– Wcale nie. Zalatwie to z recepcjonista. Podaj Hollandowi nazwe hotelu i powiedz mu, zeby sam zadzwonil albo przyslal kogos z ambasady. Recepcjonista przysiegnie na wszystko, ze wczoraj wynajalem pokoj i od tej pory nikt nie widzial mnie na oczy. Telefonistka to potwierdzi. Zalatw mi jeszcze kilka dni, blagam cie!

– Holland i tak cie odetnie.

– Nie zrobi tego, jesli bedzie myslal, ze wroce, jak tylko mnie znajdziesz. Zalezy mi tylko na tym, zeby dalej szukal Mo i trzymal w tajemnicy moja obecnosc w Paryzu. Wszystko jedno, czy mnie lubi, czy nie, ale nie ma mnie tu, i juz!

– Sprobuje.

– Masz dla mnie cos jeszcze? Czeka mnie sporo roboty.

– Tak. Casset leci rano do Brukseli, zeby przycisnac Teagartena. Mozemy mu pozwolic, bo to przeciez nie ma nic wspolnego z toba.

– Zgoda.

Do kraweznika w bocznej uliczce w Anderlechcie, trzy mile na poludnie od Brukseli, podjechala wojskowa limuzyna z proporczykiem z generalskim dystynkcjami i zatrzymala sie przed wejsciem do jednej z kawiarenek. Z samochodu wyskoczyl dziarsko general James Teagarten, glownodowodzacy NATO w mundurze ozdobionym piecioma rzedami baretek, po czym odwrocil sie i podal reke olsniewajaco pieknej pani major, ktora usmiechnela sie i wysiadla z pojazdu. Teagarten z wojskowa galanteria podsunal jej ramie, po czym obydwoje weszli do zalanego sloncem kawiarnianego ogrodka, przyozdobionego roznobarwnymi parasolami i donicami kolorowych kwiatow. Wszystkie stoliki byly zajete, z wyjatkiem jednego, stojacego w najodleglejszym kacie. Jedynymi odglosami, ktore od czasu do czasu zaklocaly szmer rozmow, byly delikatne podzwanianie kieliszkow o butelki z winem i brzek sztuccow odkladanych na zastawe z chinskiej porcelany. W momencie pojawienia sie generala rozmowy nagle ucichly, by po chwili ustapic miejsca wzmozonemu szmerowi pozdrowien i zyczliwych uwag, ktorym towarzyszyly rownie przyjazne gesty. Teagarten usmiechnal sie dobrotliwie do wszystkich i do nikogo konkretnie i poprowadzil swa towarzyszke w kierunku pustego stolika zaopatrzonego w karteczke z dyskretnym napisem 'Reserve'.

Wlasciciel natychmiast pozeglowal miedzy stolikami, aby powitac znakomitego goscia, ciagnac za soba dwoch przypominajacych wystraszone czaple kelnerow. Kiedy general zajal miejsce, na stole pojawila sie butelka schlodzonego Corton- Charlemagne i przystapiono do ustalania menu. Maly belgijski chlopiec, najwyzej piecio- lub szescioletni, zblizyl sie niesmialo i uniosl dlon do czola, oddajac generalowi honory. Teagarten wstal z krzesla, wyprezyl sie i rowniez zasalutowal.

– Vous etes un soldat distingue, mon camarade – powiedzial. Jego donosny

glos przebil sie bez trudu przez szmer rozmow, a promienny usmiech podbil ser

ca gosci. Chlopiec wrocil do rodzicow i spokojnie kontynuowano posilek.

Mniej wiecej w godzine pozniej do stolika zajmowanego przez Teagartena i jego towarzyszke podszedl kierowca generala. Na jego twarzy malowal sie wyraz podekscytowania. Ktos chcial sie skontaktowac z dowodca NATO przez zainstalowany w jego samochodzie, zabezpieczony przed podsluchem telefon, a kierowca byl dostatecznie przytomny, zeby zapisac przekazana informacje i dla pewnosci jeszcze glosno powtorzyc jej tresc. Teraz wreczyl notke generalowi. General wstal, jego opalona twarz pobladla. Zwezone z gniewu i strachu oczy spojrzaly na opustoszaly juz kawiarniany ogrodek. Siegnal do kieszeni po zwitek belgijskich banknotow, z ktorych kilka mialo dosc wysokie nominaly, i nie liczac polozyl je na stoliku.

– Musimy isc – powiedzial do pani major. – Idz i uruchom samochod – zwrocil sie do kierowcy.

– O co chodzi? – zainteresowala sie kobieta.

– Wiadomosc z Londynu. Armbruster i DeSole nie zyja.

– Moj Boze! Jak to sie stalo?

– Niewazne. Wszystko, co mowia na ten temat, to i tak na pewno nie prawda.

– Co teraz zrobimy?

– Nie wiem. Na razie musimy stad isc. Pospiesz sie!

General i kobieta przeszli szybko przez ogrodek, wyszli na ulice i wsiedli do limuzyny. W wygladzie samochodu zaszla pewna zmiana; kierowca usunal proporczyki swiadczace o wysokiej randze podrozujacego nim oficera. Samochod ruszyl z piskiem opon, lecz zdazyl przejechac nie wiecej niz piecdziesiat metrow.

Potezna eksplozja rozniosla pojazd na strzepy, rozrzucajac na waskiej uliczce porozrywane fragmenty metalu, odpryski szkla i zakrwawione kawalki cial.

Monsieur! – wykrzyknal przerazony kelner, kiedy oddzialy strazy pozarnej i sanitariusze przystapili juz do okropnej pracy na ulicy.

– O co chodzi? – zapytal drzacym glosem wlasciciel lokalu, wciaz jeszcze nie mogac dojsc do siebie po ostrym przesluchaniu przez policje i wcale nie lagodniejszym przez gromade dziennikarzy. – Jestem zrujnowany! – jeknal. – Od dzisiaj nikt nie bedzie nazywal nas inaczej niz Cafe de la Mort, kawiarnia smierci!

– Niech pan spojrzy, monsieur! – wykrztusil kelner, wskazujac na stolik, przy ktorym jeszcze nie tak dawno siedzial general.

– Policja juz wszystko ogladala – odparl nieszczesliwy wlasciciel.

– Nie, monsieur! Prosze patrzec!

Na szklanym blacie widnialy duze litery napisane jaskrawa szminka: JASON BOURNE

Rozdzial 20

Oszolomiona Marie wpatrywala sie w ekran telewizora, ogladajac retransmitowane z Miami wiadomosci jednego z kanalow telewizji satelitarnej. W pewnej chwili przerazliwie krzyknela, gdyz kamerzysta wykonal bliskie ujecie napisu na szklanym blacie stolika w jednej z kawiarni w miejscowosci Anderlecht pod Bruksela.

– Johnny!

St. Jacques wpadl do sypialni swego apartamentu, ktory urzadzil na pierwszym pietrze glownego budynku pensjonatu.

– Boze, co to jest?

Z twarza mokra od lez Marie wskazala bezsilnie na ekran. Reporter mowil szybko i monotonnie, w sposob charakterystyczny dla dziennikarzy obslugujacych satelitarne transmisje na zywo.

– …jakby krwawy zbrodniarz z przeszlosci powrocil raz jeszcze, zeby terroryzowac cywilizowane spoleczenstwo. Otoczony ponura slawa morderca Jason Bourne, ustepujacy na rynku zabojcow jedynie Carlosowi, przyjal na siebie odpowiedzialnosc za smierc generala Jamesa Teagartena i podrozujacych z nim osob. Ze zrodel zblizonych do wywiadu w Waszyngtonie i Londynie oraz od wladz policyjnych naplywaja sprzeczne informacje. Waszyngton twierdzi, iz morderca poslugujacy sie nazwiskiem Jason Bourne zostal przed pieciu laty zgladzony w Hongkongu w wyniku wspolnej, amerykansko- brytyjskiej akcji. Jednoczesnie przedstawiciele Foreign Office i brytyjskiego wywiadu zaprzeczaja, jakoby mieli kiedykolwiek cos wspolnego z taka operacja i utrzymuja, ze przeprowadzenie podobnej akcji byloby raczej niemozliwe. Z kolei z kwatery glownej Interpolu w Paryzu naplynely informacje o tym, jakoby placowka tej organizacji w Hongkongu wiedziala o rzekomej smierci Jasona Bourne 'a, lecz ze wzgledu na trudnosci z identyfikacja i interpretacja szeroko rozpowszechnianych fotografii nie przywiazywala do niej wiekszej wagi. Pracujacy tam wowczas agenci przypuszczali raczej, ze Jason Bourne zniknal na terenie Chinskiej Republiki Ludowej, gdzie przyjal ostatnie, fatalne dla siebie w skutkach zlecenie. W tej chwili wiemy tylko tyle, ze general James Teagarten, glownodowodzacy NATO, zginal w wyniku zamachu bombowego dokonanego w spokojnym miasteczku Anderlecht w Belgii, a odpowiedzialnosc za to zabojstwo wzial na siebie ktos podajacy sie za Jasona Bourne 'a. Obecnie pokazemy panstwu portret pamieciowy sporzadzony przez pracownikow Interpolu na podstawie zeznan tych, ktorzy mieli okazje widziec Bourne'a z bliskiej odleglosci. Prosze pamietac, ze jest to jedynie portret pamieciowy, zlozony z fragmentow poprzednio sporzadzanych portretow i raczej pozbawiony wielkiej wartosci, jesli zwazyc na slynny talent zabojcy do blyskawicznego i czestego zmieniania wygladu.

Na ekranie pojawila sie lekko nieregularna i doskonale nijaka twarz mezczyzny.

– To nie jest David! – wykrzyknal John St. Jacques.

– Ale moglby byc – odparla jego siostra.

– A teraz przechodzimy do innych wiadomosci. Susza, ktora spustoszyla znaczne obszary Etiopii…

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату