Lisa patrzyla to na jedno, to na drugie, niewiele rozumiejac z calej tej sytuacji, i w koncu dala im spokoj. Podeszla do Johna i szepnela mu cos na ucho.

– Dziekuje – powiedziala Sofia.

– Alez pani doktor, niech pani nie umniejsza swojej wartosci.

– Nie sadze, by mi sie to kiedykolwiek zdarzalo.

– Tego wieczoru, owszem.

– Nasza obecnosc na tym przyjeciu to pudlo – westchnela Sofia.

– Wyszlo zbyt ewidentnie – przyznal D’Alaqua. – Zdenerwowanie naszych gospodarzy zdradza, ze wyrezyserowali to przedstawienie. Dziwne, ze Mary i James o tym wiedzieli…

– O niczym nie wiedzieli. Zachodza w glowe, po co ich siostra nas tu zaprosila. Przykro mi, popelnilismy blad.

– Nie odpowiedziala pani na moje pytanie.

– Pytanie? Jakie pytanie?

– Jakie ma pani podejrzenia?

– Ze ktos chce ukrasc relikwie. Nie wiemy jeszcze, czy tylko ukrasc, czy zniszczyc, nie ulega jednak watpliwosci, ze to z powodu calunu wybuchl pozar, zreszta w przeszlosci, przy okazji licznych pozarow w katedrze…

– To interesujaca teoria – przerwal jej D’Alaqua. – Teraz prosze zdradzic, kogo panstwo podejrzewaja, kto bylby zdolny ukrasc lub zniszczyc calun, a przede wszystkim, po co?

– Tego wlasnie dotyczy nasze sledztwo.

– Nie maja panstwo dowodow, ktore potwierdzalyby te domysly, prawda?

– Nie – przyznala Sofia.

– Pani doktor, czy uwaza pani, ze ja moglbym chciec zniszczyc calun turynski?

W slowach D’Alaquy pobrzmiewala kpina, ktora coraz bardziej peszyla Sofie.

– Tego nie powiedzialam. Nie jest pan o nic podejrzany, lecz niewykluczone, ze ktorys z pana pracownikow moze byc zamieszany w ten wypadek.

– O ile mi wiadomo, pan Lazotti, szef kadr COCSY, nie odmowil panstwu wspolpracy?

– Nie mamy zadnych zastrzezen. Byl bardzo zyczliwy i skuteczny, przyslal nam obszerny raport i wszystkie dane, o jakie go prosilam.

– Pozwole sobie zadac jeszcze jedno pytanie: czego panstwo oczekiwali, pani przelozony i pani, po dzisiejszym spotkaniu?

Sofia opuscila wzrok i by ukryc zmieszanie, upila lyk szampana. Nie wiedziala, co odpowiedziec. Czlowiekowi tak powaznemu jak D’Alaqua nie mogla przeciez wyznac, ze kieruje sie intuicja. Czula, ze zostala przeegzaminowana i ze oblala ten egzamin, bo jej odpowiedzi na pytania D’Alaquy nie byly zadowalajace.

– Mialam nadzieje, ze uda mi sie z panem porozmawiac, i ze wiele bedzie zalezalo od tego, co pan powie…

– Czy nie pora na kolacje? – zapytal nagle.

Spojrzala na niego zaskoczona. D’Alaqua wzial ja pod ramie, kierujac sie w strone bufetu. Podszedl do nich James Stuart w towarzystwie ministra finansow.

– Umberto, wlasnie zastanawiamy sie z Horacjem, jaki wplyw moze miec ptasia grypa w Azji na notowania na europejskich gieldach…

Przez dobra chwile D’Alaqua rozprawial na temat kryzysu w azjatyckiej gospodarce, ku zaskoczeniu Sofii, wlaczajac ja do rozmowy. Sama nie wiedzac kiedy, dala sie wciagnac w ciekawa dyskusje z ministrem finansow, obalajac niektore argumenty Stuarta. D’Alaqua sluchal jej wywodow z wyraznym uznaniem.

Tymczasem Marco Valoni nie mogl wyjsc z podziwu, ze jego podwladna bryluje wsrod tak waznych osobistosci, zauwazyl tez, z jakim skupieniem slucha jej Umberto D’Alaqua.

– Panstwa znajoma to zachwycajaca osoba! – radosny glos Mary Stuart przywrocil Valoniego do rzeczywistosci.

A moze sprawil to kuksaniec, ukradkiem wymierzony przez zone?

– O tak, zgadzam sie – poparla ja Paola. – To bardzo inteligentna dziewczyna.

– W dodatku piekna – dodala Mary. – Nigdy nie widzialam, by jakas kobieta tak bardzo przykula uwage Umberta.

Musi byc rzeczywiscie niezwykla, skoro poswieca jej tyle czasu. Widac, ze dobrze sie czuje w jej towarzystwie, jest wyraznie zrelaksowany.

– To kawaler, prawda? – zapytala Paola.

– Tak. Nigdy nie potrafilismy zrozumiec, dlaczego sie nie ozenil. Przeciez niczego mu nie brakuje: przystojny, wyksztalcony, majetny… Nie wiem, dlaczego wy, Liso i Johnie, nie mielibyscie sie z nim zaprzyjaznic.

– Mary, swiat Umberta to nie jest nasz swiat. Podobnie jak ty nie nalezysz do naszego swiata, chociaz jestes moja siostra.

– Alez Liso, nie mow glupstw.

– To nie sa glupstwa. W moim codziennym zyciu, w mojej pracy, nie ma ministrow, finansistow ani nawet biznesmenow. Podobnie ma sie rzecz z Johnem.

– Nie oceniaj ludzi wedlug tego, jakie stanowisko zajmuja.

– Wcale tego nie robie. Mowie tylko, ze jestem archeologiem, wiec w kregu moich znajomych nie ma wiodacych politykow.

– Wiec powinnas zblizyc sie z Umbertem, pasjonuje go archeologia, sfinansowal kilka wykopalisk i jestem przekonana, ze laczy was niejedno – nalegala Mary.

Sofia i Umberto D’Alaqua usiedli do stolu wraz z reszta gosci. D’Alaqua nadskakiwal Sofii, ktorej zdawalo sie to sprawiac przyjemnosc. Valoni chcial zamienic z nia pare slow, zapytac, o czym rozmawiala, czy dowiedziala sie czegos istotnego. Nie zamierzal jednak do nich podchodzic, intuicja mowila mu, ze powinien zachowywac sie dyskretnie.

Dochodzila pierwsza w nocy, kiedy Paola przypomniala mu, ze nastepnego dnia bedzie musiala bardzo wczesnie wstac.

O osmej ma pierwszy wyklad, nie chciala byc zmeczona.

Valoni poprosil, by to ona podeszla do Sofii, by sie z nia pozegnac.

– Sofio, juz wychodzimy, czy chcesz, zebysmy odwiezli cie do domu?

– Dziekuje, Paolo, tak, tak, wracam z wami.

Sofia oczekiwala, ze D’Alaqua zatrzyma ja i zaproponuje odwiezienie, ale nic takiego nie nastapilo. Podniosl sie i pocalowal ja w reke. W podobny sposob pozegnal sie z Paola.

Kiedy byli juz przy drzwiach, zerknela na taras. Umberto D’Alaqua zajety byl rozmowa. Poczula uklucie rozczarowania.

Ledwie zdazyli wsiasc do samochodu, Valoni pofolgowal swojej ciekawosci.

– No wiec, pani doktor, co takiego wyjawil ci ten wielki czlowiek?

– Nic.

– Jak to?

– Nic mi nie powiedzial, poza tym, ze kazdy by sie domyslil, ze przyszlismy na to przyjecie tylko po to, by go spotkac i przyprzec do muru. Poczulam sie, jakby ktos przylapal mnie in flagranti. A na dodatek zapytal mnie bezczelnie, czy podejrzewamy go o zle zamiary wobec turynskiej relikwii.

– Tylko tyle?

– Przez reszte wieczoru rozmawialismy o ptasiej grypie, cenach ropy naftowej, sztuce i ksiazkach.

– Sprawialiscie wrazenie bardzo zadowolonych ze swojego towarzystwa – zauwazyla Paola.

– Bylo bardzo milo, ale to wszystko.

– On wydawal sie wrecz uszczesliwiony – nie dawala za wygrana Paola.

– Zamierzacie spotkac sie ponownie? – zapytal Valoni.

– Nie, nie sadze. Bylo przyjemnie, ale nic poza tym.

– Touchee?

– Gdybym podchodzila do tego bardziej emocjonalnie, powiedzialabym, ze tak, ale jestem dorosla, wiec mam nadzieje, ze rozum wezmie jednak gore.

– Wszystko jasne, touchee] – skonstatowal Marco, nie starajac sie ukryc usmiechu.

Вы читаете Bractwo Swietego Calunu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату