sie. Nie mogac uwierzyc we wlasne szczescie, objal ja. Byla prawie tak samo wysoka jak on. Oparla glowe na jego ramieniu i jej cialem wstrzasnal szloch. Pogladzil ja po wlosach. Byly miekkie i ciezkie. Meskosc stwardniala mu niczym waz strazacki i troche sie od niej odsunal, majac nadzieje, ze tego nie zauwazy.

– Wszystko bedzie dobrze – powiedzial. – Poradzisz sobie.

Tulila sie do niego przez dluga cudowna chwile. Czul cieplo jej ciala i wdychal jej zapach. Mial wielka ochote ja pocalowac, ale bal sie, ze jesli bedzie sie zbytnio spieszyl, Jeannie odrzuci jego zaloty. A potem chwila minela i Jeannie odsunela sie.

Wytarla nos o skraj podkoszulka i przez chwile mignal mu przed oczyma jej plaski opalony brzuch.

– Dziekuje – powiedziala. – Potrzebowalam ramienia, na ktorym moglabym sie wyplakac.

Troche zrazil go jej rzeczowy ton. Dla niego byla to wazna uczuciowo chwila; dla niej okazja, zeby wyladowac emocje.

– Oferuje pelny zakres uslug – oswiadczyl kpiacym tonem, ale zaraz potem pozalowal, ze sie w ogole odezwal.

Jeannie otworzyla szafke i wyjela talerzyki.

– Czuje sie o wiele lepiej – stwierdzila. – Zabierajmy sie do jedzenia.

Steve przycupnal na stolku przy blacie, a ona pokroila pizze i odkorkowala wino. Obserwowal z przyjemnoscia, jak porusza sie po kuchni, zamykajac biodrem szuflade, zerkajac na kieliszek, zeby sprawdzic, czy jest czysty, wyjmujac dlugimi wprawnymi palcami korkociag. Przypomnial sobie pierwsza dziewczyne, w ktorej sie zakochal. Nazywala sie Bonnie i miala siedem lat, tyle samo co on. Wpatrujac sie w jej truskawkowe wlosy i zielone oczy, nie mogl uwierzyc, ze stal sie cud i ktos tak doskonaly pojawil sie na boisku szkoly podstawowej Spillar Road. Przez jakis czas podejrzewal nawet, ze jest autentycznym aniolem.

Nie uwazal Jeannie za aniola, ale byl w niej jakis fizyczny urok, ktory odurzal go tak samo jak wowczas.

– Jestes zdrowy jak byk – stwierdzila. – Kiedy cie ostatnim razem widzialam, wygladales okropnie. Minely dopiero dwadziescia cztery godziny, a ty jestes w zupelnie dobrej formie.

– Wyszedlem z tego bez wiekszych obrazen. Boli mnie glowa w miejscu, w ktorym detektyw Allaston rabnal nia o sciane, i mam wielki siniak na zebrach, tam, gdzie kopnal mnie o piatej rano Prosiak Butcher, ale szybko wroce do zdrowia, jesli nie zamkna mnie z powrotem.

Pozbyl sie szybko tej mysli. Juz tam nie wroci; wyniki testu DNA wyeliminuja go z grona podejrzanych.

Spojrzal na jej ksiazki. Na polce stalo duzo literatury faktu, biografie Darwina, Einsteina i Francisa Bacona, kilka powiesci kobiecych autorek, ktorych nie czytal, Eriki Jong i Joyce Carol Oates; piec albo szesc ksiazek Edith Wharton; troche wspolczesnej klasyki.

– Masz moja ulubiona powiesc! – zawolal.

– Daj mi zgadnac: Zabic drozda Lee Harpera.

Steve byl zdumiony.

– Skad wiedzialas?

– Daj spokoj. Bohater jest adwokatem, ktory pokonuje spoleczne przesady, broniac niewinnego czlowieka. Czy nie o tym wlasnie marzysz? Nie wybralbys chyba Miejsca dla kobiet.

Steve potrzasnal z rezygnacja glowa.

Tak duzo o mnie wiesz. To denerwujace.

– A jaka jest twoim zdaniem moja ulubiona ksiazka?

– To ma byc test?

– Zebys wiedzial.

– No… moze Middlemarch George Eliot.

– Dlaczego?

– Bohaterka jest silna, niezalezna kobieta.

– Ale niczego w zyciu nie robi! Zreszta ksiazka, o ktorej mysle, nie jest powiescia. Zgaduj jeszcze raz.

– Nie jest powiescia… – powtorzyl krecac glowa. A potem nagle doznal olsnienia – Wiem. Historia genialnego, eleganckiego pod wzgledem naukowym odkrycia, ktore mialo zasadnicze znaczenie dla ludzkosci. To musi byc Podwojna spirala.

– Znakomicie!

Zaczeli jesc. Pizza byla wciaz ciepla. Jeannie przez kilka minut pograzyla sie w zadumie.

– Naprawde dalam dzisiaj plame – stwierdzila w koncu. – Teraz to widze. Powinnam potraktowac spokojnie caly kryzys. Powinnam powtarzac: Oczywiscie, jak najbardziej, mozemy o tym podyskutowac, nie podejmujmy pochopnych decyzji. Zamiast tego nie zastosowalam sie do decyzji uczelni, a potem pogorszylam dodatkowo sytuacje, mowiac o tym prasie.

– Zrobilas na mnie wrazenie bezkompromisowej.

– Jest pewna roznica miedzy bezkompromisowoscia i glupota – odparla, kiwajac glowa.

Pokazal jej artykul w „Wall Street Journal”.

– To moze tlumaczyc, dlaczego na twoim wydziale tak boja sie zlej prasy. Waszych sponsorow ma przejac wielka korporacja.

Jeannie spojrzala na pierwszy akapit.

– Sto osiemdziesiat milionow dolarow, no, no. – Przez jakis czas czytala, jedzac pizze. Skonczywszy artykul, potrzasnela glowa. – Twoja teoria jest interesujaca, ale nie sadze, zebys mial racje.

– Dlaczego?

– Przeciwko mnie wystepuje Maurice Obeli, nie Berrington. Chociaz mowia, ze Berrington jest chytry jak waz. Nie jestem zreszta az tak wazna. Pieniadze na moj projekt stanowia maly fragment funduszy, ktore Genetico przeznacza rokrocznie na badania. Nawet gdybym naprawde naruszala cudza prywatnosc, nie mialoby to wplywu na wielomilionowy kontrakt.

Steve wytarl palce w papierowa serwetke i wzial do reki oprawiona w ramki fotografie kobiety z dzieckiem. Kobieta miala proste ciemne wlosy i przypominala troche z wygladu Jeannie.

– To twoja siostra? – domyslil sie.

– Tak, Patty. Ma teraz trojke dzieci: same chlopaki.

– Ja nie mam zadnego rodzenstwa – powiedzial, a potem przypomnial sobie, czego sie od niej dowiedzial. – Jesli nie liczyc Dennisa Pinkera – dodal. Jeannie zmienila sie na twarzy. – Patrzysz na mnie jak na eksponat – mruknal.

– Przepraszam. Masz ochote na lody?

– Jasne.

Postawila pojemnik na stole i wyjela dwie lyzeczki. To mu sie spodobalo. Jedzenie z tego samego naczynia bylo pierwszym krokiem do pocalunku. Jadla ze smakiem. Zastanawial sie, czy z takim samym entuzjazmem uprawia milosc.

– Tak sie ciesze, ze we mnie wierzysz. Na pewno nie mozna tego powiedziec o gliniarzach – oznajmil, polykajac lody.

– Jesli okazesz sie gwalcicielem, cala moja teoria niewarta jest funta klakow.

– Mimo to niewiele kobiet wpusciloby mnie dzisiaj do mieszkania. Zwlaszcza gdyby wiedzialy, ze mam takie same geny jak Dennis Pinker.

– Wahalam sie – odparla. – Ale ty udowodniles, ze podjelam wlasciwa decyzje.

– W jaki sposob?

Pokazala reka resztki kolacji.

– Jesli Dennisowi Pinkerowi podoba sie jakas kobieta, wyciaga noz i kaze jej sciagnac majtki. Ty przynosisz pizze.

Steve rozesmial sie.

– Brzmi to moze smiesznie – powiedziala – ale to zasadnicza roznica.

– Jest cos, co powinnas o mnie wiedziec – stwierdzil. – Pewien sekret.

Jeannie odlozyla lyzeczke.

– Co takiego?

– O malo kiedys kogos nie zabilem.

– Jak to?

Opowiedzial jej o bojce z Tipem Hendricksem.

– Dlatego tak sie przejmuje tymi komplikacjami z moim pochodzeniem. Nie masz pojecia, jak mnie to

Вы читаете Trzeci Blizniak
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату