Rosa pokrecila jeszcze z dezaprobata glowa, a nastepnie rozplynela sie definitywnie w powietrzu. Jak to sie stalo, ze pojawila sie przed nia jak zywa, chociaz Diana zaczela od prostej wyimaginowanej rozmowy?
Dopiero po chwili zdala sobie sprawe, ze umoczyla juz pioro w inkauscie i napisala nawet kilkanascie razy jedno krotkie slowo – Bey. Jej pismo bylo albo proste, albo kaligraficzne, ale za kazdym razem ukladalo sie w imie markiza. Czyzby rzucil na nia jakis urok, czy co?
Zawsze myslala o milosci, jako o stanie milej ekscytacji. Nigdy nie sadzila, ze zakochanie niesie ze soba tyle problemow. I ze wiaze sie z tak palacym pragnieniem ukochanego. To pragnienie wprost pustoszylo jej wnetrze. Od jakiegos czasu nie mogla myslec o niczym innym, tylko o Rothgarze.
Wziela kartke do reki i spalila ja nad swieca. Po chwili namyslu wyrzucila popiol za otwarte okno.
Niech Bog sie nade mna zmiluje, pomyslala, przypomniawszy sobie to, co „powiedziala' jej Rosa.
Rothgar udal sie za krolem do jego czesci palacu, wciaz rozpamietujac slowa Diany. To prawda, ze nie bylo dla niego rzeczy niemozliwych. Udalo mu sie przeciez przywrocic czesc lady Chastity Ware i doprowadzic do tego, ze krol przyjal ja u siebie. Prawda tez bylo, ze nie pozwolilby skrzywdzic nikogo z rodziny, a juz na pewno swojego dziecka, zakladajac, iz mialby je kiedykolwiek. Ale wiedzial, ze istnieja granice jego mozliwosci. Nie potrafil latac i nie potrafil wyzwolic sie z obsesji szalenstwa.
Czy Diana zrobila slusznie, porownujac te dwie rzeczy? Oczywiscie zestawienie bylo przypadkowe. Jednak Bey wiedzial, ze gdyby pozbyl sie swego strachu, mozna by to porownac do radosci, jaka zapewne dawalo latanie.
Krol zatrzymal sie w koncu w garderobie i pozwolil, aby dwaj garderobiani przystapili do dziela. Markiz tymczasem probowal zachowac obojetnosc, chociaz swiadomosc oczekiwan Diany nie dawala mu spokoju. Nie przypuszczal, ze bedzie go az tak pragnac. Gdyby wiedzial, byc moze nie zdecydowalby sie na te wspolna noc. Gdyby jemu samemu starczylo silnej woli…
– Panie? – dobiegl do niego glos krola.
– Slucham, sire?
– Tak bardzo pograzyles sie we wlasnych myslach, ze nie slyszysz co mowie – rzekl krol z niezadowoleniem. - Czy myslisz o krwi?
Rothgar przypomnial sobie krew Diany na przescieradle.
– Nie rozumiem, sire.
– O tym krwawym ataku, co? – wyjasnil zniecierpliwiony juz monarcha. – Chcialbym o nim uslyszec.
Bey zupelnie juz o tym zapomnial. Mial przeciez inne sprawy na glowie. Powstrzymal jednak slowa: „A, o tym!', ktore wskazywalyby, ze nadaje sie do Bedlam i rozlozyl rece w bezradnym gescie.
– Niestety, obawiam sie, ze nie mam zbyt wiele do powiedzenia.
Sluzba nareszcie przebrala monarche i mogli usiasc na wyscielanych krzeslach. Rothgar opowiedzial cala historie najprosciej, jak mogl, pomijajac zaslugi Diany i podkreslajac role zmarlego woznicy.
– Odwazny czlowiek, odwazny czlowiek, co? – zadumal sie krol. – Czy zostawil rodzine?
– Tak, sire. Zone i dzieci. Kazalem juz sie nimi zajac -dodal, uprzedzajac kolejne pytanie.
Krol tylko powtorzyl: „co, co' i milczal przez chwile.
– Wysle list z podziekowaniem do tej kobiety. Markiz watpil, czy cokolwiek zdola ukoic smutek Elli
Miller, ale list krolewski moze sie okazac w przyszlosci niezwykle cennym dokumentem.
– To nadzwyczaj uprzejme, sire.
Monarcha zmarszczyl czolo. Rothgar stwierdzil, ze najprawdopodobniej juz zapoznal sie z cala sprawa. Byc moze czytal nawet raport Eresby'ego Motte'a.
– Ten de Couriac – odezwal sie po chwili. – Czy jestes, panie, pewny, ze maczal w tym palce, co? I czy wiadomo, ze to byli Francuzi?
– To tylko przypuszczenia, sire. Mowili dobrze po angielsku, ale z obcym akcentem. Ten, ktorego mogl zdradzic najsilniejszy akcent, milczal.
Krol az uderzyl dlonia w kolano.
– Ale po co?! Po co ten atak, co?!
