uniknac kontaktu z tutejszymi wladzami, mialby calkiem latwe zadanie. Wystarczylo wybrac te droge. Po krotkim wahaniu spytalem o nia szeryfa.
– Firma, ktora kupila te ziemie, zmusila hrabstwo do zamkniecia owej drogi, poniewaz mialy sie tam znajdowac bogate zloza ropy naftowej.
– Czy rzeczywiscie okazaly sie takie bogate?
– Niestety, nie.
Zastepca szeryfa wyprowadzil Raoula. Opowiedzialem mu o swojej wizycie w Ustroniu, oznajmiajac, ze nie dokonalem zadnych odkryc. Wysluchal mnie z przygnebiona mina, pokiwal glowa.
Szeryf, zadowolony z biernosci aresztanta, podczas dopelniania ostatnich formalnosci potraktowal go z uprzedzajaca uprzejmoscia. Na koniec spytal Raoula, co zamierza zrobic ze swoim volvo. Raoul wzruszyl ramionami i odparl, ze zostawi auto w La Viscie do naprawy, za ktora oczywiscie zaplaci.
Wyprowadzilem go z pomieszczenia, po czym zeszlismy po schodach i opuscilismy budynek.
Moj towarzysz przez cala droge do domu milczal jak zaklety. Nie zareagowal nawet wowczas, gdy pucolowata strazniczka graniczna kazala nam zjechac na bok i poprosila o okazanie dowodow tozsamosci. A przeciez zaledwie dwie godziny temu byl taki agresywny, gotow do walki. Zastanawialem sie, czy pokonal go stres, czy tez moze cykliczne hustawki nastrojow byly dla niego typowe, a ja ich po prostu nigdy wczesniej nie zauwazylem.
Czulem glod, ale uznalem, ze nie mozemy wejsc do restauracji, poniewaz Raoul byl brudny, obdarty. Kupilem dwa hamburgery i cole w budce w Santa Ana, po czym zjechalem na pobocze w poblizu miejskiego parku. Jedlismy, obserwujac grupe nastolatkow. Dzieci graly w softball, chcac skonczyc mecz przed zmrokiem. Kiedy obrocilem sie i spojrzalem na Raoula, okazalo sie, ze spi. Bulka lezala na jego kolanach. Wrzucilem ja do smietnika i uruchomilem silnik seville’a. Melendez-Lynch poruszyl sie, ale nie obudzil. Kiedy dotarlem do autostrady, spokojnie chrapal.
Do Los Angeles przybylismy przed dwudziesta pierwsza, kiedy ruch do srodmiescia juz slabnie. Skrecilem na Los Feliz i wowczas Raoul otworzyl oczy.
– Gdzie mieszkasz?
– Nie, nie, zabierz mnie z powrotem do szpitala.
– Nie powinienes tam jechac w takim stanie.
– Musze. Helen bedzie czekala.
– Przerazisz ja swoim wygladem. Pojedz najpierw do domu i odswiez sie troche.
– Mam rzeczy na zmiane w biurze. Prosze cie, Alex.
Rozlozylem bezradnie rece i pojechalem do Zachodniego Centrum Pediatrycznego. Postawilem samochod na parkingu dla lekarzy, wysiadlem i odprowadzilem Raoula az do drzwi oddzialu.
– Dziekuje ci – powiedzial wyraznie zaklopotany, wpatrujac sie w swoje stopy.
– Uwazaj na siebie.
W drodze powrotnej do samochodu spotkalem Beverly Lucas. Akurat wychodzila. Wygladala na zmeczona i przybita. Wydalo mi sie, ze zbyt duza torebka strasznie jej ciazy.
– Alex, dobrze, ze cie widze.
– O co chodzi?
Rozejrzala sie, jakby chciala miec pewnosc, ze nikt jej nie podslucha.
– Chodzi o Augiego. Zmienil moje zycie w koszmar od chwili, gdy twoj przyjaciel detektyw go przesluchal. Nazywa mnie parszywa zdrajczynia. Probowal mnie nawet obrazic podczas obchodu, na szczescie powstrzymal go lekarz dyzurny.
– Co za dran!
Pokrecila glowa.
– Rozumiem go. Kiedys bylismy… blisko. A teraz ja go wydalam i moj donos wyglada na zemste odrzuconej kochanki.
Objalem ja.
– Dobrze postapilas. Jestem przekonany, ze gdybys tylko potrafila spojrzec na cala sprawe z odpowiedniego dystansu, sama bys to zauwazyla. Nie pozwol mu soba pomiatac.
Wzdrygnela sie pod wplywem mojego zdecydowanego tonu.
– Wiem, ze masz racje. Teoretycznie. Ale on sie zalamal i to mnie boli. Nic nie poradze na swoje uczucia.
Zaczela plakac. Poniewaz w nasza strone szly trzy pielegniarki, skierowalem ja do korytarza wyjsciowego, a pozniej do schodow prowadzacych na poziom gabinetow lekarskich.
– Co mialas na mysli, mowiac, ze Valcroix sie zalamal?
– Dziwnie sie zachowuje. Cpa i pije bardziej niz zwykle. Robi sie okropny. Boje sie, ze go przylapia. Dzis rano wyciagnal mnie z oddzialu i poprowadzil do salki konferencyjnej. Zamknal drzwi na klucz… – Zaklopotana spuscila oczy. – Wyznal mi, ze bylam jego najwspanialsza dziewczyna, i nawet probowal mnie przytulic i pocalowac. Kiedy go powstrzymalam, wygladal na zdruzgotanego. Potem zaczal wyglaszac jakies teksty na temat Melendeza-Lyncha… Ze Raoul niby wybral go sobie na kozla ofiarnego i zamierza wykorzystac sprawe Swope’ow, by rozwiazac z nim umowe. Zaczal sie smiac… takim szalenczym, przepelnionym gniewem rechotem. Powiedzial, ze ma asa w rekawie i ze Melendez-Lynch nigdy sie go nie pozbedzie.
– Wyjasnil, o co mu chodzi?
– Spytalam go wprost, ale znowu sie rozesmial i wyszedl. Alex, bardzo sie martwie. Wlasnie zamierzalam pojechac do hotelu, gdzie mieszka Augie, zeby upewnic sie, ze nic sie mu nie stalo.
Usilowalem ja odwiesc od tego pomyslu, ale byla zdecydowana. Miala straszliwe poczucie winy. I dobre serce, ktore stale ktos wykorzystywal.
Oczekiwala, ze pojde z nia do hotelu. Chociaz czulem sie potwornie zmeczony, zgodzilem sie jej towarzyszyc, na wypadek gdyby wydarzenia przybraly nieoczekiwany obrot. Gdyby Valcroix rzeczywiscie mial w rekawie asa i zamierzal go wyciagnac.
Hotel dla lekarzy stal po przeciwnej stronie bulwaru. Trzy pietra golego betonu nad podziemnym parkingiem. Niektore z okien ozywialy rosliny doniczkowe lub kwiaty. Staly na parapetach albo wisialy w uplecionych ze sznurka koszyczkach.
Przy drzwiach dyzurowal starszy czarny straznik. Poniewaz w okolicy zdarzaly sie napady, lekarze zazyczyli sobie ochrony. Straznik uwaznie obejrzal nasze szpitalne legitymacje i dopiero wtedy nas wpuscil.
Apartament Valcroix znajdowal sie na drugim pietrze.
– Jedyne czerwone drzwi – wyjasnila Beverly.
Korytarz i wszystkie pozostale drzwi pomalowano na kolor bezowy. Drzwi Valcroix byly szkarlatne i wyroznialy sie na tle reszty niczym krwawa rana.
– Sam je tak ozdobil? – Przesunalem reka po powierzchni, ktora byla chropowata, upstrzona pecherzykami zaschnietej nierowno farby. Drzwi skojarzyly mi sie z opowiesciami o narkomanach, ktorzy przezywaja halucynacje w technikolorze, majac nadzwyczaj wyraziste, surrealistyczne fantazje seksualne.
– Tak.
Zastukala kilka razy. Kiedy nikt nie odpowiadal, zagryzla usta.
– Moze wyszedl – zasugerowalem.
– Nie. Po dyzurze zawsze siedzi w domu. Co zreszta strasznie mnie wkurzalo, gdy bylismy razem. Nigdy nigdzie nie wychodzilismy.
Taktownie nie przypomnialem jej, ze widziala go w restauracji z Nona Swope. Bez watpienia Valcroix nalezal do ludzi, ktorzy nie potrafia nic z siebie dac, za to bez skrupulow czerpia z innych. Wyjatkowo latwo zdobywal kolejne kobiety. Jako osoba niewiele oczekujaca od zycia, Beverly byla dla niego doskonalym wyborem. Az do czasu, kiedy sie nia znudzil.
– Martwie sie, Alex. Jestem pewna, ze Augie jest w srodku. Moze zazyl cos i przedawkowal.
Probowalem ja uspokoic, ale na prozno, w koncu wiec zeszlismy na parter i przekonalismy straznika, zeby otworzyl czerwone drzwi za pomoca zapasowego klucza.
– Nie chce o niczym wiedziec, doktorze – baknal, lecz zgodzil sie otworzyc drzwi apartamentu.
Pomieszczenie przypominalo chlew. Brudne ubrania walaly sie na zaplamionym dywanie. Na lozku lezala skotlowana posciel. Nocny stolik zajmowala wielka popielniczka napelniona po brzegi petami po skretach z marihuany. W poblizu stala grawerowana maszynka do skrecania papierosow w ksztalcie kobiecych nog. Bezladnie rozrzucone ksiazki medyczne i komiksy zascielaly polowe podlogi salonu, a w zatkanym kuchennym zlewie cuchnela metna breja, w ktorej stala sterta brudnych naczyn. Pod sufitem krazyla mucha.
W mieszkaniu nie bylo nikogo.
Beverly krecila sie po pokoju i w pewnej chwili – zupelnie nieswiadomie – zaczela sprzatac. Straznik popatrzyl na nia pytajaco.
– Chodz – warknalem do niej z gwaltownoscia, ktora nawet mnie samego zaskoczyla. – Nie ma go tutaj. Wyjdzmy.
Beverly przykryla lozko, po raz ostatni obrzucila pomieszczenie badawczym spojrzeniem i wyszla.
Przed hotelem spytala, czy nie powinnismy wezwac policji.
– Z jakiego powodu? – zapytalem ostro. – Poniewaz dorosly mezczyzna opuscil swoj hotelowy apartament? Wysmialiby nas. Calkiem slusznie zreszta.
Miala ochote dalej o tym mowic, lecz jej nie pozwolilem. Bylem zmeczony, bolala mnie glowa i stawy. Pewnie sie przeziebilem. Poza tym limit mojego altruizmu zostal juz znacznie przekroczony.
Przeszlismy przez ulice w milczeniu i sie pozegnalismy.
Gdy wreszcie dotarlem do domu, czulem sie naprawde parszywie – rozgoraczkowany, oszolomiony, caly obolaly. Czekala mnie mila niespodzianka: list ekspresowy od Robin potwierdzajacy jej wyjazd z Tokio za tydzien. Jeden z japonskich dyrektorow mial domek na Kauai i zaproponowal, by z niego skorzystala. Robin miala nadzieje, ze uda mi sie przyleciec przed nia i spotkam ja na lotnisku. Dwa tygodnie urlopu, zabawy i slonca na wyspie. Zadzwonilem do Western Union i podyktowalem odpowiedz – jedno slowo: „Tak”.
Po goracej kapieli wcale nie poczulem sie lepiej. Nie pomogl ani zimny drink, ani autohipnoza. Zwloklem sie po schodach, by nakarmic
18
Gdy sie rano obudzilem, czulem sie jeszcze gorzej. Wzialem aspiryne, wypilem herbate cytrynowa, bardzo zalujac, ze nie ma ze mna Robin, ktora by sie mna odpowiednio zajela.
Wlaczylem niezbyt glosno telewizor i zapadlem w drzemke. Przez caly dzien na przemian budzilem sie i zasypialem. Pod wieczor poczulem sie na tyle dobrze, ze zwloklem sie z lozka i zjadlem galaretke owocowa. Jednak nawet te kilka krokow zmeczylo mnie i wkrotce ponownie zasnalem.
Snilo mi sie, ze dryfuje na arktycznej krze lodowej. Usilowalem znalezc schronienie przed gwaltownym gradobiciem pod prowizorycznym dachem z cienkiej tektury. Kazdy kolejny atak gradu mocniej szatkowal karton. Bylem coraz bardziej obnazony i moje przerazenie roslo.
Obudzilem sie nagi, drzacy z zimna. Gradobicie trwalo rowniez na jawie. W ciemnosciach na zegarku jarzyly sie cyferki 23.26. Niebo za oknem bylo calkowicie czarne. Grad zmienil sie w kule. Seria z karabinu maszynowego zagrzechotala na scianie mojego domu.
Rzucilem sie na podloge, polozylem plasko na brzuchu i znieruchomialem, ciezko oddychajac.