Ludzie przebywajacy w kazdej czesci Nowogrodu byli podzieleni na trzy kategorie: instruktorow, kandydatow i obsluge. Do tej ostatniej zaliczal sie personel KGB, straznicy i pracownicy techniczni. Fukcjonowanie osrodka opieralo sie na bardzo prostych zasadach: kierownictwo codziennie ustalalo plan szkolenia, osobno dla kazdej czesci, a instruktorzy, zarowno pelnoetatowi, jak i zatrudnieni w niepelnym wymiarze godzin emeryci, prowadzili indywidualne i grupowe zajecia, poslugujac sie wylacznie jezykiem i dialektem obowiazujacym w danej czesci osrodka. Porozumiewanie sie po rosyjsku bylo surowo zabronione; instruktorzy czesto sprawdzali, czy kandydaci pamietaja o tym zakazie, wywrzaskujac niespodziewanie rozkazy i obelgi w ojczystym jezyku. Zaden ze szkolonych mezczyzn nie mial prawa zareagowac.

– Co pan rozumie przez plan szkolenia? – zapytal Bourne.

– Rozne sytuacje, przyjacielu. Wszystko, co tylko moze ci przyjsc do glowy. Obiad w restauracji, zakupy w sklepie, tankowanie samochodu… Jaka benzyne wybrac, czy zwykla, czy bezolowiowa, jak o nia poprosic – jednym slowem wszystko, o czym my tutaj nie mamy najmniejszego pojecia. Ma sie rozumiec, od czasu do czasu aplikujemy kandydatom rozne niespodzianki, zeby sprawdzic, jak zareaguja – na przyklad wypadek samochodowy, a co za

tym idzie, koniecznosc skladania zeznan policji i wypelniania formularzy ubezpieczeniowych. Zbyt duza ignorancja moze wzbudzic podejrzenia.

Szczegoly. Pozornie nieistotne szczegoly. One sa najwazniejsze. Na przyklad boczne drzwi magazynu broni w Kubince.

– Co jeszcze?

– Cala masa drobiazgow, pozornie niewaznych, ktore jednak moga za decydowac o wszystkim. Na przyklad, co robic, jesli jakis opryszek zaczepi cie noca w ciemnej uliczce? Prosze pamietac, ze wszyscy nasi agenci przechodza takze kurs samoobrony, ale nie zawsze jest wskazane, zeby korzystali ze swoich umiejetnosci. Trzeba nie tylko wiedziec, co mozna, ale takze, gdzie i kiedy. A najwazniejsza jest dyskrecja… W kazdym razie ja tak uwazam.

Osobiscie zawsze bylem zwolennikiem stawiania kandydatow wobec mozliwie wielu niespodziewanych, wymagajacych szybkiego myslenia sytuacji. Instruktorzy moga je aranzowac wedlug wlasnego uznania, pod warunkiem jednak, zeby miescily sie w ustalonym schemacie szkolenia z zakresu penetracji srodowiskowej.

– Co to znaczy?

– Zawsze staraj sie czegos nauczyc, ale nigdy nie daj tego po sobie poznac. Na przyklad moim ulubionym zagraniem bylo zagadywanie naszych kandydatow w jakims barze, umownie usytuowanym w poblizu waznych instalacji wojskowych. Udawalem zrzedliwego cywilnego pracownika albo rozzalonego na caly swiat dostawce jakichs podzespolow – w kazdym razie kogos, kto dysponuje dostepem do waznych informacji – i zaczynalem paplac o roznych sprawach, w tym takze o tych otoczonych scisla tajemnica.

– Pozwoli pan, ze zadam z ciekawosci jedno pytanie? – przerwal mu Bourne. – Jak w takiej sytuacji powinni sie zachowac kandydaci?

– Sluchac uwaznie i zapamietac kazdy istotny fakt, caly czas udajac, ze ich to w najmniejszym stopniu nie obchodzi i rzucajac od czasu do czasu uwagi w rodzaju… – W tym momencie absolwent Nowogrodu, ktory sprawial wrazenie mieszkanca nizin Poludnia, zaczal mowic jak rodowity goral. – 'Kogo, psiamac, obchodzi takie pieprzenie?'. Albo: 'Czy ktos tu, kurwa, kuma, o co biega temu gosciowi?. Lub: 'W ogole nie kapuje, o czym pieprzysz, zasrancu'.

– A potem?

– Potem wzywalem po kolei wszystkich moich ludzi i kazalem im powtorzyc to, co mialo sens w mojej paplaninie.

– A jak ma sie rzecz z przekazywaniem informacji? Czy tego rowniez sie tutaj uczycie?

Instruktor spojrzal Bourne'owi prosto w oczy i przez dluzsza chwile siedzial w milczeniu.

– Przykro mi, ze zadal pan to pytanie – powiedzial wreszcie. – Bede musial o tym zameldowac.

– Nikt mi nie kazal, po prostu bylem ciekaw. Prosze o tym zapomniec.

– Niestety, nie moge, a nawet gdybym mogl, tez bym tego nie zrobil.

– Ufa pan Krupkinowi?

– Oczywiscie. To fenomen, czlowiek wielojezyczny, a jednoczesnie od dany sprawie bohaterski funkcjonariusz KGB.

Tak ci sie tylko wydaje, pomyslal Jason, ale na glos powiedzial cos innego.

– W takim razie, prosze jemu o tym zameldowac. On sam panu powie, ze to byla tylko ciekawosc. Nie mam zadnych zobowiazan wobec mojego rzadu. Wrecz przeciwnie – to rzad jest cos winien mnie.

– W porzadku… A skoro juz o panu mowa: co prawda z polecenia Dymitra zorganizowalem panu przyjazd do Nowogrodu, ale prosze mi nie mowic, czego pan tam szuka. Ta sprawa mnie nie interesuje. Podobnie jak pana nie powinna interesowac ta, o ktora pan pytal.

– Rozumiem. Ustalil pan wszystkie szczegoly?

– W sposob, ktory panu wkrotce przedstawie, skontaktuje sie pan z mlodym instruktorem, ktory uzywa imienia Beniamin. Najpierw jednak powiem panu kilka slow o nim, zeby zrozumial pan jego nastawienie. Jego rodzice byli oboje oficerami KGB, pracujacymi od niemal dwudziestu lat w naszym konsulacie w Los Angeles. Beniamin wychowywal sie i ksztalcil w Ameryce, az do chwili, gdy on i jego ojciec zostali pospiesznie sciagnieci do Moskwy. To bylo cztery lata temu.

– Tylko on i ojciec?

– Tak. Matka zostala schwytana przez FBI w bazie morskiej w San Diego. Do konca wyroku zostaly jej jeszcze trzy lata. Nie objely jej ani amnestie, ani wymiana szpiegow.

– Zaraz, chwileczke! Z tego wynika, ze to nie tylko nasza wina.

– Wcale nie twierdze, ze wasza, po prostu relacjonuje fakty.

– Rozumiem. A wiec mam sie skontaktowac z Beniaminem.

– Tylko on jeden wie, kim pan jest – bedzie pan uzywal imienia Arehie – i zapewni panu mozliwosc swobodnego podrozowania miedzy poszczegolnymi czesciami osrodka.

– Dostane przepustke?

– On wszystko panu wyjasni. Bedzie pana takze pilnowal, nie odstapi ani na krok. Szczerze mowiac, wie wiecej niz ja, bo rozmawial o panu z Krupkinem… Zycze pomyslnych lowow, jezeli wybiera sie pan na polowanie. Tylko prosze przez pomylke nie sprzatnac nam jakiegos Indianina. Nie mamy ich zbyt wielu.

Podazajac za drogowskazami – wszystkie byly po angielsku – Bourne dotarl do miasta Rockledge w stanie Floryda, pietnascie mil na poludniowy zachod od przyladka Canaveral. Mial sie spotkac z Beniaminem w kafeterii miejscowego domu towarowego Woolwortha; kazano mu szukac dwudziestokilkuletniego mezczyzny w czerwonej kraciastej koszuli. Na stolku obok miala lezec baseballowa czapeczka z napisem 'Budweiser'. Bylo piec minut po umowionej godzinie; dochodzila trzecia dwadziescia piec po poludniu.

Zobaczyl go. Jasnowlosy, wychowany w Kalifornii Rosjanin siedzial przy barze w glebi sali; na stolku po jego lewej stronie lezala baseballowa czapeczka. W kafeterii znajdowalo sie zaledwie kilka osob, ktore rozmawialy dosc glosno, jadly cos i popijaly chlodzace napoje. Jason zblizyl sie do czekajacego na niego mezczyzny.

– Czy to miejsce jest wolne? – zapytal cicho, wskazujac na stolek z czapeczka.

– Czekam na kogos – odpowiedzial mlody instruktor KGB, obrzucajac twarz Bourne'a uwaznym spojrzeniem swoich szarych oczu.

– W takim razie poszukam innego miejsca.

– Mysle, ze ona nie przyjdzie wczesniej niz za jakies piec minut.

– Chce tylko napic sie coli. Na pewno zdaze.

– Prosze siadac – powiedzial Beniamin, biorac do reki czapeczke i od niechcenia wkladajac ja na glowe. Jason zamowil cole u zujacego zaciekle gume barmana; szklanka i puszka zjawily sie w ciagu kilku sekund.

– A wiec pan nazywa sie Archie – powiedzial przyciszonym glosem Rosjanin, pociagajac przez slomke mleczny koktajl. – Zupelnie jak w komiksach.

– A pan jest Beniamin. Milo mi pana poznac.

– Wkrotce obaj przekonamy sie, czy to prawda. Chyba sie nie myle?

– Czyzby istnial jakis problem?

– Chce od razu wyjasnic reguly, zeby zadnego nie bylo – odparl chlopak. – Nie podoba mi sie, ze pana tutaj wpuszczono. Bez wzgledu na to, gdzie poprzednio mieszkalem i jakim jezykiem mowie, nie przepadam za Amerykanami.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату