urodziny. Nie odchodz. Mam na imie Jakub.
I nagle zrobil cos, co wydawalo mu sie w tamtym momencie zupelnie naturalne i czemu nie mogl sie oprzec. Przyciagnal tego mezczyzne i przytulil do siebie. Oparl glowe na ramieniu okrytym podarta ortalionowa kurtka. Trwali tak chwile, czujac, ze dzieje sie cos uroczystego. W pewnym momencie cisze zaklocil pociag, przelatujac z hukiem obok lawki, na ktorej siedzieli przytuleni do siebie. Wtedy mezczyzna skulil sie jak przestraszone dziecko, wtulil sie w niego i powiedzial cos, co zagluszyl stukot kol pedzacego pociagu. Po chwili poczul zawstydzenie. Ten drugi musial poczuc to samo, odsunal sie bowiem gwaltownie, bez slowa wstal i poszedl w kierunku schodow prowadzacych do tunelu. Przy jednym z metalowych koszy na smieci zatrzymal sie, wyjal kartke papieru ze swojej plastikowej torby, zgniotl ja w dloni i wrzucil do pojemnika. Po chwili zniknal w tunelu.
– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Jakub – powiedzial glosno, wypijajac ostatni lyk piwa z puszki, ktora tamten mezczyzna postawil obok migoczacego komputera.
To tylko chwila slabosci. Atak arytmii serca, ktory minal. Usiadl wyprostowany na lawce. Siegnal do torby po telefon komorkowy. Wyciagnal berlinska gazete, ktora kupil rano, odnalazl reklame serwisu taxi. Wybral numer. Spakowal komputer i ciagnac z hukiem po wybojach rampy walizke, poszedl w kierunku tunelu prowadzacego do hali kasowej i wyjscia do miasta.
Jak to bylo? Jak on to powiedzial? «Plakac trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma sie z tego radosc...».
ONA: Juz dawno zaden mezczyzna az tak bardzo nie staral sie, aby miala taki nastroj, czula sie atrakcyjna i miala najlepsze drinki w kieliszku.
– Nikt nie zaprzeczy, ze Kopciuszek mial wyjatkowo smutne dziecinstwo. Wredne przyrodnie siostry, praca ponad sily i straszna macocha. Poza tym, ze musiala zatruwac sie, wyciagajac popiol z popielnika, to na dodatek nie miala nawet kanalu MTV – powiedzial, wybuchajac smiechem, mlody mezczyzna siedzacy naprzeciwko niej przy barze.
Byl o kilka lat mlodszy od niej. Mial nie wiecej niz dwadziescia piec. Przystojny. Perfekcyjnie elegancki. Dawno nie widziala mezczyzny tak harmonijnie ubranego. Wlasnie tak. Harmonijnie. Byl wytworny jak jego piekne, szyte na miare garnitury. Wszystko sie w nim zgadzalo ze soba. Zapach wody kolonskiej pasowal do koloru krawata, kolor krawata pasowal do koloru kamieni w zlotych spinkach przy mankietach nieskazitelnie blekitnej koszuli. Zlote spinki przy mankietach – kto teraz jeszcze uzywa w ogole takich spinek? – swoim roz miarem i odcieniem zlota pasowaly do zlotego zegarka, ktory nosil na przegubie prawej reki. A zegarek pasowal do pory dnia. Teraz, wieczorem, na to spotkanie z nia w barze wlozyl elegancki, prostokatny zegarek z delikatnym skorzanym paskiem w kolorze jego garnituru. Rano na zebraniu w berlinskiej siedzibie ich firmy mial ciezkiego, dostojnego roleksa. Poza tym rano inaczej tez pachnial. Wie to dokladnie, bo celowo wstala ze swojego miejsca i wychylila sie po butelke z woda sodowa dokladnie nad jego glowa, choc miala cala tace z butelkami przed soba.
Przygladala mu sie cale przedpoludnie. Mial na imie Jean i byl Belgiem «z absolutnie francuskiej czesci Belgii», jak sam podkreslal. Nie wiedziala, czym francuska czesc Belgii rozni sie tak bardzo od flamandzkiej, ale zalozyla, ze widocznie byc z francuskiej czesci jest wiekszym zaszczytem.
Jak sie potem okazalo, Jean nie tylko wedlug niej byl najwieksza atrakcja tego cyrku w Berlinie. Sciagneli ich z calej Europy do centrali w Berlinie, aby powiedziec, ze tak naprawde nie maja nic do powiedzenia. Od roku tkwila wespol z ich belgijskim odpowiednikiem w projekcie, ktory w Polsce nie mogl sie udac. Urzadzenia, ktore chcieli sprzedawac, po prostu nie pasowaly do polskiego rynku. Trudno sprzedawac Eskimosom kremy utrwalajace opalenizne. Nawet jesli sa to kremy najwyzszej jakosci.
W ogole nie chciala tutaj przyjezdzac i robila wszystko, aby przerzucic ten wyjazd na kogos innego z jej dzialu. Planowali z mezem od dawna wyjazd w Karkonosze
Jadac tutaj z Warszawy – ostatnio nienawidzila jezdzic pociagami – miala bardzo duzo czasu, aby opracowac strategie, ktora pozwolilaby jej odwiesc centrale od tego projektu. Jednak Jean, ten Belg ze spinkami pasujacymi chyba nawet do pogody, przekonal wszystkich, ze «rynek w Polsce jeszcze sam nie wie, ze potrzebuje tych urzadzen» i ze on «ma genialnie prosty pomysl na to, aby polski rynek sie o tym dowiedzial». Potem przez godzine na tle wypieszczonych, kolorowych slajdow opowiadal o swoim «genialnie prostym pomysle».
Malo, ze ona sama opowiedzialaby o tym w kwadrans i do tego znacznie lepsza angielszczyzna, to na dodatek nic – z wyjatkiem mapy Polski – na jego slajdach nie odpowiadalo rzeczywistosci. Ale to nie zrobilo na nikim oprocz niej specjalnego wrazenia. Bylo widac, ze dyrektorka z Berlina podjela decyzje juz przed prezentacja. Ona tez podjela decyzje juz przed prezentacja. Problem polegal na tym, ze byly to decyzje calkowicie odmienne. Ale jak dyrektorka mogla sie z nia zgodzic? Czyz ktos tak ujmujaco przystojny, mowiacy po angielsku z tak czarujacym francuskim akcentem mogl sie mylic? Dyrektorka patrzyla na Belga opowiadajacego bzdury na tle kolorowych fantazji jak na przystojnego faceta, ktory lada chwila zacznie sie rozbierac. Ciezki przypadek menopauzy. Ale coz, pokusa z pewnoscia warta byla, wedlug dyrektorki, pieniedzy akcjonariuszy. Poza tym zawsze mozna przekonac Eskimosow, ze opalaja sie takze w trakcie dlugiej nocy polarnej. Od promie niowania kosmicznego. I kremy przydadza sie im na pewno.
Po Jeanie wystapila ona. Dyrektorka nawet nie czekala do konca jej prezentacji. Wyszla, wywolana przez sekretarke do telefonu. W ten sposob wszyscy sie dowiedzieli, ze nie warto jej sluchac. Schylili sie jak na komende nad klawiaturami swoich laptopow i zajeli Internetem. W zasadzie mogla recytowac wiersze lub opowiadac po polsku dowcipy – oni i tak nie zauwazyliby tego. Tylko Belg, gdy juz zakonczyla swoja prezentacje, stanal przed nia i z tym swoim rozbrajajacym usmiechem powiedzial:
– Jest pani najbardziej uroczym inzynierem, jakiego znam. Nawet jesli nie ma pani racji, to sluchalem tego, co pani mowila, z zapartym tchem i z najwieksza uwaga.
Kiedy siegnela do torby, aby pokazac mu swoje obliczenia, dodal:
– Czy moglaby pani przekonac mnie o swoich racjach dzisiaj wieczorem w barze naszego hotelu? Powiedzmy okolo dwudziestej drugiej?
Zgodzila sie bez wahania. Nawet nie probowala niczego utrudniac zadnymi wymyslonymi na poczekaniu klamstewkami o tym, jak bardzo zajeta jest wieczorem. Wszystko oficjalne, co mozna bylo robic wieczorami, juz sie odbylo. Pociag do Warszawy miala jutro, okolo poludnia. Poza tym chciala byc z Belgiem chociaz raz tak, aby nie bylo przy tym ich berlinskiej dyrektorki.
Teraz tutaj, w hotelowym barze, cieszyla sie, ze rano nie protestowala zbyt zapalczywie w sprawie tego projektu. Belg byl naprawde czarujacy. Wygladalo na to, ze czesto bywa w tym hotelu. Z barmanem rozmawial po francusku – siec hoteli Mercure, w ktorych firma tradycyjnie rezerwowala im noclegi, nalezy do Francuzow, w zwiazku z czym personel mowi po francusku – i wygladalo na to, ze sa zaprzyjaznieni.
Teraz, gdy projekt przedluzono na nastepny rok, bedzie miala okazje spotykac go znacznie czesciej. Podobal sie jej. Myslala o tym, patrzac na niego, gdy zamawial nastepnego drinka. Kiedy barman podal im szklanki z plynami o niespotykanych pastelowych kolorach i egzotycznych francuskich nazwach, Belg zblizyl swoja twarz do jej.
– Juz dawno nie zaczynalem niedzieli z kims tak czarujacym. Minela polnoc. Mamy trzydziestego kwietnia – powiedzial, po czym uderzyl lekko swoja szklanka w jej dlon i ustami delikatnie dotknal jej wlosow.
To bylo elektryzujace. Juz dawno nie czula takiej ciekawosci, co zdarzy sie dalej. Czy ma pozwolic mu brac swoje wlosy do ust? Czy ma prawo czuc taka ciekawosc? Co tak naprawde chcialaby, aby zdarzylo sie dalej? Ona, zona przystojnego meza, ktorego zazdroszcza jej wszystkie kolezanki. Jak daleko moglaby sie posunac, aby poczuc cos wiecej niz tylko ten dawno zapomniany dreszcz, gdy mezczyzna znowu caluje jej wlosy, zamykajac przy tym oczy? Jej maz od dawna nie caluje jej wlosow i jest tak... tak potwornie przewidywalny.
Myslala o tym ostatnio bardzo czesto. W zasadzie z niepokojem. Nie, zeby wszystko spowszednialo. Nie az tak. Ale zniknal ten naped. Rozproszyl sie gdzies w codziennosci. Wszystko ostyglo. Czasami tylko rozgrzewalo sie, na chwile. W pierwsza noc po powrocie jej lub jego z jakiegos dluzszego wyjazdu, po lzach i klotni, ktora postanowili zakonczyc w lozku, po alkoholu lub jakichs wonnych lisciach palonych na przyjeciach, na urlopie w obcych lozkach, na obcych podlogach, przy obcych scianach lub w obcych samochodach.
To ciagle bylo. Powiedzmy, bywalo. Ale bez tej dzikosci. Tej mistycznej tantry z poczatku. Tego nienasycenia. Tego glodu, ktory powodowal, ze na sama tylko mysl o tym krew, szumiac, odplywala w dol jak oszalala i pojawiala sie, jak na zawolanie, wilgotnosc. Nie! Tego nie bylo juz dawno. Ani po winie, ani po lisciach,