– Stale mu to powtarzam, ale widze, ze okropnie sie denerwuje.
– Dlaczego?
– Poniewaz bedziesz naszym pierwszym gosciem. Od lat w tym dniu jadamy kolacje tylko we dwojke.
– Czy burze rodzinna tradycje?
– Nie. Lubie myslec, ze tworzymy nowa. Poza tym sam to zaproponowal, pamietasz?
– Jak sadzisz, czy on mnie polubi?
– Wiem, ze tak.
Kiedy Jeb dowiedzial sie o przyjezdzie Teresy, poczynil specjalne przygotowania. Najpierw wynajal sprzataczke, ktora przez dwa dni doprowadzala maly domek do idealnego porzadku. Kupil nowa koszule i krawat. Gdy wyszedl z sypialni w nowym stroju, zauwazyl zdumiona mine syna.
– Jak wygladam?
– Doskonale, ale dlaczego zalozyles krawat?
– To nie dla ciebie, to na kolacje w ten weekend.
Garrett wpatrywal sie w ojca bez slowa, z kasliwym usmieszkiem na twarzy.
– Chyba nigdy w zyciu nie widzialem cie w krawacie.
– Nosilem krawaty juz wczesniej. Po prostu tego nie zauwazyles.
– Nie musisz zakladac krawata tylko dlatego, ze przyjezdza Teresa.
– Wiem o tym – odparl cierpko. – Uznalem, ze w tym roku wystapie w krawacie.
– Denerwujesz sie spotkaniem z nia?
– Nie.
– Tato, nie musisz udawac kogos, kim nie jestes. Ani przez chwile nie watpie, ze Teresa polubi cie bez wzgledu na to, jak bedziesz ubrany.
– Co nie oznacza, ze nie moge ubrac sie porzadnie dla twojej przyjaciolki, prawda?
– Nie.
– To zalatwilismy te sprawe. Nie pokazalem sie w tym stroju, zeby prosic cie o rade. Chcialem tylko wiedziec, czy dobrze wygladam.
– Wygladasz doskonale.
– To dobrze.
Jeb zawrocil do sypialni, po drodze wyciagajac koszule ze spodni i rozluzniajac wezel krawata. Garrett odprowadzal go spojrzeniem. Po chwili uslyszal, ze ojciec go wola.
– O co chodzi?
Ojciec wyjrzal zza drzwi.
– Bedziesz w krawacie?
– Nie zamierzalem go zakladac.
– Zmien zamiary. Nie chce, zeby Teresa odkryla, ze wychowalem kogos, kto nie umie sie przyzwoicie ubrac.
Na dzien przed przyjazdem Teresy Garrett pomogl ojcu w ostatnich przygotowaniach. Skosil trawnik, podczas gdy Jeb rozpakowal porcelane, ktora dostal w prezencie slubnym. Rzadko jej uzywal. Poszukal srebrnych sztuccow, co wcale nie bylo latwym zadaniem. Znalazl w kredensie obrus i wrzucil go do pralki. W tym momencie Garrett wszedl do domu. Wyjal z kredensu szklanke.
– O ktorej przyjezdza? – uslyszal glos ojca.
Garrett nalal sobie wody i obejrzal sie przez ramie.
– Samolot przylatuje o dziesiatej. Powinnismy byc tutaj okolo jedenastej.
– O ktorej bedzie chciala cos zjesc?
– Nie wiem.
Jeb wrocil do kuchni.
– Nie spytales?
– Nie.
– To skad bede wiedzial, kiedy wstawic indyka do pieca?
Garrett upil lyk wody.
– Zaplanuj, ze zjemy po poludniu. Kazda pora bedzie odpowiednia.
– Nie sadzisz, ze powinienes zadzwonic i spytac ja o to?
– Nie uwazam, aby to bylo konieczne. To nic waznego.
– Moze dla ciebie, ale ja spotykam ja po raz pierwszy. Nie chce sie stac bohaterem rodzinnych anegdot, gdy sie pobierzecie.
Garrett uniosl brwi ze zdziwienia.
– Kto powiedzial, ze sie pobierzemy?
– Nikt.
– Dlaczego wiec o tym mowisz?
– Dlatego, ze doszedlem do wniosku, iz ktos z nas musi o tym wspomniec, a nie bylem pewien, czy kiedykolwiek poruszysz ten temat.
Garrett patrzyl na ojca bez slowa.
– Uwazasz, ze powinienem sie z nia ozenic?
– Nie ma znaczenia, co ja uwazam. Wazne, co ty o tym sadzisz. Nie mam racji?
Tego samego wieczoru Garrett uslyszal dzwonek telefonu akurat wtedy, gdy otwieral drzwi wejsciowe. Podbiegl do aparatu, chwycil sluchawke i uslyszal znajomy glos.
– Garrett? – spytala Teresa. – Chyba sie zadyszales.
Usmiechnal sie lekko.
– Czesc, Tereso. Wlasnie wszedlem. Moj ojciec przez caly dzien we mnie oral, przygotowywalismy jego dom na twoj przyjazd. Naprawde czeka na spotkanie z toba.
Zapadla niezreczna cisza.
– Jesli chodzi o jutro… – powiedziala w koncu Teresa.
Poczul ucisk w gardle.
– Co z jutrem?
Nie odpowiadala przez chwile.
– Tak mi przykro, Garrett… Nie wiem, jak mam ci to powiedziec, ale nie uda mi sie przyleciec do Wilmington.
– Czy cos sie stalo?
– Nie, wszystko w porzadku. Po prostu cos mi wypadlo w ostatniej chwili… duza konferencja, na ktora musze pojechac.
– Jaka konferencja?
– Chodzi o moja prace. Wiem, ze cie to zmartwi, ale nie pojechalabym tam, gdyby nie bylo to bardzo wazne. Wierz mi.
– Co to ma byc? – Garrett zamknal oczy.
– Spotkanie redaktorow naczelnych i wazniakow z telewizji. Przyjezdzaja do Dallas w ten weekend. Deanna sadzi, ze powinnam poznac przynajmniej niektorych z nich.
– Wlasnie sie o tym dowiedzialas?
– Nie… Wlasciwie tak. Oczywiscie, wiedzialam, ze w Dallas odbedzie sie konferencja, ale nie mialam w niej uczestniczyc. Zazwyczaj nie zapraszaja takich dziennikarzy jak ja, Deanna musiala pociagnac za kilka sznurkow, abym mogla z nia pojechac. – Zawahala sie. – Naprawde bardzo mi przykro, Garrett, ale tak jak powiedzialam, to wazne spotkanie i szansa, jaka trafia sie raz w zyciu.
Milczal przez chwile.
– Rozumiem – rzekl krotko.
– Jestes na mnie zly.
– Nie.
– Na pewno?
