niewolnikow i wdrapal sie na szczyt wydmy, przytrzymujac sie sztywnej trawy. Na szczycie odwrocil sie, kopnal w twarz Ch'aki piasek, usilujac go oslepic, ten jednak pochylil kusze i zalozyl belt na cieciwe. Jason byl zmuszony znowu uciekac. Ch'aka zas gonil go, dyszac ciezko.
Jason czul ogarniajace go zmeczenie i wiedzial, ze jest to najlepszy moment, by przypuscic kontratak. Niewolnicy znikneli juz z pola widzenia i walka bedzie sie toczyc tylko miedzy nimi dwoma. Biegnac po zboczu zasypanym pokruszonymi skalami, zawrocil nagle i skoczyl w dol. Zaskoczony Ch'aka nie zdazyl wzniesc swej maczugi i zamachnal sie na oslep. Jason wykonal unik i wykorzystujac sile, jaka Ch'aka wlozyl w uderzenie, schwycil go za ramie, szarpnal i przewrocil na ziemie.
Opancerzony mezczyzna runal na twarz, miedzy kamienie. Jason skoczyl mu na plecy probujac schwytac go za podbrodek. Kaleczac palce o naszyjnik z wyszczerbionych zebow zlapal kudlata brode Ch'aki i pociagnal ja. Zanim mezczyzna zdolal sie uwolnic i odtoczyc na bok, przez jedna dluga chwile jego glowa byla odchylona do tylu. W tym samym momencie Jason wbil ostry rog w miekkie gardlo. Goraca krew chlusnela mu na reke, Ch'aka zadygotal straszliwie i umarl.
Jason wstal, czujac sie straszliwie zmeczony. Byl sam na sam ze swoja ofiara. Owiewal go zimny wiatr, niosac ze soba szeleszczace ziarenka piasku i chlodzac pot, pokrywajacy jego cialo. Westchnal, otarl zakrwawione dlonie o piasek i zaczai rozbierac zwloki. Helm z muszli byl przymocowany grubymi rzemieniami. Gdy je odwiazal i odslonil glowe wodza, zobaczyl, ze Ch'aka dawno juz przekroczyl wiek sredni. W jego brodzie byly siwe pasma, skape wlosy mial calkiem siwe, zawsze osloniete helmem twarz i lysiejaca glowa byly nienaturalnie biale.
Trwalo to dlugo, zanim zdolal zdjac pancerz i owijajace cialo skory, wreszcie jednak dokonal tego. Pod skorami i mocujacymi pazury rzemieniami Ch'aka mial na nogach buty Jasona. Byly brudne, ale nie uszkodzone i Jason nalozyl je z radoscia. Gdy wreszcie wytarl wnetrze helmu piaskiem i zalozyl go, Ch'aka narodzil sie znowu. Cialo lezace na piasku nalezalo po prostu do jednego z niezyjacych niewolnikow. Jason wygrzebal plytki grob, umiescil w nim zwloki i zasypal jeNastepnie obwieszony bronia, woreczkami, zawiniatkami i kusza, z maczuga w dloni ruszyl w strone oczekujacych niewolnikow. Gdy tylko nadszedl, poderwali sie na nogi i ustawili w tyraliere. Jason spostrzegl, ze Ijale patrzy nan z niepokojem, probujac sie zorientowac, kto wagral walke.
Jeden zero dla druzyny gosci — zawolal, ona zas usmiechnela sie niepewnie i odwrocila. — Wszyscy w tyl zwrot i naprzod marsz tam, skad przybylismy. Oto wstaje dla was nowy dzien, niewolnicy. Wiem, ze trudno wam w to uwierzyc, ale czekaja was wielkie przemiany.
Pogwizdywal radosnie idac za szeregiem niewolni-. kow i zujac pierwszy znaleziony krenoj.
Rozdzial 6
Wieczorem rozpalili ognisko na plazy i Jason usiadl skierowany plecami w strone bezpiecznego morza. Zdjal helm — to dranstwo przyprawialo go o bol glowy — i przywolal do siebie Ijale.
— Slucham i jestem posluszna, Ch'aka. Podbiegla do niego i klapnela na piasek zakasujac okrywajace ja skory.
— Ale masz mniemanie o mezczyznach! — wybuchnal. — Siadaj. Chce tylko z toba pogadac. I mam na imie Jason, nie Ch'aka.
— Tak, o Ch'aka — odparla, rzucajac szybkie spojrzenie na jego nie zakryta twarz i odrzucajac glowe. Mruknal i podsunal jej koszyk z krenoj.
— Widze, ze nielatwo bedzie zmienic tutejsze uklady spoleczne. Powiedz mi, czy chcielibyscie, ty i pozostali, byc wolni?
— Co to znaczy byc wolny?
— Coz, to jest chyba odpowiedz na moje pytanie. Wolny, to znaczy, ze nie jestes niewolnica albo wlascicielka niewolnikow i mozesz isc, gdzie chcesz i robic, co chcesz.
— To mi sie nie podoba — zadygotala. — A kto by o mnie zadbal? Jak znalazlabym jakies krenofl Musi byc wielu ludzi, by znalezc krenoj. Jeden czlowiek umrze z glodu.
— Jezeli jestes wolna, mozesz szukac krenoj razem z innymi wolnymi ludzmi.
— To glupie. Ten kto znajdzie, zje sam i nie podzieli sie z innymi, chyba ze bedzie mial nad soba pana. Lubie jesc.
Jason podrapal sie w zarosniety podbrodek. — Wszyscy lubimy jesc, ale to wcale nie znaczy, ze musimy byc niewolnikami. Widze jednak, ze dopoki nie dokona sie tu jakichs radykalnych zmian, nie bardzo mi sie uda uczynic kogokolwiek wolnym i lepiej bedzie, jezeli przedsiewezme wszystkie srodki ostroznosci stosowane przez Ch'ake, jesli chce pozostac przy zyciu.
Podniosl swa maczuge i odszedl, skradajac sie w ciemnosc. Krazyl w milczeniu wokol obozu az do chwili, w ktorej znalazl pokazny pagorek o gladkich stokach. Po omacku wyciagnal z worka koleczki i powbijal je szeregami, starannie ukladajac na ich rozwidleniach skorzane nici. Ich konce byly przywiazane do precyzyjnie wywazonych stalowych dzwonkow, ktore rozbrzmiewaly przy najmniejszym dotyku. Zabezpieczony w ten sposob ulozyl sie w srodku ostrzegawczej sieci i spedzil w napieciu niespokojna noc, drzemiac czujnie i oczekujac na brzeczenie dzwoneczkow.
Rankiem znowu podjeto przerwany marsz. Doszli do znaku granicznego, a gdy niewolnicy sie zatrzymali, Jason polecil im go minac. Uczynili to chetnie, spodziewajac sie, ze beda swiadkami pasjonujacej walki o wladanie nad pogwalcona przestrzenia zyciowa. Ich nadzieje byly usprawiedliwione, gdyz nieco pozniej, daleko po prawej, zobaczyli inna tyraliere niewolnikow. Odlaczyla sie od nich jakas postac i podbiegla w ich kierunku.
— Nienawidze cie, Ch'aka! — wrzasnal zblizajac sie Fasimba, ale tym razem rzeczywiscie mowil to, co myslal. — Wszedles na moj teren! Zabije cie!
— Jeszcze nie teraz — zawolal w odpowiedzi Jason.
— Aha, ja tez cie nienawidze, Fasimba, przepraszam, ze zapomnialem o formalnosciach. Nie chce ani skrawka twojej ziemi i stare umowy, jakiekolwiek byly, sa wciaz wazne. Chcialbym tylko z toba pomowic.
Fasimba zatrzymal sie, ale swoj kamienny mlot trzymal w pogotowiu. Wciaz zachowywal czujnosc.
— Masz nowy glos, Ch'aka.
— Mamy nowego Ch'ake. Stary Ch'aka wacha kwiatki od spodu. Chcialbym odkupic od ciebie niewolnika, a potem sobie pojdziemy.
— Ch'aka dobrze sie bil. Musisz byc dobrym wojownikiem, Ch'aka. — Potrzasnal gniewnie swym mlotem. — Nie taki dobry jak ja, Ch'aka.
— Jasna sprawa, jestes najlepszy, Fasimba. Dziewieciu niewolnikow z dziesieciu chce, zebys byl ich panem. Sluchaj, czy nie moglibysmy zalatwic naszej sprawy, potem zabiore stad moja bande. — Popatrzyl na zblizajacych sie niewolnikow, probujac odnalezc wsrod nich Mikaha. — Chcialbym odebrac niewolnika z dziura w glowie. Dam ci w zamian dwoch, ktorych sam wybierzesz. Co ty na to?
— Dobry handel, Ch'aka. Wybierzesz jednego mojego, mozesz wziac najlepszego, a ja wezme dwoch twoich. Ale dziury w glowie juz nie ma. Za duzo klopotu. Ciagle mowil. Noga mnie bolala od kopania. Pozbylem sie go.
— Zabiles?
— Po co marnowac niewolnika. Sprzedalem go d'zertanoj. Dostalem strzaly. Chcesz strzaly?
— Nie tym razem, Fasimba, ale dziekuje za wiadomosc. — Przez chwile grzebal w torbie i wyjal kreno.
— Prosze, masz tu cos do jedzenia.
— Gdzie dostales zatrute kreno? — zapytal Fasimba z nieskrywanym zainteresowaniem. — Przydaloby mi sie zatrute kreno.
— Wcale nie jest zatrute, doskonale nadaje sie do jedzenia, no, w kazdym razie jak wszystko tutaj.
— Jestes bardzo smieszny, Ch'aka — rozesmial sie Fasimba. — Dam ci jedna strzale za zatrute kreno.
— Rzucil strzale na piasek daleko od siebie i odchodzac schwycil korzen.
Gdy Jason podniosl strzale, wygiela sie. Przyjrzal sie jej blizej i zobaczyl, ze byla przerdzewiala, a pekniecie zostalo sprytnie zamazane glina. — W porzadku — zawolal w slad za Fasimba. — Poczekaj tylko, az twoj przyjaciel zje kreno.
Znowu ruszyli w droge. Najpierw z powrotem do kopca granicznego, podczas gdy podejrzliwy Fasimba deptal im po pietach. Dopiero gdy Jason i jego grupa przekroczyli granice, tamci powrocili do normalnych poszukiwan.
Potem rozpoczeli dlugi marsz do granic wewnetrznej pustyni. Poniewaz w czasie drogi musieli poszukiwac krenoj, minely prawie trzy dni, zanim osiagneli swoj cel. Jason po prostu skierowal swa tyraliere we wlasciwa