wyklad. Wykazalem, ze choc Turcy pokonali w koncu Vlada Dracule i wielu z jego towarzyszy – uznalem to slowo za bardzo stosowne – opor ten trwal i trwal, az w koncu zalamala sie potega imperium. Byly to wprawdzie powstania lokalne, ale w sumie skutecznie podkopaly ogromna machine wojenna Osmanow.

Chcialem bardziej blyskotliwie zakonczyc swoj wyklad, ale wystarczylo to, co powiedzialem. Rozlegly sie rzesiste oklaski. I w taki to sposob, ku swemu zaskoczeniu, zakonczylem wystep. Nie spotkala mnie zadna zla przygoda. Helen z ulga skulila sie w fotelu, a profesor Sandor, energicznie potrzasajac moja dlonia, wyrazal podziekowania za wygloszony referat. Rozgladajac sie po sali, dostrzeglem Eve. Klaskala, przesylajac mi promienne usmiechy. Ale cos bylo nie w porzadku. Dopiero po dluzszej chwili zauwazylem brak barczystej sylwetki Gezy. Zapewne opuscil aule pod koniec mego wykladu, ktory wydal mu sie nudny.

Sale znow wypelnil zgielk rozmow prowadzonych w wielu jezykach. Podeszlo do mnie czterech wegierskich uczestnikow konferencji, by uscisnac mi dlon i pogratulowac wykladu. Profesor Sandor promienial.

«Cos wspanialego! – grzmial. – To niebywale, ze w Ameryce ktos tak doskonale rozumie problematyke Transylwanii».

Zastanawialem sie, co powiedzialby na wiesc, ze cala te wiedze zdobylem przy stoliku w stambulskiej restauracji od jego kolezanki z wydzialu.

Zblizyla sie z wyciagnieta reka Eva. Nie wiedzialem, czy mam jej dlon pocalowac, czy uscisnac. Zdecydowalem sie na to drugie. Tego dnia, wsrod tlumu mezczyzn w wyswiechtanych garniturach, wydawala sie wyzsza i bardziej postawna. Miala na sobie ciemnozielony kostium i ciezkie, zlote kolczyki w uszach. Spod niewielkiego, zielonego kapelusika wystawaly pukle wlosow, ktore w ciagu jednej nocy zmienily kolor z purpurowego na czarny.

Wdala sie w rozmowe z Helen. Wprost nie wierzylem wlasnym oczom, widzac, z jakim dystansem odnosza sie do siebie w obliczu otaczajacego ich tlumu ludzi. Czy to ta sama Helen, ktora poprzedniego wieczoru biegla do ciotki z wyciagnietymi ramionami? Zaczela tlumaczyc komplementy, jakimi zarzucila mnie Eva:

«Kawal dobrej roboty, mlody czlowieku. Widzialam po twarzach zgromadzonych gosci, ze nikogo nie uraziles swoim referatem. Na podium prezentowales sie tak wspaniale i wyniosle. – Eva prawila te komplementy z promiennym usmiechem, odslaniajac przy tym swe zachwycajaco biale zeby. – Teraz jednak musze uciekac. W domu czeka mnie huk roboty. Spotkamy sie jutro na kolacji. Zjemy ja w restauracji panskiego hotelu. – Nie wiedzialem jeszcze o tym, ale bylem zadowolony z perspektywy ponownego spotkania. – Przykro mi, ze nie moge zaprosic pana do siebie na naprawde dobre jedzenie, ale moj dom, jak caly zreszta Budapeszt, jest remontowany i w jadalni panuje straszliwy balagan».

Z jej dlugiej przemowy wywnioskowalem dwie rzeczy: pierwsza, ze w miescie, gdzie przewazaly (zapewne) malutkie mieszkanka, w swoim miala nawet jadalnie. A druga, ze bala sie zapraszac do domu obcego Amerykanina.

«Dzis wieczorem chcialabym porozmawiac z moja siostrzenica. Czy nie bedzie pan mial nic przeciwko temu, ze zostawi pana samego?»

«Alez skadze – odparlem, przesylajac jej promienny usmiech. – Doskonale rozumiem, ze po tak dlugim rozstaniu macie panie wiele spraw do omowienia. Ja juz zorganizuje sobie jakos czas».

Nieustannie wypatrywalem w tlumie brazowego, tweedowego garnituru Hugh Jamesa.

«Swietnie» – powiedziala, podajac mi znow dlon, ktora tym razem pocalowalem jak rodowity Wegier.

Na podium pojawil sie kolejny prelegent i przedstawil po francusku temat rewolt chlopskich we Francji na przelomie dziewietnastego i dwudziestego wieku. Nastepny mowca kontynuowal temat, z tym tylko, ze przeniosl sie mysla do Niemiec i na Wegry. Siedzac obok Helen, sluchalem wystapien. Cieszyla mnie moja anonimowosc. Kiedy podium opuscil rosyjski naukowiec, ktory zajal sie panstwami nadbaltyckimi, Helen oswiadczyla, ze dosyc juz sie tam wysiedzielismy i pora wyjsc.

«Biblioteke zamykaja za godzine – dodala. – Chodz».

«Ale za chwile. Musze jeszcze umowic sie na kolacje».

Odnalazlem Hugh Jamesa, ktory rowniez najwyrazniej mnie poszukiwal. Umowilismy sie na dziewietnasta w hotelowym holu. Helen do ciotki miala pojechac miejskim autobusem. Ale najbardziej byla ciekawa tego, co mial nam do powiedzenia Hugh James.

Sciany uniwersyteckiej biblioteki pokryte byly nieskazitelna ochra. Nieustannie zdumiewalo mnie tempo, w jakim narod wegierski odbudowywal swoj kraj po wojennej katastrofie. Nawet najbardziej narzucony rzad najwyrazniej dbal o obywateli, odbudowujac tak szybko ich ojczyzne. Poza tym duza role odgrywal w tym wegierski nacjonalizm – pomyslalem, przypominajac sobie dwuznaczne, wymijajace uwagi Evy o komunistycznym zapale.

«0 czym myslisz?» – zapytala Helen. Na dloniach znow miala rekawiczki, a pod pacha sciskala torebke.

«0 twojej ciotce».

«Skoro tak bardzo ci sie spodobala, moja matka nie przypadnie ci do gustu – odparla z prowokujacym smiechem. – Ale o tym przekonamy sie jutro. Teraz tutaj musimy czegos poszukac».

«Ale czego? Przestan byc taka tajemnicza».

Puscila mimo uszu moje pytanie i przez wielkie, rzezbione w drewnie drzwi weszlismy do budynku.

«Renesansowe?» – zapytalem szeptem, ale Helen potrzasnela przeczaco glowa.

«Dziewietnastowieczna podrobka. Zreszta oryginalny ksiegozbior trafil do Pesztu dopiero w ubieglym wieku. Wczesniej miescil sie w Budzie, podobnie jak caly uniwersytet. Jeden z bibliotekarzy powiedzial mi, ze najstarsze ksiazki z tej kolekcji przekazane zostaly bibliotece w szesnastym wieku przez rody, ktore uciekaly przed tureckimi najezdzcami. Sam wiec widzisz, ze i Turkom zawdzieczamy to i owo. Kto wie, jaki los spotkalby te ksiegi, gdyby nie oni?»

Z radoscia wszedlem do biblioteki. Pachnialo tam jak w domu. Budynek urzadzony zostal w stylu neoklasycznym o scianach wylozonych ciemna, ozdobna boazeria, pelen balkonow, galerii i freskow. Ale moja uwage przykuwaly glownie same ksiazki: setki tysiecy ksiazek umieszczonych wzdluz scian poszczegolnych sal, od podlogi do sufitu, ich czerwone, brazowe i zlocone oprawy. Ustawione byly rownymi rzedami, a marmurkowe wyklejki ksiazek, tak delikatne w dotyku, oniesmielaly. Zastanawialem sie, gdzie ukryto je na czas wojny i ile czasu zajelo ponowne ich ulozenie na zrekonstruowanych regalach.

Przy dlugich stolach siedzialo kilkunastu studentow. Za wielkim biurkiem mlody czlowiek segregowal woluminy. Helen podeszla do niego i zamienila kilka slow. Mlodzieniec skinal glowa i zaprowadzil nas do rozleglej czytelni. Czekalo tam juz na nas opasle tomisko polozone na jednym ze stolikow. Bibliotekarz odszedl, a Helen sciagnela rekawiczki.

«No tak – powiedziala cicho. – To jest wlasnie ta ksiega, ktora pamietam. Przejrzalam ja pobieznie rok temu, tuz przed wyjazdem z Budapesztu, ale nie sadzilam, by mogla mi sie na cos przydac».

Otworzyla wolumin na pierwszej stronie. Tytul byl w nieznanym mi jezyku. Slowa wydawaly sie dziwnie znajome, ale zadnego nie potrafilem przetlumaczyc.

«Po jakiemu to?» – zapytalem, dotykajac palcem pierwszego slowa tytulu napisanego brazowym atramentem na wytwornym, grubym papierze.

«Po rumunsku».

«Umiesz to odczytac?»

«Pewnie. – Polozyla dlon na stronicy tak, ze jej palce zetknely sie prawie z moimi. Mimochodem zauwazylem, iz mamy dlonie tej samej wielkosci, choc jej palce byly ksztaltniejsze, a paznokcie starannie przyciete. – O, tu… Czy znasz francuski?»

«Oczywiscie – powiedzialem i w jednej chwili pojalem, o co jej chodzi. Zaczalem tlumaczyc tytul: Ballady o Karpatach, 1790».

«Dobrze – odrzekla. – Bardzo dobrze».

«Myslalem, ze nie znasz rumunskiego».

«Mowie slabo, ale potrafie dobrze czytac. W szkole przez dziesiec lat mialam lacine, a ciotka uczyla mnie w domu pisac i czytac po rumunsku. Oczywiscie wbrew woli mojej mamy, ktora jest osoba bardzo uparta. Rzadko kiedy wspomina o Transylwanii».

«A co jest w tej ksiedze?»

Delikatnie odwrocila stronice. Ujrzalem dluga kolumne calkowicie niezrozumialego dla mnie tekstu, pisanego wprawdzie lacinskim alfabetem, ale poszczegolne litery zdobione byly krzyzami, znakami diakrytycznymi i innymi najprzerozniejszymi symbolami, ktorych znaczenia nawet sie nie domyslalem. Przypominalo to bardziej jakies magiczne pismo niz zwykly romanski tekst.

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату