chwili: w czasach gdy slowo „koedukacyjny” mialo seksualny podtekst, nie wyobrazal sobie, ze na uniwersytecie bedzie studiowac tyle dziewczyn.

Nieznajomy podniosl sluchawke i udal, ze szuka cwiercdolarowej monety. Mezczyzni wchodzili gesiego do swojej szatni. Patrzyl, jak dziewczyna idzie korytarzem, a potem otwiera jakies drzwi i znika. Prowadzily na pewno do szatni. Byly tam wszystkie, pomyslal podniecony. Rozbieraly sie, braly prysznic, wycieraly recznikami. To, ze znajdowal sie tak blisko, nie dawalo mu spokoju. Otarl brew rabkiem podkoszulka. Zeby urzeczywistnic swoja wizje, musial je tylko smiertelnie nastraszyc.

Uspokoil sie. Nie zepsuje sobie zabawy przez zbytni pospiech. Potrzebowal kilku minut, zeby wszystko porzadnie zaplanowac.

Kiedy wszyscy znikneli, ruszyl korytarzem. Prowadzilo z niego troje drzwi, jedne po kazdej ze stron i jedne na koncu. Dziewczyna wybrala te po prawej stronie. Otworzyl ostatnie i zobaczyl potezne instalacje, najprawdopodobniej kotly i filtry do basenu. Wszedl do srodka i zamknal za soba drzwi. Wewnatrz rozbrzmiewal cichy pomruk urzadzen elektrycznych. Wyobrazil sobie dziewczyne, oszalala ze strachu i ubrana tylko w bielizne – biustonosz i majtki ozdobione kwiatkami – lezaca na podlodze i przygladajaca sie z przerazeniem, jak rozpina pasek. Przez chwile rozkoszowal sie tym obrazem. Dzielilo go od niej tylko kilka jardow. W tej chwili myslala pewnie o tym, co bedzie robic wieczorem. Moze miala chlopaka i zastanawiala sie, czy tej nocy pozwoli mu pojsc na calosc; moze byla studentka pierwszego roku, samotna i troche niesmiala, ktorej w niedzielny wieczor pozostalo tylko ogladanie Colombo; a moze musiala jutro oddac jakas prace i miala zamiar sleczec nad nia przez cala noc. Nic z tego, kochanie. Przygotuj sie na koszmar.

Robil podobne rzeczy juz wczesniej, ale nigdy na taka skale. Odkad pamietal, zawsze uwielbial straszyc dziewczyny. W liceum najbardziej lubil zaskoczyc ktoras w pojedynke gdzies na korytarzu, i grozic jej tak dlugo, az wybuchala placzem i prosila o litosc. Dlatego wlasnie musial stale zmieniac szkoly. Czasami umawial sie z dziewczynami na randki, zeby nie roznic sie tak bardzo od innych chlopakow i miec kogos, z kim moglby pojsc do baru. Jesli tego oczekiwaly, bzykal je, ale zawsze wydawalo mu sie to troche bezcelowe.

Kazdy ma jakiegos hysia, myslal; pewni mezczyzni przebieraja sie w damskie ciuchy, inni lubia, zeby ubrana w skore dziewczyna deptala ich butami na wysokich obcasach. Znal faceta, dla ktorego najseksowniejsza czescia ciala kobiety byly jej stopy; dostawal orgazmu, stojac w dziale damskiego obuwia w domu towarowym i obserwujac, jak wkladaja i zdejmuja pantofle.

On mial hysia na punkcie strachu. Podniecalo go, kiedy kobieta sie bala. Bez tego nie odczuwal przyjemnosci.

Rozgladajac sie metodycznie dookola, zauwazyl przymocowana do sciany drabine, nad ktora znajdowala sie zamykana od srodka zelazna klapa. Wspial sie szybko po szczeblach, odsunal rygle i podniosl ja do gory. Przed soba zobaczyl opony stojacego na parkingu chryslera. Ustaliwszy, ze znajduje sie na tylach budynku, zasunal z powrotem rygle i zszedl na dol.

Kiedy zamykal za soba drzwi kotlowni, idaca z naprzeciwka dziewczyna zmierzyla go nieprzyjaznym spojrzeniem. Przezyl chwile niepokoju; mogla zapytac go, czego, do cholery, szuka kolo damskiej szatni. Czegos takiego nie przewidzial w swoim scenariuszu. W tym momencie moglo to popsuc caly plan. Ale ona spojrzala na jego czapke i widzac napis SECURITY, odwrocila sie i weszla do szatni.

Usmiechnal sie. Kupil te czapke w sklepie z pamiatkami za osiem dolcow dziewiecdziesiat dziewiec centow. Ludzie przyzwyczaili sie do ubranych w dzinsy straznikow na koncertach rockowych, do detektywow, ktorzy nie roznili sie od przestepcow, dopoki nie wyciagneli odznaki, a takze do ubranych w swetry policjantow na lotnisku; trudno bylo pytac o legitymacje kazdego palanta, ktory twierdzil, ze jest ochroniarzem.

Nacisnal klamke drzwi naprzeciwko damskiej szatni. W srodku znajdowal sie maly magazyn. Zapalil swiatlo i zamknal za soba drzwi.

Na regalach lezal stary sprzet sportowy: wielkie, czarne lekarskie pilki, zuzyte gumowe materace, gimnastyczne maczugi, zdefasonowane rekawice bokserskie i rozklekotane skladane krzesla. Obok stal koziol z popekana skora i zlamana noga. W powietrzu unosil sie zapach plesni. Pod sufitem biegla duza srebrna rura. Domyslil sie, ze tloczy swieze powietrze do szatni po drugiej stronie korytarza.

Siegnal do gory i sprobowal odkrecic sruby laczace rure z wiekszym urzadzeniem, ktore wygladalo na wentylator. Nie udalo mu sie to golymi rekoma, ale mial klucz w bagazniku datsuna. Kiedy odkreci sruby, wentylator zamiast z rury bedzie pobieral powietrze z magazynu.

Rozpali ogien na podlodze. Kupi kanister benzyny, odleje jej troche do butelki po perrierze i przyniesie tutaj razem z pudelkiem zapalek, gazeta na rozpalke i kluczem.

Ogien szybko sie rozprzestrzeni i w gore zaczna walic geste kleby dymu. Wtedy zakryje sobie usta i nos mokra szmata, odczeka chwile i odkreci rure. Wentylator zacznie wsysac dym i tloczyc go do szatni. Z poczatku nikt tego nie zauwazy. A potem ktoras z dziewczyn pociagnie nosem i zapyta: „Czy ktos tutaj pali papierosa?” On tymczasem otworzy drzwi magazynu i caly korytarz wypelni sie dymem. Dziewczeta zorientuja sie w koncu, ze cos jest nie w porzadku, otworza drzwi i przekonane, ze pali sie caly budynek, wpadna wszystkie w panike.

Wtedy on wejdzie do szatni. Wszedzie, gdziekolwiek spojrzy, beda migac biustonosze, ponczochy, gole piersi, posladki i wlosy lonowe. Niektore z dziewczyn wybiegna nagie i mokre spod prysznica i beda szukaly po omacku recznika; inne zaczna sie ubierac; wiekszosc bedzie biegac w kolko, mruzac oczy i probujac znalezc drzwi. Slychac bedzie krzyki i szlochy. On nadal bedzie udawac ochroniarza i zacznie im wydawac rozkazy: „Nie ubierajcie sie! Nie ma ani chwili do stracenia! Uciekajcie! Plonie caly budynek! Szybciej! Szybciej!” Bedzie je klepal po nagich posladkach, popychal, wyrywal z rak ubrania i obmacywal. Niektore domysla sie moze, ze cos jest nie w porzadku, ale wiekszosc bedzie zbyt przerazona, zeby sie nad tym zastanawiac. Jesli w srodku bedzie jeszcze muskularna hokeistka, starczy jej byc moze jasnosci umyslu, zeby stawic mu czolo, ale on znokautuje ja po prostu jednym celnym uderzeniem.

Spacerujac po szatni, wybierze dla siebie ofiare: ladna dziewczyna o bezbronnym spojrzeniu. Wezmie ja pod ramie i powie: „Tedy, prosze. Jestem z ochrony”. Wyjdzie z nia na korytarz, a potem skreci do kotlowni. I dokladnie wtedy, gdy biedaczka pomysli, ze jest bezpieczna, uderzy ja najpierw w twarz, a potem w brzuch i rzuci na brudna betonowa podloge. Bedzie patrzyl, jak sie po niej turla, a potem niepewnie siada placzac i wpatrujac sie w niego z przerazeniem w oczach.

Wtedy usmiechnie sie i rozepnie pasek.

2

– Chce wracac do domu – oswiadczyla pani Ferrami.

– Nie martw sie, mamo, zabierzemy cie stad szybciej, niz myslisz – odparla jej corka Jeannie.

Mlodsza siostra Jeannie, Patty, poslala jej spojrzenie, ktore mowilo: Jak sobie to, do licha, wyobrazasz?

Ubezpieczenie mamy starczalo wylacznie na umieszczenie w domu opieki Bella Vista, ktory sprawial wyjatkowo obskurne wrazenie. W pokoju staly dwa szpitalne lozka, dwie nocne szafki, kanapa i telewizor. Sciany pomalowane byly na brunatny kolor, a podloga wylozona plastikowymi kremowopomaranczowymi plytkami. Okna mialy kraty zamiast zaslon i wychodzily na stacje benzynowa. Umywalka byla w rogu pokoju, toaleta na korytarzu.

– Chce wracac do domu – powtorzyla pani Ferrami.

– Ale ty wszystko zapominasz, mamo. Nie mozesz juz dluzej sama mieszkac – powiedziala Patty.

– Oczywiscie, ze moge, nie waz sie do mnie mowic w ten sposob.

Jeannie przygryzla warge. Gdy spogladala na wrak czlowieka, ktory byl kiedys jej matka, chcialo jej sie plakac. Mama miala mocne rysy: czarne brwi, ciemne oczy, prosty nos, szerokie usta i wystajace kosci policzkowe. I chociaz byla niskiego wzrostu, a jej corki wysokie jak ojciec, Jeannie i Patty odziedziczyly po niej typ urody. I wszystkie trzy odznaczaly sie, zgodnie z tym, co sugerowaly rysy twarzy, silnym charakterem; slowem, ktorego uzywano najczesciej, by je opisac, bylo „imponujace”. Ale mama juz nigdy nie bedzie imponujaca. Miala Alzheimera.

Nie skonczyla jeszcze szescdziesiatki. Dwudziestodziewiecioletnia Jeannie i dwudziestoszescioletnia Patty mialy nadzieje, ze przez kilka lat mama bedzie sobie jeszcze jakos radzic, ale nadzieja ta legla w gruzach o godzinie piatej tego ranka, kiedy gliniarz z Waszyngtonu zadzwonil do Jeannie i zakomunikowal jej, ze znalazl mame w brudnej nocnej koszuli na Osiemnastej Ulicy, powtarzajaca z placzem, ze zapomniala, gdzie mieszka.

Jeannie wsiadla do samochodu i pojechala w ten cichy niedzielny ranek do Waszyngtonu, oddalonego o godzine

Вы читаете Trzeci Blizniak
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату