koscmi i nie odwazylem sie oprzec o nie plecami. Turgut wyciagnal z regalu na ksiazki masywny segregator. Wyjal z niego kopie rekopisow, ktore studiowalismy w archiwum – podobne do szkicow Rossiego, ale wykonane o wiele dokladniej a nastepnie list, ktory mi wreczyl. Napisany byl na maszynie na papierze firmowym uniwersytetu i podpisany przez Rossiego… Nie mialem najmniejszych watpliwosci, ze to jego autentyczny podpis – zamaszyste B i R byly mi doskonale znane. Poza tym, kiedy pisal ten list, przeniosl sie juz z Harvardu na uniwersytet w Stanach Zjednoczonych. Turgut nie klamal. Rossi pisal, ze nie jest mu nic wiadome o archiwum sultana Mehmeda. Jest mu przykro, ze rozczarowuje profesora Bore, i ma tylko nadzieje, iz dalsze jego badania okaza sie bardziej owocne. Byl to naprawde intrygujacy list.

Nastepnie Turgut pokazal nam niewielka ksiazke oprawiona w popekana ze starosci skore. Wiele trudu kosztowalo mnie, by natychmiast nie wziac jej w dlonie, ale zapanowalem nad soba i czekalem rozgoraczkowany, patrzac, jak Turek delikatnie ja otwiera, pokazujac nam pierwsze i ostatnie niezapisane stronice, a nastepnie drzeworyt w samym jej srodku – znany mi juz wizerunek ukoronowanego smoka o rozpostartych skrzydlach trzymajacego w szponach proporzec z tym jednym, zlowrogim slowem. Otworzylem wlasna teczke i wyjalem swoja ksiazke. Turgut polozyl na biurku obok siebie oba woluminy. Oba zlowieszcze smoki byly takie same, choc w jego ksiazce wydawal sie ciemniejszy. Moj byl bardziej wyblakly. Nawet lekkie smugi po atramencie na bokach drzeworytow byly identyczne. Helen z zaduma patrzyla na oba wizerunki.

«To nadzwyczajne – odezwal sie cicho Turgut. – Nigdy nie spodziewalem sie, ze zobacze druga podobna ksiazke».

«I dowie sie pan o trzeciej – wtracilem. – Prosze nie zapominac, ze panska ksiazka jest juz trzecia, jaka widze. Drzeworyt w woluminie Rossiego byl taki sam».

«Ale co to moze znaczyc, moi przyjaciele? – mruknal, rozkladajac obok ksiazek kopie map. Zaczal wodzic palcem po zarysach smokow, rzeki i gor. – Ze sam na to nie wpadlem!… Podobienstwo jest oczywiste. Sam smok stanowi mape. Ale mape czego?»

«Tego wlasnie probowal dowiedziec sie Rossi w tym archiwum – powiedzialem. – Gdyby tylko udalo mu sie zrobic kolejny krok w poszukiwaniach^

«A moze wlasnie zrobil» – odezwala sie w zamysleniu Helen.

Odwrocilem sie gwaltownie w jej strone, by spytac, co ma na mysli, ale w tej samej chwili otworzyly sie drzwi, na ktorych futrynach wisialy dziwaczne warkocze czosnku. Po plecach przeszedl mi zimny dreszcz strachu. Ale zamiast jakiegos przerazajacego stwora pojawila sie drobna, usmiechnieta, ubrana w zielona sukienke kobieta. Byla to zona Turguta. Wszyscy podnieslismy sie grzecznie z miejsc'.

«Witam cie, moja droga. – Turgut szybko podszedl do kobiety. – To sa wlasnie moi nowi znajomi ze Stanow Zjednoczonych, o ktorych ci mowilem».

Z galanteria przedstawil nas zonie, a ona uprzejmie uscisnela nam dlonie. Byla dokladnie o polowe mniejsza od swego meza, miala zielone oczy okolone dlugimi rzesami, wdzieczny, lekko orli nos i dlugie, rudawe wlosy spadajace polyskliwa fala na plecy.

«Przepraszam za spoznienie. – Mowila po angielsku powoli, starannie dobierajac slowa. – Zapewne moj maz niczym jeszcze panstwa nie poczestowala

Gwaltownie zaprotestowalismy, mowiac, ze zostalismy ugoszczeni po krolewsku, ale gospodyni domu wiedziala swoje.

«Pan Bora nigdy jeszcze nikogo nie ugoscil. Bede musiala kiedys… solidnie na niego nakrzyczec».

Pogrozila drobna piescia mezowi, ktory puszyl sie jak paw.

«Musze wyznac, ze okropnie boje sie wlasnej zony – wyznal z zadowoleniem. – Czasami jest dzika i gwaltowna niczym Amazonka».

Gorujaca nad pania Bora Helen przeslala im serdeczny usmiech. Urokowi tej pary doprawdy trudno bylo sie oprzec.

«A teraz na dodatek dreczy was swoja koszmarna kolekcja – powiedziala pani Bora. – Prosze w jego imieniu o wybaczenie».

I znow siedzielismy na puszystych dywanach, a zona gospodarza z promiennym usmiechem nalewala nam kawe. Zauwazylem, ze jest piekna i urocza niczym ptak kobieta w wieku okolo czterdziestu lat. Po angielsku mowila raczej slabo, lecz z wielkim wdziekiem. Najwyrazniej jej maz czesto zapraszal do domu gosci poslugujacych sie tym jezykiem. Ubrana byla skromnie, ale elegancko, zachowywala sie wytwornie. Skojarzyla mi sie z przedszkolanka, do ktorej z pelnym zaufaniem garna sie maluchy. Ciekawilo mnie, czy mieli wlasne dzieci. W salonie nie widzialem zadnych fotografii, ale nie smialem o to pytac.

«Czy moj maz pokazal panstwu miasto?» – zwrocila sie z pytaniem do Helen.

«Tak, w kazdym razie duza jego czesc. Obawiam sie, ze naduzylismy jego drogocennego czasu».

«Nie, to ja zanudzalem panstwa gadanina. Ale i tak czeka nas jeszcze wiele pracy. – Upil lyk kawy i zwrocil sie do zony: – Czeka nas huk roboty. Moja droga, musimy odnalezc profesora, ktory zaginal w tajemniczych okolicznosciach. Przez kilka nastepnych dni bede bardzo zajety».

«Profesora, ktory zaginal? – Pani Bora przeslala mezowi lagodny usmiech. – Dobrze. Ale przedtem musimy zjesc obiad».

Na mysl o dalszym jedzeniu skrecily mi sie kiszki i nie smialem nawet popatrzec na Helen. Ale ona podeszla do sprawy realnie.

«Dziekujemy bardzo. Jest pani przemila gospodynia, pani Bora, ale musimy juz wracac do hotelu. Jestesmy tam umowieni z kims na siedemnasta^

«No, wlasnie – dodalem. – Ma do nas wpasc kilku Amerykanow. Mam jednak nadzieje, ze niebawem znow sie spotkamy».

«Aja przejrze jeszcze raz dokladnie swoja biblioteke – przyszedl nam w sukurs Turgut. – Moze znajde cos, co okaze sie nam przydatne. Musimy przyjac zalozenie, ze grob Draculi znajduje sie w Stambule… byc moze to wlasnie do tego miasta odnosi sie mapa. Mam kilka starych ksiazek dotyczacych Stambulu oraz licznych przyjaciol interesujacych sie historia tego miejsca. Wieczorem wszystkim sie zajme».

«Dracula. – Pani Bora potrzasnela glowa. – Wole Szekspira od Draculi. To o wiele normalniejszy temat… poza tym Szekspir pozwala oplacac nam rachunki» – dodala zlosliwie.

Odprowadzili nas do drzwi, a Turgut obiecal, ze nastepnego dnia bedzie czekac na nas o dziewiatej rano w recepcji naszego pension. Dostarczy nam wtedy nowych informacji, jesli uda mu sie je zdobyc, po czym znow udamy sie do archiwum. Tymczasem – ostrzegl nas – musimy bardzo na siebie uwazac. Turgut chcial odprowadzic nas do domu, ale zapewnilismy go, ze damy sobie rade. «Macie dwadziescia minut do najblizszego promu» – powiedzial profesor, spogladajac na zegarek. Pozegnali nas, machajac rekami ze schodkow swego domu. Kilkakrotnie odwrocilem sie w ich strone, kiedy szlismy ulica wysadzona topolami i figowcami.

«Tak, to bardzo dobrana para» – powiedzialem i natychmiast pozalowalem swych slow, gdyz Helen w charakterystyczny dla siebie sposob parsknela.

«Daj spokoj, jankesie. Mamy wazniejsze sprawy na glowie».

W innych okolicznosciach usmiechnalbym sie na to zabawne przezwisko, ale teraz popatrzylem tylko w milczeniu na kobiete, a po plecach przeszly mnie ciarki. Naszla mnie dziwna mysl co do tej osobliwej, popoludniowej wizyty: gdy spojrzalem na twarz Helen, uderzylo mnie niezwykle podobienstwo jej rysow do przerazajacego oblicza za czarna zaslona w gabinecie Turguta'.

33

Kiedy ekspres do Perpignan zniknal za srebrzystymi drzewami i dachami domow wioski, Barley potrzasnal glowa.

– Coz, zostal w pociagu, z ktorego my wysiedlismy – oswiadczyl.

– Tak – odrzeklam. – Ale dokladnie wie, gdzie jestesmy.

– Nie na dlugo.

Barley podszedl do kasy biletowej, w ktorej drzemal kasjer. Zamienil z nim kilka slow i szybko wrocil do mnie.

– Nastepny pociag do Perpignan mamy dopiero jutro rano. A autobus do najblizszego miasta jutro po poludniu. Musimy zatrzymac sie na noc w farmie polozonej pol kilometra za wioska, a jutro wrocic na poranny

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату