jazdy z Baltimore. Odebrala mame z posterunku, odwiozla do domu, umyla ja i ubrala, po czym zadzwonila do Patty. Obie siostry zalatwily nastepnie mamie miejsce w domu spokojnej starosci Bella Vista w miescie Columbia, w polowie drogi miedzy Waszyngtonem i Baltimore. Spedzila w nim swoje ostatnie lata ich ciotka Rosa. Miala taka sama polise ubezpieczeniowa jak mama.

– Nie podoba mi sie to miejsce – stwierdzila mama.

– Nam tez – odparla Jeannie – ale w tej chwili to wszystko, na co nas stac. – Chciala byc rzeczowa i rozsadna, ale jej slowa zabrzmialy bardziej szorstko, niz zamierzala.

Patty spojrzala na nia z dezaprobata.

– Daj spokoj, mamo, mieszkalysmy juz w gorszych warunkach – powiedziala.

To byla prawda. Kiedy ich ojciec trafil po raz drugi za kratki, mama i dwie corki zamieszkaly w jednym pokoju z plyta grzejna na kredensie i kranem na korytarzu. To byly lata pomocy spolecznej. Ale przeciwnosci losu zawsze mobilizowaly mame do dzialania. Kiedy tylko Jeannie i Patty poszly do szkoly, znalazla prace – byla fryzjerka, niezla, chociaz moze malo oryginalna – wynajela godna zaufania starsza pania, ktora opiekowala sie dziewczynkami, gdy wrocily do domu, i przeniosla sie do malego mieszkanka z dwiema sypialniami w Adams- Morgan, porzadnej robotniczej dzielnicy.

Smazyla grzanki na sniadanie, wysylala Jeannie i Patty do szkoly w czystych ubraniach, a potem czesala sie i malowala trzeba bylo wygladac elegancko, kiedy pracowalo sie w salonie – i zawsze zostawiala wysprzatana kuchnie i ciasteczka dla dziewczynek, kiedy wracaly do domu. W niedziele wszystkie trzy robily porzadki i duze pranie. Mama zawsze wydawala sie taka zaradna, taka solidna i wytrzymala, ze zal bylo patrzec na te lezaca w lozku narzekajaca kobiete.

Teraz zmarszczyla brwi, jakby cos ja zadziwilo.

– Dlaczego nosisz kolczyk w nosie, Jeannie? – zapytala.

Jeannie dotknela palcem delikatnego srebrnego kolka i lekko sie usmiechnela.

– Kazalam sobie przekluc nos, kiedy bylam dzieckiem, mamo. Pamietasz, jak sie z tego powodu wsciekalas? Myslalam, ze wyrzucisz mnie na ulice.

– Zapomnialam – szepnela mama.

– Ja pamietam – powiedziala Patty. – Uwazalam, ze to najwspanialszy pomysl pod sloncem. Ale mialam wtedy jedenascie, a ty czternascie lat i wszystko, co robilas, wydawalo mi sie odwazne, madre i zgodne z najnowsza moda.

– Moze wcale sie nie mylilas – stwierdzila zartem Jeannie.

Patty zachichotala.

– Na pewno nie mozna bylo tego powiedziec o pomaranczowej kurtce.

– Moj Boze, ta kurtka. Mama spalila ja w koncu po tym, jak nocowalam w opuszczonym budynku i oblazly mnie pchly.

– Pamietam to – odezwala sie nagle mama. – Pchly u mojego dziecka! – Wciaz ja to oburzalo, mimo ze minelo pietnascie lat.

Nagle poprawily im sie humory. Wspomnienia uswiadomily im, jak bardzo byly kiedys ze soba zwiazane. To byl najlepszy moment, zeby wyjsc.

– Musze juz leciec – oswiadczyla wstajac Jeannie.

– Ja tez – stwierdzila Patty. – Musze zrobic obiad.

Zadna z corek nie kwapila sie jednak do drzwi. Jeannie dreczylo poczucie, ze porzuca matke w potrzebie. W tym miejscu nikt jej nie kochal. Powinna sie nia opiekowac rodzina. Jeannie i Patty powinny u niej zamieszkac, powinny gotowac jej posilki, prasowac nocne koszule i nastawiac telewizor na jej ulubiony program.

– Kiedy was znowu zobacze? – zapytala mama.

Jeannie zawahala sie. Chciala powiedziec: „Jutro. Przyniose ci sniadanie i zostane z toba przez caly dzien”. Ale to bylo niemozliwe, czekal ja pracowity tydzien. Ogarnelo ja poczucie winy. Jak moge byc taka okrutna?

Patty przyszla jej w sukurs.

– Przyjade jutro – powiedziala – i przywioze ze soba dzieci. Zobaczysz, bedzie wspaniale.

Mama nie zamierzala jednak tak latwo odpuscic starszej corce.

– Ty tez przyjedziesz?

– Kiedy tylko bede mogla – oparla Jeannie. Pochylila sie nad lozkiem i czujac, jak zal dlawi ja w gardle, pocalowala matke. – Kocham cie, mamo. Postaraj sie o tym nie zapomniec.

Kiedy znalazly sie na korytarzu, Patty wybuchla placzem.

Jeannie tez chcialo sie plakac, lecz byla starsza i dawno temu przyzwyczaila sie panowac nad wlasnymi uczuciami i opiekowac Patty. Objela ja ramieniem i ruszyly razem aseptycznym korytarzem. Patty nie miala slabego charakteru; byla po prostu bardziej zgodna od wojowniczej i upartej Jeannie. Mama zawsze krytykowala starsza corke twierdzac, ze powinna byc podobna do Patty.

– Chcialabym ja zabrac do siebie do domu, ale nie moge – stwierdzila ze smutkiem Patty.

Jeannie pokiwala glowa. Patty wyszla za maz za stolarza, niejakiego Zipa. Mieszkali w malym domku z dwiema sypialniami. Druga sypialnie zajmowali ich trzej synowie. Davey mial szesc, Mel cztery, a Tom dwa lata. Nie bylo gdzie umiescic babci.

Jeannie mieszkala sama. Jako asystentka na Uniwersytecie Jonesa Fallsa zarabiala trzydziesci tysiecy dolarow rocznie – znacznie mniej, byla tego pewna, niz maz Patty. Zaciagnela wlasnie swoj pierwszy dlug hipoteczny, kupila dwupokojowe mieszkanie i umeblowala je na kredyt. W pokoju dziennym miala aneks kuchenny, w sypialni szafe i malutka lazienke. Gdyby oddala mamie swoje lozko, musialaby co noc spac na kanapie; poza tym przez caly dzien nie byloby tam nikogo, kto moglby sie zaopiekowac kobieta chora na Alzheimera.

– Ja tez nie moge jej wziac – powiedziala.

Patty, mimo ze zaplakana, wpadla nagle w gniew.

– Wiec po co mowilas, ze ja stad zabierzemy? Nie mozemy tego zrobic!

Wyszly na zewnatrz i uderzyla je w twarz fala goraca.

– Jutro pojade do banku i wezme pozyczke – oznajmila Jeannie. – Umiescimy ja w lepszym domu i doplace do tego, co daje ubezpieczenie.

– Ale jak splacisz pieniadze? – zapytala praktycznie Patty.

Za pare lat zostane adiunktem, a potem profesorem. Zalatwie sobie zlecenie na napisanie podrecznika, a takze posade konsultanta w trzech miedzynarodowych konglomeratach.

Patty usmiechnela sie przez lzy.

– Ja ci wierze, ale czy uwierza ci w banku?

Zawsze wierzyla w Jeannie. Sama nigdy nie byla zbyt ambitna. Uczyla sie srednio w szkole, wyszla za maz w wieku dziewietnastu lat i bez wiekszego zalu poswiecila sie wychowaniu dzieci. Jeannie byla inna. Najlepsza w klasie, pelnila funkcje kapitana wszystkich szkolnych druzyn, doszla do niezlych wynikow w tenisie i ukonczyla studia, korzystajac ze stypendiow sportowych. Kiedy mowila, ze cos zrobi, mlodsza siostra ani przez chwile w to nie watpila.

Patty miala jednak racje, bank nie da jej kolejnej pozyczki zaraz po sfinansowaniu zakupu mieszkania. Poza tym zaczela dopiero pracowac jako asystentka; musialo uplynac co najmniej trzy lata, nim mozna bylo pomyslec o awansie.

Trudno, sprzedam samochod – stwierdzila z desperacja, kiedy dotarly do parkingu.

Kochala swoj samochod. Byl to liczacy dwadziescia jeden lat mercedes 230C, czerwony dwudrzwiowy sedan z czarnymi skorzanymi siedzeniami. Kupila go przed szesciu laty za piec tysiecy dolarow, ktore dostala za zdobycie pierwszego miejsca w turnieju tenisowym Mayfair Lites College. Posiadanie starego mercedesa nie bylo jeszcze wowczas szczytem mody.

Teraz jest prawdopodobnie wart dwa razy wiecej, niz za niego zaplacilam – dodala.

– Ale musisz przeciez kupic sobie inny samochod – przypomniala jej bezlitosnie praktyczna Patty.

– Masz racje – westchnela Jeannie. – No coz, moge wziac korepetycje. To niezgodne z regulaminem Jonesa Fallsa, ale moglabym prawdopodobnie dostac ze czterdziesci dolcow za godzine, uczac statystyki poprawkowiczow, ktorzy oblali egzamin na innych uczelniach. To daloby trzysta dolarow tygodniowo, wolne od podatku, jesli tego nie zglosze. – Jeannie spojrzala siostrze prosto w oczy. – A ty zdolasz cos zaoszczedzic?

Patty spuscila wzrok.

– Nie wiem.

– Zip zarabia wiecej ode mnie.

Вы читаете Trzeci Blizniak
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату