Z niewinna minka, ktora niczego nie zdradzala, otworzyla drzwi do kabiny i zniknela mu z oczu. Cztery minuty pozniej lodz stanela, a on pospieszyl do niej…
Garrett gwaltownie odetchnal, jakby chcial rozproszyc wspomnienie. Dokladnie przypominal sobie wydarzenia tamtego wieczoru, stwierdzil jednak, ze z uplywem czasu coraz trudniej mu wyobrazic sobie, jak wygladala. Stopniowo jej rysy zaczely sie zacierac w jego pamieci i chociaz wiedzial, ze zapominanie pomaga zlagodzic bol, najbardziej pragnal moc ja znowu zobaczyc. Przez trzy lata tylko raz zajrzal do albumu ze zdjeciami i wtedy poczul tak dotkliwy bol, ze przysiagl sobie, iz juz nigdy wiecej tego nie zrobi. Teraz widywal ja wyraznie tylko w snach. Zasypial z checia, bo kiedy snil o niej, zdawalo mu sie, ze ona nadal zyje. Mowila, poruszala sie, trzymal ja w ramionach i wtedy przez chwile w jego swiecie panowal porzadek. Jednak te sny mialy swoja cene, budzil sie wyczerpany i rozbity. Czasami szedl do sklepu i zamykal sie w biurze na caly ranek, zeby nie byc zmuszonym do rozmowy z kims.
Ojciec probowal mu pomoc. Tez stracil zone i wiedzial, co przezywa jego syn. Garrett odwiedzal go regularnie raz w tygodniu i za kazdym razem towarzystwo ojca sprawialo mu przyjemnosc. Ojciec byl jedyna osoba, z ktora Garrett doskonale sie rozumial. W zeszlym roku powiedzial synowi, ze powinien spotykac sie z kobietami.
– Nie mozesz byc ciagle sam – perswadowal. – Jakbys sie poddal.
Garrett wiedzial, ze w slowach ojca tkwi ziarno prawdy. Nie chcial jednak nikogo poznawac. Od smierci Catherine nie kochal sie z kobieta, a co gorsza, nie mial na to ochoty. Kiedy Garrett spytal ojca, dlaczego mialby skorzystac z jego rady, skoro on sam nigdy nie ozenil sie powtornie, starszy pan odwrocil wzrok. Wtedy ojciec powiedzial cos, co ich potem obu przesladowalo. Bardzo tego zalowal.
– Czy naprawde sadzisz, ze to mozliwe, abym znalazl kogos, kto moglby zajac jej miejsce?
Po pewnym czasie od smierci Catherine Garrett wrocil do sklepu, zaczal pracowac, probujac zyc dalej, jak umial najlepiej. Siedzial w sklepie do pozna, porzadkujac papiery i przestawiajac meble w kantorku, poniewaz dzieki temu nie musial wracac do pustego domu. Gdy na dworze robilo sie ciemno, wracal do siebie i zapalal tylko niezbedne swiatla. Nie widzial rzeczy Catherine, a poczucie jej braku nie bylo az tak silne. Przyzwyczail sie do samotnosci, do gotowania, sprzatania, samodzielnego prania wlasnych rzeczy, a nawet pracowal w ogrodzie, chociaz nie sprawialo mu to tak wielkiej przyjemnosci jak jej,
Sadzil, ze radzi sobie coraz lepiej, ale gdy nadszedl czas spakowania rzeczy Catherine, nie mial do tego serca. Wreszcie zrobil to za niego ojciec. Po powrocie z tygodniowego nurkowania Garrett zastal dom uprzatniety z jej rzeczy. Bez przedmiotow nalezacych do niej dom wydawal sie pusty i Garrett nie widzial powodu, aby dluzej w nim mieszkac. Sprzedal go po miesiacu i przeniosl sie do mniejszego na Carolina Beach. Liczyl na to, ze po przeprowadzce bedzie wreszcie w stanie zyc dalej. Na swoj sposob zyl dalej juz trzy lata.
Ojciec nie znalazl wszystkiego. W malym pudelku stojacym na stoliku Garrett przechowywal drobiazgi, z ktorymi nie potrafil sie rozstac – walentynki, ktore jej ofiarowal, obraczke oraz inne przedmioty, do ktorych przywiazania nikt by nie zrozumial. Noca lubil trzymac je w reku. Ojciec cieszyl sie, ze dochodzi do rownowagi, a on nie zaprzeczal. Wiedzial jednak, ze na pewno tak nie jest. Dla niego nic juz nigdy nie bedzie takie same,
Garrett Blake przyszedl na nabrzeze kilka minut przed czasem, zeby przygotowac „Happenstance”. Zdjal pokrowiec z zagla, otworzyl kabine i wszystko dokladnie sprawdzil.
Ojciec zadzwonil, gdy wlasnie wychodzil do dokow. Garrett przypomnial sobie te rozmowe.
– Przyjdziesz na kolacje? – zapytal.
Garrett odparl, ze nie moze.
– Wyplywam z kims wieczorem.
Ojciec umilkl na chwile.
– Z kobieta?
Garrett opowiedzial krotko, jak poznal Terese.
– Slysze, ze jestes troche podekscytowany przed randka – zauwazyl ojciec.
– Nie, tato, nie jestem podekscytowany. To nie jest randka. Jak juz powiedzialem, po prostu poplywamy troche. Mowila, ze nigdy nie zeglowala.
– Jest ladna?
– A jakie to ma znaczenie?
– Nie ma, ale moim zdaniem to jest randka.
– To nie jest randka.
– Jesli tak mowisz.
Garrett spostrzegl Terese, gdy kilka minut po siodmej zblizala sie do nabrzeza. Miala na sobie szorty i czerwona koszulke bez rekawow. Niosla w jednej rece kosz z jedzeniem, a w drugiej – bluze od dresu i cienka kurtke. Nie wygladala na zdenerwowana, a jej mina nie zdradzala mysli. Pomachala mu reka, a on poczul sie winny. Odpowiedzial powitalnym gestem i zaczal konczyc wiazanie lin. Gdy podeszla do lodzi, mamrotal cos do siebie, probujac wziac sie w garsc.
– Czesc – rzucila swobodnym tonem. – Mam nadzieje, ze nie czekales zbyt dlugo.
Zdjal rekawice.
– Czesc. Nie, w ogole nie czekalem. Przyszedlem troche wczesniej, zeby wszystko przygotowac.
– Czy juz skonczyles?
Rozejrzal sie po lodzi, zeby sie upewnic.
– Chyba tak. Pomoc ci?
Odlozyl rekawice i wyciagnal reke. Teresa podala mu koszyk. Odstawil go na lawke biegnaca wzdluz burty. Wzial ja za reke, zeby pomoc wejsc. Poczula wtedy, ze Garrett ma odciski na dloniach. Gdy znalazla sie bezpiecznie na pokladzie, spojrzal w kierunku steru i cofnal sie o krok.
– Jestes gotowa wyruszyc?
– Kiedy ty bedziesz gotow.
– Usiadz. Musimy wyplynac na otwarte morze. Chcesz sie czegos najpierw napic? Mam wode mineralna w lodowce.
Pokrecila przeczaco glowa,
– Nie, dziekuje. Niczego mi nie potrzeba.
Rozejrzala sie po lodzi i dostrzegla siedzisko w kacie. Przygladala sie, jak przekreca klucz. Rozlegl sie cichy szum silnika. Zostawil na chwile ster i odczepil liny przytrzymujace lodz. Powoli „Happenstance” zaczela sie oddalac od nabrzeza.
– Nie wiedzialam, ze jest tu silnik – zauwazyla ze zdziwieniem.
Odwrocil glowe i odpowiedzial przez ramie na tyle glosno, zeby go uslyszala.
– Slaby, ale ma dosc mocy, zeby wyplynac i wplynac do basenu. Zamontowalismy nowy silnik po przebudowie.
„Happenstance” odbila sie od nabrzeza, wyplynela z basenu. Gdy lodz znalazla sie na otwartej wodzie, Garrett skierowal ja pod wiatr i wylaczyl silnik. Wlozyl rekawice i szybko postawil zagiel. Gdy „Happenstance” pochylila sie na bok, Garrett jednym zwinnym ruchem znalazl sie tuz obok Teresy.
– Uwazaj na glowe, bo bom wyrzuci cie za burte.
Nastepnych kilka czynnosci nastepowalo szybko po sobie. Pochylila glowe i przygladala sie, co sie dzieje. Bylo tak, jak zapowiedzial. Bom przelecial nad nia, ciagnac za soba zagiel chwytajacy wiatr. Po ustawieniu zagla w prawidlowym polozeniu Garrett naciagnal liny. Po chwili znalazl sie za sterem, poprawial kurs i zerkal przez ramie na zagiel, jakby chcial sie upewnic, ze postapil, jak nalezy. Cala akcja nie trwala dluzej niz trzydziesci sekund.
– Nie wiedzialam, ze wszystko trzeba robic tak szybko. Myslalam, ze zeglarstwo to sport dla leniwych.
Spojrzal przez ramie. Catherine siadywala w tym samym miejscu. Zachodzace slonce rozpraszalo cienie, przez krotka chwile pomyslal, ze to ona. Odsunal od siebie te mysl i chrzaknal.
– Tylko wtedy, gdy na oceanie nikogo wokol ciebie nie ma. Teraz plyniemy kanalem i musimy uwazac na inne lodzie.
Trzymal ster prawie nieruchomo i Teresa czula, jak „Happenstance” powoli nabiera predkosci. Wstala, podeszla do Garretta i stanela przy jego boku. Wiala bryza. Teresa czula ja na twarzy, ale wydawalo jej sie, ze