W jego skrzynce pocztowej w komputerze instytutu w Monachium byl tylko jeden e-mail. W adresie byla nazwa domeny jakiegos banku w Anglii.
Znowu jakas reklamowka – pomyslal.
Chcial ja od razu usunac, ale jego uwage zwrocila pierwsza czesc adresu: Jennifer@. W jego wspomnieniach to imie brzmialo jak muzyka. Postanowil przeczytac.
Camberley, Surrey, Anglia, 29 kwietnia
Ty jestes J.L., prawda???!!!
Tak wynika z Twojej strony internetowej. Spedzilam na niej cale dzisiejsze przedpoludnie w swoim biurze w banku. Zamiast wejsc na strone gieldy londynskiej i pracowac, za co mi tu nawet niezle placa, czytalam slowo po slowie na Twojej stronie. Potem wzielam taksowke i pojechalam do ksiegarni w centrum Camberley, aby kupic slownik polsko-angielski. Wzielam najwiekszy, jaki mieli. Chcialam zrozumiec rowniez te fragmenty, ktore opublikowales na tej stronie po polsku. Nie zrozumialam wszystkiego, ale zrozumialam klimat. Taki klimat umial robic tylko L.J., wiec to pewnie jednak Ty.
Po pracy poszlam do mojego ulubionego baru «Club 54» w poblizu dworca i sie upilam. Jestem na glodowce od 4 dni, dwa razy do roku bowiem «oczyszczam sie», glodujac przez tydzien. Wiesz, ze gdy przetrwasz pierwsze 3 dni absolutnej glodowki, to wpadasz w stan swoistego transu? Twoj organizm nie musi nic trawic. Dopiero wowczas zauwazasz, z czego okrada cie proces trawienia. Masz nagle tak duzo energii. Zyjesz jak na rauszu. Jestes kreatywny, podniecony, masz niesamowicie wzmocnione i wyostrzone wszystkie zmysly. Twoja percepcja jest jak sucha gabka, gotowa wsysac wszystko, co sie tylko znajdzie w jej poblizu. Pisze sie wtedy ponoc piekne wiersze, wymysla sie nieslychanie rewolucyjne naukowe teorie, rzezbi lub maluje prowokacyjnie i awangardowo, a takze kupuje z wyjatkowym powodzeniem na gieldzie. To ostatnie moge z pewnoscia potwierdzic. Poza tym Bach na «glodzie» jest... no, jaki jest... Jest tak, jak gdyby grat go sam Mozart.
Taki stan osiaga sie jednak dopiero wtedy, gdy przebrnie sie «w cierpieniu» przez pierwsze 2 lub 3 dni. Te 2 lub 3 dni to nieustanna walka z glodem. Ja budze sie nawet z glodu w nocy. Ale przebrnelam przez to wszystko i zaczynalam czuc dzisiaj rano rausz «nietrawienia». l na tym rauszu natrafilam na Twoja strone internetowa. Nie moglo byc lepszego momentu.
I wszystko inne stalo sie malo wazne.
W zasadzie to tak naprawde nie przerwalam glodowki. W tym barze przeciez nic nie jadlam. Tylko pilam. Glownie za wspomnienia. Nie pij nigdy – nawet jesli to jest bloody mary tak dobra, jak serwuja w «Clubie 54», i masz najpiekniejsze wspomnienia – w czwartym dniu glodowki. Zjedz cos przed tym.
Potem wrocilam do domu i napisalam ten e-mail. Jest jak kartka z pamietnika wyglodnialej (3 dni bez jedzenia), pijanej (2 bloody mary i 4 guinnessy) kobiety po przejsciach (12 lat biografii).
Dlatego prosze, potraktuj go z cala powaga.
P(rzed) Scriptum: «Wyspa» w tym tekscie – gdybys zapomnial – to moja Wyspa Wight. Malenka plamka na mapie miedzy Francja a Anglia na kanale La Manche. Tam, gdzie sie urodzilam.
Drogi J.L,
Wiesz, ze pisalam ten list minimum 1000 razy?
Pisalam go w myslach, pisalam go na piasku na plazy, pisalam go na najlepszym papierze, jaki mozna bylo kupic w Zjednoczonym Krolestwie, pisalam go sobie dlugopisem na udzie. Pisalam go na obwolutach plyt z muzyka Szopena.
Pisalam go tyle razy...
Nigdy go nie wyslalam. Przez ostatnich 12 lat – bo to bylo prawie dokladnie 12 lat temu – nie wyslalam co najmniej tysiaca listow do NIEGO.
Bo to wcale nie jest list do Ciebie. To jest list do L. Jota. Bo ja odwrocilam mu inicjaly, polaczylam je i nazywalam go Eljot.
Ty jestes wprawdzie J.L., ale go znasz. Znasz go pewnie tak, jak nikt inny go nie zna. Obiecaj mi, ze opowiesz mu, co napisalam. Opowiesz?
Bo Eljot mial byc jak antrakt miedzy pierwszym a drugim aktem opery. Ja wtedy pije najlepszego szampana, jakiego maja w barze. Jesli mnie na to nie stac, to zostaje w domu i slucham plyt. On mial byc jak ten szampan. Tylko na przerwe. Mial uderzyc do glowy. Mial smakowac i mial wywolac ten rausz na nastepny akt. Aby muzyka byla jeszcze piekniejsza.
Eljot byl taki. Jak najlepszy i najdrozszy w barze szampan. Oszolomil mnie. Potem miala byc jeszcze druga przerwa. A potem koncert mial sie skonczyc, l szampan tez. Ale tak nie bylo. Po raz pierwszy w zyciu z calej opery najlepiej zapamietalam przerwe miedzy pierwszym i drugim aktem. Ta przerwa tak naprawde nigdy sie nie skonczyla. Zdalam sobie z tego sprawe dzisiaj rano w tym klubie. Glownie dzieki zmyslom wyostrzonym czwartym dniem glodowki i czwartej szklance guinnessa.
Spedzilam z nim 88 dni i 16 godzin mojego zycia. Zaden mezczyzna nie mial tak malo czasu i nie dal mi tak wiele. Jeden byl ze mna przez 6 miesiecy, a nie umial mi dac tego, co mialam z Eljotem juz po 6 godzinach. Bylam z tym facetem, bo uwazalam, ze tych jego «6 godzin» dopiero nadejdzie. Czekalam. Ale one nigdy nie przyszly. Ktoregos dnia w czasie bezsensownej sprzeczki zaczal wrzeszczec:
– Co ci takiego dal ten cholerny Polak, po ktorym nie zostalo ci nic? Nawet jedno cholerne zdjecie. – A kiedy triumfujaco dodal: – Czy on chociaz wiedzial, co to aparat fotograficzny?! – wystawilam jego do polowy pusta walizke, z ktora wprowadzil sie do mnie, za drzwi.
Co mi wiec dal ten «cholerny Polak»? No co?
Dal mi na przyklad ten optymizm. Nigdy nie mowil o smutku, a wiedzialam, ze przezyl smutek ostateczny. Zarazal optymizmem. U niego deszcz byl tylko krotka faza przed nadejsciem slonca. Kazdy, kto mieszkal w Dublinie, wie, ze takie myslenie to przyklad totalnego optymizmu. To przy nim zauwazylam, ze mozna nosic rzeczy, ktore nie musza byc czarne. To przy nim uwierzylam, ze moj ojciec kocha moja matke, tylko nie umie tego okazac. W to nie wierzyla nigdy nawet moja matka. Jej psychoterapeutka takze nie.
Dal mi na przyklad to uczucie, gdy wydaje ci sie, ze za chwile oszalejesz z pozadania, l wiesz przy tym na pewno, ze sie spelni. Umial opowiedziec mi basn o kazdym kawalku mojego ciala. Nie bylo chyba takiego, ktorego nie dotknal lub nie posmakowal. Gdyby mial czas, pocalowalby kazdy wlos na mojej glowie. Kazdy po kolei. Przy nim zawsze chcialam rozebrac sie jeszcze bardziej. Mialam uczucie, ze czulabym sie chyba dopiero naprawde naga, gdyby moj ginekolog wyjal mi spirale.
Nigdy nie szukal erogennych miejsc na moim ciele. Zalozyl, ze kobieta jest erogennym miejscem jako calosc, a z tej calosci i tak najbardziej erogenny jest mozg. Eljot slyszal o okrzyczanym G-punkcie w pochwie kobiety, ale szukal go w moim mozgu, l prawie zawsze znajdowal.
Doszlam z nim do konca kazdej drogi. Zaprowadzil mnie do tak cudownie grzesznych miejsc. Niektore z nich sa teraz dla mnie swietoscia. Czasami, gdy kochalismy sie, sluchajac oper lub Beethovena, wydawalo mi sie, ze nie mozna juz byc bardziej czulym. Jakby mial dwa serca zamiast dwoch pluc. Moze nawet mial...
Dal mi na przyklad taki maly, czerwony gumowy termoforek w ksztalcie serca. Niewiele wiekszy od dloni. Slodki. Tylko on mogl cos takiego wynalezc w Dublinie. Bo tylko on zwracal uwage na takie rzeczy. Wiedzial, ze ja mam straszne PMS-y przed jeszcze gorszym okresem i ze jestem wtedy niesprawiedliwa, okrutna, egoistyczna, wredna jedza, ktorej wszystko przeszkadza. Nawet to, ze wschod jest na wschodzie, a zachod na zachodzie. Ktoregos dnia pojechal na drugi koniec Dublina i kupil go. Tej nocy, gdy tak bardzo bolalo, wstal w nocy, napelnil go ciepla woda i polozyl mi go na brzuchu. Ale najpierw calowal mnie tam. Centymetr po centymetrze. Powoli, delikatnie i tak niewiarygodnie czule. Potem polozyl mi to na brzuchu i kiedy ja, zachwycona, wpatrywalam sie w to malenstwo, on zaczal calowac i ssac palce moich stop. Jeden po drugim. Stopa po stopie. Patrzyl mi caly czas w oczy i calowal. Nawet jesli nie masz PMS-ow, mozesz wyobrazic sobie, ze to bylo cudowne. Przezylam z nim niestety tylko trzy PMS-y i trzy okresy.
Dal mi na przyklad te dziecieca ciekawosc swiata. On pytal o wszystko. Naprawde tak, jak dziecko, ktore ma prawo pytac. Chcial wiedziec. Nauczyl mnie, ze «nie wiedziec» to «zyc w zagrozeniu». Interesowal sie wszystkim. Wszystko podwazal, we wszystko watpil i we wszystko byl sklonny uwierzyc, gdy tylko udalo sie go przekonac faktami. Pamietam, jak zaszokowal mnie pewnego dnia, pytajac:
– Myslisz, ze Einstein sie onanizowal?