eksperymenty rolnicze na farmie ojca? Postanowil zaryzykowac i wymienic jedno z najwazniejszych wydarzen sezonu.

– W takim razie jestem pewien, ze spotkalismy sie w Ascot.

– Bez watpienia – odparla.

Pozwolil sobie na lekki usmiech. Uczynil juz z niej wspolkonspiratorke.

– Ale nie wydaje mi sie, zeby mial pan okazje poznac moja rodzine – dodala. – Mamo, pozwol, ze przedstawie ci pana Vandenposta z…

– Pensylwanii – uzupelnil pospiesznie Harry, po czym natychmiast tego pozalowal. Gdzie byla ta Pensylwania, do stu tysiecy diablow? Nie mial najmniejszego pojecia.

– Moja mama, lady Oxenford. Moj ojciec, markiz. A to moj brat, lord Isley.

Harry slyszal o nich wszystkich. Stanowili bardzo znana rodzine. Uscisnal wszystkim rece z wylewna serdecznoscia, ktora, jak mu sie wydawalo, stanowila typowo amerykanska ceche.

Lord Oxenford wygladal dokladnie na takiego czlowieka, jakim byl: otylego, cholerycznego, starego faszyste. Mial na sobie brazowy tweedowy garnitur z kamizelka, od ktorej lada chwila mogly poodskakiwac guziki, i nawet nie zdjal kapelusza z brazowego filcu.

– Niezmiernie mi milo pania poznac, madam – zwrocil sie Harry do lady Oxenford. – Pasjonuje sie stara bizuteria i slyszalem, ze posiada pani jedna z najwspanialszych kolekcji na swiecie.

– Dziekuje panu – odparla. – Rzeczywiscie, ja takze sie tym interesuje.

Doznal wstrzasu, kiedy uslyszal jej amerykanski akcent. Wszystkie wiadomosci, jakie mial na temat lady Oxenford, pochodzily z rubryk towarzyskich w snobistycznych czasopismach. Dalby sobie uciac glowe, ze byla Angielka, ale teraz przypomnial sobie plotki, ktore kiedys dotarly do jego uszu. Otoz markiz, podobnie jak wielu posiadaczy ziemskich, zaraz po wojnie znalazl sie na krawedzi bankructwa, w zwiazku z ogolnoswiatowym spadkiem cen na artykuly zywnosciowe. Niektorzy sprzedawali wowczas majatki i przenosili sie do Nicei lub Florencji, gdzie topniejace fortuny mogly zapewnic im wyzszy standard zycia, lecz Algernon Oxenford poslubil jedyna corke wlasciciela amerykanskiego banku i dzieki jej pieniadzom mogl dalej zyc tak, jak czynili to jego przodkowie.

Wszystko to oznaczalo, ze Harry bedzie musial wzniesc sie na wyzyny swoich umiejetnosci, by oszukac autentyczna Amerykanke. Wystep musial byc bezbledny, a co najgorsze, mial trwac nieprzerwanie prawie trzydziesci godzin.

Natychmiast postanowil, ze musi byc dla niej nadzwyczaj czarujacy. Przypuszczal, iz nie jest zupelnie niewrazliwa na komplementy, szczegolnie padajace z ust przystojnych mlodych mezczyzn. Przyjrzal sie uwaznie broszce wpietej w material jej kostiumu w kolorze przejrzalej pomaranczy; wykonana z szafirow, rubinow, diamentow i szmaragdow, miala niezwykle realistyczny ksztalt motyla siadajacego na galazce dzikiej rozy. Doszedl do wniosku, ze zostala wykonana we Francji okolo roku 1880 i postanowil zaryzykowac probe odgadniecia jej tworcy.

– Czy pani broszke zrobil Oscar Massin?

– Owszem.

– Jest bardzo piekna.

– Dziekuje panu.

Wlascicielka broszki rowniez byla piekna kobieta. Wiedzial, dlaczego Oxenford zdecydowal sie ja poslubic, ale nie byl w stanie zrozumiec, co ja sklonilo do wyjscia za niego za maz. Moze dwadziescia lat temu wygladal bardziej atrakcyjnie niz teraz?

– Zdaje sie, ze znam Vandenpostow z Filadelfii – powiedziala lady Oxenford.

Slodki Jezu, mam nadzieje, ze nie! – pomyslal Harry. Na szczescie nie wydawala sie tego zupelnie pewna.

– Z domu jestem Glencarry. Pochodze ze Stamford, Connecticut – dodala.

– Doprawdy! – baknal Harry, starajac sie, by zabrzmialo to z mozliwie najwiekszym szacunkiem, choc jednoczesnie myslal intensywnie o Filadelfii. Nie pamietal, czy powiedzial, ze pochodzi z Filadelfii czy z Pensylwanii. A moze to bylo to samo miejsce? Nazwy laczyly sie w pary: Filadelfia – Pensylwania i Stamford – Connecticut. Przypomnial sobie, ze kiedy zapytalo sie Amerykanina, gdzie mieszka, zawsze otrzymywalo sie podwojna odpowiedz: Houston, Teksas. San Francisco, Kalifornia.

– Na imie mam Percy – odezwal sie chlopiec.

– Harry – powiedzial Harry, zadowolony, ze znowu znalazl sie na znanym terenie. Percy nosil tytul lorda Isley. Byl to jedynie tytul honorowy, ktory mial mu towarzyszyc tylko do smierci ojca, kiedy to Percy stanie sie markizem Oxenford. Wiekszosc osob z tej warstwy przywiazywala idiotycznie wielka wage do swoich pozbawionych jakiegokolwiek znaczenia tytulow. Harry zostal kiedys przedstawiony pewnemu zasmarkanemu trzylatkowi, ktory okazal sie baronem Portail. Jednak wygladalo na to, ze Percy jest w porzadku. Dal grzecznie Harry'emu do zrozumienia, iz nie chce, by zwracano sie do niego tak, jak nakazywala etykieta.

Harry usiadl na swoim miejscu. Byl zwrocony twarza do przodu samolotu i od Margaret dzielilo go tylko waskie przejscie, co dawalo im szanse rozmowy bez ryzyka, ze ktos moglby ich podsluchac. Jednak na razie w samolocie panowala calkowita cisza. Wszyscy sprawiali wrazenie bardzo przejetych.

Sprobowal sie odprezyc. Zanosilo sie na to, ze w czasie podrozy raczej nie bedzie mogl sobie na to pozwolic. Margaret wiedziala, kim jest naprawde, co stwarzalo nowe, bardzo powazne zagrozenie. Mimo iz na razie przyjela jego gre, mogla w kazdej chwili zmienic zdanie albo przypadkiem powiedziec cos, co skierowaloby na niego podejrzenia. Harry nie mogl do tego dopuscic. Przez kontrole amerykanskiego Urzedu Imigracyjnego udaloby mu sie przejsc tylko wowczas, jezeli nikt nie mialby co do niego zadnych watpliwosci, ale jesli zdarzyloby sie cos niespodziewanego i zostalby wziety pod lupe, wtedy natychmiast wydaloby sie, ze ma skradziony paszport i to bylby koniec.

Ktos zajal miejsce naprzeciwko Harry'ego. Byl to wysoki mezczyzna w meloniku i ciemnoszarym garniturze; zarowno garnitur, jak i melonik stanowily kiedys ostatni krzyk mody, ale teraz najlepsze lata mialy juz dawno za soba. W wygladzie pasazera bylo cos, co kazalo Harry'emu przygladac mu sie bacznie, kiedy zdejmowal plaszcz i siadal w fotelu. Jego stroju dopelnialy mocno znoszone czarne buty, grube welniane skarpetki oraz kamizelka w kolorze starego wina. Ciemnogranatowy krawat wygladal tak, jakby mezczyzna nosil go nieprzerwanie od co najmniej dziesieciu lat.

Gdybym nie wiedzial, ile kosztuje bilet do tego latajacego palacu, bylbym gotow przysiac, ze to gliniarz – pomyslal Harry.

Mial jeszcze czas, by wstac i wyjsc z samolotu.

Nikt by go nie zatrzymywal. Po prostu wyszedlby i zniknal.

Ale przeciez zaplacil dziewiecdziesiat funtow!

Poza tym, moze minac kilka tygodni, zanim uda mu sie kupic nastepny bilet, a w tym czasie w kazdej chwili bedzie grozilo mu aresztowanie.

Mimo to jeszcze raz zastanowil sie nad pomyslem, by pozostac w Anglii, lecz znowu go odrzucil. Ukrywanie sie w czasie wojny, kiedy wszyscy szukali szpiegow, bylo podwojnie trudne, a oprocz tego – i to chyba najbardziej zawazylo na jego decyzji – zycie uciekiniera wiazalo sie z wieloma niewygodami, jak, koniecznosc mieszkania w tanich pokojach do wynajecia, ciagle unikanie policjantow i czeste, potajemne przenosiny.

Jezeli nawet siedzacy naprzeciwko niego mezczyzna byl policjantem, to na pewno nie zjawil sie tu z jego powodu, bo wtedy nie moscilby sie w fotelu i nie szykowal do dlugiej podrozy. Harry nie potrafil sobie wyobrazic, co w takim razie ten czlowiek robi na pokladzie Clippera; w zwiazku z tym, chwilowo przestal roztrzasac ten problem i zajal sie wlasnymi klopotami. Margaret stanowila dla niego powazne zagrozenie. Co mogl uczynic, by mozliwie najlepiej sie zabezpieczyc?

Przylaczyla sie do jego gry sadzac, ze to zapewne jakas zabawa. Biorac pod uwage caloksztalt sytuacji musial uznac, ze to nie wystarczy na dlugo. Mogl jednak poprawic swoje szanse zblizajac sie do niej. Gdyby udalo mu sie zyskac jej przychylnosc, wowczas poczulaby wobec niego cos w rodzaju lojalnosci, podeszlaby do sprawy bardziej serio i uwazalaby, zeby nie zdradzic go jakims niebacznym slowem.

Koniecznosc blizszego zaznajomienia sie z Margaret Oxenford bynajmniej nie napawala go odraza. Pozornie nie zwracajac na nia uwagi przygladal sie jej katem oka. Rude wlosy, kremowa karnacja, skora pokryta niezbyt licznymi piegami i fascynujace zielone oczy przypominaly matke. Nie byl w stanie nic powiedziec o jej figurze, ale miala smukle lydki i nieduze stopy. Byla ubrana w lekki bezowy plaszcz i czerwonobrazowa sukienke. Choc jej ubranie wygladalo na dosc kosztowne, brakowalo jej wyczucia smaku, jakie charakteryzowalo jej matke; to

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату