sie po pokladzie az do chwili, gdy mogl popatrzec w strone rufy. Umieszczona tam nadbudowka ciagnela sie od jednej burty do drugiej. Nie miala wcale okien, a pojedyncze, gleboko wpuszczone we framuge drzwi zaopatrzone byly w bogaty zestaw zanikow i rygli. Widok czarnego metalowego komina wychodzacego przez dach nadbudowki pozwalal odrzucic jakiekolwiek watpliwosci, czy jest to istotnie maszynownia pojazdu.
— Odjezdzamy — wrzasnal Edipon, machajac w powietrzu chudymi rekami. — Podniesc kladke. Narsisi, idz naprzod i wskazuj car o droge. A teraz niech wszyscy modla sie, podczas gdy ja zblize sie do oltarza i bede blagal swiete moce, zeby zawiozly nas do Putl'ko. — Ruszyl w strone nadbudowki i nagle zatrzymal sie wskazujac jednego z osilkow. — Erebo, ty leniwy sukinsynu, czy pamietales tym razem o napelnieniu woda czaszy bogow, by nie cierpieli pragnienia?
— Napelnilem ja, napelnilem — mruknal Erebo, przezuwajac zrabowane kreno.
Po tych przygotowaniach Edipon podszedl do drzwi i zaciagnal za soba zaslone. Dlugo rozlegalo sie pobrzekiwanie i zgrzyt otwieranych zamkow oraz rygli, az wreszcie wszedl do srodka. Po paru minutach z komina wydobyla sie czarna chmura tlustego dymu i zniknela, porwana wiatrem. Minela prawie godzina, zanim swiete moce byly gotowe do drogi i oznajmily to wyjac i wyrzucajac w powietrze biala pare swego oddechu. Czterech niewolnikow rowniez wrzasnelo i zemdlalo, pozostali zas wygladali tak, jakby zazdroscili martwym.
Jason mial juz niejakie doswiadczenie z prymitywnymi maszynami i gwizd wydobywajacy sie z zaworu bezpieczenstwa niezbyt go zaskoczyl. Byl rowniez duchowo przygotowany na chwile, w ktorej pojazd drgnal i powoli zaczal sie toczyc po pustyni. Sadzac z ilosci dymu buchajacego z komina i pary, jaka wydobywala sie spod rufy wehikulu, wspolczynnik pracy uzytecznej maszyny nie byl zbyt wysoki, ale choc prymitywna, poruszala caro. W wolnym, ale rownomiernym tempie, pojazd wiozl ladunek i pasazerow przez piaski pustyni.
Wsrod niewolnikow rozlegly sie nowe wrzaski i kilku usilowalo wyskoczyc za burte. Ogluszono ich maczugami. Owinieci w szaty d'zertanoj wedrowali wzdluz szeregow swych jencow i wlewali im w gardla jakis ciemny plyn. Niektorzy niewolnicy lezeli juz bezwladnie, nieprzytomni lub martwi. Jason sadzil, ze raczej nieprzytomni, jakiz bowiem sens moglo miec ich zabicie po tym, jak d'zertanoj przebyli taki kawal drogi, by ich pojmac. Wierzyl w to niewzruszenie, ale przerazeni niewolnicy nie mogli szukac w tej filozofii pociechy i walczyli, myslac, ze walcza o zycie.
Gdy nadeszla kolej na Jasona, mimo swych przekonan, nie poddal sie z pokora i udalo mu sie pogryzc pare palcow i kopnac jednego z mezczyzn w zoladek, zanim usiedli na nim, zacisneli mu nos i wlali miarke palacego plynu prosto do gardla. Bolalo go, czul zawrot glowy i usilowal zmusic sie do wymiotow, ale byla to ostatnia rzecz jaka zapamietal.
Rozdzial 7
— Wypij jeszcze troche — powiedzial glos. Zimna woda pociekla po jego twarzy, a troche poplynelo mu do gardla. Zakrztusil sie i rozkaszlal. Cos twardego wbijalo mu sie w plecy, bolaly go nadgarstki. Powoli zaczal sobie przypominac — walka, pojmanie, plyn, ktory w niego wlano. Gdy otworzyl oczy, zobaczyl zawieszona na lancuchu migoczaca zolto lampe. Mrugnal i usilowal wykrzesac z siebie dosc sil, by usiasc. Swiatlo przeslonila mu znajoma twarz, na ktorej widok Jason przymknal oczy i jeknal.
— Czy to ty, Mikah, czy moze dalsza czesc koszmaru?
— Od sprawiedliwosci nie ma ucieczki, Jasonie. To ja i mam pod twoim adresem kilka zasadniczych pytan.
— To rzeczywiscie ty — jeknal Jason. — Nawet w najgorszym koszmarze nie odwazylbym sie wymyslic takiego tekstu. Ale zanim odpowiem na pytania, moze powiedzialbys mi to i owo o lokalnych ukladach? Powinienes cos wiedziec, przeciez jestes niewolnikiem dlzertanoj dluzej niz ja. — Jason zorientowal sie, ze bol nadgarstkow jest spowodowany ciezkimi zelaznymi kajdankami. Przewleczono przez nie lancuch, ktorego koniec byl przymocowany do grubej belki stanowiacej obecnie oparcie jego glowy. — Po co4ancuchy? I co mozesz mi powiedziec o tutejszej goscinnosci?
Mikah oparl sie prosbie o jakiekolwiek istotne informacje i nieublaganie powrocil do swych wlasnych problemow.
— Kiedy widzialem cie po raz ostatni, byles niewolnikiem Ch'aki, a tej nocy kiedy zostales tu przywleczo-ny razem z innymi i przykuty do belki, byles nieprzytomny. Miejsce kolo mnie wlasnie sie zwolnilo i powiedzialem im, ze zaopiekuje sie toba, jezeli cie tu umieszcza. Zrobili to. A teraz chcialbym, zebys mi wyjasnil jedna sprawe. Zanim cie rozebrali, miales na sobie pancerz i helm Ch'aki. Gdzie jest Ch'aka, co sie z nim stalo?
— Ja Ch'aka — wykrztusil Jason i rozkaszlal sie. Gardlo mial zupelnie wysuszone. Wypil duzy lyk wody z miski. — Widze, ze jestes w bardzo msciwym nastroju, stary oszuscie. A co z nadstawianiem drugiego policzka, he? Nie powiesz mi przeciez, ze moglbys nienawidzic czlowieka tylko dlatego, ze palnal cie w glowe, rozwalil ci czerep i sprzedal jako odrzut z targu niewolnikow. W przypadku, gdybys ciagle jeszcze dreczyl sie wyrzadzona ci krzywda, mozesz sie radowac, bowiem zlego Ch'aki juz nie ma. Lezy pogrzebany w pustkowiu i po rozpatrzeniu wszystkich kandydatow, ja dostalem jego posade.
— Zabiles go?
— Prawde mowiac — tak. I nie mysl, ze przyszlo mi to latwo, bo mial wszystkie atuty, podczas gdy ja dysponowalem jedynie moja wrodzona pomyslowoscia, ktora, jak sie okazalo, na szczescie wystarczyla. Przez jakis czas sytuacja byla krytyczna, bo kiedy chcialem go zamordowac w czasie, gdy spal…
—,Coo? — przerwal mu Mikah.
— No, zalatwic go w nocy. Nie sadzisz chyba, ze ktos przy zdrowych zmyslach chcialby stanac do walki z takim potworem twarza w twarz, co? Ostatecznie tak sie wlasnie skonczylo, bo mial kilka zgrabnych gadzetow do ostrzegania go przed nocnymi goscmi. Krotko mowiac, walczylismy, wygralem i zostalem Ch'aka, choc moje panowanie nie bylo ani dlugie, ani szczesliwe. Dotarlem w slad za toba az na pustynie, a tam wpadlem w pulapke zgrabnie zastawiona przez starego cwaniaka o imieniu Edipon, ktory znowu zdegradowal mnie do rangi niewolnika i za jednym zamachem zabral mi rowniez moich podwladnych. I to juz cala moja historia. A teraz opowiedz mi swoja — gdzie sie znajdujemy, co tu sie dzieje…
— Morderco! Posiadaczu niewolnikow! — Mikah odsunal sie najdalej jak mu pozwalal lancuch i palcem oskarzycielsko wskazal Jasona. — Jeszcze dwie zbrodnie nalezy dodac do twego haniebnego spisu. Czuje do siebie obrzydzenie, Jasonie, iz kiedykolwiek moglem czuc do ciebie sympatie i probowalem ci pomoc. Dalej bede ci pomagal, ale jedynie po to, by dostarczyc cie na Cassylie, a tam zaprowadzic przed sad i na szafot!
— Podoba mi sie wykladnia twojej uczciwosci i bezstronnej sprawiedliwosci — sad i szafot. — Jason ponownie sie rozkaszlal i wypil do konca wode z miski. — Czy kiedykolwiek slyszales o zasadzie presumpcji niewinnosci? Ze oskarzonego uwaza sie za niewinnego, dopoki nie dowiedzie mu sie przestepstwa? Tak sie sklada, ze jest to kamien wegielny calego porzadku prawnego. I w jaki sposob uzasadnilbys wytoczenie mi procesu na Cassylii za czyny, ktore popelnilem na tej planecie, czyny, ktore tu wcale nie sa uwazane za przestepstwo? To tak, jakbys zabral kanibala z jego plemienia i skazal za ludozerstwo.
— I co w tym zlego? Pozeranie ludzkiego miesa jest zbrodnia tak obrzydliwa, ze wzdragam sie na sama mysl o niej. Oczywiscie, ze czlowiek, ktory dopuscil sie tego, musi zostac skazany na smierc.
— Gdyby zakradl sie tylnymi drzwiami i wrabal kogos z twojej rodziny, mialbys niewatpliwie powody do wszczecia postepowania. Ale na pewno nie dlatego, ze w otoczeniu swego czcigodnego szczepu skonsumowal soczysta pieczen z ludziny. Czy nie dostrzegasz jednego, kluczowego zagadnienia? Tego, ze ludzkie zachowanie moze byc ocenione jedynie w relacji z otoczeniem tego czlowieka? Zachowanie jest pojeciem wzglednym. Kanibal w swojej spolecznosci jest rownie moralny, jak przykladny parafianin w twpjej.
— Bluznierco! Zbrodnia jest zbrodnia! Sa prawa moralne, ktore odnosza sie do calej ludzkosci!
— O, co to, to nie. To wlasnie jest ow punkt, w ktorym zalamuje sie twoja sredniowieczna moralnosc. Wszystkie prawa i idee sa historyczne i wzgledne, nie zas absolutne. Odnosza sie do okreslonego czasu i miejsca, natomiast wyrwane z kontekstu traca cale swe znaczenie. W tym zapluskwionym spoleczenstwie dzialalem w sposob jak najbardziej uczciwy i prostolinijny. Probowalem zamordowac swego pana, bo jest to jedyny sposob awansowania w tym okrutnym swiecie i niewatpliwie Ch'aka tak samo doszedl do swej pozycji. Zabojstwo sie nie udalo, ale walke wygralem i rezultaty byly te same. Gdy mialem juz wladze, staralem sie dbac o swych niewolnikow, choc oczywiscie nie doceniali tego, bo wcale nie zalezalo im na tym, by ktos sie o nich prawdziwie troszczyl. Chcieli tylko mojej posady i takie jest prawo tej ziemi. Jedynym moim rzeczywistym wykroczeniem bylo