Cambridge i tam kontynuowac kariere naukowa, lecz nie odpowiadalo to jego temperamentowi, w zwiazku z czym podjal prace w dziale konstrukcyjnym duzej firmy projektowej.

W dalszym ciagu jednak pilnie sledzil wszelkie nowinki z dziedziny fizyki i mogl bez konca dyskutowac ze swoim ojcem – ale nie z Diana, ma sie rozumiec – o atomach, promieniowaniu i reakcji jadrowej.

Zreszta Diana i tak zupelnie nie znala sie na fizyce. Wiedziala sporo o muzyce, literaturze, a nawet o historii, lecz Mervyn nie przejawial zadnego zainteresowania tymi dziedzinami kultury, choc lubil filmy i muzyke taneczna. W zwiazku z tym nie mieli zadnych wspolnych tematow.

Byc moze sprawy ulozylyby sie inaczej, gdyby pojawily sie dzieci, ale Mervyn mial juz dwoje z pierwsza zona i nie chcial miec wiecej. Diana byla gotowa je pokochac, lecz nie miala okazji, by to uczynic. Ich matka wpoila im nienawisc do niej, stwarzajac wrazenie, iz to Diana ponosi odpowiedzialnosc za rozpad malzenstwa. Mieszkajaca w Liverpoolu siostra Diany miala dwie sliczne dziewczynki, ktore czesala w kucyki. Diana ku nim wlasnie skierowala swe macierzynskie uczucia.

Bedzie jej bardzo brakowalo siostrzenic.

Mervyn z zapalem uczestniczyl w zyciu towarzyskim, spotykajac sie czesto z czolowymi biznesmenami i politykami miasta. Przez pewien czas Dianie rowniez sprawialo to duza przyjemnosc. Zawsze lubila sie ladnie ubierac i doskonale prezentowala sie w kosztownych strojach, ale przeciez zycie powinno skladac sie z czegos wiecej.

W zwiazku z tym sprobowala odgrywac role czolowej nonkonformistki Manchesteru – palila papierosy, ubierala sie ekstrawagancko, dyskutowala o wolnej milosci i komunizmie. Cieszyl ja wyraz zgorszenia pojawiajacy sie na twarzach dostojnych matron, lecz nie dane jej bylo zaznawac zbyt czesto tej satysfakcji, gdyz Manchester nie nalezal do najbardziej konserwatywnych miast, a w dodatku zarowno Mervyn, jak i jego przyjaciele byli liberalami.

Odczuwala wiec niedosyt, choc czesto zastanawiala sie, czy ma do tego prawo. Zdaniem wiekszosci kobiet zycie ulozylo jej sie nadzwyczaj szczesliwie; miala przeciez solidnego, zamoznego, hojnego meza, piekny dom i tlumy przyjaciol. Powtarzala sobie, ze powinna byc szczesliwa… lecz nie byla. A potem pojawil sie Mark.

Uslyszala, jak przed dom zajezdza samochod Mervyna. Ten doskonale znany odglos zabrzmial dzisiaj zlowieszczo, jak ryk niebezpiecznej bestii.

Drzaca reka postawila patelnie na gazowym palniku.

Mervyn wszedl do kuchni.

Byl oszalamiajaco przystojny. W jego czarnych wlosach pojawily sie juz pasemka siwizny, ale tylko dodawalo mu to uroku. Byl wysoki i w przeciwienstwie do wiekszosci przyjaciol nie zaczal tyc. Nie odznaczal sie proznoscia, lecz Diana troszczyla sie o to, by zawsze nosil dobrze skrojone, ciemne garnitury i drogie biale koszule, poniewaz chciala, zeby wygladal na czlowieka sukcesu, ktorym w istocie byl.

Teraz drzala z przerazenia na mysl o tym, ze Mervyn dostrzeze na jej twarzy grymas swiadczacy o poczuciu winy i zazada wyjasnien.

Pocalowal ja w usta, ona zas z zazenowaniem oddala pocalunek. Czasem obejmowal ja i kladl rece na jej posladkach; ogarnialo ich wtedy podniecenie i biegli czym predzej na gore do sypialni, zostawiajac w kuchni przysmazajacy sie obiad. Ostatnio jednak takie przypadki zdarzaly im sie coraz rzadziej, a dzisiaj, dzieki Bogu, nie mial na to ochoty. Pocalowal ja tylko z roztargnieniem i natychmiast odwrocil sie od niej.

Zdjal marynarke, kamizelke, krawat i kolnierzyk, podwinal rekawy, po czym umyl rece i twarz nad kuchennym zlewem. Mial szerokie barki i silne ramiona.

Niczego nie wyczul. Nic dziwnego, przeciez jej nie „widzial”. Po prostu byla, tak jak stol albo krzesla. Nie musiala niczego sie obawiac. Mervyn na pewno nie zorientuje sie tak dlugo, dopoki mu wszystkiego nie powie.

Jeszcze nie teraz – pomyslala.

Rzuciwszy ziemniaki na skwierczacy olej posmarowala chleb maslem i zaparzyla dzbanek herbaty. Wciaz jeszcze byla roztrzesiona, lecz starala sie to ukryc. Mervyn, pograzony w lekturze Manchester Evening News, w ogole nie zwracal na nia uwagi.

– Mam w fabryce cholernego rozrabiake – powiedzial, kiedy postawila przed nim talerz.

Nic mnie to nie obchodzi – pomyslala histerycznie Diana. – Nie mam z toba juz nic wspolnego. – A po chwili: – Skoro tak, to dlaczego podaje ci herbate?

– To londynczyk z Battersea. Podejrzewam, ze jest komunista. W kazdym razie, zazadal wyzszych stawek za prace przy produkcji tych nowych swidrow. Ma nawet troche racji, ale ja zrobilem kosztorys opierajac sie na dawnych stawkach, wiec bedzie musial sie z tym pogodzic.

Diana zdobyla sie wreszcie na odwage.

– Musze ci cos powiedziec…

Natychmiast pozalowala swoich slow, ale bylo juz za pozno.

– Co zrobilas sobie w palec? – zapytal, zauwazywszy maly opatrunek.

To zwyczajne pytanie zupelnie zbilo ja z tropu.

– Nic – odparla, opadajac na krzeslo. – Skaleczylam sie krojac ziemniaki.

Wziela sztucce do reki.

Mervyn jadl z apetytem.

– Powinienem byc ostrozniejszy przyjmujac ludzi do pracy, ale klopot polega na tym, ze coraz trudniej o dobrych fachowcow.

Opowiadajac o swojej pracy nie oczekiwal od niej zadnych odpowiedzi. Kiedy czasem probowala cos wtracic, tylko obrzucal ja zirytowanym spojrzeniem. Byla tu po to, zeby sluchac.

Podczas gdy Mervyn wciaz opowiadal o nowych swidrach i komuniscie z Battersea, Diana przypomniala sobie dzien ich slubu. Zyla jeszcze wtedy jej matka. Uroczystosc odbyla sie w Manchesterze, przyjecie zas urzadzono w hotelu Midland. Ubrany w jasny garnitur Mervyn byl najprzystojniejszym mezczyzna w Anglii. Diana przypuszczala, iz tak bedzie juz zawsze. Nawet nie przyszlo jej na mysl, ze ich malzenstwo nie wytrzyma proby czasu. Nigdy wczesniej nie spotkala zadnego rozwiedzionego mezczyzny. O malo nie rozplakala sie przypomniawszy sobie, jak sie wtedy czula.

Zdawala sobie sprawe, ze Mervyn bedzie wstrzasniety jej odejsciem. Nie mial najmniejszego pojecia o tym, co dzialo sie w jej duszy. Fakt, ze pierwsza zona opuscila go w dokladnie taki sam sposob, uczyni dla niego sytuacje jeszcze trudniejsza do zniesienia. Na pewno wpadnie w depresje, ale przede wszystkim we wscieklosc.

Dokonczyl befsztyk i nalal sobie druga filizanke herbaty.

– Niewiele zjadlas – zauwazyl. W rzeczywistosci nie zjadla ani jednego kesa.

– Bylam na duzym lunchu.

– Gdzie?

To niewinne pytanie sprawilo, ze ogarnela ja panika. Wraz z Markiem zjadla kilka kanapek w lozku w hotelu w Blackpool, lecz teraz nie przychodzilo jej do glowy zadne wiarygodne klamstwo. Cisnely jej sie na usta nazwy najbardziej popularnych restauracji w Manchesterze, ale nie mogla wykluczyc mozliwosci, ze Mervyn byl na lunchu w jednej z nich.

– W Cafe Waldorf – wykrztusila wreszcie. Istnialo kilka lokali o tej samej nazwie nalezacych do sieci niedrogich restauracji, gdzie za szylinga i dziewiec pensow mozna bylo zjesc befsztyk z frytkami.

Mervyn nie zapytal, w ktorej.

Zebrala talerze ze stolu i wstala z miejsca. Miala tak miekkie kolana, ze bala sie, iz zaraz upadnie, ale jakos udalo jej sie dojsc do zlewu.

– Masz ochote na deser? – zapytala.

– Tak, poprosze.

Przyniosla ze spizarki puszke slodzonych gruszek i troche skondensowanego mleka, otworzyla puszke, przelozyla czesc jej zawartosci na talerzyk, polala mlekiem i podala mu.

Kiedy przygladala sie jedzacemu z apetytem Mervynowi, nagle ogarnelo ja przerazenie na mysl o tym, co zamierzala zrobic. Byl to nieodwracalnie destrukcyjny czyn. Mial wszystko zniszczyc, podobnie jak zblizajaca sie wojna. Zycie, ktore udalo im sie stworzyc we dwojke w tym domu, w tym miescie, odejdzie bezpowrotnie w przeszlosc.

Zrozumiala, ze nie potrafi tego dokonac.

Mervyn odlozyl lyzeczke i zerknal na zegarek na lancuszku.

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату