Skinelam glowa i jeszcze wygodniej rozparlam sie na przednim fotelu wynajetego fiata. Milosc, jaka moj ojciec darzyl wolnosc, byla wrecz zarazliwa. Uwielbialam patrzec, jak luzuje krawat i rozpina pod szyja koszule, ilekroc wyrusza w jakies nowe miejsce. Skierowal fiata na ruchliwa autostrade.

– Tak czy owak, od lat obiecywalem Massimowi i Giulii, ze ich odwiedzimy. Nigdy by mi nie wybaczyli, ze bedac tak blisko, nie wpadlem do nich. – Poprawil sie w fotelu, prostujac odrobine nogi. – Sa troche dziwni… ekscentrycy na swoj, jakbym to okreslil, niebywale mily sposob. Czy masz ochote ich odwiedzic?

– Mowilam juz, ze tak.

Wolalam wprawdzie przebywac tylko w towarzystwie mego ojca… obecnosc nieznanych mi ludzi jeszcze bardziej potegowala moja wrodzona niesmialosc… ale widzialam, jak bardzo mu zalezy na spotkaniu z dawnymi przyjaciolmi. W koncu monotonny szum samochodowego silnika zaczal mnie usypiac. Bylam bardzo zmeczona po podrozy pociagiem. Czar pojawil sie tego ranka: spozniona struzka krwi, ktorej z takim niepokojem oczekiwal moj lekarz. Przewidujaca pani Clay z zaklopotaniem zapakowala mi do walizki wielka ilosc bawelnianych podpasek. Gdy po raz pierwszy w pociagowej toalecie ujrzalam te zmiane, bylam tak zaskoczona, ze w oczach stanely mi lzy. Zupelnie jakby ktos mnie zranil. Smuga na delikatnej podpasce przypominala odcisk palca mordercy. Ale nie wspomnialam o niczym ojcu. Doliny rzek i wioski usytuowane na wierzcholkach odleglych pagorkow spowijala delikatna mgielka, pozniej wszystko sie zamazalo. Podczas lunchu, ktory jedlismy w malenkim miasteczku pelnym kafejek i mrocznych barow, wciaz bylam senna. Bezpanskie koty wloczyly sie po ulicach lub prezyly i rozprezaly grzbiety przy nadprozach domow.

Kiedy jednak wczesnym zmierzchem ruszylismy w kierunku jednego z dwudziestu miasteczek, ktore rozsiadly sie na wzgorzach otaczajacych nas niczym motywy ze starodawnych freskow, rozbudzilam sie calkowicie. Byl wietrzny wieczor, niebo czesciowo pokryte chmurami, a spoza nich na horyzoncie przebijalo czasami czerwone, zachodzace slonce.

– Nad Morze Srodziemnie albo na Gibraltar udamy sie innym razem – oswiadczyl moj ojciec.

Mielismy przed soba miasteczko o wznoszacych sie prawie pionowo uliczkach i zaulkach, do ktorych dostac sie bylo mozna tylko po kamiennych schodkach. Moj ojciec krazyl naszym niewielkim samochodem tu i tam, minelismy trattoria, z ktorej, przez uchylone drzwi, padala na wilgotny bruk uliczki smuga swiatla. Ostroznie skierowal samochod w dol i niebawem znalezlismy sie po drugiej stronie wzgorza.

Jesli dobrze pamietam, to tu. – Skrecil i wjechal na pokryta koleinami droge, wzdluz ktorej rosly cyprysy. – Filia Montefollinoco w Monteperduto. Monteperduto to nazwa miasteczka. Pamietasz?

Pamietalam. Podczas sniadania dokladnie przestudiowalismy mape. Moj ojciec odstawil filizanke z kawa i wodzil palcem po barwnej planszy.

– Tutaj jest Siena, jedno z glownych miast Toskanii. Stamtad skrecimy do Umbrii. Tu masz Montepulciano, slynna, starozytna osade, a na tym nastepnym wzgorzu lezy nasze miasteczko, Monteperduto.

Nazwy mieszaly mi sie w glowie, ale slowo monte oznaczalo gore, a my znajdowalismy sie w miniaturowych gorach, przypominajacych dzieci ogromnych Alp, przez ktore przejezdzalam juz dwukrotnie.

W zapadajacych ciemnosciach villa sprawiala wrazenie malego, przygarbionego do ziemi wiejskiego domu wybudowanego z polnych kamieni. Otaczaly ja pochylajace sie nad czerwonym dachem cyprysy i drzewka oliwne, a prowadzaca do drzwi sciezke wyznaczaly zakopane do polowy w ziemie kamienie. W oknie na parterze palilo sie swiatlo. Poczulam sie nagle straszliwie glodna, zmeczona, ogarnal mnie kaprysny nastroj nastolatki, ale wiedzialam, ze musze swoje uczucia ukryc przed gospodarzami. Moj ojciec wyciagnal z tylu auta bagaze i ruszylam za nim sciezka.

– Jest tu nawet nadal ten sam dzwonek – stwierdzil z zadowoleniem ojciec.

Pociagnal za krotki sznurek i wygladzil wlosy.

Mezczyzna, ktory otworzyl drzwi, wpadl na nas niczym huragan. Chwycil mego ojca w objecia i zaczal z calych sil klepac go po plecach. Halasliwie calowal po policzkach. Uklonil mi sie stanowczo zbyt nisko i uscisnal reke. Dlon mial ciepla i wielka. Polozyl mi ja na ramieniu i delikatnie popchnal w strone drzwi. W niskim holu wejsciowym o stropie podpartym belkami i wypelnionym starodawnymi meblami ryknal niczym ranione zwierze:

– Giulia! Giulia! Szybko! Najcudowniejsi goscie! Chodz tu szybko! Mowil dobrze po angielsku, choc z twardym akcentem.

Wysoka, usmiechnieta kobieta podeszla najpierw do mnie. Miala siwe wlosy, ktore lsnily srebrzysta barwa i byly spiete po bokach pociaglej twarzy. Usmiechnela sie do mnie i serdecznie scisnela mi reke. Dlon miala tak samo ciepla jak jej maz. Pocalowala mego ojca w oba policzki, a z jej ust poplynal potok wloskich slow.

– A ty – zwrocila sie do mnie po angielsku – dostaniesz wlasny pokoj, bardzo wygodny. Okay?

– Okay.

Cieszylam sie juz na mysl o milym pokoju, w bezpiecznej bliskosci mego ojca, i o widoku na doline, skad przybylismy.

Po kolacji w jadalni, ktorej podloga wylozona byla kamiennymi plytami, dorosli westchneli z zadowoleniem i rozparli sie wygodnie na krzeslach.

– Giulio – odezwal sie moj ojciec. – Z kazdym rokiem gotujesz coraz lepiej. Jestes najlepszym kucharzem w calych Wloszech.

– Glupstwa opowiadasz, Paolo. – W jej angielszczyznie wyczuwalo sie akcent z Oksfordu i Cambridge. – Zawsze mowisz glupstwa.

– Moze to to chianti. Pokaz mi, prosze, butelke.

– Pozwol, ze naleje ci jeszcze szklaneczke – wtracil sie Massimo. A co ty studiujesz, sliczna corko?

– W szkole uczymy sie wszystkich przedmiotow – odparlam ukladnie.

– Jak sadze, najbardziej interesuje ja historia – wyjasnil moj ojciec. Jest rowniez zapalona podrozniczka.

– Historia? – Massimo napelnil Giulii szklaneczke, a nastepnie sobie. Wino mialo kolor granatu albo ciemnej krwi. – To tak jak ty i ja, Paolo. Tak nazywamy twego ojca – wyjasnil mi na boku – poniewaz nie znosze tych posepnych, angielskich imion, jakich uzywacie… Wybacz, nie powinienem… Paolo, przyjacielu, myslalem, ze padne trupem, kiedy dowiedzialem sie, iz porzuciles uczelnie na rzecz pertraktacji prowadzonych na calym swiecie. A wiec woli gadac, niz czytac – tak wtedy sobie powiedzialem. Wybitny naukowiec stracony dla swiata nauki. Ot, czym zostal twoj tata.

Nie pytajac mego ojca o zgode, nalal mi pol szklaneczki wina i dopelnil je woda ze stojacego na stole dzbana. Poczulam do niego wielka sympatie.

– Teraz ty opowiadasz glupstwa – odezwal sie z zadowoleniem moj ojciec. – Uwielbiam podroze. To wlasnie robie.

– Ba! – Massimo potrzasnal glowa. – Ale ty, signor profesor, mowiles kiedys, ze bedziesz najwiekszy sposrod badaczy. Co wcale nie znaczy, ze twoja fundacja nie jest wspanialym sukcesem. Nie, wcale tak nie twierdze.

– Potrzebujemy pokoju i demokratycznej kultury, a nie badan nad marginalnymi zagadnieniami, ktore wlasciwie nikogo nie obchodza – odparl z usmiechem moj ojciec.

Giulia zapalila lampe stojaca na kredensie i wylaczyla elektryczne swiatlo. Przeniosla latarnie na stol i zaczela kroic tarte, na ktora staralam sie dotad caly czas nie patrzec. Powierzchnia ciasta lsnila niczym noz z obsydianu.

– W historii nie ma marginalnych zagadnien. – Massimo puscil do mnie oko. – Poza tym nawet sam wielki Rossi powiedzial, ze byles jego najlepszym studentem. A cala nasza reszta mogla byc tylko dumna ze swego kolegi.

– Rossi!

Slowo to wyrwalo mi sie, zanim zdazylam poskromic jezyk. Ojciec popatrzyl na mnie niespokojnie znad ciasta.

– A wiec znasz naukowe sukcesy swego ojca, mloda damo? – odezwal sie Massimo z ustami pelnymi czekolady.

Ojciec przeslal mi kolejne spojrzenie.

– Opowiedzialem jej troche o tamtych czasach – wyjasnil.

Wyczulam w jego tonie ostrzezenie. W chwile pozniej jednak pomyslalam, ze moglo byc ono skierowane do Massima, nie do mnie, gdyz odpowiedz gospodarza zmrozila mnie do szpiku kosci, choc moj ojciec probowal ja dyplomatycznie zalagodzic.

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату