zdawac sobie sprawy z ograniczen wiazacych sie z faktem bycia wyrzutkiem spoleczenstwa. Ale przynajmniej ludzie tacy jak Harry nigdy nie musieli niczego robic tylko dlatego, ze im kazano, a to wydawalo sie jej wrecz cudowne. Marzyla o tym, by wstapic do jakiegos oddzialu partyzanckiego, mieszkac w gorach, nosic spodnie i przewieszony przez ramie karabin, krasc zywnosc, spac pod gwiazdami i nie oddawac ubrania do prasowaczki.

Jednak nigdy nie udalo jej sie spotkac takich ludzi, a nawet jesli ich spotkala, to zupelnie nie zdawala sobie z tego sprawy; czyz nie siedziala na schodkach domu na „najbardziej zakazanej ulicy w Londynie”, nie wiedzac o tym, ze wszyscy dokola biora ja za prostytutke? Wydawalo jej sie, ze zdarzylo sie to juz bardzo dawno temu, choc w rzeczywistosci bylo to zaledwie poprzedniej nocy.

Spotkanie z Harrym stanowilo najbardziej interesujaca przygode, jaka przytrafila sie jej od wielu, wielu lat. Reprezentowal soba wszystko, za czym tesknila, i mogl robic to, na co mial ochote. Rano postanowil poleciec do Ameryki, a po poludniu byl juz w drodze. Jesli zapragnal tanczyc przez cala noc i spac caly dzien, po prostu to robil. Jadl i pil to, co chcial i tylko wtedy, kiedy mial na to ochote, wszystko jedno – w Ritzu, zwyklym pubie czy na pokladzie Clippera. Mogl wstapic do partii komunistycznej, a potem wypisac sie z niej bez potrzeby tlumaczenia sie przed kimkolwiek. A kiedy potrzebowal pieniedzy, po prostu zabieral je tym, ktorzy mieli wiecej, niz na to zaslugiwali. Byl po prostu wolny!

Pragnela dowiedziec sie o nim czegos wiecej. Podczas kolacji zalowala kazdej chwili, jaka musiala spedzic bez niego.

W jadalni staly trzy czteroosobowe stoliki. Przy sasiednim siedzieli baron Gabon i Carl Hartmann. Kiedy wchodzili, ojciec obrzucil ich niechetnym spojrzeniem, prawdopodobnie dlatego, ze obaj byli Zydami. Sasiadami barona i profesora byli Ollis Field i Frank Gordon. Gordon, odrobine starszy od Harry'ego, zwracal na siebie uwage niezwykle przystojna twarza, choc w ksztalcie jego ust bylo cos brutalnego. Ollis Field natomiast byl niezbyt rzucajacym sie w oczy starszym mezczyzna o zupelnie pozbawionej wlosow glowie. Obaj stali sie obiektem plotek i dociekan, kiedy jako jedyni pozostali w samolocie podczas postoju w Foynes.

Miejsca przy trzecim stoliku zajmowaly Lulu Bell i ksiezna Lavinia, narzekajaca glosno na to, ze kucharz przesolil koktajl z krewetek. Wraz z nimi siedzialo dwoje pasazerow, ktorzy weszli na poklad Clippera w Foynes: pan Lovesey i pani Lenehan. Percy twierdzil, ze umieszczono ich w apartamencie dla nowozencow, mimo ze nie byli malzenstwem. Margaret bardzo zdziwilo, ze linie lotnicze dopuszczaja do czegos takiego. Byc moze zdecydowano sie nieco rozluznic rygory przepisow ze wzgledu na ogromna liczbe osob pragnacych za wszelka cene dostac sie do Ameryki.

Percy zasiadl do kolacji w czarnej zydowskiej jarmulce. Margaret nie zdolala zdusic chichotu. Gdzie udalo mu sie znalezc cos takiego?

Ojciec natychmiast zerwal mu ja z glowy.

– Niemadry chlopak! – warknal gniewnie.

Odkad matka przestala plakac po rozstaniu z Elizabeth, jej nieruchoma twarz nie odzwierciedlala juz jakichkolwiek uczuc.

– Bardzo wczesnie jak na kolacje – zauwazyla apatycznie.

– Jest juz wpol do osmej – odparl ojciec.

– Czemu wiec sie nie sciemnia?

– U nas, w Anglii, juz jest ciemno – powiedzial Percy. – Ale my jestesmy piecset kilometrow na zachod od brzegow Irlandii. Gonimy slonce.

– Ale kiedys chyba zrobi sie ciemno?

– Mysle, ze okolo dziewiatej.

– To dobrze – odparla obojetnie matka.

– Czy, zdajecie sobie sprawe, ze gdybysmy lecieli z odpowiednia predkoscia, zrownalibysmy sie z pozornym ruchem slonca i wtedy caly czas byloby widno? – zapytal z podnieceniem Percy.

– Nigdy nie uda sie zbudowac tak szybkich samolotow – stwierdzil stanowczo ojciec.

Steward przyniosl pierwsze danie.

– Ja dziekuje – powiedzial Percy. – Krewetki nie sa koszerne.

Nicky spojrzal na niego ze zdziwieniem, ale zachowal milczenie. Ojciec poczerwienial jak burak.

Margaret pospiesznie zmienila temat.

– Kiedy bedzie nastepny postoj, Percy? – Jej brat zawsze wiedzial takie rzeczy.

– Lot do Botwood trwa szesnascie i pol godziny. Powinnismy zjawic sie tam o dziewiatej rano brytyjskiego czasu letniego.

– A ktora godzina bedzie tam, na miejscu?

– Na Nowej Fundlandii jest o trzy i pol godziny pozniej niz na poludniku Greenwich.

– Trzy i pol? – zdziwila sie Margaret. – Nie wiedzialam, ze sa miejsca, gdzie dodaje sie albo odejmuje polowki godzin.

– A poniewaz obowiazuje tam czas letni, tak jak w Wielkiej Brytanii, wyladujemy w Botwood o piatej trzydziesci rano czasu lokalnego – dokonczyl Percy.

– Chyba nie dam rady wstac tak wczesnie.

– Owszem, dasz rade – odparl ze zniecierpliwieniem. – Bedzie ci sie zdawalo, ze jest juz dziewiata.

– Wszyscy chlopcy tak dobrze znaja sie na tych roznych technicznych sprawach… – mruknela lady Oxenford.

Margaret ogromnie irytowalo, kiedy matka udawala glupia. „Pamietaj, kochanie, ze mezczyzni nie lubia zbyt madrych dziewczat”, uslyszala kiedys od niej. Margaret nie zgadzala sie z nia, ale zachowala to dla siebie. Jej zdaniem glupi mezczyzni lubili glupie kobiety, madrzy zas – madre.

Od strony sasiedniego stolika dotarly do niej podniesione glosy. Baron Gabon i Carl Hartmann sprzeczali sie o cos, podczas gdy wspolbiesiadnicy przygladali im sie w milczeniu. Uswiadomila sobie, ze za kazdym razem, kiedy widziala profesora i barona, byli pograzeni w zazartej dyskusji. Moze nie bylo w tym nic dziwnego; widocznie obcujac z jednym z najwybitniejszych umyslow swiata nie sposob bylo prowadzic normalnej rozmowy. Kilkakrotnie uslyszala slowo „Palestyna”. Zerknela z niepokojem na ojca; on takze to uslyszal i sprawial wrazenie coraz bardziej zirytowanego. Jednak zanim zdolal zareagowac, Margaret powiedziala:

– Podobno mamy przelatywac przez sztorm. Bedzie troche trzeslo.

– Skad wiesz? – zapytal Percy z zazdroscia w glosie; to on byl tu ekspertem, nie jego siostra.

– Harry mi powiedzial.

– A skad on wie?

– Jadl kolacje z inzynierem pokladowym i nawigatorem.

– Wcale sie nie boje – oswiadczyl Percy glosem, ktory sugerowal jednak, ze sie boi, i to bardzo.

Margaret do tej pory jakos nie przyszlo do glowy obawiac sie sztormu. Moze bedzie im troche niewygodnie, ale chyba samolotowi nie grozilo zadne niebezpieczenstwo?

Ojciec oproznil kieliszek i zrzedliwym tonem zazadal od stewarda wiecej wina. Czyzby on takze bal sie sztormu? Zauwazyla, ze pije wiecej niz zazwyczaj. Mial nabiegla krwia twarz i wytrzeszczone oczy. Czy to strach, czy zdenerwowanie wywolane buntem Elizabeth?

– Margaret, powinnas troche porozmawiac z tym milym panem Memburym – powiedziala matka.

Margaret bardzo sie zdziwila.

– Dlaczego? Przeciez dal wyraznie do zrozumienia, ze chce, by zostawic go w spokoju.

– Moim zdaniem jest po prostu niesmialy.

Okazywanie wspolczucia niesmialym ludziom bylo zupelnie niepodobne do matki, szczegolnie jesli, tak jak ow pan Membury, bez watpienia nalezeli do klasy sredniej.

– Wydus to z siebie, mamo. O co ci naprawde chodzi?

– Po prostu nie zycze sobie, zebys spedzila cala podroz flirtujac z panem Vandenpostem.

Bylo to dokladnie to, co zamierzala zrobic Margaret.

– A dlaczego, jesli wolno spytac?

– Coz, jest w twoim wieku, jak moze zauwazylas, wiec raczej nie powinien sobie zbyt wiele wyobrazac.

– Nie mam nic przeciwko temu, zeby wyobrazal sobie jak najwiecej. Jest szalenie przystojny.

– Nie, kochanie – stwierdzila stanowczo matka. – Wydaje mi sie, ze nie nalezy zupelnie do nas.

Innymi slowy uwazala, ze Harry nie nalezy do klasy wyzszej. Jak wiekszosc cudzoziemcow wzenionych w arystokratyczne rodziny, matka przewyzszala pod wzgledem snobizmu nawet rdzennych Brytyjczykow. Poza tym,

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату