol niej tlum ludzi. Lekko przycmione oswietlenie wskazywalo na to, ze zdjecia wykonano wczesnym wieczorem.

– Cerkiew Wasyla Blogoslawionego na placu Czerwonym – wyjasnil Krupkin. – Teraz jest tam muzeum, nawet bardzo interesujace, ale mimo to od czasu do czasu jacys fanatycy – zwykle z zagranicy – odprawiaja nabozenstwo. Nikt im nie przeszkadza, co rzecz jasna doprowadza ich do bialej goraczki.

Obraz sciemnial, stracil na ostrosci i zaczaj sie dziko kolysac; operator wszedl do wnetrza cerkwi, potracany i popychany przez tloczacych sie tam ludzi. Po chwili podskoki ustaly – najprawdopodobniej agent oparl kamere o jeden z filarow podtrzymujacych wysokie sklepienie. W centrum ekranu znajdowal sie zaawansowany wiekiem mezczyzna o zupelnie siwych wlosach, kontrastujacych mocno z czernia lekkiego, nieprzemakalnego plaszcza.

Szedl powoli wzdluz bocznej nawy, przypatrujac sie wiszacym na scianach ikonom i wysokim, majestatycznym witrazom.

– Rodczenko – poinformowal widzow przyciszonym glosem pulkownik w wymietym mundurze. – Wielki Rodczenko.

Mezczyzna dotarl do zakatka katedry oswietlonego migotliwym blaskiem dwoch duzych swiec. Kamera podskoczyla raptownie, kiedy operator wszedl na jakies podwyzszenie; zaraz potem uruchomil teleobiektyw i obraz stal sie bardziej szczegolowy. Siwowlosy czlowiek podszedl do innego mezczyzny – lysiejacego, szczuplego, ubranego w sutanne.

– To on! – ryknal Bourne. – Carlos! Na ekranie pojawila sie trzecia osoba.

– Boze! – wykrzyknal Conklin. – Niech pan to zatrzyma! – Komisarz natychmiast wcisnal pauze i obraz znieruchomial, odrobine drzacy, ale w miare stabilny. – Poznajesz go, Davidzie?

– Znam go, ale nie poznaje… – odpowiedzial ledwo slyszalnie Bourne, usilujac przywolac w wyobrazni obrazy sprzed wielu lat. Eksplozje, oslepiajace erupcje ognia, na ich tle niewyrazne, zamazane sylwetki pedzace w glab dzungli… A potem czlowiek o orientalnych rysach przygwozdzony do pnia drzewa seria z pistoletu maszynowego, wstrzasany drgawkami… Widziane jakby przez mgle wspomnienia ustapily miejsca wyraznemu obrazowi, przed stawiajacemu surowo urzadzony pokoj i siedzacych przy dlugim stole mezczyzn w mundurach. Jeden z nich siedzial samotnie po drugiej stronie stolu i sprawial wrazenie bardzo zdenerwowanego, a moze niepewnego. Jason znal go! To byl on, ten sam! Znacznie mlodszy niz teraz, szczuplejszy… W pokoju byl jeszcze jeden czlowiek, takze w mundurze. Chodzil w te i z powrotem z jedna reka zalozona do tylu, druga grozac siedzacemu na drewnianym krzesle Bourne'owi. Mowil cos, z twarza wykrzywiona zloscia i nienawiscia… Bourne nagle przestal oddychac, bo rozpoznal w mezczyznie widocznym na ekranie telewizora tego, ktorego zapamietal sprzed lat, z Wietnamu.

– Sad wojskowy w obozie na pomoc od Sajgonu… – wyszeptal.

– To Ogilvie – powiedzial glucho Conklin. – Bryce Ogilvie… Boze, a wiec jednak stalo sie! 'Meduza' odnalazla Szakala!

Rozdzial 36

To byl sad, prawda, Aleks? – zapytal niepewnie Bourne. Mowil cicho, jakby dziwiac sie wlasnym slowom. – Sad wojskowy, tak?

– Tak. – Conklin skinal glowa. – Ale to nie ty byles oskarzony.

– Nie ja?

– Nie. Ty oskarzales. Jesli wezmie sie pod uwage, kim byles i gdzie sluzyles, mozna sie temu dziwic. Sporo ludzi usilowalo cie powstrzymac, ale nic nie wskorali… Porozmawiamy o tym pozniej.

– Chce porozmawiac o tym teraz – odparl stanowczo Jason. – Ten czlowiek jest z Szakalem, tutaj, przed nami. Musze wiedziec, kim jest i dlaczego znalazl sie w Moskwie, a przede wszystkim, co laczy go z Carlosem.

– Moze pozniej…

– Teraz. Twoj przyjaciel Krupkin pomaga nam, jak moze, a to znaczy, ze jednoczesnie pomaga Marie i mnie, za co jestem mu ogromnie wdzieczny. Pulkownik tez jest po naszej stronie, bo gdyby nie byl, nigdy nie zobaczylibysmy tego, co widzimy. Musze wiedziec, co zaszlo miedzy mna a tym czlowiekiem, a jesli chodzi o zalecane przez Langley srodki ostroznosci, to moga kazac sie wypchac. Im wiecej sie o nim teraz dowiem, tym lepiej bede wiedzial, czego mam sie spodziewac. – Bourne odwrocil sie od Aleksa i spojrzal na dwoch Rosjan. – Dla waszej informacji, panowie: w moim zyciu jest pewien okres, ktorego nie moge sobie dokladnie przypomniec. To wszystko, co powinniscie o tym wiedziec. Mow, Aleks.

– Ja nieraz ledwo pamietam wczorajszy wieczor – powiedzial pulkownik.

– Zrob to, Aleksiej. Tamte sprawy nie maja juz zadnego wplywu na nasze stosunki. Sajgon to zamkniety rozdzial, podobnie jak Kabul.

– W porzadku. – Conklin usiadl w jednym z foteli. Kiedy zaczal mowic, masujac sobie prawa lydke, widac bylo, ze probuje narzucic sobie chlodny spokoj, ale nie bardzo mu sie to udaje. – W grudniu 1970 jeden z waszych ludzi zginal podczas patrolu. Nazwano to wypadkiem spowodowanym przez przyjacielski ostrzal, ale ty nie dales sie na to nabrac. Wiedziales, ze zostal zabity z polecenia kogos z kwatery glownej, kto postanowil w ten sposob zamknac mu na zawsze usta. Ten, ktory zginal, byl zoltkiem i daleko mu bylo

do swietosci, ale wiedzial wszystko o trasach i sposobach przemytu narkotykow. To ci dalo wiele do myslenia.

– Przypominam sobie tylko oderwane obrazy… – przerwal mu Bourne. – Zadnej ciaglosci. Widze, ale nie pamietam.

– Akurat te fakty nie maja teraz juz zadnego znaczenia, tak samo jak pare tysiecy innych podejrzanych zdarzen z tamtego okresu. Nalezy sie domyslac, ze gdzies w Zlotym Trojkacie zniknal bez sladu duzy transport narkotykow, a podejrzenie padlo akurat na twojego zwiadowca. Jakas goraca glowa w Sajgonie doszla do wniosku, ze dobrze bedzie pokazac innym, co dzieje sie z tymi, ktorzy zawodza pokladane w nich zaufanie. Wyslal na wasz teren helikopter z paroma ludzmi, a oni upozorowali atak Wietkongu i sprzatneli chlopaka – przy okazji takze paru innych, ma sie rozumiec. Mieli jednak pecha, bo ty wszystko widziales, a potem poszedles za nimi do helikoptera i tam dales im do wyboru: wsiasc, a wtedy ty zestrzelisz maszyne i wszyscy zgina, albo wrocic z toba do obozu. Wybrali to drugie rozwiazanie, ty zas wystapiles do dowodztwa z oskarzeniem o wielokrotne morderstwo. Wtedy na scenie pojawil sie Stalowy Ogilvie, zeby ratowac swoich kumpli.

– I cos sie stalo, prawda? Cos nieprawdopodobnego, szalonego…

– Zgadles. Bryce doprowadzil do rozprawy, a tam zrobil z ciebie wariata, patologicznego klamce i morderce, ktory w normalnych warunkach powinien byc trzymany w najlepiej strzezonym wiezieniu. Zmieszal cie dokumentnie z blotem, a nastepnie zazadal, zebys ujawnil swoje prawdziwe personalia, czego oczywiscie nie

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату