pokladzie, po wejsciu w atmosfere powinien odebrac nadawane w szerokim pasmie czestotliwosci sygnaly iskrowki. Byc moze w tej wlasnie chwili ktos odbiera jego wezwanie na pomoc, nastraja antene kierunkowa, ustalajac miejsce nadania sygnalu. Gdyby mial odbiornik, moglby uslyszec jego odpowiedz, ale w gruncie rzeczy nie mialo to wiekszego znaczenia, wkrotce bowiem powinien uslyszec ryk silnikow rakietowych statku schodzacego do ladowania w Appsali…
Nic sie nie zdarzylo. Jason wyslal swoje pierwsze SOS ponad dwiescie godzin temu, ale teraz niechetnie pozegnal sie z mysla o natychmiastowej pomocy. Najlepsza rzecza, jaka mogl teraz zrobic, to urzadzic sie tu rozsadnie i w miare wygodnie, a nastepnie oczekiwac na przybycie statku. Nie dopuszczal do siebie mysli, ze kosmolot moglby sie nie zjawic w tej zapomnianej czesci kosmosu w ciagu calego jego zycia.
— Rozwazylem twoje zadania — oznajmil Hertug, odwracajac sie od iskrowej stacji nadawczej. — Mozesz otrzymac niewielki apartament, moze jednego albo dwoch niewolnikow, do woli jedzenia, a w swieta wino i piwo…
— Nic mocniejszego?
— Mocniejszego? Wina Perssonoj, ktore pochodza z naszych winnic na stokach gory Malvigla, sa dobrze znane ze swej mocy.
— Beda jeszcze bardziej znane, gdy je przedestyluje. Widze caly szereg ulepszen, ktorych bede musial dokonac, skoro mam sie tu jakis czas zatrzymac. Byc moze wynajde nawet klozet ze spluczka, zanim dostane reumatyzmu w tych waszych prymitywnych wychodkach. Mam mnostwo rzeczy do zrobienia. Przede wszystkim musze opracowac liste priorytetow, a pierwszym jej punktem beda pieniadze. Niektore rzeczy, jakie mam^zamiar wyprodukowac dla twej wiekszej chwaly, beda nieco kosztowne, najlepiej wiec bedzie przedtem napelnic skarbiec. Mam nadzieje, ze twoja religia nie zabrania ci sie wzbogacic?
— Nie — odparl Hertug niezwykle pewnym glosem.
— A wiec zabierzemy sie do tego. A teraz, jezeli Wasza Ekscelencja pozwoli, udam sie do mojego nowego mieszkania i przespie sie nieco. Nastepnie sporzadze liste projektow do wyboru.
— To mi odpowiada. A nie zapominaj o maszynce do robienia pieniedzy.
— To pierwszy punkt programu.
Choc Jason cieszyl sie swoboda poruszania sie w zamknietych i swietych komnatach warsztatu, przez caly czas nie odstepowalo go ani na krok czterech straznikow-dozorcow, ktorzy deptali mu po pietach i chuchali creno w kark.
— Czy wiesz, gdzie jest moje nowe mieszkanie? — zapytal Jason dowodce strazy, ponurego brutala o imieniu Benn't.
— Aha — odparl Benn't i poprowadzil go do wiezy zamku Perssonoj. Hulaly po niej przeciagi, a oni wspieli sie po stromych, kamiennych schodach, ktore prowadzily na wyzsze pietra, potem przez ciemny hol do krzepkich drzwi, pilnowanych przez kolejnego straznika. Benn't otworzyl je wielkim kluczem, zwisajacym mu do pasa.
— To twoje — burknal, wskazujac kciukiem o imponujacej zalobie pod paznokciem.
— Widze, ze wyposazenie jest kompletne, razem z niewolnikami — stwierdzil Jason, widzac przykutych do sciany Mikaha i Ijale. — Nie bede mial z nich wiele pozytku, jezeli sa tu jedynie po to, by spelniac role dekoracji wnetrza. Masz klucz?
Benn't z jeszcze mniejszym wdziekiem wyciagnal ze swej sakiewki mniejszy klucz i podal go Jasonowi. Potem wyszedl i przekrecil klucz w zamku.
— Wiedzialam, ze zrobisz cos takiego, ze nie beda mogli cie skrzywdzic — powiedziala Ijale, gdy Jason otwieral zelazna obroze na jej szyi. — Balam sie tylko troszeczke.
” Mikah milczal jak kamien az do chwili, gdy Jason w towarzystwie Ijale zabieral sie do ogladania komnaty. Wtedy odezwal sie lodowatym tonem: — Zapomniales uwolnic mnie z lancuchow.
— Jestem rad, ze zauwazyles — odparl Jason. Nie musze wiec zwracac ci na to uwagi. Czy znasz lepszy sposob, by uniemozliwic ci sprawienie mi klopotow?
— Obrazasz mnie!
— Nie, jestem szczery. Dzieki tobie utracilem posade u d'zertanoj. i zostalem zakuty w lancuchy jako niewolnik. Kiedy ucieklem, wzialem cie ze soba, ty zas odwdzieczyles sie za moja wielkodusznosc, pozwalajac, aby Snarbi zdradzil nas memu obecnemu pracodawcy. A to ostatnie stanowisko uzyskalem bez zadnej pomocy z twojej strony.
— Czynilem tylko to, co uwazalem za sluszne.
— Uwazales nieslusznie.
— Jestes msciwym, malostkowym czlowiekiem, Ja-sonie dinAlt!
— Masz cholerna racje. Pozostaniesz przykuty do sciany.
Jason wzial Ijale pod ramie i urzadzil jej wycieczke po swym apartamencie. — Zgodnie z ostatnia moda, wejscie prowadzi bezposrednio do glownej komnaty, umeblowanej rystykalnymi meblami z nie heblowanych desek i ozdobionej niezmiernie zroznicowana kolekcja pajeczyn. Cudowne miejsce do produkcji serow, ale absolutnie niezdatne do zamieszkania. Oddamy je Mikahowi. — Otworzyl drzwi. — Ta komnata jest juz lepsza. Poludniowa fasada, widok na wielki kanal i nieco swiatla. Szyby wykonane z najlepszego lupanego rogu, wpuszczaja zarowno swiatlo, jak i swieze powietrze. Bede musial zainstalowac szklane. Ale teraz wystarczy nam ogien na tym kominku zdatnym do pieczenia wolu.
— Krenoj! — . krzyknela Ijale i podbiegla do koszyka stojacego w alkowie. Jason zadrzal. Powachala kilka bulw, sciskajac je palcami. — Nie sa bardzo stare, dziesiec, moze pietnascie dni. Dobre na zupe.
— Do tego wlasnie tesknil moj zoladek — powiedzial Jason bez cienia entuzjazmu w glosie.
Mikah ryknal cos z drugiej strony komnaty. Jason najpierw rozpalil ogien, a potem poszedl dowiedziec sie, o co Samonowi chodzi.
— To zbrodnia! — oznajmil Mikah pobrzekujac lancuchami.
— Przeciez jestem zbrodniarzem. — Jason odwrocil sie, by wyjsc.
i— Poczekaj! Przeciez nie mozesz mnie tak zostawic. Jestesmy cywilizowanymi ludzmi. Uwolnij mnie, a daje ci slowo, ze nie bede zywil do ciebie urazy.
— To ladnie z twojej strony, moj stary, ale cala ufnosc uleciala z mej, tak niegdys ufnej duszy. Nawrocilem sie na miejscowy etos i moge ci wierzyc dopoty, dopoki nie mam cie za plecami. To wszystko. Pozwole ci poruszac sie po tym miejscu jedynie dlatego, by nie sluchac twoich wrzaskow.
Jason odczepil lancuch, ktorym obroza byla przymocowana do sciany i odwrocil sie.
— Zapomniales o obrozy — powiedzial Mikah.
— Doprawdy? — odparl Jason z drapieznym usmiechem. — Nie zapomnialem ani o tym, jak zdradziles mnie Ediponowi, ani o obrozy.* Dopoki jestes niewolnikiem, nie bedziesz mogl mi szkodzic — a wiec pozostaniesz niewolnikiem.
— Moglem sie tego po tobie spodziewac. — W glosie Mikaha dzwieczala zimna wscieklosc. — Jestes kundlem, a nie cywilizowanym czlowiekiem. Nie dam slowa, ze bede ci dopomagac w jakikolwiek sposob. Wstydze sie, ze w swej slabosci moglem kiedys dopuscic do siebie taka mysl. Jestes zlem, ja zas poswiecilem cale swe zycie na to, by zwalczac zlo. A wiec bede walczyl.
Jason uniosl reke do uderzenia, ale zamiast zadac cios, wybuchnal smiechem.
— Nigdy nie przestaniesz mnie zdumiewac, Mika-hu. Wydaje sie, ze to niemozliwe, by ktos byl tak nieczuly na fakty, logike, realnosc lub na to, co powszechnie nazywa sie zdrowym rozsadkiem. Jestem zadowolony, ze przyznales, iz walczysz ze mna. Dzieki temu latwiej bede mogl zachowac czujnosc. A zebys nie zapomnial i nie zaczal sie znowu spoufalac, zostaniesz niewolnikiem i bedziesz traktowany jak niewolnik. Lap sie wiec za ten dzbanek z kamionki, zawolaj straznika i idz przyniesc wody stad, skad zazwyczaj przynosza ja niewolnicy.
Obrocil sie na piecie i wyszedl z pokoju wciaz kipiac z gniewu. Probowal wykrzesac z siebie choc cien entuzjazmu na mysl o posilku, tak starannie przygotowywanym przez Ijale.
Jason siedzial z pelnym zoladkiem i grzal nogi przy ogniu. Czul sie nieomal przyjemnie. Ijale siedziala w kucki przy kominku, powoli i niezgrabnie zszywajac skory wielka, zelazna igla, a z drugiej komnaty dobiegalo wsciekle pobrzekiwanie lancuchow Mikaha. Bylo pozno i Jason czul sie juz zmeczony, ale obiecal Hertugowi liste cudow i chcial ja ukonczyc przed pojsciem spac. Uniosl glowe, slyszac zgrzyt klucza w drzwiach wejsciowych. Do pokoju wkroczyl Benn't w towarzystwie zolnierza niosacego potrzaskujaca pochodnie.
— Chodz — powiedzial Benn't, wskazujac drzwi.
— Gdzie i po co? — zapytal Jason myslac z niechecia o wilgotnym wnetrzu wiezy.
— Chodz — powtorzyl Benn't takim samym niesympatycznym tonem i wyciagnal zza pasa krotki miecz.