– Naprawde czulbys sie oniesmielony? – spytala niepewnie.

– Prawdopodobnie.

– Dlaczego?

– Chybabym sie zastanawial, co taki ktos jak ty we mnie widzi.

Pochylila sie i pocalowala go.

– Powiem ci, co widze. Widze mezczyzne, ktorego kocham, przy ktorym jestem szczesliwa… kogos, z kim chce jeszcze dlugo sie spotykac.

– Zawsze wiesz, co powiedziec.

– Poniewaz znam cie lepiej, niz przypuszczasz – rzekla cicho.

– Tak?

Na jej wargach pojawil sie leniwy usmiech.

– Na przyklad wiem, ze teraz chcesz mnie znowu pocalowac.

– Naprawde?

– Naprawde.

Miala racje.

– Czy wiesz, Tereso, ze nie potrafie znalezc w tobie ani jednej wady? – powiedzial Garrett wieczorem.

Siedzieli razem w wannie, otoczeni chmurami piany. Teresa opierala sie plecami o piers Garretta, a on przesuwal gabka po jej skorze.

– Co to ma znaczyc? – spytala z zaciekawieniem i odwrocila glowe, chcac spojrzec mu w twarz.

– Tylko to, co powiedzialem. Nie potrafie znalezc w tobie ani jednej wady. Jestes idealem.

– Nie jestem idealem, Garrett – zaprzeczyla, choc jego slowa sprawily jej przyjemnosc.

– Alez tak. Jestes piekna, czula, inteligentna, umiesz mnie rozsmieszyc i jestes wspaniala matka. Gdy uwzgledni sie fakt, ze jestes slawna, to nie przychodzi mi do glowy nikt, kto moglby ci dorownac.

Glaskala go po ramieniu.

– Obawiam sie, ze patrzysz na mnie przez rozowe okulary, chociaz mi sie to podoba.

– Uwazasz, ze przesadzam?

– Nie… przeciez do tej pory widziales tylko moje dobre strony.

– Nie wiedzialem, ze masz inne – powiedzial, obejmujac jej ramiona. – Obie strony wygladaja bardzo przyjemnie.

Rozesmiala sie glosno.

– Wiem, o co ci chodzi. Jeszcze nie widziales mojej ciemnej strony.

– Nie masz ciemnej strony.

– Naturalnie, ze mam. Tak jak wszyscy. Znika, gdy jestes przy mnie.

– Moglabys opisac te ciemna strone?

Zamyslila sie na chwile.

– Na poczatek: jestem uparta. Bywam zlosliwa, gdy mnie cos rozzlosci. Wybucham i wyrzucam z siebie to, co pierwsze przychodzi mi do glowy, i wierz mi, to nie jest mile. Mam rowniez sklonnosc do mowienia innym tego, co o nich mysle, nawet wtedy, gdy wiem, ze najlepiej byloby po prostu wyjsc.

– To jeszcze nie jest tragedia.

– Jeszcze nie znalazles sie w zasiegu ognia.

– Nie szkodzi.

– Powiedzmy to inaczej. Kiedy odkrylam, ze David ma romans, wyzywalam go od najgorszych, poslugujac sie najbardziej ordynarnymi slowami.

– Zasluzyl sobie na to.

– Ale nie jestem pewna, czy powinien dostac wazonem.

– Rzucilas w niego?

Skinela glowa.

– Powinienes zobaczyc jego mine. Nigdy mnie takiej nie ogladal.

– Co zrobil?

– Nic. Chyba byl zbyt wstrzasniety. Zwlaszcza gdy zaczelam od talerzy. Tamtej nocy oproznilam niemal caly kredens.

Usmiechnal sie z podziwem.

– Nie wiedzialem, ze bywasz jedza.

– Wyroslam na srodkowym zachodzie. Nie narazaj mi sie, przystojniaku.

– Nie bede.

– To dobrze. Teraz mam lepsze oko.

– Zapamietam.

Zanurzyli sie glebiej w cieplej wodzie. Garrett przesuwal gabka po ciele Teresy.

– Nadal uwazam, ze jestes idealna – wyszeptal.

Zamknela oczy.

– Mimo mojej ciemnej strony?

– Zwlaszcza z ciemna strona. To dodatkowy ekscytujacy element.

– Ciesze sie, bo tobie tez nic nie brakuje.

`ty

Szybko minely im wspolne dni. Rano Teresa wychodzila na kilka godzin do redakcji, potem spedzala popoludnia z Garrettem. Wieczorami zamawiali jedzenie do domu albo szli do jednej z malych restauracyjek, ktorych bylo pelno w sasiedztwie. Czasami wypozyczali film, ale zazwyczaj spedzali czas, cala uwage skupiajac wylacznie na sobie.

W piatek wieczorem zadzwonil z obozu Kevin. Podekscytowany, oznajmil, ze dostal sie do pierwszej druzyny. Oznaczalo to, ze bedzie gral w meczach wyjazdowych, rozgrywanych podczas weekendow. Teresa byla szczesliwa ze wzgledu na syna. Zaskoczyl ja, gdy poprosil, zeby oddala sluchawke Garrettowi. Ten wysluchal uwaznie opowiesci o wydarzeniach ostatniego tygodnia i pogratulowal Kevinowi. Teresa otworzyla butelke wina i az do switu we dwojke swietowali sukces jej syna.

W niedzielny poranek – dzien wyjazdu Garretta – zjedli pozne sniadanie z Deanna i Brianem. Garrett natychmiast zrozumial, dlaczego Teresa tak uwielbia Deanne. Byla jednoczesnie czarujaca i zabawna. Stwierdzil potem, ze smial sie niemal przez caly posilek. Deanna wypytywala go o zagle i nurkowanie, a Brian zastanawial sie nad zalozeniem wlasnej firmy, zeby moc wreszcie w spokoju pograc w golfa.

Teresa byla zadowolona, ze tak dobrze czuli sie w swoim towarzystwie. Po sniadaniu Deanna z Teresa przeprosily panow na chwile i poszly do lazienki.

– Co o nim sadzisz? – spytala z niecierpliwoscia Teresa.

– Wspanialy – przyznala Deanna. – W rzeczywistosci jest przystojniejszy niz na zdjeciach, ktore przywiozlas.

– Wiem. Zapiera mi dech w piersiach, kiedy na niego patrze.

Deanna wzburzyla lekko wlosy, zeby wygladalo, ze jest ich wiecej.

– Jak ci minal ten tydzien? Czy tak jak sie spodziewalas?

– Nawet lepiej.

Deanna rozpromienila sie w usmiechu.

– Widac wyraznie, ze mu na tobie zalezy. Gdy patrze na was, dochodze do wniosku, ze przypominacie Briana i mnie. Pasujecie do siebie.

– Naprawde tak uwazasz?

– Nie mowilabym ci tego, gdybym tak nie sadzila. – Deanna wyjela szminke z torebki i zaczela malowac usta. – Jak mu sie spodobal Boston? – spytala wprost.

Teresa rowniez zaczela sie malowac.

– Nie jest przyzwyczajony do duzego miasta, ale chyba dobrze sie bawil. Sporo zwiedzil.

– Powiedzial cos konkretnie?

– Nie… dlaczego pytasz? – Teresa spojrzala z zaciekawieniem na przyjaciolke.

– Zastanawialam sie wlasnie – odparla Deanna – czy powiedzial cos, co pozwoli ci oczekiwac, ze przeprowadzi sie tutaj, gdy go o to poprosisz.

Teresa unikala nawet myslenia o tym.

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату