wydarzylo. Owe dwa dni calkowicie odmienily moje zycie. Napelnily mnie zarowno nadzieja, jak i przerazeniem. Podejrzewam, iz przekroczylem Unie dzielaca mnie od innego zycia. Nie moge ci wyjasnic, co to dokladnie znaczy. Stalem sie czlowiekiem zarowno bardzo szczesliwym, jak i tez bardzo zaniepokojonym.
Kiedy pisalem do Ciebie po raz ostatni, dwie noce wczesniej, ponownie spotkalem owa anielska dziewczyne, o ktorej Ci wspominalem. Doszlo miedzy nami do goracych pocalunkow. Pozniej uciekla, a ja spedzilem bezsenna noc. Rankiem opuscilem kwatere w wiosce i wloczylem sie po okolicznych lasach. Lazilem bez celu, przysiadalem tu i owdzie na zwalonych drzewach lub skalach i widzialem jej twarz. Myslalem o tym, by opuscic jak najszybciej wioske, zanim nie zhaAbie dziewczyny.
Tak uplynal mi caly dzien. W poludnie wrocilem do wioski na obiad. Obawialem sie naszego spotkania, a jednoczesnie bardzo na nie liczylem. Pod wieczor udalem sie na miejsce naszych spotkan. Postanowilem, ze jesli sie tam pojawi, przeprosze ja za wszystko i nie bede sie jej wiecej narzucac. Ona jednak nie przychodzila do lasu, wiec stracilem nadzieje na to, ze ja jeszcze zobacze. Doszedlem do wniosku, iz czyms ja obrazilem, i zdecydowalem, ze nastepnego dnia na zawsze opuszcze wioske. Mialem wlasnie wracac do domu, kiedy miedzy drzewami mignela mi jej sylwetka. Miala na sobie obszerna suknie i czarna kamizele. Czarne, zaplecione w dlugi warkocz wlosy dziewczyny lsnily niczym polerowany mahon. Gdy na mnie popatrzyla, jej oczy byly mroczne, malowal sie w nich strach, a jednoczesnie wyraz jakiejs naturalnej, pierwotnej inteligencji.
Otworzylem usta, zeby cos powiedziec, ale ona po prostu rzucila mi sie w ramiona. Ku memu zdumieniu oddala mi sie bez reszty i sprawy wymknely mi sie z rak. Rozumielismy sie bez slow – choc do dzis nie znam jezyka, ktory nas polaczyl – a w jej czarnych oczach skrytych pod dlugimi rzesami wyczytalem swoja przyszlosc.
Kiedy odeszla, roztrzesiony miotajacymi mnie uczuciami, dlugo zastanawialem sie, co wlasciwie zaszlo… co zrobilem… co zrobilismy… Ale szczescie spelnienia odbieralo mi trzezwosc myslenia. Dzisiaj, wbrew samemu sobie, znow na nia czekalem. Moja istota, tak rozna od niej, a jednoczesnie tak do niej podobna, kazala mi sie z nia znow polaczyc.
Drogi Przyjacielu (jesli wciaz jestes Tym, do ktorego pisze)! Ostatnie cztery dni przezylem jak w raju, a moje uczucia do aniola, ktory mna kierowal, byly wlasnie miloscia. Nigdy dotad nie darzylem takim uczuciem kobiety pochodzacej z tak obcego miejsca. Mialem cztery dni, by rozwazyc ten problem z kazdego punktu widzenia. Sama mysl, ze opuszcze dziewczyne i nigdy juz wiecej nie zobacze, byla nie do zniesienia. Z drugiej strony balem sie wyrwac ja w okrutny sposob z rodzinnego domu i zabrac do Oksfordu. Ale to rozwiazanie wydawalo mi sie jedynym. Pozostawienie jej po tym, co mi zaofiarowala i dala, rozdarloby nasze serca, a z mojej strony staloby sie zwyklym tchorzostwem, dranstwem i nikczemnoscia.
Postanowilem poslubic ja jak najpredzej. Nasze wspolne zycie nie byloby proste, mialem jednak pewnosc, ze jej wrodzony wdziek i prostota pozwolilyby pokonac wszelkie przeszkody, jakie napotkalibysmy na naszej drodze. Nie moglem zostawic dziewczyny i do konca zycia zastanawiac sie, jaki spotkal ja los. Zdecydowalem zatem, ze wieczorem poprosze ja o reke. Wroce za miesiac z Grecji, gdzie od wspolpracownikow pozycze pieniadze, by oplacic sie jej ojcu. Ale wczesniej musialem dolaczyc do grupy prowadzacej wykopaliska (zostalem tam honorowo zaproszony) nieopodal Knossos, gdzie odkryto grobowiec jakiegos szlachcica. Moja przyszla kariera byla scisle zwiazana z naukowcami, ktorzy tam pracowali, a musialem przeciez zabezpieczyc nam byt.
Pozniej zamierzalem po nia wrocic, choc czterotygodniowa rozlaka wydawala mi sie niesamowicie dluga. Chcialem wziac slub w Snagov, aby naszym swiadkiem byl Georgescu. Oczywiscie, gdyby rodzice dziewczyny nastawali, gotowy bylem ozenic sie z nia w jej rodzinnej wiosce. Ale tak czy owak, opuscilaby Rumunie jako moja zona. Zamierzalem zawiadomic telegraficznie o wszystkim swoich rodzicow i po powrocie do Anglii natychmiast do nich pojechac. A do Ciebie, drogi Przyjacielu, jesli czytasz ten list, mam prosbe, zebys dyskretnie rozejrzal sie za jakims mieszkaniem poza uczelnia… cena, oczywiscie, jest bardzo istotna. Musze tez poslac ja do szkoly. Z cala pewnoscia okaze sie celujaca uczennica. Zapewne juz jesienia, moj Przyjacielu, zasiadziesz w naszym domu przy kominku, a wtedy w pelni zrozumiesz przyczyne mojej wariackiej decyzji. Ale teraz jestes jedyna osoba, do ktorej moge sie zwrocic, i modle sie, bys okazal mi serdecznosc i wielkodusznosc.
Twoj przepelniony radoscia i niepokojem
Rossi
«Byl to ostatni list Rossiego, zapewne kolejnego nie napisal juz do swojego przyjaciela. Siedzac w autobusie, zmierzajacym do Budapesztu, zlozylem dokladnie papiery i ujalem na chwile dlon Helen.
«Helen – powiedzialem z wahaniem przekonany, ze w koncu ktos musi powiedziec jej to na glos. – Jestes bezposrednia potomkinia Vlada Draculi».
Popatrzyla na mnie, a nastepnie przeniosla wzrok na krajobraz rozciagajacy sie za oknem autobusu. Odnioslem wrazenie, ze sama nie wie, co ma o tym sadzic, ale na sama te mysl zagotowala sie w niej krew'.
«Kiedy w Budapeszcie wysiadalismy z autobusu, zapadal zmierzch. Ze zdumieniem skonstatowalem, ze jest to wciaz ten sam dzien. Odnosilem wrazenie, ze od tamtej chwili uplynelo kilka lat. Listy Rossiego spoczywaly bezpiecznie w mojej teczce, a ich tresc wypelniala mi glowe niesamowitymi wyobrazeniami. Wzrok Helen najwyrazniej odbijal moje odczucia. Ujela ma dlon drzaca reka, jakby rewelacje tego dnia calkowicie zburzyly jej pewnosc siebie. Zapragnalem ja objac, pocalowac na srodku ulicy i zapewnic, ze nigdy jej nie opuszcze, tak jak Rossi nie powinien opuszczac matki Helen. Zapanowalem jednak nad swymi uczuciami i tylko mocniej przycisnalem jej wsunieta pod moje ramie reke. Ruszylismy zgodnie w strone hotelu.
Kiedy wkroczylismy do hotelowego holu, znow odnioslem dziwaczne wrazenie, ze bylismy tu dawno temu, a owo nieprzyjemne, obce miejsce nieoczekiwanie, zaledwie w ciagu kilku dni, stalo sie prawie moim domem. W recepcji czekal na nas list od ciotki, ktory Helen natychmiast przeczytala.
«Tak tez myslalam – mruknela. – Zaprasza nas dzisiejszego wieczoru na pozegnalna kolacje w hotelowej restauracji».
«Czy jej powiesz?»
«0 listach? Chyba tak. Evie zawsze, wczesniej czy pozniej, o wszystkim mowilam».
Mielismy niewiele czasu, by sie wykapac i przebrac do kolacji. Szybko ogolilem sie nad wymyslna umywalka i zmienilem koszule. Kiedy odswiezony zszedlem do holu, Helen jeszcze nie bylo, ale Eva juz czekala. Stala odwrocona do mnie plecami i wygladala przez okno na pograzajaca sie w wieczornym mroku ulice. Nie miala w sobie nic ze swojej przerazajacej, oficjalnej czujnosci i spiecia. Przybrana w elegancki, ciemnozielony kostium, stala lekko przygarbiona przed szyba. Zanim zdecydowalem sie przerwac jej zadume, odwrocila sie gwaltownie w moja strone. Na jej twarzy malowala sie wielka troska, ktora jednak natychmiast przeszla w promienny usmiech. Szybko do mnie podeszla, a ja pocalowalem ja w dlon. Nie wymienilismy slowa, jakbysmy byli przyjaciolmi, ktorzy nie widzieli sie od miesiecy albo od lat.
W tej samej chwili, ku me) uldze, pojawila sie Helen, ktora przy stole nakrytym blyszczacym obrusem i zastawionym paskudna porcelana pelnila role tlumaczki. Jak poprzednim razem zamowienie zlozyla jej ciotka. Wyczerpany przejsciami dnia rozsiadlem sie na krzesle, podczas gdy one o czyms wesolo gwarzyly. Niebawem jednak twarz Evy sie nachmurzyla. Kobieta ze zmarszczonym czolem zaczela obracac miedzy kciukiem a palcem wskazujacym widelec i szeptac cos do ucha siostrzenicy. Helen rowniez zmarszczyla brwi.
«Czy cos nie tak?» – zapytalem z niepokojem. Dosyc mialem juz sekretow i tajemnic.
«Ciotka ma dla nas pewna wiadomosc – wyjasnila szeptem Helen, choc inni goscie w lokalu z cala pewnoscia nie znali angielskiego. – Bardzo niedobra».
«Jaka?»