niepostrzezenie i spotkalibysmy sie niedlugo na miescie?

– Nie moge zostawic skladu – odparl Jupiter, marszczac brwi. – Odpowiadam za niego az do powrotu wuja i ciotki. Maja byc za godzine lub dwie.

– Hmm… Rozumiem. A czy moglbys sie wymknac wieczorem, juz po zamknieciu skladu? Chetnie spotkalbym sie z cala wasza trojka. Ale musielibyscie wyjsc tak, by Trzy Palce i reszta was nie zauwazyli.

– To by sie chyba dalo zalatwic, prosze pana – zgodzil sie Jupiter.

– Bob z Pete'em i tak musza zaraz wracac do domu na kolacje. Jak pan sadzi, czy beda sledzeni?

– Watpie. Zlodzieje sa glownie zainteresowani toba. Jestes pewien, ze uda ci sie wymknac niepostrzezenie?

– Tak, prosze pana. Jestem pewien – odparl Jupiter, myslac o Czerwonej Furtce Pirata, potajemnym wyjsciu w plocie na tylach skladu.

– Ale bylbym dosc pozno, poniewaz dzis jest sobota i sklad zamykamy dopiero o siodmej.

– Swietnie. Czy osma ci odpowiada?

– Sadze, ze tak, panie Grant.

– To moze spotkajmy sie w parku Oceanview. Bede siedzial na lawce przy wschodnim wejsciu i czytal gazete. Ubrany bede w brazowa marynarke i kapelusz z rondem. Niech kazdy z was przyjdzie osobno i upewnijcie sie, czy nikt was nie sledzi. Zrozumiales?

– Tak jest.

– I nikomu ani slowa o naszym spotkaniu, az uslysze, co macie do powiedzenia. Jasne?

– Wszystko jasne, panie Grant.

– A zatem, do zobaczenia o osmej.

Kiedy Jupiter odlozyl sluchawke, Pete wydal z siebie dlugo tlumiony okrzyk:

– O, rany! Piec tysiecy dolarow nagrody! Co jest, Jupe? Co ci tak mina z rzedla?

– Przeciez jeszcze nie znalezlismy pieniedzy Spike'a Neely'ego – odparl Jupiter.

– Ale znajdziemy. Lub znajdzie je policja, kiedy pan Grant przekaze im nasze wskazowki. Moze nawet pozwola nam uczestniczyc w poszukiwaniach.

– Nie licz na to, jesli porucznik Carter bedzie mial cos do powiedzenia – skwitowal Bob.

– Szkoda, ze inspektor Reynolds musial dzis wyjechac – powiedzial Jupiter. – Chcialbym mu osobiscie przekazac te informacje. No, ale skoro zna pana Granta…

Przerwalo mu nawolywanie dochodzace z dziedzinca.

– Jupe! Trzeba wydac reszte klientom!

– To Konrad. Lepiej wroce do pracy. W koncu odpowiadam za caly interes. Czy mozecie spakowac kufer i schowac Sokratesa?

– Ojej! – Bob popatrzyl na zegarek. – Jupe, musze zdazyc do biblioteki przed zamknieciem. Zostawilem tam kurtke. A potem musze sie pokazac w domu.

– W porzadku. Ja spakuje kufer – powiedzial Pete. – A potem tez zmywam sie do domu. Spotykamy sie w parku o osmej. Zgadza sie?

– Zgadza – potwierdzil Jupiter.

Po wyjsciu z Kwatery Glownej rozstali sie. Pete bez entuzjazmu ruszyl w strone kufra i Sokratesa.

– No i co? – przemowil wyzywajacym tonem do czaszki. – I co teraz powiesz, kiedy juz odnalezlismy trop?

Sokrates usmiechnal sie do niego bez slowa.

Rozdzial 14. Bombowe odkrycie Boba

Z glowa pelna nowych informacji Bob pedalowal z calych sil zaulkami Rocky Beach, zmierzajac okrezna droga na miejsce spotkania w parku. Byl juz troche spozniony. Po kolacji zajal sie przegladaniem starych gazet w garazu. Znalazl to, czego szukal, i teraz staral sie nadrobic stracony czas. Kiedy dotarl do wschodniego wejscia do parku, zobaczyl, ze Pete i Jupiter byli juz na miejscu. Siedzieli na lawce obok mlodego eleganckiego mezczyzny i prowadzili z nim ozywiona rozmowe. Na odglos pisku hamulcow roweru Boba podniesli glowy.

– Przepraszam za spoznienie – powiedzial Bob, ciezko dyszac. – Prowadzilem wazne poszukiwania.

– Ty jestes pewnie Bob Andrews – odezwal sie pogodnie mezczyzna. – A ja jestem George Grant.

Podali sobie rece i mezczyzna otworzyl portfel, pokazujac ozdobna wizytowke wetknieta za plastikowa kieszonke.

– Oto moja legitymacja, Bob, by formalnosciom bylo zadosc.

Wizytowka potwierdzala, ze George Grant jest detektywem zatrudnionym przez Stowarzyszenie Ochrony Bankierow. Bob skinal glowa i pan Grant schowal portfel.

– Jupe… – zaczal Bob, lecz Jupiter go uprzedzil:

– Wlasnie opowiadalismy panu Grantowi o liscie i wskazowce, zeby szukac pieniedzy pod tapeta w starym domu pani Miller.

– Odwaliliscie swietna robote, chlopcy – pochwalil ich pan Grant. – Stowarzyszenie Ochrony Bankierow z przyjemnoscia dopilnuje, abyscie otrzymali nagrode. Jesli pieniadze sa pod tapeta, to nic dziwnego, ze policja nie mogla ich znalezc, przeszukujac dom.

– Niemniej, mamy maly problem. Dom jest z pewnoscia zamieszkany. Musimy zdobyc specjalny nakaz policyjny, zeby tam wejsc i zerwac tapete. Nie jestem pewien…

Bob nie wytrzymal juz dluzej.

– Wlasnie o tym chcialem powiedziec, panie Grant. Jesli dom w ogole jeszcze stoi, to nie ma w nim juz nikogo. I na pewno juz dlugo nie postoi!

Wszyscy przypatrywali mu sie ze zdumieniem. Pospieszyl wiec z wyjasnieniami.

– Kiedy wrocilem do biblioteki po kurtke, uslyszalem, jak pewna kobieta zwierzala sie bibliotekarce, ze musiala sie wyprowadzic z domu przy Maple Street, i mowila o klopotach, jakie miala ze znalezieniem nowego mieszkania. W koncu przeprowadzila sie tu, do Rocky Beach. Zagadnalem o to bibliotekarke, ktora mi powiedziala, ze w zeszlym tygodniu byl w gazecie artykul na ten temat. Sprawdzilem w bibliotece, ktora to byla gazeta, i odnalazlem w domu wlasciwy numer. Wycialem z niego ten tekst i oto on.

Wreczyl Jupiterowi poskladany kawalek gazety. Jupiter rozlozyl go i razem z panem Grantem i Pete'em szybko przeczytali artykul.

POCZATEK WYBURZANIA DOMOW

POD NOWA AUTOSTRADE

Ponad 300 domow, w tym nowe i atrakcyjne, czeka puste, wyludnione, na buldozery i bomby burzace. Niedlugo pozostana juz tylko wspomnieniem w pamieci wlascicieli, ktorzy zmuszeni byli je opuscic, by mozna bylo poprowadzic tamtedy przedluzenie autostrady.

Cala Maple Street zniknie z powierzchni ziemi, a na jej miejscu powstanie szesciopasmowa autostrada odciazajaca coraz bardziej zatloczone samochodami ulice Los Angeles. Oprocz Maple Street, zniszczeniu ulegnie rowniez kilka innych okolicznych domow.

Koniecznosc porzucenia domow byla dla mieszkancow Maple Street przezyciem nowym i bardzo przykrym. Niestety, doznalo go juz wielu innych ludzi, odkad ruszyl program rozbudowy autostrad wokol Los Angeles. Koniecznosc utrzymania stalego przeplywu pojazdow przez nasze – coraz bardziej zatloczone – miasto, spowodowala zniszczenie tysiecy domow, by na ich miejscu mogly powstac autostrady.

Artykul byl dluzszy, ale pan Grant doczytal do tego miejsca i cicho gwizdnal.

– Maple Street! – powiedzial. – To ulica, na ktora przeniesiono dom pani Miller cztery lata temu, czy nie tak, Jupiterze?

– Tak twierdzi zarzadca tego wielkiego bloku.

– A teraz prawie cala Maple Street legnie w gruzach – rzekl pan Grant. – To zmienia postac rzeczy. Dom stoi pusty. Nie mamy czasu do stracenia. Jeszcze Trzy Palce i reszta gotowi nas uprzedzic. A moze juz tam byli i zabrali pieniadze!

Вы читаете Tajemnica Gadajacej Czaszki
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату