– Nigdy sie nie spotkalismy – odparl Steve.

– Czy przedtem ja pan widzial?

Domyslil sie, ze sedzina chce wiedziec, czy przed zaatakowaniem Lisy Hoxton przez jakis czas ja sledzil.

– Nie moge powiedziec – odparl. – Nie wiem, jak wyglada.

Sedzina najwyrazniej analizowala jego odpowiedz. Steve mial wrazenie, ze wisi na barierce, trzymajac sie jej ostatkiem sil. Uratowac go moglo jej jedno slowo. Odmawiajac mu, ta kobieta straci go w przepasc.

– Wyznaczam kaucje w wysokosci dwustu tysiecy dolarow – oswiadczyla w koncu.

Steve poczul, jak zalewa go olbrzymia fala wdziecznosci i ulgi.

– Dzieki ci Boze – szepnal.

– Nie bedzie pan sie zblizal do Lisy Hoxton ani do domu numer tysiac trzysta dwadziescia jeden przy Vine Avenue.

Tato ponownie uscisnal jego ramie. Steve podniosl skute kajdankami rece i dotknal jego koscistych palcow.

Wiedzial, ze minie jeszcze godzina albo dwie, zanim go uwolnia; ale teraz, kiedy zagwarantowano mu wolnosc, niewiele sie tym przejmowal. Zje szesc Big Macow i przespi caly dzien. Chcial wziac ciepla kapiel, ubrac sie w czyste ciuchy i zalozyc z powrotem swoj zegarek. Chcial znalezc sie w towarzystwie ludzi, ktorzy nie powtarzaja w kazdym zdaniu „kurwa”.

A najbardziej ze wszystkiego, z czego zdal sobie sprawe z pewnym zdziwieniem, chcial zadzwonic do Jeannie Ferrami.

23

Wracajac do swego gabinetu Jeannie przygryzala warge z wscieklosci. Maurice Obeli byl tchorzem. Agresywna dziennikarka wysunela kilka goloslownych oskarzen, to wszystko, i facet natychmiast sie ugial. A Berrington okazal sie zbyt slaby, by jej skutecznie bronic.

Komputerowy program wertujacy dane byl jej najwiekszym sukcesem. Zaczela nad nim pracowac, kiedy zdala sobie sprawe, ze studia nad przestepczoscia nie posuna sie daleko bez nowego narzedzia odnajdujacego osoby, ktore mogla poddac badaniom. Nie liczac tenisowych mistrzostw, bylo to jej jedyne naprawde wielkie osiagniecie. Jesli obdarzona byla w ogole jakims intelektualnym talentem, to wlasnie do rozwiazywania tego rodzaju logicznych lamiglowek. Chociaz studiowala psychologie irracjonalnych i nieprzewidywalnych istot ludzkich, robila to manipulujac danymi setek i tysiecy osobnikow: praca miala charakter statystyczny i matematyczny. Czula, ze jesli jej program komputerowy okaze sie do niczego, ona sama tez nie jest chyba nic warta. Moze sie poddac i zostac stewardesa, jak Penny Watermeadow.

Z zaskoczeniem zobaczyla czekajaca przed drzwiami Annette Bigelow. Annette byla sluchaczka studium podyplomowego, a Jeannie opiekowala sie nia w ramach swoich obowiazkow dydaktycznych. Teraz przypomniala sobie, ze w zeszlym tygodniu Annette przedstawila konspekt swojej pracy rocznej i umowily sie na dzisiaj rano, zeby o nim podyskutowac. W pierwszej chwili chciala odwolac spotkanie: miala na glowie wazniejsze sprawy. Ale potem ujrzala zapal na twarzy dziewczyny i przypomniala sobie, jak wazne byly dla niej takie konsultacje, kiedy byla studentka.

– Przepraszam, ze kazalam ci czekac – powiedziala, usmiechajac sie z przymusem. – Przejdzmy od razu do rzeczy.

Na szczescie przeczytala uwaznie jej propozycje i zrobila notatki. Annette chciala przejrzec zgromadzone juz dane blizniakow i poszukac w nich korelacji w dziedzinie opinii politycznych i postaw moralnych. Pomysl wydawal sie interesujacy, a caly konspekt byl pod wzgledem naukowym bez zarzutu. Jeannie zaproponowala kilka malych poprawek i zaaprobowala jej projekt.

Kiedy Annette wychodzila, do gabinetu wsadzil glowe Ted Ransome.

– Wygladasz, jakbys miala zamiar uciac komus jaja – stwierdzil.

– Ale nie tobie – usmiechnela sie. – Wejdz, zrobie ci kawy.

Jeannie lubila go najbardziej ze wszystkich kolegow z wydzialu. Zajmowal sie psychologia percepcji, szczesliwie sie ozenil i mial dwojke dzieci. Wiedziala, ze mu sie podoba, ale nie bedzie probowal jej podrywac. Istniejace miedzy nimi przyjemne seksualne napiecie nigdy nie mialo sie przerodzic w cos powazniejszego.

Wlaczyla stojacy na biurku ekspres do kawy i opowiedziala mu o „New York Timesie” i reakcji rektora.

– Interesuje mnie tylko jedno – stwierdzila na koniec. – Kto dal cynk do „Timesa”?

– Chyba Sophie – odparl Ted.

Sophie Chappie byla jedyna oprocz Jeannie kobieta wsrod pracownikow naukowych wydzialu. Chociaz zblizala sie do piecdziesiatki i miala tytul profesora, traktowala Jeannie jak swego rodzaju rywalke i zachowywala sie zazdrosnie od poczatku semestru; sarkala na wszystko, poczynajac od jej minispodniczek, az po sposob, w jaki parkowala samochod.

– Zrobilaby cos takiego? – zapytala Jeannie.

– Z przyjemnoscia.

– Chyba masz racje. – Nigdy nie przestala jej zdumiewac malodusznosc wybitnych naukowcow. Widziala kiedys otoczonego szacunkiem matematyka, ktory spoliczkowal jednego z najbardziej genialnych amerykanskich fizykow, bo ten wepchnal sie przed nim do kolejki w kafeterii. – Moze powinnam ja zapytac?

Ted uniosl brwi.

– Wszystkiemu zaprzeczy.

– Poznam to po jej spojrzeniu.

– Wybuchnie afera.

– Juz wybuchla.

Zadzwonil telefon. Jeannie podniosla sluchawke, wskazujac dlonia Tedowi, zeby nalal sobie kawy.

– Slucham.

– Mowi Naomi Freelander.

Jeannie zawahala sie.

– Nie jestem pewna, czy powinnam z pania rozmawiac.

– Podobno przestala juz pani korzystac z archiwow medycznych w swoich badaniach.

– Nie.

– Co to znaczy „nie”?

– Znaczy, ze nie przestalam. Pani telefon wywolal pewna dyskusje, ale nie podjeto zadnych decyzji.

– Mam przed soba faks z rektoratu. Uniwersytet przeprasza w nim wszystkich, ktorych prywatnosc zostala naruszona, i zapewnia, ze program zostal wycofany.

Jeannie zatkalo ze zdumienia.

– Wyslali pani taka informacje?

– Nie wiedziala pani o tym?

– Widzialam brudnopis, ale nie zgodzilam sie z jego trescia.

– Wyglada na to, ze zrobili to, nic pani nie mowiac.

– Nie moga.

– Jak to?

– Mam kontrakt, ktory okresla wyraznie moje prawa i obowiazki. Nie moga robic, co im sie zywnie podoba.

– Chce pani powiedziec, ze bedzie pani nadal korzystala ze swojego programu, sprzeciwiajac sie decyzji zwierzchnikow?

– To nie ma nic wspolnego ze sprzeciwem. Nie maja po prostu prawa mi rozkazywac. – Jeannie spostrzegla, ze Ted daje jej rozpaczliwe znaki reka. Mial racje: w ten sposob nie rozmawia sie z prasa. – Niech pani poslucha – powiedziala, zmieniajac taktyke. – Sama pani stwierdzila, ze w tym przypadku mozna mowic wylacznie o potencjalnym naruszeniu dobr osobistych.

– Tak…

– I nie udalo sie pani znalezc nikogo, kto chcialby zlozyc skarge w zwiazku z moim programem badan. Mimo to bez zadnych skrupulow chce pani spowodowac ich przerwanie.

– Ja nie osadzam, ja informuje.

Вы читаете Trzeci Blizniak
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату