– Zawiadomie Iwana, zaraz tam wroci.

– Z tamtych trzech przezyl tylko jeden… Tylko jeden, Aleks! Zabilem dwoch ludzi! To moja wina.

– Uspokoj sie i rob to, co masz robic.

– Niech cie szlag trafi! Nie moge! Ktos powinien tu byc.

– Masz racje. Narobilo sie zbyt wiele halasu, zeby to tak zostawic. Przyjade tym samochodem i zostane zamiast ciebie.

– Powiedz mi, co sie stalo na wyspie!

– Starcy… Starcy z Paryza, oto, co sie stalo.

– Sa juz martwi – powiedzial spokojnie Jason Bourne.

– Nie spiesz sie za bardzo. Przeszli na nasza strone. To znaczy, ten prawdziwy przeszedl, a drugi okazal sie zeslanym przez Boga nieporozumieniem. Sa teraz z nami.

– Nie znasz ich. Nigdy nie zdradziliby Szakala.

– Ty tez ich nie znasz. Zaufaj swojej zonie. A teraz wracaj do Kaktusa i spisz mi wszystko, co powinienem wiedziec… Jason, musze ci cos powiedziec. Modle sie do Boga, zebys juz wszystko ostatecznie rozstrzygnal, bo przysiegam ci, nie moge juz dluzej trzymac 'Meduzy' w tajemnicy. Mam nadzieje, ze pamietasz o tym.

– Obiecales!

– Masz jeszcze trzydziesci szesc godzin, Delta.

Ranny mezczyzna przywarl do ziemi tuz za ogrodzeniem, obserwujac w blasku reflektorow wysokiego mezczyzne, ktory wysiadl pospiesznie z radiowozu i zaczal nerwowo dziekowac policjantom, nie zapraszajac ich jednak do wejscia na teren posiadlosci.

Mezczyzna doslyszal jednak nazwisko: Webb.

Bylo to wszystko, czego potrzebowal. Wszystko, czego potrzebowala Krolowa Wezow.

Rozdzial 15

Boze, jak ja cie kocham! – powiedzial David Webb do zony, opierajac sie o sciane budki telefonicznej na prywatnym lotnisku w Reston, w stanie Wirginia. – Najgorsze bylo to czekanie na jakis sygnal, na wiadomosc, ze nic wam sie nie stalo.

– A jak myslisz, co ja czulam, najdrozszy? Aleks powiedzial, ze nie moze sie z toba skontaktowac, bo przecieto druty, i poslal tam policje, choc ja chcialam, zeby wyslal cala armie!

– Na razie nie mozemy dopuscic nawet policji, w ogole nikogo dzialajacego oficjalnie. Conklin obiecal dac mi jeszcze co najmniej trzydziesci szesc godzin, ale moze nie bede ich potrzebowal, skoro Szakal ma sie zjawic na Montserrat…

– Davidzie, co sie wlasciwie dzieje? Aleks wspominal cos o 'Meduzie'.

– To cholerne bagno, a on ma racje: musi pojsc z tym wyzej. On, nie my. My bedziemy trzymac sie z daleka.

– Co sie stalo? – zapytala ponownie Marie. – Co ma z tym wspolnego stara 'Meduza'?

– Pojawila sie nowa. Stanowi przedluzenie starej, jest duza, wstretna i zabija. Widzialem to dzisiaj. Jeden z jej zbirow probowal mnie sprzatnac, a najpierw ciezko zranil Kaktusa i zabil dwoch niewinnych ludzi.

– O, Boze! Aleks wspomnial, ze jest tam tez Kaktus, ale nie powiedzial nic wiecej. Jak on sie czuje?

– Wylize sie z tego. Przyjechal po niego lekarz i zabral go stamtad. Trzeciego brata tez.

– Brata…?

– Pozniej ci wszystko opowiem. Conklin zostal na miejscu. Zajmie sie wszystkim i kaze naprawic telefon. Zadzwonie do niego z pensjonatu.

– Jestes wyczerpany…

– Jestem zmeczony, choc nie mam pojecia dlaczego. Kaktus kazal mi sie przespac i mam wrazenie, ze drzemalem co najmniej dwadziescia minut.

– Moj ty kochany biedaku!

– Podoba mi sie to, co mowisz i jak mowisz, ale wcale nie jestem biedakiem – odparl David. – Sama zatroszczylas sie o to trzynascie lat temu w Paryzu. – Jego zona nic nie odpowiedziala i Webb poczul uklucie niepokoju. – Co sie stalo? Wszystko w porzadku?

– Nie jestem pewna… – odparla z zastanowieniem Marie. – Powiedziales, ze ta nowa 'Meduza' jest duza, wstretna i ze probowala… ze oni probowali cie zabic.

– Niezupelnie.

– Ale ten czlowiek strzelal do ciebie. Dlaczego?

– Dlatego, ze tam bylem.

– Nie zabija sie czlowieka tylko dlatego, ze jest w czyims domu…

– Dzis wieczorem w tym domu wydarzylo sie wiele rzeczy. Mnie i Aleksowi udalo sie wniknac w jego tajemnice, a ja zostalem zauwazony. Wpadlismy na pomysl, zeby podlozyc Szakalowi na przynete kilku bogatych bandytow z Dowodztwa Sajgonu, ktorzy wynajeliby go, zeby mnie zgladzil, ale sytuacja wymknela nam sie spod kontroli.

– Dobry Boze, David! Czy ty nie rozumiesz? Zostales naznaczony! Beda probowali sami cie zabic!

– W jaki sposob? Ich czlowiek, ktory tam byl, ani przez chwile nie widzial mojej twarzy, a oni przeciez w dalszym ciagu nie maja pojecia, kim jestem. Kims bez twarzy i nazwiska, kto pojawil sie i zniknal… Nie, Marie. Jezeli Carlos rzeczywiscie pojawi sie na wyspie, a mnie uda sie zrobic to, co zamierzam – jestem zreszta pewien, ze mi sie uda – bedziemy wolni. Nareszcie wolni.

– Zmienil ci sie glos, wiesz o tym?

– Prosze?

– Naprawde ci sie zmienil. Slysze to.

– Nie wiem, o czym mowisz – odparl Jason Bourne. – Daja mi znaki. Samolot jest juz gotow. Powiedz Johnny'emu, zeby mial na oku tych dwoch starcow!

Szeptana plotka rozprzestrzeniala sie po Montserrat jak niesiona wiatrem mgla. Cos okropnego wydarzylo sie na Wyspie Spokoju… 'Niedobre czasy, mon… Zly obeah przybyl z Jamajki, siejac smierc i zniszczenie… Krew na scianie, mon, przeklenstwo rzucone na rodzine zwierzecia… Ciii! Byla tam matka i dwoje malych dzieci…'

Odzywaly sie takze inne glosy: 'Dobry Boze, nie mowcie o tym! Przeciez to odstraszy turystow! Pierwszy raz zdarzylo nam sie cos takiego. Odosobniony przypadek, zapewne zwiazany z przemytem narkotykow… To prawda, mon Mowili, ze zupelnie oszalal z przedawkowania… Podobno odplynal lodzia szybsza od huraganu. Badzcie cicho, mowie! Pamietacie Wyspy Dziewicze i masakre Fountainheada? Potrzebowali kilku lat, zeby sie z tego otrzasnac. Ani slowa wiecej!'

I jeden osamotniony glos:

– To pulapka, sir. Jesli wszystko pojdzie po naszej mysli, bedziemy slynni w calych Indiach Zachodnich, zostaniemy bohaterami Wysp Karaibskich! Doprawdy, nawet trudno sobie wyobrazic, jak wiele na tym zyskamy! Niezlomni straznicy prawa i porzadku i tak dalej…

– Dzieki Bogu! Czy w rzeczywistosci ktos zginal?

– Kobieta, w trakcie proby popelnienia morderstwa.

– Kobieta? Dobry Boze, nie chce slyszec o tym ani slowa, dopoki wszystko sie nie skonczy.

– Lepiej, zeby nie musial pan skladac zadnych oswiadczen.

– Swietny pomysl. Wyplyne na ryby. Zawsze dobrze biora po sztormie.

– Znakomicie, sir. Bede informowal pana przez radio o rozwoju wydarzen.

– Moze lepiej nie? Ktos moglby nas podsluchac…

– Chcialem przez to powiedziec, ze dam panu znac, kiedy bedzie juz po wszystkim, zeby mogl pan wrocic w najlepszym momencie.

– Tak, oczywiscie. Jestem z ciebie bardzo zadowolony, Henry.

– Dziekuje panu, panie gubernatorze.

Byla dokladnie dziesiata rano; objeli sie mocno, ale nie mieli czasu na rozmowe. Musiala im wystarczyc swiadomosc, ze oto znowu sa razem, bezpieczni, i ze maja nad Carlosem ogromna przewage, gdyz wiedza o sprawach, o ktorych on nie ma najmniejszego pojecia. Mimo wszystko byla to tylko przewaga, a nie pewnosc

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату