Jason pognal przez trawnik, rozgladajac sie dookola i zastanawiajac, gdzie moze teraz byc zabojca i w jaki sposob udalo sie umknac jego trzeciej niedoszlej ofierze. Jason nie mogl dopuscic do dalszej rzezi.

Stalo sie! Zostal dostrzezony! Uslyszal dwa ciche pykniecia i swist kul tuz kolo glowy. Przebieglszy na druga strone asfaltowego podjazdu, dal nura w gaszcz krzewow, po czym odlozyl na chwile bron, wyszarpnal z kieszeni pierwsza flare, zapalil ja i rzucil za siebie; wyladowala na asfalcie. Za kilka sekund powinna wybuchnac oslepiajacym ogniem. Co sil w nogach pobiegl pod oslona sosen w lewo, za budynek, sciskajac w jednym reku pistolet, a w drugim flare i zapalniczke. Kiedy znalazl sie na wysokosci psiarni, na podjezdzie rozjarzyla sie plomienista kula. Zapaliwszy druga flare, cisnal ja na odleglosc czterdziestu metrow, przed wybiegi psow, i zamarl w oczekiwaniu.

Kiedy eksplodowala, trzy psy zareagowaly zalosnym skamleniem, a potem niespokojnym wyciem; wkrotce strach ustapi miejsca wscieklosci, a wycie szalenczemu ujadaniu. Dwie ogniste kule zalaly poludniowa czesc posiadlosci niespokojnym, migotliwym blaskiem. Cien! Na zachodniej, bialej scianie domu. Poruszyl sie, pobiegl w kierunku krzakow i znieruchomial, mimo to nadal doskonale widoczny. Czy to zabojca, czy tez jego potencjalna ofiara, trzeci z braci zaangazowanych przez Kaktusa? Istnial tylko jeden sposob, zeby sie o tym przekonac – z pewnoscia najszybszy, ale na pewno nie najbezpieczniejszy, gdyby cien mial sie okazac morderca, w dodatku obdarzonym celnym okiem.

Bourne wyprostowal sie, wyskoczyl z kryjowki i pobiegl w prawo, by po sekundzie przypasc nagle do ziemi i rzucic sie raptownie w przeciwna strone.

– Uciekaj do chaty! – ryknal. Natychmiast otrzymal odpowiedz: dwa kolejne pykniecia i dwa nastepne pociski, ktore wzbily fontanny ziemi po jego prawej stronie. Zabojca byl

fachowcem – moze nie najwyzszej klasy, ale bez watpienia fachowcem. Magazynek magnum kaliber 357 miescil szesc naboi. Do tej pory padlo juz piec strzalow, lecz zabojca mial wystarczajaco duzo czasu, by naladowac bron ponownie. Potrzebny byl jakis pomysl, i to szybko!

W tej samej chwili na szutrowej drodze prowadzacej do chaty Flannagana pojawila sie jakas biegnaca postac. Ten czlowiek mogl w kazdej chwili zginac!

– Tutaj jestem, ty sukinsynu! – ryknal Jason i zerwal sie na nogi, pakujac na oslep kilka kul w krzaki rosnace przy scianie budynku. Odpowiedz, jaka otrzymal tym razem, sprawila mu autentyczna radosc: jedno, jedyne pykniecie, a potem cisza. Przeciwnik nie zmienil magazynka! Moze nie mial wiecej naboi… Niewazne. Liczylo sie tylko to, ze role ulegly teraz odwroceniu. Bourne wypadl z cienia i pognal w kierunku plonacych flar. Psy ujadaly

coraz glosniej, z narastajaca wsciekloscia. Zabojca opuscil swoja kryjowke i skierowal sie biegiem w strone bramy. Jason wiedzial, ze teraz nieprzyjaciel na pewno mu nie umknie; bramy byly zamkniete, morderca znajdowal sie w pulapce.

– Nie uciekniesz stad, 'Meduza'! – krzyknal Bourne. – Poddaj sie!

Kolejny strzal! Napastnik zdazyl zaladowac bron w biegu! Jason odpowiedzial ogniem i mezczyzna runal na droge, ale w tej samej chwili nocna cisze rozdarl ryk poteznego, pracujacego na wysokich obrotach silnika i na zewnetrznej drodze pojawil sie pedzacy z duza predkoscia samochod z migajacymi na dachu niebieskimi i czerwonymi swiatlami. Policja! Bourne'owi nie przyszlo na mysl, ze system alarmowy moze byc polaczony z posterunkiem w Manassas. Wydawalo mu sie, ze tam, gdzie w gre wchodzila 'Meduza', takie rozwiazanie bylo zupelnie nieprawdopodobne. Przeczylo to jakiejkolwiek logice: wszelkie zabezpieczenia powinny byc wewnatrz, zadna zewnetrzna sila nie miala prawa mieszac sie do spraw Krolowej Wezow! Posiadlosc generala kryla zbyt wiele sekretow, wsrod nich przede wszystkim tajemniczy cmentarz.

Mezczyzna lezacy na podjezdzie usilowal przetoczyc sie pod oslone wysokich sosen, sciskajac cos kurczowo w dloni. Jason podszedl do niego, kopnal go mocno w ramie i podniosl wypuszczony przedmiot. Byla to oprawiona w skore ksiazka o tytule wytloczonym zlotymi literami, przeznaczona bardziej na pokaz niz do czytania. Bez sensu! Jednak kiedy otworzyl ja na chybil trafil, natychmiast zmienil zdanie; strony nie byly pokryte drukiem, tylko recznym niewyraznym pismem. Notatki!

Nie moglo byc mowy o zadnej policji, szczegolnie teraz. Nie pozwoli, zeby ktos wmieszal sie i zepsul to, co udalo mu sie do tej pory osiagnac. Ksiazka, ktora trzymal teraz w dloniach, nie ma prawa trafic do innych rak. Najwazniejszy byl Szakal. Musi sie ich jakos pozbyc!

– Dostalismy wiadomosc z centrali, prosze pana – oznajmil flegmatycznie policjant, podchodzac do bramy. Jego mlodszy kolega zostal troche z tylu. – Podobno to bardzo pilne, wiec przyjechalismy, choc tutaj ciagle sie cos dzieje. Wszyscy lubimy sie czasem zabawic, no nie? Bez obrazy, ma sie rozumiec.

– Ma pan calkowita racje – odparl Jason, starajac sie uspokoic oddech i rozgladajac sie ukradkiem w poszukiwaniu rannego mezczyzny; zniknal! – Mielismy jakies zwarcie, ktore uszkodzilo nam linie telefoniczna.

– Zdarza sie. – Mlodszy policjant skinal glowa. – Letnie burze i w ogole. Powinni poprowadzic kable pod ziemia, bo u moich starych…

– Najwazniejsze, ze wszystko jest juz w porzadku – przerwal mu Bourne. – Jak panowie widza, w domu znowu pala sie swiatla.

– Nic nie widze przez te flary – odparl mlody funkcjonariusz.

– General zawsze stosuje wszystkie dostepne srodki ostroznosci – wyjasnil Jason. – Na szczescie, jak powiedzialem, wszystko jest juz w porzadku.

– Ciesze sie – odparl starszy policjant – ale mam wiadomosc dla czlowieka nazwiskiem Webb. Jest taki tutaj?

Bourne poczul dreszcz niepokoju.

– To ja.

– Ciesze sie. Ma pan natychmiast zadzwonic do jakiegos Conka. To pilne.

– Pilne?

– Tak nam powiedzieli przez radio.

Siatka ogrodzenia zadrzala lekko. Morderca wydostal sie poza teren posiadlosci!

– Ale telefony w dalszym ciagu nie dzialaja… Macie radio w samochodzie?

– Owszem, ale nie do prywatnego uzytku.

– Przeciez sam pan powiedzial, ze to pilne!

– No, skoro jest pan gosciem generala… Mysle, ze moge panu pozwolic. Jezeli to zamiejscowa, to lepiej, zeby znal pan numer swojej karty kredytowej.

– Znam, znam! – parsknal niecierpliwie Jason, otworzyl brame i pobiegl do radiowozu. W domu rozlegl sie ryk syreny, po czym natychmiast umilkl; Kaktus nacisnal guzik.

– Co to bylo? – wykrzyknal z niepokojem mlody policjant.

– Niewazne! – Jason wskoczyl do samochodu i chwycil mikrofon. Podal operatorowi w policyjnej centrali numer Conklina, powtarzajac przez caly czas, ze to bardzo pilna sprawa.

– Slucham? – odezwal sie z glosnika Aleks.

– To ja!

– Co sie stalo?

– Zbyt wiele, zeby teraz o tym opowiadac. Czego chcesz?

– Na lotnisku Reston czeka na ciebie prywatny samolot.

– Reston? To na polnoc stad…

– W Manassas nie maja odpowiedniej maszyny. Wysylam po ciebie samochod.

– Dlaczego?

– Pensjonat Spokoju. Marie i dzieci sa w porzadku. W porzadku, rozumiesz? Udalo jej sie opanowac sytuacje.

– Co ty gadasz, do cholery?

– Przyjedz do Reston, to ci powiem.

– Chce wiedziec teraz!

– Szakal bedzie tam jeszcze dzisiaj.

– Boze!

– Zwijaj wszystko i czekaj na samochod.

– Wezme ten!

– Nie, jesli nie chcesz wszystkiego spieprzyc! Mamy czas. Dokoncz swoje sprawy i czekaj.

– Kaktus jest ranny.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату