Wiesz, ze najwiecej ludzi w depresji popelnia samobojstwo wlasnie wtedy, gdy prozac zaczyna dzialac i sa na najlepszej drodze do wyleczenia? W praw­dziwej depresji jestes tak bardzo bez napedu, ze nawet przeciac zyl ci sie nie chce. Chodzisz lub lezysz jak w zastygajacym betonie. Gdy prozac zaczyna dzialac, masz nareszcie sile, aby skombinowac zyletke i isc do lazienki. Dlate­go prozac ci na samym dnie powinni brac w klinice i najlepiej bedac przywiaza­nym skorzanymi pasami do lozka. Aby nie moc isc przez kilka dni samemu do lazienki. Ale mozna zmylic czujnosc sanitariuszy i wejsc na dach kliniki.

Po prozacu moj psychiatra powiedzial mi, ze musze «zrobic praktyczna retrospekcje» i pojechac do Polski. Taki psychoanalityczny eksperyment, aby skrocic lezenie na kozetce.

To bylo w maju. Przylecialam w niedziele. Mialam dokladny plan «praktycz­nej retrospekcji» na cale 7 dni: Warszawa, Zelazowa Wola, Krakow, Oswiecim. To byl jednak tylko plan. W Warszawie bylam prawie wylacznie w hotelu bliskotakiego pomnika, przy ktorym stali caly czas wartownicy. Kazdego ranka po sniadaniu zamawialam taksowke i jechalam do Zelazowej Woli. Siadalam na lawce przy dworku, sluchalam Szopena.

Czasami nie plakalam.

W Zelazowej Woli bylam codziennie. Z wyjatkiem czwartku. W czwartek, gdy jechalam tam jak co dzien taksowka, w radiu ktos wymowil jego imie. Ka­zalam taksowkarzowi zawrocic i jechac do Wroclawia.

W dziekanacie przez godzine szukali kogos, kto mowilby po angielsku. A gdy juz znalezli, to jakas mila pani powiedziala mi, ze Eljot wyjechal do Nie­miec i ze na pewno nie wroci, bo przeciez «nikt nie jest taki glupi, zeby wracac».

Jak on mogl wyjechac do Niemiec? Po tym, co Niemcy zrobili w obozie z jego ojcem?!

Ta mila pani w dziekanacie nie znala jego adresu. Zreszta nie chcialam go miec. Tego samego wieczoru bylam znowu w Warszawie. Mialam za soba retrospekcje. Psychiatra nie mial racji. Wcale mi to nie pomoglo.

Moze wiesz, jakim prawem, jakim cholernym prawem Eljot zalozyl, ze nie bylabym w tym kraju szczesliwa? Bo co? Bo domy szare, bo tylko ocet w skle­pach, bo telefony nie dzialaja, bo papier toaletowy, ktorego nie ma, bo szklanki od wody sodowej sa na pordzewialych lancuchach? Dlaczego mnie nie zapytal, czego ja tak naprawde potrzebuje w zyciu? Ja przeciez w ogole nie dzwonie. Nie pije wody sodowej, a octu uzywam do wszystkiego, nawet do fish'n'chips.

Nie! On sie nawet nie pofatygowal, aby mnie zapytac. Ten, ktory pytal mnie o wszystko, lacznie z tym, «jakie to uczucie, gdy tampon od krwi pecznieje w tobie».

Polozyl reke na jednym z tych swoich dwoch serc i wyjechal. A ja przeciez moglabym z nim kopac studnie, gdyby sie okazalo, ze tam, gdzie mnie zabie­ra, nie ma jeszcze wody.

Potem nawet swiat, ktory nas rzekomo rozdzielil, przestawal byc juz podzie­lony. Nadeszly takie lata, ze wieczorem kladlam sie spac, a w nocy jakis kraj zmienial system polityczny.

Londyn mial dla mnie za duze cisnienie. Aby to wytrzymac, trzeba bylo byc hermetycznym. Inaczej wszystko uleci z ciebie. To czysta fizyka. Nie umialam byc az tak szczelna. Latwiej jest, gdy we dwojke «trzyma sie pokrywe». Ja nie potrafilam nie byc sama. Gdy nawet komus pozwalalam zasypiac obok siebie, to wychodzilo zawsze na to, ze to ja musze trzymac dwie pokrywy. Poza tym mnie bylo z definicji trudniej. Ja przeciez jestem ze wsi. Dublin tego nie zmienil. Wyspa zawsze byla wsia. Wsia na klifie. Najpiekniejsza, jaka znam. Ale nie chcialam wrocic na Wyspe. Potem okazalo sie, ze wcale nie musialam.

Kiedys po operze i po kolacji, ktora byla niczym innym, tylko rozdzielaniem przy kawiorze «resztek» jakies mniejszego banku pomiedzy dwa wieksze ban­ki, dyrektor jednego z wiekszych bankow zapytal mnie – otrzymalam zaprosze­nie, bylam bowiem «dobrze zapowiadajaca sie analityczka gieldowa mlodegopokolenia», co w przekladzie na jezyk powszechnie w banku zrozumialy ozna­czalo, ze mam najlepszy biust w dziale papierow wartosciowych – czy ja tez mieszkam w Nottinhg Hill. Gdy odpowiedzialam zartem, ze nie stac mnie na mieszkanie w Nottinhg Hill, usmiechnal sie, pokazujac nieskazitelnie biale zeby, i odpowiedzial, ze to sie z pewnoscia wkrotce zmieni, ale teraz to i tak nie ma znaczenia, on bowiem «zawsze mieszka w poblizu, gdziekolwiek pani miesz­ka». Zrozumialam to dokladnie. Nawet spodobala mi sie ta odpowiedz. Byt wprawdzie Francuzem, ale mowil, co jest absolutnym wyjatkiem, po angielsku z amerykanskim akcentem. Podobalo mi sie w nim takze to, ze choc byl w tym calym bankowym przedsiewzieciu najwazniejszy, w odroznieniu od wszystkich innych byl milczacy przez caly wieczor. Poza tym pocalowal mnie w reke na powitanie. Wyszlismy z tej kolacji razem.

Mieszkal w Park Lane Hotel. Byl impotentem. Zaden mezczyzna po Eljocie nie byl tak czuly, jak on tego wieczoru. Nie bylo go, gdy rano obudzilam sie w jego lozku. Po tygodniu zapytano mnie, czy nie chcialabym poprowadzic «strategicznie waznego oddzialu naszego banku w Nottinhg Hill». Nie chcia­lam. Zadzwonilam do niego po lunchu i zapytalam, czy nie ma jakiegos «strate­gicznie waznego oddzialu» w Surrey. Surrey jest jak Wyspa, tylko ze na ladzie. Tego samego wieczoru przylecial z Lyonu, aby powiedziec mi przy kolacji, ze «jest oczywiscie taki oddzial, jest od dzisiaj». Gdy po drinku przy barze poszli­smy do jego pokoju w Park Lane, stal tam najlepszy odtwarzacz plyt kompak­towych, jaki mozna kupic w ciagu kilku godzin w Londynie. Obok, w 4 rzedach, stalo kilkaset plyt z muzyka powazna. Kilkaset.

Ja mysle, ze on mnie kocha. Jest delikatny, wrazliwy, wpatruje sie w moje oczy z takim smutkiem. Nie przepada za muzyka, ale przywozi mi wszystko, co utalen­towana muzycznie asystentka dzialu reklamy jego banku wynajdzie na calym swiecie w firmach fonograficznych specjalizujacych sie w produkcji plyt z muzyka powazna. Czasami mam plyty, zanim znajda sie one w sklepach w Europie. Potra­fi przyleciec z Lyonu, spotkac sie ze mna na lotnisku i zabrac mnie na koncert do Mediolanu, Rzymu lub Wiednia. Czasami po koncercie nie idziemy nawet do zad­nego hotelu. On wraca do Lyonu, a mnie wsadza w samolot do Londynu.

W trakcie koncertu sciska i caluje caly czas moje dlonie. Nie lubie tego. Koncert Karajana to nie film w zaciemnionym kinie. Ale pozwalam mu to robic. To dobry mezczyzna.

Nie chce nic specjalnego ode mnie. Mam tylko mowic, jak bardzo go pra­gne. Nic wiecej. Czasami opowiada mi o swoich corkach i zonie. Wyciaga port­fel i pokazuje mi ich fotografie. Dba o mnie, jest dobry. Dostaje trzy razy w tygo­dniu bukiety kwiatow od niego. Czasami przynosza nawet w nocy.

Nie powiedzialam mu, ze lubie purpurowe roze. To jest dla mnie zbyt osobiste.

Moglabym prowadzic ten bank w Camberley. Juz od jutra rana. Wystarczyl­by jeden telefon. Ale nie chce. Wole byc «dobrze zapowiadajaca sie analityczka gieldowa» i nie miec zadnej odpowiedzialnosci.

Gram coraz lepiej na fortepianie. Duzo podrozuje. Mam w Camberley stary dom z ogrodem pelnym purpurowych roz. Gdy nie mam wizyty z Lyonu, spoty­kam sie w weekendy w Londynie z moimi przyjaciolmi z kolczykami w uszach i robimy zwariowane rzeczy. Odwiedzam Wyspe.

Jezdze tez raz w roku na spotkania naszego roku do Dublina. Zawsze w druga sobote maja. W Dublinie nocuje w Trinity College. Praktycznie nic sie tam nie zmienilo, odkad Eljot stamtad wyjechal. Ale w Trinity nie zmienia sie nic od XIX wieku. W nocy w sobote uciekam ze spotkania naszego roku i ide kory­tarzami pod to biuro, gdzie on wtedy pracowal. Teraz jest tam magazyn. Ale drzwi sa takie same. Postoje sobie tam troche. Wtedy tez wiele razy stalam. Ale raz odwazylam sie zapukac. To bylo troche innej nocy niz ta dzisiejsza. Doklad­ nie 12 lat temu. Wtedy jego urodziny konczyly sie, a nie rozpoczynaly.

Potem wracam i zatrzymuje sie przy tej sali wykladowej, gdzie swiatla za­palaly sie i gasly z takim hukiem, gdy on opieral sie plecami o wylacznik, a ja kleczalam przed nim. Nie mozna tam teraz wejsc. Ale wszystko widac przez te porysowana szybke w drzwiach. Potem wracam na spotkanie roku i sie upi­ jam.

Ostatnio czuje sie bardzo samotna. Bede miala dziecko. Czas najwyzszy miec dziecko. Mam juz przeciez 35 lat. Poza tym chce miec cos swojego. Cos, co bede kochac. Bo ja tak naprawde najbardziej w zyciu chce kogos kochac.

Wyslalam kilka dni temu e-mail do The Sperm Bank of New York, najlepsze­go banku spermy w USA. Oni sa najbardziej dyskretni, robia najlepsze testy genetyczne i maja najbardziej kompletne katalogi. Za miesiac lece na spotka­nie z ich genetykiem. W zasadzie to tylko formalnosc. Chcialabym, aby to byla dziewczynka. Wyslalam im swoj profil. Nie wyobrazasz sobie, ilu dawcow ma IQ ponad 140! Ponadto dawca ma byc z «muzycznie uzdolnionego otoczenia», ma miec doktorat i pochodzic z Europy. Przyslali mi liste nazwisk ponad 300 dawcow. Wybralam tylko tych z polskimi nazwiskami.

Вы читаете S@motnosc w sieci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату