– Uwielbiam oczytane kobiety. Zwlaszcza, kiedy sa tak piekne i… nagie.

Znowu wyprezyla sie w oczekiwaniu na kolejna pieszczote. Tymczasem Rothgar siegnal tylko po jeden z kwiatow, ktore wciaz trzymaly sie miedzy piersiami Diany. Wzial go w dlon i zaczal przesuwac po jej drzacym ciele. Nawet nie przypuszczala, ze zrobi to na niej az takie wrazenie. Niemal przestala oddychac, kiedy poczula na ciele delikatne platki, ktore przesuwaly sie wolno w dol.

– Och! – westchnela ponownie.

I wlasnie wtedy Rothgar poniechal pieszczoty. Kiedy otworzyla oczy, zobaczyla, ze pochyla sie nad nia z powazna mina.

– Musisz podjac decyzje – powiedzial. – Czy chcesz ryzykowac?

Od razu pomyslala, ze chyba powinna poprzestac na tym, co bylo dotad. Zrobilo jej sie jednak zal tych niezwyklych, cudownych doznan.

– A czy bedziesz w stanie sie wycofac? – spytala po krotkiej wewnetrznej walce.

– Moge sprobowac. Ale tak naprawde nigdy nie wiadomo, co sie zdarzy, kiedy zawladnie mna pozadanie.

– Ja juz jestem w jego mocy – wyznala. – Nigdy w zyciu sie tak nie czulam.

– To dopiero wstep. Uwertura do prawdziwego dziela -zapewnil ja.

Jesli tak, to bylaby glupia, gdyby sie wycofala. Nie moze zrezygnowac z czegos, co zaczyna sie tak… tak podniecajaco. Z drugiej strony, moze zakonczyc sie dosyc zalosnie dzieciecym krzykiem. Wiedziala juz, ze byloby to nieszczesciem nie tylko dla niej, ale i dla Beya.

Nie wolno az tak ryzykowac.

– To sprobuj – westchnela ledwie doslyszalnie. Markiz posluchal tego wezwania. W nim tez krew az

wrzala. Pochylil sie nad nia, chcac ponownie ucalowac jej piers, a ona zarzucila mu rece na szyje. Przyciagnela go do siebie mocno. Ich nagie ciala zetknely sie po raz pierwszy. Bylo to dla niej wstrzasajace doznanie, ale wydawalo sie, ze Bey rowniez nie panuje nad soba. Calowal ja i tulil. Po chwili przesunal Diane nieco dalej na lozko i polozyl sie obok. Nie bylo to niestety tak wspaniale loze, jak w jej sypialni. Mieli malo miejsca i dlatego musieli do siebie przylgnac. Tak to sobie przynajmniej tlumaczyla.

Zaczelo jej sie wydawac, ze przesadza z ostroznoscia. Przeciez nie moze teraz zajsc w ciaze. Nigdy nie znajdzie lepszego momentu na to, zeby kochac sie z markizem.

Poczula na swoim ciele jego wyprezona meskosc i rozchylila scisniete dotad uda.

Nie bedzie lepszego momentu, powtorzyla w duchu.

Rothgar skorzystal z okazji i wsunal sie miedzy jej nogi. Poczula wilgoc w intymnym miejscu. Wiedziala, ze jest gotowa, by go przyjac. Juz nie potrafila myslec, roztrzasac argumentow za i przeciw. Krew pulsowala jej w skroniach. Przed oczami lataly kolorowe punkty, jakby patrzyla w witraz.

– Jeszcze sie moge wycofac – dobieglo do niej wprost z nieba.

Nie, nie z nieba. Z gory. Rothgar dopiero chcial ja zabrac do nieba.

Diana poczula, ze lzy zaczynaja jej splywac po twarzy. Byly to jednak lzy szczescia. Nigdy w zyciu nie czula tego, co teraz.

– Pocaluj mnie – poprosila.

Ten pocalunek trwal dlugo, bardzo dlugo. Zawarla sie w nim jakby cala historia ich poznania. Wzajemna fascynacja, walka, ale tez i bardziej subtelne uczucia. Diana bala sie je nazwac, chociaz chciala szeptac: „kochany, kochany'.

Rothgar mial nadzieje, ze hrabina wycofa sie po tym pocalunku. Wmawial sobie, ze to pozegnanie, koniec. Czul, ze coraz bardziej pozada Diany i ze za chwile nie bedzie mogl sie zatrzymac, chocby go o to blagala.

Wiedzial, ze moze ja miec w kazdej chwili.

Nie chcial jej do niczego zmuszac.

To nie bylo do konca w jego stylu, ale tez powtarzal sobie, ze Diana jest kims wyjatkowym.

– Co dalej? – szepnal, unoszac sie troszke nad nia. Przyciagnela go do siebie. Jej nogi rozsunely sie jeszcze

bardziej i uniosly w gore. Droga do rozkoszy stala otworem.

– Kochaj mnie, Bey. Nie moglabym zyc, gdybysmy nie skonczyli tego, co zaczelismy…

Nie potrzebowal dalszej zachety. Diana zamknela oczy i wygiela cialo w luk, a on wszedl w nia jednym silnym pchnieciem.

– Aa!

Zatrzymal sie na chwile i spojrzal na nia z niepokojem.

– Mocno boli? Pokrecila glowa.

– Nie przestawaj.

Rozkosz przytlumila bol. Wkrotce zupelnie o nim zapomniala. Chciala tylko czuc Beya jak najpelniej. Chciala go poznac jak najlepiej. Tak jak ja zapewnil, pieszczoty stanowily jedynie uwerture do tego, co nastapilo pozniej. A on umial cudownie grac na jej ciele. Wygrywal na nim gwaltowne wzloty i dlugie crescenda. Potrafil uderzyc forte, ale tez piano, kiedy potrzebowala chwili odpoczynku. Nie wiedziala, jak dlugo sie z nia kochal, ale moglo to byc cale zycie. Jej zycie.

Przez chwile zastanawiala sie, czy nikt ich nie slyszy. Lozko pod nimi trzeszczalo, a oni sami jeczeli i krzyczeli z rozkoszy. W koncu stwierdzila, ze jest jej wszystko jedno. Chciala zyc jedynie swoja miloscia do markiza.

W koncu wszedl w nia po raz ostatni, a nastepnie opadl na poduszke. Diana otworzyla oczy i westchnela w pelni zaspokojona. Rothgar lezal obok, dyszac ciezko.

– Ale jestes spocony i zmeczony – zdziwila sie, a potem spojrzala na siebie i stwierdzila, ze jest w podobnym stanie.

– Nawet ja nie potrafie sie kochac z zimna obojetnoscia -wydyszal.

– Z Mallorenami wszystko jest mozliwe – powiedziala to, co sam jej pare razy powtarzal.

Zasmial sie cicho i zalozyl rece za glowe. Nie sadzila, ze moze byc az tak zrelaksowany i naturalny.

– Zdarzalo mi sie uprawiac seks z wyrachowania z osobami pokroju pani de Couriac – przyznal. – Ale to nie znaczy, ze sie z nimi kochalem. Z toba bym tak nie potrafil.

Kochac sie?

Slowo „kochac' polaskotalo ja mile, chociaz wiedziala, ze chodzi o cos innego. Do tej pory nie rozmawiali o uczuciach. Domyslala sie, ze Rothgar wolalby tego uniknac. Ale przed soba mogla sie juz przyznac, ze kocha Rothgara. I to nie tylko jako wspanialego kochanka i niezwykle przystojnego mezczyzne. W ciagu tych paru dni miala okazje poznac go jako nieustraszonego rycerza i zrecznego polityka. Nawet, jesli dopuszczal sie falszerstw, robil wszystko dla dobra kraju. Diana nie watpila w jego uczciwosc i prawy charakter.

Kocham lorda Rothgara, pomyslala. I nigdy mu tego nie powiem.

Nie chciala obciazac go swoja miloscia. Wiedziala, ze ma inne zadania. Nigdy tez przed nia nie kryl, ze nie mysli o malzenstwie. To, ktore jej zaproponowal, bylo jedynie zrecznym wyjsciem z sytuacji, zagrywka zupelnie w jego stylu.

Stwierdzila, ze tym bardziej nie moze dopuscic do tego zwiazku.

Chciala jednak cos zrobic. Sama nie wiedziala, co.

Po krotkim namysle zdjela z palca pierscionek z szafirem. Pomyslala, ze tak nawet bedzie lepiej, z tym kamieniem niebieskim jak jego oczy. Wziela dlon markiza i sprawdzila, czy pasuje. Okazalo sie, ze Bey ma palce niemal rownie cienkie jak ona.

Czy domysli sie znaczenia tego gestu?

Spojrzal na pierscionek, a potem na nia. Cos jakby smutek pojawilo sie w jego oczach. Wyciagnal dlon do gory i przez chwile patrzyl na szafir, a potem pocalowal ja w usta.

Diana bala sie, ze sie rozplacze. Dlatego wstala i sciagnawszy przescieradlo z lozka, rzucila je do miski. Jutro zajmie sie nim sluzba.

Poczula cos dziwnego i spojrzala na swoj brzuch.

– Jaka szkoda – powiedziala i wytarla go rabkiem przescieradla. Na kartce, ktora dostala od Elf, tez pojawily sie informacje na temat zakonczenia aktu przed wytryskiem nasienia. Bylo to dodatkowe zabezpieczenie, ale Dianie, nie wiedziec czemu, zrobilo sie nagle przykro. Czula sie niepelna, niedowartosciowana.

– Tak bedzie lepiej – zapewnil ja.

– No tak, to jeszcze nie zimna obojetnosc, ale juz racjonalne zachowanie.

Wyciagnal rece, zapraszajac ja do lozka. Polozyla sie obok, chociaz goly siennik nie byl juz tak wygodny, jak wykrochmalone przescieradlo.

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату