– Uczyc sie wierszy na pamiec. – Wzdrygnela sie na samo wspomnienie. – Ale i tak mialam szczescie. Mogl mi kazac cos dziergac lub wyszywac.

Rothgar spojrzal na nia z politowaniem.

– Krolowa lubi, gdy jej damy dworu zajmuja sie czyms pozytecznym – poinformowal ja.

– Wiec moze naucze ja strzelac – zaproponowala.

– Ani mi sie waz!

Zauwazyla, ze usmiechaja sie do siebie jak dwojka spiskowcow. Byloby zle, gdyby ktos zwrocil na nich w tej chwili uwage. Na szczescie ci, ktorzy zostali, byli zajeci swoimi sprawami. Ale Diana nie chciala ryzykowac. Odwrocila wzrok od Beya i spojrzala na obraz, przedstawiajacy dom na wsi. Trudno by bylo znalezc cos nudniejszego.

– No dobrze, opowiedz mi teraz o tym de Broglie – poprosila.

– A, mialem nadzieje, ze juz zapomnialas – rzekl, patrzac na plotno. – Te informacje nie sa ci do niczego potrzebne.

Sprawiali wrazenie, jakby wymieniali w tej chwili uwagi na temat obrazu.

– Tak sadzisz? W najblizszym czasie nie bede miala nic ciekawego do zrobienia. Zauwazylam, ze nie chciales, zebym zdradzila sie ze znajomoscia francuskiego przed D'Eonem. Mam wiec zwrocic uwage na to, co sie dzieje na dworze, czy nie? – Spojrzala na niego prowokacyjnie.

Rothgar zmarszczyl brwi.

– Szpiegowanie przy krolu to bardzo niebezpieczne zajecie – syknal.

Diana pokrecila glowa.

– Myslalam o czyms innym. Przeciez kobiety uwielbiaja plotki…

Markiz przez chwile zastanawial sie nad jej propozycja. To prawda, ze wsrod jego informatorow znajdowaly sie kobiety, ale nie z taka pozycja. Czasami byly znacznie skuteczniejsze niz mezczyzni. Bal sie jednak o Diane. Znal reguly tej gry i wiedzial, ze jest niebezpieczna. Tym niebezpieczniejsza, ze D'Eon mogl sie dowiedziec, chocby od de Couriaca, ze hrabina swietnie mowi po francusku. Jaka szkoda, ze nie pomyslal o tym wczesniej!

– Och, jestes niemozliwa! – rozesmial sie w koncu, po czym znizyl glos: – Dobrze, zwroc uwage na to, co sie bedzie dzialo wokol, ale nie probuj nikogo podsluchiwac lub sledzic. I najlepiej… niczego nie udawaj.

– Hrabia de Broglie – przypomniala mu.

I znowu mial nadzieje, ze ja zagada. Jak sie okazalo, na prozno.

– Dobrze, ale pamietaj, ze niewiele osob wie o tym, o czym bede mowil – ostrzegl ja jeszcze cichszym glosem. – Zwlaszcza Francuzi nie wiedza, ze my wiemy i tak ma pozostac. Czy to jasne?

– Najzupelniej.

Markiz rozejrzal sie dokola.

– Wyjdzmy stad – zaproponowal. – Sciany maja uszy. Te srodki ostroznosci wydaly jej sie przesadzone, ale nie chciala sie sprzeciwiac Beyowi. W kazdej chwili mogli przeciez wyjsc na ulice lub do parku, a potem wrocic. Markiz wybral pusta o tej porze aleje.

– Sytuacja polityczna we Francji jest nad wyraz dziwna -zaczal szeptem, kiedy ruszyli przez plac. – Otoz Ludwik XV prowadzi dwa rzady. Jeden oficjalny, a drugi tajny.

Diana az otworzyla ze zdziwienia usta.

– Ale po co?! – niemal wykrzyknela. Rothgar polozyl palec na ustach.

– Cii. Poniewaz jest wyjatkowo ograniczony. Przez tradycje i przywileje szlachty, lecz rowniez przez swoich ministrow i pania de Pompadour.

– Myslalam, ze jest juz stara i nic nie znaczy – wtracila Diana.

– Wciaz ma wielkie wplywy – zapewnil. – Nie przerywaj mi, nie mamy zbyt duzo czasu.

Doszli wlasnie do skraju St. James's Park. Rothgar zawahal sie, ale po chwili weszli na teren parku. Diana skinela glowa i zgodnie z jego zyczeniem zasznurowala usta.

– Dotyczy to glownie polityki zagranicznej – ciagnal markiz. – Chodzi o to, by krol mogl zabezpieczyc wlasne interesy. Zwlaszcza wtedy, gdy koliduja z przywilejami szlachty. Poza tym ma w ten sposob dostep do informacji, czego w przeszlosci czesto mu brakowalo. Hrabia de Broglie jest oficjalnie w nielasce. Ale tak naprawde przewodzi tajnemu rzadowi. Zas D'Eon jest jego zaufanym czlowiekiem. Ma bezposredni dostep do Ludwika XV.

– Ale jak rozumiem pelni tylko obowiazki ambasadora.

– De Guerchy, faworyt arystokracji i szlachty, dostal nagle bolesci zoladkowych… – Bey zawiesil glos. – Uwazaj, Diano, to niebezpieczni ludzie.

– Ale dlaczego krol nie nominuje D'Eona? – dopytywala sie. – Przeciez chyba ma tyle wladzy!

Szli szeroka aleja. Rothgar trzymal sie z daleka od drzew i gestych krzakow.

– Tak, oczywiscie. Tyle, ze nie chce wchodzic w otwarty konflikt ze szlachta – tlumaczyl jej cierpliwie. – Poza tym, D'Eon to awanturnik bez majatku, czy odpowiedniego tytulu. Nagla laska krola zostalaby odczytana jednoznacznie. Wszyscy dowiedzieliby sie, ze jest tajnym agentem. Taki czlowiek musi sie trzymac na uboczu.

– Tak jak ty – zauwazyla. Rothgar potrzasnal glowa.

– Ja nie jestem tajnym agentem. Chociaz paru zatrudniam – dodal po chwili.

Diana wciagnela powietrze gleboko do pluc. Nareszcie zaczynala rozumiec cala sytuacje. Co wiecej, zycie blisko dworu wydalo jej sie bardziej interesujace niz przypuszczala. Trzeba tylko, bagatela, miec pozycje markiza!

– No dobrze, ale co wobec tego planuje tajny rzad Ludwika? – zadala kolejne pytanie. – Nie to samo, co oficjalny?

Markiz usmiechnal sie lekko do siebie.

– Wobec tego po co bylby ten caly napad? – odpowiedzial pytaniem. – Nie, Diano, wrecz przeciwnie. Przeciez to nie tajny rzad podpisal traktat pokojowy. Francuzi chca jak najszybciej wylizac sie z ran, a potem przypuscic na nas nowy atak.

Az zamarla na moment z wrazenia.

– Skad wiesz?!

– Zgaduje. Wszystko o tym swiadczy. Rowniez zdarzenia z ostatniej nocy.

Przez moment chciala powrocic do tej nocy, ale stwierdzila, ze nie ma juz nic wiecej do dodania. Potrzebowala raczej informacji Rothgara, zeby moc jak najlepiej wywiazac sie ze swojej roli.

– A krol Jerzy? 2 pewnoscia wie o wszystkim. Markiz tylko pokrecil glowa, co wprawilo ja w tym

wieksze zdziwienie.

– Ale dlaczego?

– Powiem mu w odpowiednim czasie – zapewnil. – Na razie jest jeszcze zbyt mlody. Wczesnie stracil ojca i wydaje mu sie zapewne, ze kuzyn Ludwik doskonale nadaje sie na mentora.

– Wladca wrogiego panstwa?!

Znowu rozejrzal sie dokola.

– Ciszej, Diano. Przeciez zawarlismy pokoj. Kawaler D'Eon bardzo dba o to, zeby nasz krol widzial w Ludwiku tylko swojego przyjaciela. Kreci sie przy nim niczym panna na wydaniu.

To porownanie wydalo jej sie nadzwyczaj trafne. D'Eon mial w sobie cos miekkiego, kobiecego.

– Wydaje mi sie jednak, ze powinienes powiedziec krolowi – stwierdzila po dluzszym namysle.

– Badz rozsadna. Nie mam przeciez konkretnych dowodow, a jedynie podejrzenia – przekonywal ja markiz. - D'Eon by mnie wysmial i stalby sie jeszcze bardziej ostrozny. Dlatego musisz uwazac, zeby sie nie zdradzic.

– Bede uwazac – zapewnila.

– Gdybym przypuszczal, ze bedzie inaczej, nic bym ci nie powiedzial – mruknal. – Zreszta mlode kobiety sa zwykle znacznie rozsadniejsze od swoich mezow. Musza wlozyc wiele sprytu w to, zeby dobrze wydac sie za maz. A pozniej jeszcze powinny udawac glupsze niz sa w rzeczywistosci.

Diana nigdy nie podchodzila do tego problemu od tej strony. Moze dlatego, ze w ogole nie chciala wychodzic za maz. Musiala przyznac, ze Bey ma racje. Ilez bylo takich malzenstw jak Rosy i Branda? Mozna je pewnie policzyc na palcach jednej reki.

Dookola powoli zaczelo sie sciemniac. Pomyslala, ze powinni juz wracac.

– Uwazaj, Diano – ostrzegl ja raz jeszcze. – Gdyby cos sie stalo, nie moglbym nawet wystapic w twojej obronie. Mam tylko pare zaszyfrowanych wiadomosci przejetych od francuskich lacznikow, ale nie moge ryzykowac przekazania szyfru krolowi. Na pewno zdradzilby, ze go zna.

Diana zlapala sie za glowe.

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату