– Mam nadzieje, najjasniejsza pani – rzekla i dygnela lekko. Krolowa gestem wskazala jej wyscielane krzeslo obok.

Diana z ulga usiadla. Od dawna nie musiala tak dlugo stac.

– A jesli nie – ciagnela krolowa – to sami znajdziemy ci, pani, narzeczonego. Oboje z krolem nie widzielismy sie przed slubem, a przeciez cieszymy sie z naszego zwiazku.

Diana uslyszala dzwony bijace na alarm. Jednak zgodnie z radami markiza zachowala spokoj.

– Bylby to dla mnie wielki zaszczyt, Wasza Krolewska Mosc.

Krolowa skinela glowa z zadowoleniem, a nastepnie wstala, wiec Diana podniosla sie wraz z nia. Garderobiane bardzo szybko przebraly swoja pania w lekka suknie. Charlotte wygladzila jej faldy i zaprosila hrabine do sasiedniego pokoju. Juz w drzwiach uderzyla je won pachnacego groszku.

– Lubisz, pani, kwiaty? – spytala krolowa.

Diana zaczerwienila sie na wspomnienie wczorajszej nocy.

– Nawet bardzo, najjasniejsza pani – baknela, zastanawiajac sie, czy monarchini dostrzegla jej zmieszanie.

– To dobrze. Mamy tu piekny ogrod, z ktorego mozesz korzystac. Mysle, ze twoje obowiazki, pani, nie wydadza ci sie zbyt ciezkie. Bedziesz mi co jakis czas czytac i prowadzic ze mna konwersacje po angielsku. Czy grasz na jakims instrumencie?

– Na klawesynie i flecie, najjasniejsza pani – padla odpowiedz.

Przeszly do kolejnego pokoju ze szkarlatnymi draperia-mi i lambrekinami. Tutaj tez pelno bylo kwiatow w delikatnych porcelanowych wazonach. Krolowa usiadla ciezko na wyscielanym krzesle, wysunela stopy z pantofelkow i umiescila je na podnozku.

– W pokoju obok jest klawesyn. – Wskazala otwarte drzwi. – Zagraj cos, pani.

– Z przyjemnoscia, Wasza Krolewska Mosc.

Krolowa zaczela rozmawiac o czyms ze sluzba po niemiecku, Diana zas oddalila sie do sasiedniego pomieszczenia. Udalo jej sie nawet nie nadepnac na swoja spodnice w trakcie wycofywania, a nie byla to latwa sztuka.

Az gotowala sie ze zlosci na mysl o tym, ze ktos kazal jej cos zrobic. Kiedy zniknela z pola widzenia krolowej, pokazala jej przez sciane jezyk. Szybko jednak przypomniala sobie ostrzezenia Rothgara. Sciany moga miec nie tylko uszy, ale i oczy. Nie powinna pozwalac sobie na podobne gesty.

Raz wspomniany, markiz znowu stanal jej przed oczami. Gdzie jest? Co teraz robi? Czy spotkaja sie juz wkrotce?

Diana starala sie pozbierac mysli. Nie moze ciagle wspominac Beya, inaczej rzeczywiscie skonczy w domu dla psychicznie chorych. Usiadla przy klawesynie i odetchnela z ulga. Nareszcie mogla chwile odpoczac. No niezupelnie, powinna przeciez cos zagrac. W stolku zapewne znajdowaly sie nuty, ale wolala skorzystac z pamieci. Palce same ukladaly jej sie na klawiaturze i dzieki temu mogla przemyslec jeszcze raz swoja sytuacje.

Nie spodziewala sie, ze krolowa od samego poczatku bedzie naciskala na malzenstwo. Bylo jasne, ze wyraza w ten sposob wole krola, ale sama tez byla goraca oredowniczka rodziny. Diana usmiechnela sie do siebie smutno. Z jednej strony, bedzie musiala walczyc z para krolewska, zeby nie stanac na slubnym kobiercu, a z drugiej, sprobuje przekonac Beya, ze warto zaryzykowac malzenstwo.

Co za paradoks!

Poza tym, nie mogla uwierzyc, ze sama chce wyjsc za maz. Oczywiscie, nie poslubilaby nikogo innego poza Rothgarem. Ale wciaz wydawalo jej sie to dziwne.

Na jej wargach znowu pojawil sie usmiech. Tym razem weselszy. Od czego by nie zaczynala i tak w koncu jej mysli biegly do markiza, jak golebie, ktore zawsze wracaja do domu!

Utwor sie skonczyl. Po chwili namyslu wybrala nastepny. Rothgar obiecal, ze bedzie czesto zagladal do palacu. Czy zobaczy go jeszcze dzisiaj, czy dopiero jutro? A moze – serce jej sie scisnelo na sama mysl – dopiero pojutrze?! Dwor krolewski nie byl najlepszym miejscem na spotkania z ukochanym.

Diana zawahala sie i zmylila tempo. Dopiero po chwili powrocila do wlasciwego.

Zaraz, czy rzeczywiscie pomyslala „ukochany'? Czyzby zakochala sie w markizie? Nie bylo sensu dalej ukrywac przed soba, ze ulegla temu szalenstwu! Przynajmniej wie teraz, czego jej trzeba.

Uderzyla z moca w klawisze, konczac wielkim forte. Chciala teraz zagrac cos, co wymagalo wiekszej uwagi, zeby nie myslec juz o Rothgarze, ale przyszla do niej jedna z niemieckich pokojowek z informacja, ze moze isc sie przebrac. Diana przyjela to z wdziecznoscia. Poszla za Niemka do swego apartamentu, ktory okazal sie maly, ale wystarczajacy na jej potrzeby.

Powitala ja podekscytowana Clara, ktora konczyla rozpakowywanie rzeczy. Dziewczyna byla podniecona tym, ze jest w krolewskiej rezydencji. Wszystko jej sie podobalo. Nawet Niemki zrobily na niej duze wrazenie.

Diana ucieszyla sie, ze przynajmniej jedna osoba jest zadowolona ze zmiany. Szybko tez zmienila suknie na wygodniejsza. Dopiero, kiedy stanela przed lustrem, przypomniala sobie, ze wlasnie w niej powitala Mrocznego Markiza w Arradale. Miala wrazenie, ze od tej pory minelo wiele lat i ze w tym czasie przeniosla sie na inna planete. Wszyscy tu grali w,gry, ktorych nie rozumiala.

Westchnela cicho i zasiadla za slicznym rzezbionym biureczkiem, zeby napisac listy do matki i Rosy. Musiala przeciez poinformowac je o napasci, zanim ta wiadomosc dotrze do nich w mocno znieksztalconej formie.

Najpierw zajela sie latwiejszym, do matki. Potem zagryzla pioro, nie bardzo wiedzac, co napisac do przyjaciolki. Rosa od lat byla powiernica jej najwiekszych sekretow, ale Diana nie wiedziala, czy krol nie zechce przejrzec przed wyslaniem jej korespondencji. Nawet, gdyby miala tutaj poslanca, nie zdecydowalaby sie skorzystac z jego uslug, zeby nie obrazic monarchy.

W duchu wyobrazala sobie rozmowe, ktora moglaby odbyc z Rosa:

– Kocham markiza i chce wyjsc za niego za maz – powiedzialaby przyjaciolce.

Rosa jak zwykle przeszlaby do sedna sprawy:

– Jak chcesz pokonac jego opory?

– Sama nie wiem. Pomysle o tym pozniej – odparlaby Diana. – Na razie musze uwazac, bo krol chce osobiscie znalezc dla mnie meza.

Przyjaciolka wzruszylaby ramionami.

– Najwyzej mu odmowisz.

– To nie takie proste, Roso! Obrazilabym majestat. A poza tym jest jeszcze grozba domu wariatow… Juz lepiej przyjac propozycje Beya.

– Malzenstwa na papierze? – Musiala zalozyc, ze Rosa wie o calej sprawie. – Nie sadze, zeby to sie dalo zrobic, moja droga.

Diana westchnela ciezko.

– Ja rowniez, ale nie mam innego wyjscia – przekonywala przyjaciolke. – Przynajmniej moglabym sie cieszyc jego towarzystwem.

– Zylabys jak zebrak, ktory widzi uczte, ale wie, ze nigdy nie bedzie na nia zaproszony – powiedzialaby zapewne.

A Diana potrzasnelaby wowczas glowa.

– To zle porownanie. Mialabym go przynajmniej przy sobie. Moglabym z nim rozmawiac o tym, co nas interesuje. Nie, nie usmiechaj sie. Juz wiem, ze to nie wszystko, Ale zawsze cos!

Rosa nie dalaby sie przekonac.

– Skoro juz wspomnialas chorobe psychiczna, to moim zdaniem takie malzenstwo prowadzi do niej nieuchronnie. To cos wynaturzonego i strasznego. Przypomnij sobie, jak sie czulas z markizem w powozie. – Diana znowu musiala przyjac, ze Rosa zna jej sytuacje.

– Czulam sie wspaniale!

– I wciaz czekalas na wiecej!

Diana zamyslila sie na chwile. Wiedziala, ze brakuje jej argumentow. Postac przyjaciolki zaczela jej sie rozmazywac przed oczami.

– Zaczekaj, Roso – poprosila znikajaca zjawe. – Nie pragnelabym wiecej, wiedzac, ze nie moge tego osiagnac.

– Tak sadzisz? Przeciez mialabys go na wyciagniecie reki…

– Praktykowalibysmy sztuke wyrzeczen.

– To mogloby zniszczyc was oboje.

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату