– Nie o to chodzi. Tylko… to nie dla mnie. Nigdy tego nie robilem.

– Wlasnie dlatego tak ten weekend zaplanowalam. Chcialam, zebys sprobowal czegos nowego.

– Dlaczego?

– Z tego samego powodu, dla ktorego ty chciales, zebym nauczyla sie nurkowac… bo to podniecajace, inne, nowe.

– Nie przyjechalem, zeby robic co innego. Przyjechalem, by spedzic z toba troche czasu w spokoju. Nie widzialem cie od dawna, a jak juz przyjechalem, to nic, tylko biegamy z miejsca na miejsce. Nawet nie mielismy czasu porozmawiac, a jutro wyjezdzam.

– To nieprawda. Wczoraj sami wybralismy sie na kolacje i do muzeum. Mielismy mnostwo czasu, zeby pogadac.

– Wiesz, o co mi chodzi.

– Nie wiem. Co chciales robic? Siedziec w domu?

Garrett nie odpowiedzial. Po chwili wstal z kanapy i wylaczyl radio.

– Jest cos waznego, o czym od chwili przyjazdu chcialem z toba pomowic.

– O co chodzi?

Pochylil glowe, wpatrujac sie w podloge. Teraz albo nigdy – wyszeptal do siebie. Odwrocil sie i zbierajac sie na odwage, gleboko odetchnal.

– Ten miesiac bez ciebie byl dla mnie bardzo trudny. Nie wiem, czy chce, aby to dluzej trwalo.

Zabraklo jej tchu.

Garrett spostrzegl, jakie wrazenie wywarly na Teresie jego slowa, i podszedl do niej. Czul w piersiach ucisk.

– Nie chodzi o to, ze nie chce cie widziec. Pragne cie widziec przez caly czas. – Ukleknal przed nia. Teresa patrzyla na niego ze zdziwieniem.

– Chce, zebys sie przeprowadzila do Wilmington.

Wiedziala, ze pewnego dnia to uslyszy, ale nie spodziewala sie, ze tak szybko i w taki sposob.

– Wiem, ze to bardzo powazny krok, ale kiedy juz sie przeprowadzisz, nie bedziemy sie rozstawac. Bedziemy widywac sie codziennie. Chce wedrowac z toba po plazy, zeglowac. Chce, zebys czekala na mnie w domu, gdy wroce ze sklepu. Pragne czuc sie tak, jakbym znal cie cale zycie…

Slowa nastepowaly szybko po sobie. Teresa probowala cos zrozumiec z przemowy Garretta.

– Tak bardzo za toba tesknie… Wiem, ze masz tu prace, ale jestem pewien, ze przyjma cie w naszej gazecie.

Im dluzej Garrett mowil, tym bardziej Teresie krecilo sie w glowie. Przyszlo jej na mysl, ze Garrett probuje odtworzyc malzenstwo z Catherine, tyle ze z nia, Teresa.

– Chwileczke… – przerwala mu w koncu. – Nie moge ot tak sobie spakowac sie i wyjechac. Kevin chodzi do szkoly…

– Nie musisz przeprowadzac sie natychmiast. Poczekamy do konca roku szkolnego, tak bedzie lepiej… Czekalismy tak dlugo… kilka miesiecy nie stanowi roznicy.

– Ale on jest tu szczesliwy. Tu jest jego dom. Ma przyjaciol, druzyne…

– Moze miec to wszystko w Wilmington.

– Tego nie wiesz. Mowisz tak, ale pewnosci nie masz.

– Czy nie zauwazylas, ze znakomicie sie z Kevinem rozumiemy?

Puscila jego reke.

– To nie o to chodzi, nie pojmujesz? Wiem, ze dogadujecie sie bez trudu, ale nie prosiles go o zmiane calego zycia. Ja tez go o to nie prosilam. Zreszta nie chodzi tylko o niego. Co ze mna? Byles przy mnie, gdy Deanna przekazywala mi wspaniala wiadomosc. Chcesz, zebym z tego zrezygnowala?

– Nie chce, zebys z nas zrezygnowala. A to wielka roznica.

– Dlaczego ty nie mozesz przeprowadzic sie do Bostonu?

– Co bym tu robil?

– To samo co w Wilmington. Mozesz uczyc nurkowania, plywania. Tobie byloby o wiele latwiej zmienic srodowisko niz mnie.

– Nie moge. Jak juz mowilem… – objal gestem pokoj – to nie dla mnie. Zagubie sie tutaj.

Teresa wstala i przeszla przez pokoj.

– To nie w porzadku.

– Co jest nie w porzadku?

Spojrzala na niego.

– Wszystko. Oczekujesz, zebym sie przeprowadzila, zebym zmienila cale swoje zycie. Stawiasz mi warunek: „Mozemy byc razem, ale tak jak ja chce”. Co z moimi uczuciami? Czy nie maja znaczenia?

– Maja znaczenie. Jestes wazna. My jestesmy wazni.

– W twoich ustach to inaczej brzmi, jakbys myslal tylko o sobie. Chcesz, zebym zrezygnowala ze wszystkiego, na co tak ciezko pracowalam, ale ty nie masz ochoty z niczego zrezygnowac. – Teresa patrzyla Garrettowi prosto w oczy.

Garrett wstal z kanapy i podszedl do niej. Gdy stanal przy niej blisko, uniosla ramiona, jakby chciala go odepchnac.

– Nie chce, zebys mnie teraz dotykal.

Opuscil rece. Przez dluzsza chwile milczeli.

– Chyba znam twoja odpowiedz. Nie przyjedziesz – odezwal sie w koncu z irytacja.

– Nie. Moja odpowiedz jest inna. Musimy sie nad tym zastanowic.

– Sprobujesz mnie przekonac, ze sie myle?

Taka uwaga nie zaslugiwala na odpowiedz. Potrzasnela glowa, podeszla do stolu, wziela torebke i ruszyla do drzwi.

– Dokad idziesz?

– Kupic wino. Musze sie napic.

– Jest pozno.

– Sklep jest na koncu ulicy. Zaraz wroce.

– Nie mozemy teraz porozmawiac?

– Musze zostac na chwile sama.

– Uciekasz? – Zabrzmialo to jak oskarzenie.

– Nie, nie uciekam. – Teresa otworzyla drzwi i przytrzymala je reka. – Zaraz wroce. Nie podoba mi sie, ze mowisz do mnie w ten sposob. To nie fair, ze chcesz wywolac we mnie poczucie winy. Poprosiles, zebym zmienila dla ciebie cale moje zycie. Musze zastanowic sie nad tym spokojnie przynajmniej przez kilka minut.

Po wyjsciu Teresy Garrett wpatrywal sie w drzwi, jakby mial nadzieje, ze zaraz wroci. Zaklal cicho. Wszystko poszlo nie tak, jak sobie zaplanowal. Poprosil ja, zeby przeniosla sie do Wilmington, a tymczasem ona wyszla, zeby zostac sama. Dlaczego tak sie stalo?

Nie wiedzial, co ma ze soba zrobic. Bezradnie krazyl po mieszkaniu. Zajrzal do kuchni, do pokoju Kevina, potem wszedl do sypialni. Zawahal sie na chwile. Usiadl na lozku Teresy i oparl glowe na rekach.

Czy, proszac ja o przeniesienie sie do Wilmington, postapil niesprawiedliwie? To prawda, miala swoje wygodne i urzadzone zycie, ale byl pewien, ze w Wilmington tez czulaby sie dobrze. Bez wzgledu na jego punkt widzenia w Wilmington byloby im ze soba lepiej niz w Bostonie. Rozgladajac sie wokol, raz jeszcze utwierdzil sie w przekonaniu, ze nie moglby zyc w bloku. Nawet gdyby przeprowadzili sie do jednorodzinnego domu, jaki bylby tam widok z okien? Albo gdyby zamieszkali na przedmiesciu, gdzie wszystkie domy sa takie same?

Sytuacja sie skomplikowala. Wszystko, co powiedzial, bylo chybione. Nie chcial, zeby czula, iz stawia jej ultimatum. Gdy zastanowil sie nad tym, zrozumial, ze wlasnie tak postapil.

Westchnal. Co powinien teraz zrobic? Nic nie przychodzilo mu do glowy. Nie chcial nastepnej klotni. Klotnie rzadko prowadzily do rozwiazan, a tych teraz najbardziej potrzebowali.

Jesli nie potrafi jej nic powiedziec, co mu pozostalo? Doszedl do wniosku, ze napisze do niej list, w ktorym wszystko wyjasni. Pisanie pomagalo mu zebrac mysli. Zwlaszcza przez ostatnie trzy lata. Moze Teresa zrozumie jego punkt widzenia.

Zerknal na stolik przy lozku. Stal tam telefon, ale nie zauwazyl ani papieru, ani piora. Otworzyl szuflade i na wierzchu zobaczyl dlugopis. Zajrzal glebiej, szukajac papieru. Jakies pismo, troche bizuterii. Wtem spostrzegl cos

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату