Teresa pokrecila przeczaco glowa.
– Nie, nic sie nie stalo. Tylko znalazlam ten list… Nie wiem, jak go przeczytalam, nie moglam sie opanowac.
– List? Jaki list? Jestes pewna, ze dobrze sie czujesz? – zadajac pytania, Deanna energicznie machala reka.
– Nic mi nie jest, naprawde. List byl w butelce. Znalazlam ja na plazy. Kiedy otworzylam i przeczytalam… – Zamilkla.
– Och, to dobrze. Przez chwile myslalam, ze stalo sie cos zlego, ze ktos cie zaatakowal lub cos podobnego.
Teresa odgarnela kosmyk wlosow z twarzy i usmiechnela sie, widzac zatroskanie na twarzy przyjaciolki.
– Nie, po prostu wzruszyl mnie list. Wiem, ze to glupie. Nie powinnam tak ulegac emocjom. Przepraszam, ze cie przestraszylam.
– To nic – odparla Deanna, wzruszajac ramionami. – Nie masz za co przepraszac. Ciesze sie, ze nic ci sie nie stalo. – Zawahala sie na chwile. – Mowilas, ze plakalas z powodu listu? Dlaczego? Co w nim wyczytalas?
Teresa otarla oczy, podala list Deannie i podeszla do kutego zelaznego stolika. Czula sie troche zazenowana, ze plakala, i starala sie teraz opanowac.
Deanna powoli przeczytala list. Skonczyla i uniosla glowe. Spojrzala na Terese. W oczach miala lzy.
– To takie… piekne – odezwala sie w koncu Deanna. – Najbardziej wzruszajacy list, jaki w zyciu czytalam.
– Tez tak pomyslalam.
– Znalazlas go na plazy? Kiedy biegalas?
Teresa kiwnela glowa.
– Nie wiem, jak to sie stalo, ze butelka znalazla sie na brzegu. Zatoka jest oddzielona od reszty oceanu. Poza tym nigdy nie slyszalam o Wrightsville Beach.
– Ja tez, ale wydaje mi sie, ze fale wyrzucily butelke zaledwie wczoraj. Prawie ja ominelam, nim zauwazylam, co to jest.
Deanna przesunela palcem po kartce i umilkla.
– Zastanawiam sie, kim jest i dlaczego wrzucil list do butelki?
– Nie wiem.
– Nie jestes ciekawa?
Teresa byla bardzo ciekawa. Przeczytala list po raz drugi, a potem trzeci. Jak by to bylo – zastanawiala sie – gdyby ja ktos tak kochal?
– Troche. Co z tego? Nigdy sie nie dowiemy.
– Co masz zamiar z tym zrobic?
– Chyba zatrzymam. Jeszcze sie nad tym nie zastanawialam.
– Hm – mruknela Deanna z tajemniczym usmiechem i spytala: – Jak ci sie biegalo?
Teresa malymi lykami popijala sok.
– Dobrze. Slonce bylo niezwykle tuz po wschodzie, jakby caly swiat swiecil.
– Krecilo ci sie w glowie z braku tlenu. To wplyw biegania.
Teresa usmiechnela sie z rozbawieniem.
– Rozumiem, ze nie pobiegasz ze mna w tym tygodniu.
Deanna wyciagnela reke po filizanke kawy i spojrzala na przyjaciolke z powatpiewaniem.
– W zadnym wypadku. Gimnastyke ograniczam do czyszczenia dywanow w kazdy weekend. Wyobrazasz sobie mnie, jak poce sie i dysze? Pewnie dostalabym ataku serca.
– Bieg doskonale odswieza, jak juz sie przyzwyczaisz.
– Byc moze tak jest, ale nie jestem mloda i chuda jak ty. Pamietam, ze ostatni raz bieglam, kiedy bylam dzieckiem i pies sasiadow uciekl im z podworka. Bieglam tak szybko, ze o malo co nie zlalam sie w majtki.
Teresa wybuchnela smiechem.
– Jakie mamy plany na dzis?
– Myslalam, ze moglybysmy pojechac po zakupy i zjesc lunch w miasteczku. Co o tym sadzisz?
– Mialam nadzieje, ze to zaproponujesz.
Rozmawialy przez chwile, dokad moglyby pojsc. Potem Deanna wstala i weszla do mieszkania po nastepna filizanke kawy. Teresa odprowadzila ja wzrokiem.
Deanna miala piecdziesiat osiem lat, okragla twarz i siwiejace wlosy. Obcinala je krotko, ubierala sie bez zbytniej proznosci i byla zdaniem Teresy najlepsza osoba, jaka znala. Interesowala ja muzyka i sztuka. W redakcji czesto bylo slychac muzyke – Mozarta i Beethovena – ktora dochodzila z jej gabinetu i mieszala sie z odglosami charakterystycznymi dla sali pelnej dziennikarzy. Zyla w swiecie optymizmu i pogody. Podziwiali ja i uwielbiali wszyscy znajomi.
Deanna wrocila do stolika, usiadla i popatrzyla na zatoke.
– Czyz nie jest to najpiekniejsze miejsce na ziemi?
– Jest. Ciesze sie, ze mnie zaprosilas.
– Tego ci bylo trzeba. Zostalabys zupelnie sama.
– Mowisz jak moja mama.
– Uwazam to za komplement.
Deanna wyciagnela reke i wziela list. Raz jeszcze przeczytala go i uniosla brwi, ale nic nie powiedziala. Teresie wydawalo sie, ze list wywolal jakies wspomnienie.
– O co chodzi?
– Zastanawialam sie… – zaczela spokojnie.
– Nad czym?
– Kiedy weszlam do mieszkania, zaczelam myslec o liscie. Zastanawialam sie, czy nie powinnismy o tym napisac w tym tygodniu.
– O czym mowisz?
Deanna pochylila sie nad stolem.
– Wlasnie powiedzialam. Uwazam, ze powinnismy w tym tygodniu zamiescic list. Jestem pewna, ze wiele osob z checia go przeczyta. Jest naprawde niezwykly. Od czasu do czasu ludzie potrzebuja przeczytac cos tak wzruszajacego. Potrafie sobie wyobrazic setki kobiet wycinajace list z gazety i przyklejajace do lodowki, aby mezowie zobaczyli go po powrocie z pracy.
– Nawet nie wiemy, kim jest autor. Nie sadzisz, ze najpierw powinnismy uzyskac jego zgode?
– Wlasnie o to chodzi. Nie mozemy. Porozmawiam z prawnikiem, ale jestem pewna, ze to zgodne z prawem. Nie podamy ich prawdziwych imion i dopoki nie przypiszemy sobie autorstwa i nie bedziemy chcieli sie dowiedziec, skad pochodzi list, nie powinno byc klopotow.
– Wiem, ze prawdopodobnie byloby to legalne, ale nie jestem przekonana czy wlasciwe. To bardzo osobisty list. Nie jestem pewna, czy powinno sie go rozpowszechniac, zeby wszyscy go przeczytali.
– To zwykle ludzkie sprawy, Tereso. Czytelnicy uwielbiaja takie rzeczy. Poza tym w tym liscie nie ma nic zawstydzajacego. To piekny list. Pamietaj, ze ten Garrett wyslal go w butelce. Musial wiedziec, ze fale wyrzuca go gdzies na brzeg.
Teresa potrzasnela glowa.
– Nie wiem, Deanna.
– Pomysl o tym. Przespij sie z tym, jesli musisz. Uwazam, ze to swietny pomysl.
Teresa myslala o liscie, rozbierajac sie i wchodzac pod prysznic. O mezczyznie, ktory go napisal – o Garettcie, jesli rzeczywiscie tak sie nazywal. A kim, jesli istniala, byla Catherine? Oczywiscie kochanka lub zona, ale juz jej nie bylo przy nim. Czy umarla, czy zrobila cos, co ich rozdzielilo? Dlaczego list wlozono do butelki i wrzucono do oceanu? To wszystko bylo takie dziwne. Nagle przyszlo jej do glowy, ze list moze nie miec po prostu zadnego znaczenia. Jego autorem mogl byc ktos, kto chcial napisac list milosny, ale nie mial do kogo. Mogl go wyslac ktos, kogo niezdrowo podniecalo zmuszanie do placzu samotnych kobiet na dalekich plazach. Po chwili doszla do wniosku, ze wszystkie te rozwiazania sa malo prawdopodobne. List wyraznie powstal z potrzeby serca. I pomyslec, ze napisal go mezczyzna! Nigdy nie otrzymala listu chocby podobnego do tego z butelki. Zawsze wzruszajace wyznania przychodzily na kartkach pocztowych. David nigdy nie lubil pisac, tak jak ci wszyscy, z ktorymi sie spotykala. Jaki jest ten mezczyzna? Czy rzeczywiscie taki czuly, jak sugeruje list?