Wiekszosc z nas musiala sie bardzo starac, aby zwiazac koniec z koncem. Stypendia nie wystarczaly na studenckie zycie, wiec dorabialismy, gdzie sie dalo. Graffius zas ostentacyjnie zjawial sie na zajeciach w recznie szytych strojach ze skory, skarzyl sie na rachunki za naprawe swojego luksusowego auta i lamentowal z powodu wysokich podatkow. Bez przerwy rzucal tez nazwiskami znanych ludzi i opowiadal o wystawnych hollywoodzkich przyjeciach, mamiac nam oczy mirazem czarownego swiata, ktory pozostawal poza naszym zasiegiem.
Slyszalem, ze po ukonczeniu studiow zaczal praktykowac na Bedford Drive – reprezentacyjnej ulicy bogaczy z Beverly Hills. Podobno zamierzal zbic dzieki koneksjom majatek i zostac „terapeuta gwiazd”.
Nietrudno bylo zgadnac, gdzie spotkal Normana Matthewsa.
Graffius rowniez mnie rozpoznal. Zorientowalem sie natychmiast, bo gwaltownie zamrugal wodnistymi brazowymi oczyma. Kiedy tak na siebie patrzylismy, zauwazylem u niego narastajacy strach. Strach przed zdemaskowaniem.
Jego poprzednia tozsamosc nie byla oczywiscie sekretem. Teraz jednak wyraznie nie chcial miec do czynienia z ludzmi z przeszlosci. Osobom, ktore uwazaja, ze rozpoczely nowe zycie, przeszlosc kojarzy sie czesto z ekshumacja wlasnych gnijacych zwlok.
Nie nawiazalem do czasow studenckich, bylem jednak ciekaw, czy Graffius wspomni Matthiasowi o znajomosci ze mna.
Jego towarzyszka byla starsza, niezwykle ladna mimo nietwarzowej fryzury – konskiego ogona – i braku makijazu, czyli najwyrazniej typowego image’u dla kobiet z Dotkniecia. Delilah miala oblicze madonny, cere w kolorze kosci sloniowej, kruczoczarne wlosy przetkane siwizna i drapiezne cyganskie oczy. Beverly Lucas nazwala ja „goracym towarem sprzed trzech dekad”, lecz uznalem to okreslenie za niesprawiedliwe, po kobiecemu zawistne. Moze gdyby znala prawdziwy wiek tej kobiety, potraktowalaby ja mniej krytycznie.
Delilah rzeczywiscie wygladala na dobrze utrzymana piecdziesieciolatke, wiedzialem jednak, ze ma przynajmniej szescdziesiat piec lat.
Nie nakrecila zadnego filmu od 1951 roku, czyli od czasu moich narodzin.
Desiree Layne, krolowa niskobudzetowego czarnego kina. Bedac w college’u, obejrzalem wiele jej filmow, szczegolnie pamietam te z tygodnia egzaminow koncowych:
W poprzedniej „epoce”, to znaczy przed moja przedwczesna emerytura, bylem zapracowanym samotnym facetem, ktory rzadko dysponowal wolnym czasem. Jedna z nielicznych przyjemnosci, na jakie sobie wowczas pozwalalem, bylo ogladanie w niedzielne popoludnie, wylegujac sie w lozku, jakiegos filmu Desiree Layne i popijanie whisky Chivas.
Glowny aktor sie nie liczyl, wazne byly zblizenia tych pieknych, zlowrogich oczu i przypominajacych halki zwiewnych sukien. Jej glos ochryply z namietnosci…
Teraz, gdy siedziala nieruchomo niczym pomnik, bynajmniej nie kojarzyla sie z namietnoscia. Ubrana w biel, nieobecnie usmiechnieta… prezentowala sie tak cholernie niewinnie!
Ta siedziba sekty zaczynala mnie przerazac. Czulem sie tu jak w gabinecie figur woskowych…
– Szlachetny Matthias powiedzial nam, ze masz do nas kilka pytan – zagail Baron.
– Tak. Chcialbym uslyszec szczegoly dotyczace waszej wizyty u Swope’ow. Jesli poznamy wszystkie fakty, moze latwiej nam bedzie znalezc dzieci.
Zgodnie pokiwali glowami.
Milczalem, biorac ich na przetrzymanie. W koncu popatrzyli po sobie i pierwsza odezwala sie Delilah:
– Chcielismy jedynie pocieszyc tych biednych ludzi. Szlachetny Matthias polecil nam dostarczyc im owoce: pomarancze, grejpfruty, brzoskwinie, sliwki… Najlepsze, jakie zdolalismy znalezc. Owinelismy je w kolorowy papier i wlozylismy do koszyka.
Przestala mowic i usmiechnela sie, jakby jej opowiesc wszystko wyjasnila.
– Czy Swope’owie dobrze was przyjeli?
Jej oczy sie rozszerzyly.
– Och, tak. Pani Swope zjadla sliwke odmiany Santa Rosa… Od razu, na miejscu. Powiedziala, ze jest pyszna.
Podczas szczebiotu Delilah rysy Barona stwardnialy.
– Chcesz wiedziec – wtracil, gdy na moment umilkla – czy probowalismy odwiesc ich od leczenia chlopca, prawda?
Siedzial nieruchomo, lecz w jego glosie wyczuwalo sie agresje.
– Matthias zapewnil mnie, ze nie. Czy temat kuracji szpitalnej w ogole sie pojawil?
– Tak – odparl. – Matka skarzyla sie na plastikowe pomieszczenie, mowila, ze czuje sie odcieta od syna, ze jej rodzina sie rozpada…
– Wyjasnila, co ma na mysli?
– Nie. Uznalem, ze chodzilo jej o fizyczna rozlake… Ze cierpiala, poniewaz personel nie pozwalal jej dotknac syna bez rekawiczek. A w pomieszczeniu wraz z dzieckiem mogla przebywac tylko jedna osoba.
Delilah skinela glowa na potwierdzenie.
– To takie sterylnie, lodowate miejsce – dodala. – Zarowno w sensie fizycznym, jak i duchowym. – Dla podkreslenia swoich slow lekko wzruszyla ramieniem. Tak, tak, kiedys przeciez byla aktorka…
– Swope’owie czuli sie jak przedmioty… Lekarze traktowali ich niczym powietrze – dorzucil Baron. – Szczegolnie ten Kubanczyk.
– Biedny czlowiek – zauwazyla Delilah. – Widzialam go, jak szedl tamtego ranka, i nie moglam sie powstrzymac przed wspolczuciem dla niego. Mezczyzna z taka nadwaga, czerwony jak burak… Chyba ma wysokie cisnienie krwi.
– Czy Swope’owie skarzyli sie na Raoula Melendeza-Lyncha?
Baron zacisnal usta.
– Mowili tylko, ze odnosi sie do nich oschle i zbywa ich polslowkami – odrzekl.
– Czy wspomnieli o doktorze Valcroix?
Aktorka pokrecila przeczaco glowa.
– Nie rozmawialismy zbyt wiele – wtracil Baron. – Nasza wizyta byla bardzo krotka.
– Nie moglam sie doczekac, kiedy stamtad wyjde – przypomniala sobie Delilah. – Wszystko tam bylo takie… sztuczne.
– Zostawilismy owoce i pojechalismy z powrotem do domu. – Tym stanowczym stwierdzeniem Graffius zakonczyl nasza rozmowe.
– To bardzo przykra sprawa – westchnela Delilah.
17
Wychodzac, dostrzeglem grupke czlonkow sekty. Siedzieli na trawie w pozycji joginow – zamkniete oczy, dlonie przycisniete do piersi. Ich twarze polyskiwaly w sloncu. Houten pochylal sie nad fontanna. Palac, spogladal od niechcenia w kierunku medytujacych. Gdy mnie zobaczyl, upuscil niedopalek, przydeptal go, podniosl i wrzucil do ceramicznego kosza na smieci.
– Dowiedzial sie pan czegos?
Skrzywilem sie z rezygnacja.
– Tak jak panu mowilem – wskazal glowa ku odzianym na bialo postaciom, ktore teraz cos wspolnie spiewaly – sa dziwni, lecz nieszkodliwi.
Przyjrzalem sie im. Mimo jasnych strojow, sandalow i dlugich brod przypominali uczestnikow seminariow korporacyjnych, tych opartych na z gruntu falszywych zalozeniach szkoleniach organizowanych przez kierownictwa firm w celu podniesienia wydajnosci pracy. Osoby spogladajace ku niebu byly w srednim wieku, dobrze odzywione. Odnioslem wrazenie, ze w przeszlosci niemal wszyscy zyli komfortowo. Zapewne dysponowali wladza i majatkiem.
Normana Matthewsa opisano mi wczesniej jako czlowieka bardzo bezwzglednego i ambitnego. Wulkan energii i przedsiebiorczosci. Gdy uslyszalem, w jaki sposob stal sie „swietym czlowiekiem”, pomyslalem cynicznie, ze moze po prostu zamienil jeden szwindel na inny.
Sekta Dotkniecie stanowila istna kopalnie zlota: oferowala rzekoma prostote i wiez z natura w malowniczej okolicy, zdejmowala ze swoich czlonkow ciezar wszelakiej osobistej odpowiedzialnosci, identyfikowala zdrowie i zywotnosc z prawoscia. Istnialo tylko male „ale”: trzeba bylo zaplacic za te wspanialosci. Jak taki interes mogl nie wypalic?
Ale przeciez jesli nawet cala ta szopka z New Age byla zwyczajnym oszustwem, nie nalezalo natychmiast podejrzewac porwania i morderstwa.
– Rozejrzyjmy sie zatem – przerwal moje rozmyslania szeryf – zeby raz na zawsze usunac wszelkie podejrzenia.
Zezwolono nam na swobodne poruszanie sie po calym terenie, moglismy nawet otwierac wszelkie drzwi. Sanktuarium bylo wysoko sklepione, majestatyczne, z rzedami okien w nawie glownej i biblijnymi malowidlami na suficie. Lawki usunieto, na podlodze zas rozlozono maty. Na srodku pomieszczenia znajdowal sie stol z sosnowych desek. Kobieta w bieli, ktora robila porzadki, przerwala na krotko swoje zajecie i usmiechnela sie do nas po matczynemu.
Sypialnie rzeczywiscie wygladaly jak cele; nie byly wieksze od tej, w ktorej zamknieto Raoula. Niskie powaly, grube sciany, ogrzewane niewielkimi piecykami na drewno, z jednym okienkiem wielkosci ksiazki. Kazdy pokoj umeblowano w identyczny sposob: staly w nich lozka polowe i komody z szufladami. Sypialnia Matthiasa wyrozniala sie jedynie mala biblioteczka. Na polkach znalazlem Biblie, Koran, dziela Perla, Junga,
Obszedlem kuchnie, w ktorej na wielkich staroswieckich piecach gotowal sie w kotlach rosol, a z ceglanych piekarnikow unosil sie slodki zapach pieczonego chleba. Obok znajdowala sie biblioteka wspolnoty, ktorej ksiegozbior dotyczyl glownie zdrowia i rolnictwa, a takze sala konferencyjna o chropowatych ceglanych scianach. Wszedzie krecili sie ludzie w bieli – rozesmiani, ruchliwi i pogodni.
Razem z Houtenem wloczylismy sie po polach, obserwujac czlonkow sekty pracujacych przy winogronach. Jakis czarnobrody olbrzym odlozyl nozyce i podsunal nam swiezo ucieta kisc. Owoce byly wilgotne w dotyku i niemal pekaly pod dotknieciem jezyka. Pochwalilem ich smak. Mezczyzna radosnie pokiwal glowa i wrocil do pracy.
Bylo juz dobrze po poludniu, ale slonce nadal palilo. Nie okrylem niczym glowy, ktora zaczela mnie bolec. Dlatego tez po pobieznym skontrolowaniu wybiegu dla owiec oraz grzadek warzywnych oswiadczylem szeryfowi, ze mam dosc.
Zawrocilismy i ruszylismy ku wiaduktowi. Zastanowilem sie, co wlasciwie osiagnalem, gdyz rewizja byla – w najlepszym razie – symboliczna. Nie mialem najmniejszego powodu podejrzewac, ze dzieci Swope’ow sa tutaj. A nawet jesli przebywaly w Ustroniu, nie potrafilbym ich znalezc. Siedzibe Dotkniecia otaczaly rozlegle tereny nalezace do sekty, a spora ich czesc stanowil las. Poza tym pod klasztorem mogl sie znajdowac labirynt podziemnych korytarzy, tajnych pomieszczen i sekretnych przejsc, ktore potrafilby odkryc chyba jedynie archeolog.
Pomyslalem, ze zmarnowalem dzien. Jesli jednak pomoglem w ten sposob Raoulowi w konfrontacji z rzeczywistoscia, warto bylo. Chwile pozniej uprzytomnilem sobie, co oznacza owa rzeczywistosc. Lepiej by bylo, gdybym mogl zanegowac oczywiste fakty.
Houten kazal Bragdonowi przyniesc rzeczy osobiste Raoula, ktore miescily sie w wielkiej szarej kopercie. W koncu zgodzil sie tez przyjac czek na szescset osiemdziesiat siedem dolarow. Gdy wypelnial formularz przyjecia grzywny (w trzech egzemplarzach), niespokojnie chodzilem po pokoju. Chcialem juz wyjechac z miasteczka.
Spojrzalem na mape hrabstwa. Zlokalizowalem La Viste i zauwazylem boczna droge wiodaca na wschod, ku bezludnym terenom lesnym. Szlak omijal miasteczko. A zatem gdyby ktos chcial