Rothgar nie chcial wiazac tej sprawy z Currym, ani tez wskazywac na czynniki oficjalne. Opowiedzial wiec Jerzemu o zajsciach w gospodzie i o lubieznej pani de Couriac.
– Zapewniam Wasza Krolewska Mosc, ze nie dalem mu zadnych powodow do zazdrosci – zakonczyl.
– Tyle osob zabitych z powodu jednej Francuzki, co? -obruszyl sie krol. – Kaze panu D'Eon, zeby wnikliwiej zajal sie ta sprawa.
– Kawaler D'Eon jest bardzo zmartwiony tym wszystkim – zafrasowal sie Rothgar. – Czy wysunal moze jakies podejrzenia, sire?
– Tez sadzil, ze to zazdrosc – mruknal monarcha. – Podobno byles z nia, panie, sam na sam, co?
Ciekawe, skad kawaler D'Eon wie takie rzeczy? pomyslal markiz. Jego przypuszczenia zaczynaly sie powoli konkretyzowac.
– Alez nic podobnego, sire – zaprzeczyl gwaltownie. -Caly czas byl przy nas jej maz, lekarz albo lady Arradale.
Ktora zreszta uratowala mi zycie, dodal jedynie w duchu, swiadomy, ze Jerzy III nie wyslalby do niej listu z gra-tulac jami.
Monarcha potarl zmarszczone czolo. Byl jeszcze bardzo mlody, ale jemu samemu wydawalo sie, ze jest nadzwyczaj powazny i kompetentny.
– Hrabina, co? Nie tego sie spodziewalem. Co o niej sadzisz, panie?
Co o niej sadzil? Uwielbial ja. Uwazal, ze jest jedna z najwspanialszych kobiet w Anglii, a takze Szkocji, Walii i Irlandii.
– Nie sprawiala trudnosci w czasie podrozy, sire – odparl wymijajaco.
– Czy bedzie sie sprzeciwiac malzenstwu, co? – Krol poprawil sie troche na swoim miejscu.
Markiz rozlozyl rece.
– Odnioslem wrazenie, ze wrecz do niego dazy. – Jego glos byl zupelnie wyprany z emocji.
– To dobrze, co? Lord Randolph Somerton jest drugim synem i potrzebuje porzadnego majatku. Czarujace, prawda?
2 pewnoscia nie bylo to slowo, z ktorego chcialby skorzystac. Zwlaszcza, gdy pomyslal o fircykowatym i zarozumialym lordzie i jego surowym ojcu, ksieciu Carlyle.
– Czy zbyt wiele wladzy na polnocy kraju nie skoncentruje sie w ten sposob w rekach jednej rodziny, sire? – spytal ostroznie.
Krol w odpowiedzi wzruszyl ramionami.
– Przeciez i tak musi wyjsc za maz za kogos z polnocy, prawda? Inaczej jej maz zaniedbalby majatek, co?
– Przeciez mamy teraz wspaniale drogi, sire. Podroz do stolicy zajelaby nam tylko dwa dni, gdyby nie ten przykry incydent.
Monarcha skrzywil sie, jakby nie chcial wiecej dyskutowac o calej sprawie.
– Wobec tego sir Harry Crumleigh z Derbyshire albo lord Scrope ze Shropshire, ktory szuka cichej zony. Lady Arradale wydaje sie nad wyraz spokojna.
Rothgar omal nie wybuchnal smiechem. O Dianie mozna bylo naprawde wiele powiedziec, ale nie to, ze jest spokojna. Slowa krola oznaczaly, ze doskonale zagrala swoja role. Sir Harry byl ulubiencem krola, poniewaz uwielbial polowania i byl doskonalym jezdzcem. Wiele jednak wskazywalo na to, ze nie przeczytal w zyciu ani jednej ksiazki. Niektorzy wprost twierdzili, ze tylko dlatego, iz nie potrafil czytac. Lord Scrope byl natomiast czlowiekiem milym i nieszkodliwym. Diana w ciagu tygodnia zanudzilaby sie przy nim na smierc. Jeszcze zanim zdazylaby poznac jego liczne choroby.
– Jesli moge cos dodac, sire. Hrabina dopiero przyjechala do Londynu i przezyla szok po drodze. Powinna miec chyba wiecej czasu, zeby oswoic sie z mysla o malzenstwie.
Markiz zamarl, oczekujac na odpowiedz.
– Dobrze, co? Ale chce, zeby wyszla za maz jeszcze zanim wroci do swojego zamku. A teraz – monarcha zawiesil glos, jakby szykowal cos milego – mam dla ciebie niespodzianke, panie. Krol Francji przyslal mi w prezencie automat, zeby przypieczetowac traktat pokojowy, co?
– Naprawde, sire? – Rothgar udawal zainteresowanie, chociaz wciaz zastanawial sie nad niespodziewana decyzja Jerzego.
– Kawaler D'Eon ma go zaprezentowac jutro w palacu. Czy przybedziesz, panie?