– Ale na pewno robilas, kiedy bylas dziewczynka i jeszcze nie wyszlas za maz. Wszyscy to robia. Pokaz mi.

Chciala juz odmowic, ale potem uswiadomila sobie, jak bardzo bedzie to podniecajace.

– Chcesz, zebym sie masturbowala, a ty bedziesz na mnie patrzyl? – zapytala niskim, przepelnionym pozadaniem glosem.

Usmiechnal sie lobuzersko i skinal glowa.

– Az do… konca?

– Az do konca.

– Nie moge tego zrobic – powiedziala, ale jednak zrobila to.

Teraz jego palce dotykaly dokladnie tych miejsc, ktorych powinny, wykonujac znajome ruchy, przesuwajac sie tam, gdzie chciala je poczuc. Diana zamknela oczy i poddala sie rozkosznym doznaniom.

Wkrotce zaczela delikatnie pojekiwac, a potem poruszac rytmicznie biodrami w gore i w dol. Mark nachylil sie nad nia tak nisko, ze twarz Diany owional jego cieply oddech. Potem, kiedy niemal przestala juz nad soba panowac, nakazal jej kategorycznym tonem:

– Spojrz na mnie!

Podniosla powieki. Piescil ja dalej w ten sam sposob, tylko nieco szybciej.

– Nie zamykaj oczu – polecil.

Wpatrujac sie w jego zrenice i czujac, co robi, doznawala wrazenia jakiejs szokujacej hipernagosci; bylo to tak, jakby Mark wszystko widzial i wszystko o niej wiedzial, ona zas stala sie zupelnie wolna, poniewaz nie miala przed nim juz nic do ukrycia. Wreszcie nadszedl orgazm. Drzac spazmatycznie na calym ciele i wykonujac gwaltowne ruchy biodrami wpatrywala sie w dalszym ciagu w jego twarz, on zas usmiechal sie i powtarzal:

– Kocham cie, Diano. Bardzo cie kocham.

Nic nie powiedziala Mervynowi.

Mark wymyslil rozwiazanie, a Diana w drodze do domu zastanawiala sie nad jego pomyslem, spokojna, skupiona i calkowicie zdeterminowana. Zastala Mervyna w pizamie i szlafroku, palacego papierosa i sluchajacego muzyki przez radio.

– To byla dluga wizyta – zauwazyl.

– Musialam jechac bardzo wolno – odparla, prawie nie zdenerwowana. Umilkla na chwile, wziela gleboki oddech i dodala: – Jutro wyjezdzam.

Zdziwil sie.

– Dokad?

– Chce odwiedzic Thee i zobaczyc dziewczynki. Musze sie upewnic, ze nic im nie brakuje, a nie wiadomo, kiedy moge miec nastepna okazje. Pociagi juz teraz jezdza bardzo nieregularnie, a od nastepnego tygodnia zaczyna sie racjonowanie benzyny.

Mervyn skinal glowa.

– Masz racje. Lepiej jedz teraz, poki mozesz.

– Pojde na gore spakowac walizke.

– Zapakuj tez moja, dobrze?

Przez krotka, okropna chwile myslala, ze postanowil jej towarzyszyc.

– Po co? – zapytala drzacym glosem.

– Nie bede spal w pustym domu – odparl. – Pojade jutro do klubu. Myslisz, ze wrocisz w srode?

– Chyba tak – sklamala.

– To dobrze.

Weszla na pietro. Robie to po raz ostatni – myslala, wkladajac do malej walizki bielizne i skarpetki Mervyna. Zlozyla biala koszule i wziela z szafy srebrnoszary krawat; stonowane kolory pasowaly do jego ciemnych wlosow i brazowych oczu. Przyjela z ulga fakt, ze uwierzyl w jej historyjke, choc zarazem odczuwala lekka frustracje, jakby nie zrobila wszystkiego, co planowala. Uswiadomila sobie, ze choc ogromnie bala sie konfrontacji, to jednak bardzo chciala mu wyjasnic przyczyny, dla ktorych zdecydowala sie go opuscic. Pragnela powiedziec mu, ze ja zawiodl, ze stal sie apodyktyczny i obojetny, ze nie wielbil jej tak jak kiedys. Teraz jednak wszystko wskazywalo na to, ze Mervyn nigdy nie uslyszy od niej tych slow, i w zwiazku z tym odczuwala dziwne rozczarowanie.

Zamknela jego walizke i zaczela pakowac swoja torbe podrozna. Chowajac skarpetki, paste do zebow i krem myslala, ze to dosc niezwykly sposob zakonczenia piecioletniego malzenstwa.

Niebawem w sypialni zjawil sie Mervyn. Diana zdazyla juz prawie skonczyc pakowanie i siedziala przed lustrem w swoim najmniej atrakcyjnym peniuarze, scierajac makijaz z twarzy. Podszedl do niej od tylu i zlapal ja za piersi.

Nie – pomyslala rozpaczliwie. – Tylko nie dzisiaj, prosze!

Choc byla wrecz przerazona, jej cialo zareagowalo tak jak zwykle. Diana oblala sie szkarlatnym rumiencem. Palce Mervyna sciskaly jej obrzmiale sutki, oddychala plytko i szybko, zarowno z powodu odczuwanej rozkoszy, jak i rozpaczy. Wzial ja za rece, podniosl z taboretu, po czym zaprowadzil do lozka. Po drodze wylaczyl swiatlo, wiec polozyli sie w calkowitej ciemnosci. Natychmiast wszedl w nia i poruszal sie ze zdesperowana wsciekloscia, jakby wiedzial, ze postanowila od niego odejsc, a on nie moze uczynic nic, by temu zapobiec. Cialo zdradzilo ja, drzac z rozkoszy i podniecenia. Nagle uswiadomila sobie z ogromnym wstydem, ze jesli tak dalej pojdzie, to w ciagu dwoch godzin osiagnie orgazm z dwoma mezczyznami; sprobowala sie opanowac, ale bez powodzenia.

Kiedy nadszedl orgazm, rozplakala sie. Na szczescie Mervyn niczego nie zauwazyl.

* * *

Diana czula sie wolna i radosna, siedzac w srode rano w eleganckim holu hotelu South-Western i czekajac na taksowke, ktora miala zabrac ja i Marka do doku numer 108 w porcie w Southampton, gdzie stal przycumowany Clipper linii Pan American.

Wszyscy albo patrzyli na nia, albo starali sie tego nie robic. Szczegolnie intensywnie przygladal sie jej pewien przystojny mezczyzna w granatowym garniturze, mniej wiecej dziesiec lat mlodszy od niej. Diana zdazyla sie juz do tego przyzwyczaic. Dzialo sie tak zawsze, kiedy wygladala atrakcyjnie, dzisiaj zas wydawala sie wrecz olsniewajaca. Jej kremowa sukienka w duze czerwone kropki byla swieza i powabna, calosc zas znakomicie uzupelnialy rowniez kremowe pantofle i slomkowy kapelusz. Zarowno usta jak i paznokcie pomalowala na jasnorozowy kolor; zastanawiala sie, czy nie wlozyc czerwonych pantofli, ale doszla do wniosku, ze wygladalaby zbyt krzykliwie.

Uwielbiala podroze oraz wszystko, co sie z nimi wiazalo: pakowanie i rozpakowywanie rzeczy, spotkania z nowymi ludzmi, komplementy, wystawne przyjecia, odwiedzanie nieznanych miejsc. Troche bala sie latac samolotem, ale wyprawa przez Atlantyk zapowiadala sie najbardziej podniecajaco z jej wszystkich dotychczasowych podrozy, gdyz po drugiej stronie oceanu czekala na nia Ameryka. Wyobrazala sobie siebie w supernowoczesnie urzadzonym apartamencie: pokojowka pomaga jej wlozyc biale futro, na ulicy czeka wielki czarny samochod z ciemnoskorym szoferem, by zawiezc ja do nocnego klubu, gdzie bedzie popijac wytrawne martini i tanczyc przy dzwiekach muzyki jazz – bandu Binga Crosby'ego. Zdawala sobie sprawe, ze to tylko fantazja, lecz mimo to nie mogla doczekac sie chwili, kiedy ujrzy rzeczywistosc.

Opuszczajac Wielka Brytanie niemal dokladnie w chwili wybuchu wojny doznawala mieszanych uczuc. Miala wrazenie, ze zachowala sie jak tchorz, choc jednoczesnie wrecz palila sie do wyjazdu.

Znala wielu Zydow. W Manchesterze zyla liczna spolecznosc zydowska. Wywodzacy sie z niej przyjaciele Diany sledzili rozwoj wydarzen w Europie z obawa i przerazeniem. Zreszta, nie chodzilo tylko o Zydow; faszysci nienawidzili tez kolorowych, Cyganow, homoseksualistow, a takze wszystkich, ktorzy nie zgadzali sie z ich ideologia. Wujek Diany byl homoseksualista, ale zawsze okazywal jej wiele czulosci i traktowal ja niemal jak corke.

Miala juz zbyt wiele lat, by wstapic do armii, ale chyba powinna zostac w Manchesterze i zglosic sie jako ochotniczka, na przyklad do zwijania bandazy dla Czerwonego Krzyza…

To takze byla fantazja, chyba jeszcze wieksza od tej, w ktorej tanczyla przy muzyce Binga Crosby'ego. Nie nalezala do kobiet, ktore zwijaja bandaze. Skromnosc i mundury zupelnie do niej nie pasowaly.

Jednak to wszystko w gruncie rzeczy nie mialo zadnego znaczenia. Liczyl sie tylko fakt, ze znowu byla zakochana. Podazy wszedzie za Markiem, nawet w samo serce bitwy, jesli zajdzie taka koniecznosc. Pobiora sie i

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату