Na nabrzezu o kilka metrow od niej stal mezczyzna i uwaznie sie jej przygladal.

Garrett…

Pocil sie w porannym upale. Koszulka byla mokra w kilku miejscach, oddarte rekawy odslanialy wyrobione muskuly ramion. Mial rece poplamione czarna mazia przypominajaca smar. Zegarek do nurkowania na przegubie wydawal sie zniszczony, jakby nosil go od lat. Byl w krotkich piaskowych spodniach, a na bosych stopach mial sandaly. Sprawial wrazenie osoby, ktora wiekszosc zycia, a moze nawet cale spedzila nad oceanem.

Pod wplywem jego wzroku Teresa bezwiednie cofnela sie o krok.

– Moze w czyms pani pomoc? – zapytal. Usmiechnal sie, ale nie podszedl blizej, jakby obawial sie, ze ona moze odniesc wrazenie, iz znalazla sie w pulapce.

Wlasnie tak sie poczula, gdy spotkaly sie ich spojrzenia.

Przez chwile mogla tylko wpatrywac sie w niego bez slowa. Widziala jego zdjecie, ale wygladal lepiej, niz sie spodziewala, chociaz nie wiedziala dlaczego. Byl wysoki i mial szerokie bary. Nie byl uderzajaco przystojny, mial ogorzala, surowa twarz, jak gdyby slonce i morze zostawily na niej swoj slad. Jego wzrok nie wywieral tak hipnotyzujacego wplywu jak spojrzenie Davida, ale przykuwal uwage. Bylo cos niezwykle meskiego w jego postawie.

Przypomniala sobie swoj plan. Wziela gleboki oddech. Wskazala reka „Happenstance”.

– Podziwialam panska lodz. Jest naprawde piekna.

Pocieral dlonie, jakby chcial sie pozbyc smaru.

– Dziekuje, to bardzo mile z pani strony.

Nieruchome spojrzenie jego oczu zdawalo sie podkreslac realizm sytuacji. Nagle wszystko do niej wrocilo – znalezienie butelki, rosnace zaciekawienie, poszukiwania, podroz do Wilmington i wreszcie to spotkanie: twarza w twarz. Ogarnelo ja dziwne uczucie. Zamknela oczy, probujac odzyskac panowanie nad soba. Nie spodziewala sie, ze wszystko potoczy sie tak szybko. Nagle poczula strach.

Postapil maly krok do przodu.

– Dobrze sie pani czuje? – zapytal z troska.

Odetchnela gleboko i zmusila sie do spokoju.

– Tak, chyba tak. Zakrecilo mi sie troche w glowie.

– Na pewno?

Zawstydzona, odgarnela wlosy.

– Tak. Nic mi nie jest. Naprawde.

– To dobrze – powiedzial takim tonem, jakby chcial sprawdzic, czy ona mowi prawde. Potem, gdy juz sie upewnil, ze nie sklamala, zapytal z zaciekawieniem:

– Czy juz sie kiedys spotkalismy?

Teresa pokrecila przeczaco glowa.

– Nie sadze.

– Skad pani wiedziala, ze to moja lodz?

– Och… zobaczylam panska fotografie w sklepie – odpowiedziala z ulga. – Byly tam zdjecia lodzi. Mlody czlowiek powiedzial, ze tu pana zastane, wiec pomyslalam, ze skoro juz tu pan jest, moglabym przyjsc i obejrzec lodz.

– Powiedzial, ze bede tutaj?

Umilkla i przypomniala sobie slowa sprzedawcy.

– Wlasciwie wspomnial o dokach. Sadzilam, ze to znaczy, iz bedzie pan tutaj.

Skinal glowa.

– Bylem na innej lodzi, ktorej uzywamy do nurkowania.

Przeplywajac obok, maly rybacki kuter uruchomil syrene. Garrett odwrocil sie i pomachal do mezczyzny stojacego na pokladzie. Kuter poplynal dalej, a Garrett wrocil spojrzeniem do niej. Uderzyla go jej uroda. Z bliska byla ladniejsza niz wtedy, gdy patrzyl na nia z przeciwnej strony nabrzeza. Spuscil wzrok i siegnal po czerwona chustke wetknieta w tylna kieszen szortow. Otarl pot z czola.

– Wspaniale pan ja odnowil – powiedziala Teresa.

Usmiechnal sie blado i schowal chustke.

– Dziekuje za uprzejme slowa.

Teresa zerknela na „Happenstance”, potem popatrzyla na Garretta.

– Wiem, ze to nie moja sprawa – zaczela swobodnie – ale skoro juz pan tu jest, czy moglabym zadac panu kilka pytan na temat lodzi?

Z jego miny zorientowala sie, ze nie pierwszy raz go o to proszono.

– Co chcialaby pani wiedziec?

Starajac sie, zeby zabrzmialo to naturalnie, spytala:

– Czy byla w bardzo zlym stanie, kiedy pan ja kupil, tak jak napisano w artykule?

– Wlasciwie to bylo nawet gorzej. – Podszedl blizej i wskazywal miejsca, o ktorych mowil. – Na dziobie bylo bardzo duzo zbutwialego drewna, w burcie znalezlismy kilka przeciekow. To byl prawdziwy cud, ze unosila sie na wodzie. Skonczylo sie na wymianie sporej czesci kadluba, a to, co z niego zostalo, trzeba bylo dokladnie oszlifowac, uszczelnic i ponownie pomalowac. Musielismy zrobic rowniez wnetrze i to trwalo o wiele dluzej.

W jego odpowiedzi wylowila slowo „musielismy”, ale postanowila tego nie komentowac.

– Byla to chyba ogromna praca. – Usmiechnela sie, mowiac to, a Garrett poczul ucisk w zoladku. Cholera, ale ona jest ladna.

– Owszem, ale warto bylo. O wiele przyjemniej zegluje sie na tej lodzi niz na innych.

– Dlaczego?

– Poniewaz zbudowali ja ludzie, ktorzy na niej zarabiali na zycie. Zaprojektowali ja bardzo starannie i dzieki temu zeglowanie jest o wiele prostsze.

– Rozumiem, ze zegluje pan od dawna.

– Od dziecinstwa.

Pokiwala glowa. Po krotkim namysle zrobila maly krok w kierunku lodzi.

– Moge?

Przytaknal.

– Prosze dalej.

Teresa podeszla blizej i przesunela dlonia po burcie. Garrett zauwazyl, ze nie nosi obraczki, chociaz nie powinno to miec dla niego zadnego znaczenia. Nie odwracajac sie, Teresa zapytala:

– Co to za drewno?

– Mahon.

– Cala lodz?

– Wieksza czesc. Procz masztu i niektorych elementow wyposazenia wnetrza.

Garrett obserwowal ja, jak idzie wzdluz burty „Happenstance”. Gdy oddalila sie od niego, nie mogl nie zauwazyc doskonalej figury i prostych ciemnych wlosow opadajacych na ramiona. Nie tylko wyglad kobiety zwrocil jego uwage, lecz takze widoczna w kazdym jej ruchu pewnosc siebie. Jakby dokladnie wiedziala, co mysla mezczyzni, gdy stoja obok. Pokrecil glowa.

– Czy naprawde uzywano tej lodzi do szpiegowania Niemcow w czasie drugiej wojny swiatowej? – spytala, odwracajac sie do niego.

Rozesmial sie cicho, probujac pozbierac mysli.

– Tak mnie zapewnial poprzedni wlasciciel, chociaz nie wiem, czy to prawda, czy moze powiedzial to, zeby podwyzszyc cene.

– Wlasciwie nie ma to zadnego znaczenia. To piekna lodz. Ile czasu zabralo panu odnowienie?

– Prawie rok.

Zajrzala przez iluminator, ale w srodku bylo za ciemno, zeby mogla cos zobaczyc.

– Na czym pan zeglowal w czasie naprawy „Happenstance”?

– Nie zeglowalismy. Nie bylo na to dosc czasu. Ciagle byla praca w sklepie, kursy i przygotowywanie tej lodzi do plywania.

– Musiala przejsc proby morskie? – spytala z usmiechem i Garrett po raz pierwszy zdal sobie sprawe, ze rozmowa sprawia mu przyjemnosc.

– Oczywiscie, ale komisja po prostu poszla sobie, gdy skonczylismy i spuscilismy ja na wode.

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату