poznawszy uprzednio i rozpracowawszy wszystkie sztuczki, jakich uzywal jego pierwowzor.

– Kto w zwiazku z tym lepiej nadawal sie do tego, zeby go wytropic i unieszkodliwic, niz ten, kto wymyslil te sztuczki? – przerwal dyrektor. – I czy mozna wyobrazic sobie lepszy sposob, zeby zmusic go do dzialania, niz uprowadzenie jego zony? Ale dlaczego? Co sprawilo, ze Waszyngton tak bardzo sie w to zaangazowal? Przeciez nie mielismy z tym nic wspolnego.

– W gre wchodzilo znacznie powazniejsze niebezpieczenstwo. Wsrod klientow falszywego Bourne'a znalazl sie pewien szaleniec z Pekinu, zdrajca, ktory chcial rozpetac na Dalekim Wschodzie potworna burze. Pragnal za wszelka cene doprowadzic do zerwania chinsko brytyjskiego ukladu w sprawie Hongkongu, zmusic Pekin do wprowadzenia blokady kolonii i pograzyc caly rejon w nieopisanym chaosie.

– To by oznaczalo wojne – stwierdzil spokojnie Casset. – Chinczycy zajeliby Hongkong, a wszystkie panstwa musialyby opowiedziec sie za ktoras ze stron… Tak, to by byla po prostu wojna.

– W epoce strategicznej broni nuklearnej – uzupelnil dyrektor. – Jak daleko zaszly sprawy, panie Conklin?

– W masakrze, jaka miala miejsce w Koulunie, zginal wicepremier Chinskiej Republiki Ludowej. Morderca zostawil Ha miejscu zbrodni swoja wizytowke: Jason Bourne.

– Boze! On musial zostac powstrzymany! – wybuchnal dyrektor, kurczowo sciskajac w palcach fajke.

– I zostal – odparl Aleks, opierajac laske o krawedz stolu. – Przez jedynego czlowieka, ktory mogl tego dokonac: przez naszego Jasona Bourne'a… To wszystko, co moge wam teraz powiedziec. Jeszcze tylko powtorze, ze ten czlowiek znow jest teraz w kraju z zona i dziecmi, scigany przez Carlosa. Szakal nie spocznie, dopoki nie bedzie mial calkowitej pewnosci, ze jedyny czlowiek, ktory moze go rozpoznac, nie zyje. Musicie uruchomic wszystkie dojscia, jakie mamy w Paryzu, Londynie, Rzymie, Madrycie… Szczegolnie w Paryzu. Ktos musi cos wiedziec. Gdzie jest teraz Carlos? Gdzie ma swoje przyczolki w Stanach? Jeden z nich na pewno jest tutaj, w Waszyngtonie, bo udalo mu sie odnalezc mnie i Panova! – Emerytowany funkcjonariusz CIA bezwiednie polozyl dlon na uchwycie laski, wpatrujac sie w okno niewidzacym spojrzeniem. – Nie rozumiecie? – zapytal cicho, jakby mowil do same go siebie. – Nie mozemy do tego dopuscic! Po prostu nie mozemy!

W sali ponownie zapadla cisza, podczas ktorej ludzie kierujacy Centralna Agencja Wywiadowcza wymienili szybkie spojrzenia. Choc zaden z nich nie odezwal sie ani slowem, osiagneli porozumienie, spojrzenia trzech par oczu spoczely bowiem na Cassecie. Mezczyzna skinal glowa, przyjmujac wybor, i zwrocil sie do Conklina:

– Aleks, zgadzam sie, ze wszystkie poszlaki wskazuja na Carlosa, ale zanim uruchomimy naszych ludzi w Europie, musimy miec co do tego absolutna pewnosc. Nie mozemy sobie pozwolic na wszczecie falszywego alarmu, bo wtedy pokazemy Szakalowi, jak bardzo wrazliwi jestesmy na punkcie wszystkiego, co dotyczy Jasona Bourne'a. Z tego, co mowiles, wynikalo, ze szansa na zwabienie go podczas operacji 'Treadstone- 71' istniala tylko dlatego, ze od ponad dziesieciu lat w jego poblizu nie krecil sie zaden z naszych agentow.

Conklin przygladal sie uwaznie skupionej, wyrazistej twarzy Charlesa Casseta.

– Chcesz mi zasugerowac, ze jesli sie myle i Szakal nie ma z tym nic wspolnego, to naruszymy gojaca sie od trzynastu lat rane, podsuwajac mu jednoczesnie kuszaca propozycje wyrownania dawnych rachunkow.

– Chyba wlasnie to mialem na mysli.

– Nieglupio to wykombinowales, Charlie… Rzeczywiscie, opieram sie wylacznie na poszlakach. Co prawda przeczucie mowi mi, ze mam racje, ale poszlaki nie sa jeszcze dowodami…

– Wolalbym zaufac twojemu przeczuciu niz raportom dziesieciu naszych najlepszych analitykow…

– Ja tez – wtracil sie Valentino. – Piec albo szesc razy wyciagnales na szych ludzi z beznadziejnych sytuacji, kiedy wszystko wskazywalo na to, ze mylisz sie w swoich ocenach. Jednak mimo to musze przyznac, ze obawy Charliego nie sa zupelnie bezpodstawne. Przypuscmy, ze to jednak nie Car- los? Nie tylko skierujemy na falszywy trop naszych ludzi w Europie, ale co gorsza, zmarnujemy mase czasu.

– W takim razie zostawmy Europe w spokoju… – mruknal Aleks jakby do samego siebie. – Przynajmniej na razie. Zajmijmy sie tymi sukinsynami, ktorych mamy tutaj. Trzeba ich zidentyfikowac, przechwycic i wyciagnac z nich wszystko, co wiedza. Chwycili juz moj trop, wiec moge stanowic przynete.

– To by wymagalo znacznego zmniejszenia ochrony, jaka przewidzialem dla pana i doktora Panova – zauwazyl dyrektor.

– Wiec prosze ja zmniejszyc, sir. – Aleks spogladal na przemian na Casseta i Valentina. – Damy sobie rade, jesli wy dwaj zechcecie mnie wysluchac i zrobic, co wam powiem! – oswiadczyl podniesionym glosem.

– Nie bardzo wiemy, co to wlasciwie moze byc – mruknal Casset. – Slad prowadzi za granice, ale jak na razie wszystko dzieje sie tutaj, u nas… Powinnismy chyba wlaczyc w to FBI…

– Nie ma mowy! – krzyknal Conklin. – Nie moze o tym wiedziec nikt oprocz osob, ktore sa teraz w tym pokoju!

– Daj spokoj, Aleks – powiedzial Valentino, krecac powoli glowa. – Jestes na emeryturze. Nie mozesz juz wydawac rozkazow.

– Dobrze, skoro tego chcecie! – oswiadczyl Conklin, podnoszac sie z trudem z krzesla i opierajac na lasce. – Ide stad prosto do Bialego Domu, do przewodniczacego Agencji Bezpieczenstwa Narodowego, niejakiego McAllistera!

– Prosze siadac! – odezwal sie nie znoszacym sprzeciwu tonem dyrektor CIA. – Jestem na emeryturze. Nie moze pan juz wydawac mi rozkazow.

– Nawet mi to przez mysl nie przeszlo. Po prostu chodzi mi o panskie zycie. O ile dobrze rozumiem, panskie propozycje opieraja sie na watpliwym zalozeniu, jakoby ten, kto strzelal do pana wczoraj wieczorem, chcial chybic, zeby nastepnie schwytac pana podczas ogolnego zamieszania.

– To dosc daleko idacy wniosek…

– Oparty na doswiadczeniu zdobytym podczas kilkudziesieciu operacji, jakimi kierowalem zarowno tu, jak i w marynarce, w miejscach, ktorych nie widzial pan nigdy nawet na mapie, a ich nazw nie potrafilby pan za nic wymowic – powiedzial twardym, rozkazujacym tonem dyrektor, oparlszy lokcie na poreczach fotela. – Dla panskiej informacji, Conklin, nie spadlem z drzewa w mundurze admirala prosto na stanowisko dowodcy Wywiadu Marynarki. Bytem przez kilka lat jednym z SEALs i bralem udzial w wypadach z okretow podwodnych do portow w Kesongu i Hajfongu. Znalem osobiscie kilku drani z 'Meduzy' i kazdego z nich chetnie bym wlasnorecznie wykonczyl. Teraz pan opowiada mi o jedynym, ktory na to nie zasluzyl, ktory stal sie falszywym Jasonem Bourne'em, i chetnie odcialby pan sobie jaja i wyprul serce, zeby tylko nic mu sie nie stalo i zeby nie wszedl Szakalowi pod lufe… Niech pan wreszcie przestanie pieprzyc, Conklin, tylko powie mi jasno i wyraznie: chce pan ze mna pracowac czy nie?

Na twarzy Aleksa pojawil sie lekki usmiech. Podeszly wiekiem mezczyzna usiadl powoli na swoim miejscu.

– Wspomnialem panu, sir, ze nie mialem nic przeciwko panskiej nominacji. Wtedy kierowalem sie tylko intuicja, ale teraz juz wiem, dlaczego: byl pan czlowiekiem z pierwszej linii… Bede z panem pracowal.

– Znakomicie – powiedzial dyrektor. – Otoczymy pana dyskretna opieka i bedziemy sie modlic, zeby rzeczywiscie chcieli pana zywego, bo przeciez nie damy rady obstawic kazdego okna i dachu. Mam nadzieje, ze zdaje pan sobie sprawe z ryzyka.

– Tak. Chce tez pogadac z Mo Panovem, bo dwa kawalki przynety sa znacznie lepsze od jednego.

– Nie mozesz go wlaczac, Aleks – sprzeciwil sie Casset. – Nie jest jednym z nas. Zreszta dlaczego mialby sie zgodzic?

– Dlatego, ze jest jednym z nas i naprawde bedzie lepiej, jesli sie do niego zwroce. Gdybym tego nie zrobil, wstrzyknalby mi strychnine wymieszana z wirusami grypy. Musicie wiedziec, ze on takze byl w Hongkongu z pobudek bardzo podobnych do moich. Wiele lat temu, w Paryzu, chcialem zabic mego najlepszego przyjaciela, bo popelnilem okropny blad, uwierzywszy w to, ze zdradzil, podczas gdy on tylko utracil pamiec. W kilka dni pozniej Morris Panov, jeden z najlepszych psychiatrow w tym kraju, lekarz nie znoszacy tak teraz popularnego psychoanalitycznego belkotu, zostal poproszony o to, zeby na podstawie hipotetycznego opisu zachowan wydac opinie o pewnym czlowieku. Chodzilo o gleboko zakonspirowanego agenta, chodzaca bombe zegarowa z glowa wypelniona tysiacem tajemnic, ktory nagle nie wytrzymal napiecia… Na podstawie diagnozy postawionej przez Mo w ciagu kilkunastu sekund niewinny, pozbawiony pamieci czlowiek o malo co nie zostal rozwalony na strzepy w zasadzce, ktora przygotowalismy na Siedem dziesiatej Pierwszej Ulicy Kiedy to, co z mego zostalo, jednak przezylo, Panov zazadal, zeby wyznaczyc go jako jedynego psychiatre. Nigdy sobie nie wybaczyl tamtego bledu. Go byscie zrobili, bedac w jego sytuacji, gdybym nie powtorzyl wam tego, o czym teraz mowimy?

– Masz racje – skinal glowa DeSole. – Zastrzyk strychniny z wirusami grypy.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×