Popatrzyla na Jeba niepewne, a on zaklopotany nie wiedzial, co powiedziec.

– Pewnie jestes Teresa – odezwal sie w koncu Jeb, slyszac dobiegajace z kuchni gniewne mamrotanie Garretta, ktory scieral podloge. – Duzo o tobie slyszalem.

– Wiem, ze przyjezdzam niespodziewanie…

– Nic nie szkodzi.

– Czy on tu jest?

Jeb gestem wskazal kuchnie.

– Jest. Poszedl przygotowac cos do picia.

– Jak on sie miewa?

– Musisz sama z nim pomowic.

Teresa pokiwala glowa. Nagle stracila pewnosc, czy jej przyjazd to dobry pomysl. Spojrzala w glab pokoju i dostrzegla rozsypane po podlodze listy. Torba Garretta stala przy drzwiach do sypialni. Poza tym dom wygladal tak jak zawsze.

Byla jeszcze fotografia.

Spostrzegla ja ponad ramieniem Jeba. Stala na stole, chociaz zazwyczaj Garrett trzymal ja w sypialni. Nie mogla oderwac od niej wzroku. Gdy Garrett wrocil do pokoju, nadal wpatrywala sie w zdjecie.

– Tato, co sie stalo? – Urwal i stanal jak wryty.

Zadne z nich sie nie odezwalo. Teresa patrzyla na niego niesmialo, wziela gleboki oddech i powiedziala:

– Witaj, Garrett.

Garrett stal milczacy. Jeb zabral kluczyki samochodowe ze stolu. Wiedzial, ze na niego juz pora.

– Macie sobie duzo do powiedzenia, wiec lepiej bedzie, jak pojde.

– Bylo mi milo ciebie poznac – rzucil, mijajac Terese, zrobil przy tym taki gest, jakby zyczyl jej szczescia.

– Po co przyjechalas? – spytal obojetnie Garrett, gdy zostali sami.

– Musialam przyjechac. Chcialam cie zobaczyc.

– Po co?

Nie odpowiedziala. Po krotkim wahaniu podeszla do niego, patrzac mu prosto w oczy. Gdy znalazla sie blisko, polozyla mu palec na wargach.

– Nie pytaj – wyszeptala – Nie teraz. Prosze. – Probowala sie usmiechnac, ale lzy splynely jej po policzkach.

Nic wiecej nie mogla powiedziec. Nie potrafilaby opisac tego, co czuje. Otoczyla go ramionami i mocno sie przytulila, a gdy Garrett niechetnie zrobil to samo, polozyla mu glowe na piersi. Pocalowala go w szyje, przesunela dlonia po wlosach, musnela wargami policzek, a potem usta. Pocalowala go najpierw delikatnie, potem bardziej namietnie. Garrett mimowolnie odpowiedzial na pocalunek i przygarnal Terese do siebie.

Z zewnatrz do saloniku docieral ryk wzburzonego oceanu, a oni tulili sie do siebie, poddajac ogarniajacemu ich pozadaniu. Teresa wysunela sie z objec Garretta i zaczela sie rozbierac. Garrett zrobil krok w strone sypialni, ale potrzasnela przeczaco glowa. Chciala na niego patrzec, chciala, aby on tez ja widzial, zeby widzial, ze jest wlasnie z nia, a nie z kim innym.

Powoli, bardzo powoli… zdejmowala z siebie ubranie – bluzke… spodnie… stanik… majteczki… Nie spuszczala z niego wzroku, rozchylila lekko wargi. Kiedy byla juz naga, stanela przed nim, pozwalajac, aby ja dobrze obejrzal.

Wreszcie zblizyla sie do niego. Delikatnie przesunela palcami po jego piersi, ramionach, rekach, jakby chciala na zawsze zapamietac ich ksztalt. Odsunela sie i stanela za nim, zeby mogl sie rozebrac. Obserwowala go, gdy zrzucal z siebie ubranie. Zblizyla sie ponownie, pocalowala go w ramie, a potem powoli przesunela wargami po jego skorze.W pewnym momencie wziela Garretta za reke i zaprowadzila do sypialni. Polozyla sie na lozku i przyciagnela go do siebie.

Przytulili sie do siebie rozpaczliwie. Nigdy przedtem nie kochali sie w ten sposob – bolesnie swiadomi rozkoszy dawanej sobie nawzajem. Kazde dotkniecie wywolywalo silniejszy dreszcz niz poprzednie. Jakby obawiajac sie tego, co przyniesie im przyszlosc, piescili swoje ciala z namietnoscia, ktora miala na zawsze pozostac w ich wspomnieniach. Kiedy razem dotarli na szczyt, Teresa odchylila glowe do tylu i glosno krzyknela.

Usiadla na lozku i polozyla sobie glowe Garretta na kolana. Glaskala go po wlosach, sluchajac jego miarowego oddechu.

Garrett obudzil sie poznym popoludniem i przekonal sie, ze jest sam. Wyskoczyl z lozka i chwytajac po drodze dzinsy i koszule, wybiegl z sypialni.

Terese znalazl w kuchni przy stole, na ktorym stala do polowy oprozniona filizanka z kawa. Dzbanek z ekspresu tkwil w zlewie. Garrett zerknal na zegarek i stwierdzil, ze spal prawie dwie godziny.

– Czesc – rzucil niepewnie.

Teresa spojrzala przez ramie.

– Czesc, nie slyszalam, jak wstales.

– Wszystko w porzadku?

– Usiadz przy mnie. Mam ci duzo do powiedzenia.

Garrett zajal miejsce przy stole i usmiechnal sie do Teresy, ktora obracala w palcach filizanke, nie odrywajac od niej wzroku. Wyciagnal reke i odgarnal pasmo wlosow, ktore spadalo jej na twarz.

– Znalazlam butelke, gdy latem biegalam plaza – zaczela spokojnie, ale sztywno, jakby przypominala sobie cos bolesnego. – Nie wiedzialam, co bedzie napisane w liscie. Przeczytalam i sie poplakalam. Byl taki piekny – widac bylo, ze napisano go prosto z serca. Rozumialam, o czym piszesz, poniewaz sama czulam sie samotna. – Teresa uniosla glowe i popatrzyla na Garretta. – Tamtego ranka pokazalam list Deannie. To ona zaproponowala, zeby go opublikowac. Poczatkowo nie chcialam sie na to zgodzic. Uwazalam, ze jest zbyt osobisty. Deanna nie widziala w tym przeszkody. Twierdzila, ze inni tez powinni go przeczytac. Ugielam sie i sadzilam, ze to bedzie koniec. Stalo sie inaczej. Zadzwonila do mnie kobieta, ktora przeczytala moj tekst. Przyslala mi drugi list, ktory znalazla pare lat temu. Bylam zaintrygowana, ale nie sadzilam, ze nastapi jakis dalszy ciag. Slyszales kiedys o magazynie „Yankee”?

– Nie.

– To takie regionalne pisemko, malo znane poza Nowa Anglia. Tam znalazlam trzeci list.

– Wydrukowali go?

– Tak. Odszukalam autora artykulu, a on przeslal mi trzeci list. Wtedy ciekawosc zwyciezyla. Mialam trzy listy… i kazdy nastepny wzruszal mnie tak samo mocno jak poprzedni. Z pomoca Deanny dowiedzialam sie, kim jestes, i przyjechalam tutaj. – Usmiechnela sie smutno. – Wiem, ze z pozoru wyglada to tak, jakbym postepowala w sposob wyrachowany. Tymczasem nie przyjechalam tutaj, aby sie w tobie zakochac ani po to, by napisac tekst. Chcialam sie przekonac, jaki jestes. Chcialam poznac autora pieknych listow. Poszlam do portu i sie spotkalismy. Rozmawialismy, a potem zaprosiles mnie na lodz. Gdybys tego nie zrobil, pewnie nastepnego dnia wrocilabym do domu.

Nie wiedzial, co powiedziec. Teresa przykryla jego dlon swoja.

– Tak dobrze bylo nam ze soba, ze zapragnelam zobaczyc cie znowu. Juz nie z powodu listow, ale ze wzgledu na sposob, w jaki mnie potraktowales. Tylko pierwsze spotkanie bylo zaplanowane. Nic wiecej.

Garrett milczal przez chwile.

– Dlaczego nie powiedzialas mi o listach?

– Chcialam, ale chyba przekonalam sama siebie, ze nie ma znaczenia, jak sie poznalismy. Najwazniejsze bylo to, czy jest nam dobrze ze soba. Poza tym nie wierzylam, ze zrozumiesz, a nie chcialam cie stracic.

– Gdybys powiedziala mi wczesniej, zrozumialbym.

Patrzyla na niego uwaznie.

– Czyzby, Garrett? Rzeczywiscie bys zrozumial?

Wiedzial, ze nadeszla chwila prawdy. Kiedy nie odpowiedzial, Teresa potrzasnela z powatpiewaniem glowa i uciekla spojrzeniem w bok.

– Gdy poprosiles mnie, zebym sie przeprowadzila, nie zgodzilam sie od razu, poniewaz nie mialam do konca jasnosci, dlaczego to zrobiles. – Zawahala sie na chwile. – Musialam byc pewna, ze chcesz wlasnie mnie. Musialam wiedziec, ze chodzi ci o nas, a nie dlatego, ze przed czyms uciekasz. Pragnelam, zebys mnie przekonal, ale ty znalazles listy… – Wzruszyla bezradnie ramionami. – W glebi duszy wiedzialam o tym od samego poczatku, ale chcialam wierzyc, ze mimo wszystko nam sie uda.

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату