Policjanci puscili go.
– Nie obchodza mnie ci faceci, Jeannie, ale chce ci powiedziec, ze nie zrobilem tego i nigdy czegos takiego bym nie zrobil.
Wierzyla mu. Zastanawiala sie dlaczego. Poniewaz jego niewinnosc swiadczylaby o slusznosci jej teorii? Nie: dysponowala wynikami testow, ktore wykazaly czarno na bialym, ze Logan nie ma zadnej z cech, ktorymi charakteryzuja sie przestepcy. Bylo jednak cos jeszcze: jej intuicja. Czula sie przy nim bezpieczna. Nie wysylal zadnych zlych sygnalow. Sluchal, kiedy do niego mowila, nie staral sie jej do niczego zmusic, nie dotknal jej w niewlasciwy sposob, nie okazal gniewu ani wrogosci. Lubil kobiety i szanowal ja. Nie byl gwalcicielem.
– Chcesz, zebym do kogos zadzwonila? – zapytala. – Moze do twoich rodzicow?
– Nie – odparl zdecydowanym tonem, – Beda sie niepotrzebnie martwili. A to wyjasni sie w ciagu paru godzin. Potem im powiem.
– Nie spodziewaja sie ciebie dzis wieczor w domu?
– Powiedzialem, ze moge zatrzymac sie jeszcze jeden dzien u Ricky'ego.
– Na pewno nie chcesz? – zapytala z powatpiewaniem.
– Na pewno.
– Chodzmy juz – rzucila niecierpliwie Mish.
– Po co ten pospiech? – zdziwila sie Jeannie. – Chce pani aresztowac kolejne niewinne osoby? Mish spiorunowala ja wzrokiem.
– Ma pani jeszcze cos do powiedzenia?
– Co go czeka?
– Stanie w szeregu. Lisa Hoxton przyjrzy mu sie i powie nam, czy to on jest sprawca. O ile oczywiscie nie ma pani nic przeciwko, doktor Ferrami – dodala kpiacym tonem Mish.
– Nie, to mi odpowiada – odparla Jeannie.
9
Zawiezli Steve'a na komende jasnoniebieskim dodge'em coltem. Policjantka prowadzila, a jej kolega, zwalisty wasacz, siedzial obok, ledwo mieszczac sie w ciasnym samochodzie. Nikt sie nie odzywal.
Steve kipial z wscieklosci. Dlaczego tlukl sie w tym niewygodnym dodge'u, skuty kajdankami, podczas gdy powinien siedziec w mieszkaniu Jeannie Ferrami, trzymajac w dloni chlodnego drinka? Powinni to po prostu jak najszybciej wyjasnic.
Komenda policji miescila sie w gmachu z rozowego granitu w zakazanej dzielnicy Baltimore, nie opodal barow topless i klubow porno. Wjechali na rampe i zaparkowali w wewnetrznym garazu. Dookola stalo pelno policyjnych radiowozow i tanich cywilnych kompaktow w rodzaju colta.
Zawiezli Steve'a na gore winda, zaprowadzili do pozbawionego okien pokoju z pomalowanymi na zolto scianami, zdjeli mu kajdanki i zostawili samego. Zgadywal, ze zamkneli drzwi na klucz: nawet tego nie sprawdzil.
W pokoju byl stol i dwa twarde plastikowe krzesla. Na stole stala popielniczka, a w niej dwa niedopalki z filtrem, jeden ze sladami szminki. W drzwiach tkwila tafla nieprzezroczystego szkla: Steve nie widzial przez nia, co bylo na zewnatrz, ale domyslal sie, ze oni moga zajrzec do srodka.
Patrzac na popielniczke, poczul, ze ma ochote zapalic. Moglby przynajmniej czyms zajac rece. Zamiast tego zaczal chodzic w te i z powrotem po pokoju.
Powtarzal sobie, ze tak naprawde nic nie moze mu grozic. Zdazyl zerknac na ulotke i choc portret pamieciowy z grubsza go przypominal, przedstawial przeciez kogos innego. To, ze byl podobny do gwalciciela, nie ulegalo kwestii, ale kiedy stanie w szeregu z kilkoma innymi wysokimi blondynami, ofiara na pewno go nie wybierze. Biedaczka chyba dobrze przyjrzala sie draniowi, ktory to zrobil: jego twarz wryla sie jej w pamiec. Nie popelni bledu.
Gliniarze nie mieli prawa kazac mu tak dlugo czekac. W porzadku, musieli wyeliminowac go z kregu podejrzanych, ale to nie powinno trwac cala noc. Byl przeciez porzadnym obywatelem.
Sprobowal spojrzec na to z jasniejszej strony. Mial okazje przyjrzec sie z bliska dzialaniu amerykanskiego wymiaru sprawiedliwosci. Bedzie swoim wlasnym adwokatem; przynajmniej czegos sie nauczy. Broniac w przyszlosci oskarzonego o jakas zbrodnie klienta, bedzie wiedzial, co przechodzi czlowiek zatrzymany przez policje.
Byl juz raz na komendzie, ale wtedy chodzilo o zupelnie cos innego. Mial tylko szesnascie lat. Pojechal na policje razem z jednym z nauczycieli. Natychmiast przyznal sie do przestepstwa i opowiedzial policji szczerze o wszystkim, co sie wydarzylo. Widzieli jego obrazenia; nie ulegalo kwestii, ze bojka byla zazarta z obu stron. Rodzice przyjechali i zabrali go do domu.
To byl najbardziej haniebny moment w jego zyciu. Kiedy mama i tato weszli do pokoju, w ktorym siedzial, Steve mial ochote umrzec. Tato sprawial wrazenie zawstydzonego, jakby ktos go dotkliwie upokorzyl. Na twarzy mamy widnial gleboki smutek; oboje wydawali sie zdezorientowani i zranieni. Steve robil wowczas wszystko, zeby powstrzymac naplywajace do oczu lzy; i wciaz sciskalo go w gardle, kiedy to sobie przypominal.
Tym razem bylo inaczej. Tym razem byl niewinny.
Do srodka weszla policjantka z tekturowa teczka w reku. Zdjela zakiet, ale wciaz miala pistolet w kaburze przy pasie. Byla atrakcyjna, mniej wiecej czterdziestoletnia czarna kobieta, z niewielka nadwaga i mina, ktora swiadczyla, ze ona jest tu szefem.
Steve spojrzal na nia z ulga.
– Dzieki Bogu – mruknal.
– Za co pan dziekuje?
– Ze cos sie dzieje. Nie chce spedzic tutaj calej cholernej nocy.
– Czy moze pan usiasc?
Steve usiadl.
– Jestem sierzant Michelle Delaware. – Policjantka wyjela z teczki pojedyncza kartke i polozyla ja na stole. – Jak brzmi pana pelne nazwisko i adres?
Steve powiedzial jej, a ona wpisala dane do formularza.
– Wiek?
– Dwadziescia dwa lata.
– Wyksztalcenie?
– Mam dyplom ukonczenia college'u.
Zanotowala to i podsunela mu formularz. Na gorze widnial naglowek:
POLICJA MIEJSKA BALTIMORE, MARYLAND
INFORMACJA O PRAWACH PRZYSLUGUJACYCH PODEJRZANEMU
Formularz numer 69
– Prosze przeczytac piec zdan zawartych w formularzu, po czym wpisac swoje inicjaly w rubryce na koncu kazdego zdania – powiedziala Delaware i podala mu dlugopis.
Steve przeczytal formularz i zaczal wpisywac inicjaly.
– Musi pan przeczytac to na glos – oznajmila.
– Zeby wiedziala pani, ze nie jestem analfabeta? – zapytal po krotkim namysle.
– Nie. Zeby nie mogl pan pozniej udawac, ze jest analfabeta, i nie utrzymywal, ze nie poinformowano pana o jego prawach.
Tego rodzaju rzeczy nie uczyli na wydziale prawa.
– Niniejszym informuje sie – przeczytal – ze po pierwsze, podejrzany ma prawo zachowac absolutne milczenie. – Wpisal SL na koncu tej linijki i czytal dalej, umieszczajac inicjaly na koncu kazdego zdania. – Po drugie, wszystko, co powie albo napisze, moze zostac wykorzystane przeciwko niemu w trakcie sledztwa. Po trzecie, ma prawo rozmawiac z adwokatem w kazdym momencie przed przesluchaniem, podczas przesluchania i po jego zakonczeniu. Po czwarte, jesli chce miec adwokata, lecz nie stac go na jego wynajecie, nie zostanie poddany przesluchaniu, a sad wyznaczy obronce z urzedu. Po piate, jesli sie zgodzi na przesluchanie, w kazdym momencie moze zazadac