– Nie mam czasu, zeby ci teraz wyjasniac. Zadzwonie pozniej.
– Okay.
– Rozmawialas z mama?
– Codziennie.
– To dobrze. Spadl mi kamien z serca. Rozmawialam z nia raz, a kiedy ponownie zadzwonilam, jadla lunch.
– Ludzie, ktorzy odbieraja tam telefon, sa tacy opryskliwi. Musimy jak najszybciej ja stamtad zabrac.
Zostanie niestety troche dluzej, jesli wywala mnie dzis z roboty.
– Porozmawiam z toba pozniej.
– Powodzenia.
Jeannie odlozyla sluchawke. Na nocnej szafce stal kubek z parujaca kawa. Potrzasnela ze zdziwieniem glowa. To byla tylko kawa, ale zdumialo ja, jak dobrze Steve wiedzial, czego potrzebowala. Mial wrodzona potrzebe przychodzenia z pomoca. I nie chcial niczego w zamian. Doswiadczenie nauczylo ja, ze w tych rzadkich okolicznosciach, kiedy mezczyzna przedklada zyczenia kobiety nad swoje wlasne, przez miesiac oczekuje potem, ze bedzie sie zachowywala jak gejsza.
Steve byl inny. Gdybym wiedziala, ze produkuja mezczyzn w tej wersji, juz dawno zamowilabym sobie jednego.
W calym doroslym zyciu wszystko robila sama. Ojciec nigdy nie sluzyl jej pomoca. Mama zawsze byla silna, ale jej sila przysparzala w koncu tyle samo klopotow co slabosc ojca. Miala co do corki pewne plany i nie myslala z nich zrezygnowac. Chciala, zeby Jeannie zostala fryzjerka. Na dwa tygodnie przed szesnasta rocznica urodzin zalatwila jej nawet prace: mycie wlosow i zamiatanie podlogi w salonie Alexis w Adams-Morgan. Pragnienie Jeannie, zeby poswiecic sie nauce, bylo dla niej kompletnie niezrozumiale. „Mozesz zostac wykwalifikowana stylistka, zanim jeszcze inne dziewczeta skoncza studia!” powtarzala. Nie pojmowala, dlaczego Jeannie wsciekla sie i nie chciala nawet zajrzec do salonu.
Dzisiaj nie byla sama. Miala ze soba Steve'a. To, ze nie skonczyl jeszcze prawa, nie mialo wiekszego znaczenia – wziety waszyngtonski adwokat mogl nie wywrzec najlepszego wrazenia na pieciorgu profesorach. Najwazniejsze, ze tam z nia bedzie.
– Chcesz wziac prysznic? – zawolala, wkladajac szlafrok.
– Jasne – odparl, wchodzac do sypialni. – Szkoda, ze nie zabralem czystej koszuli.
– Nie mam meskiej koszuli… chociaz poczekaj, chyba mam. – Przypomniala sobie biala koszule, ktora Lisa pozyczyla po pozarze. Nalezala do kogos z wydzialu matematyki. Jeannie oddala ja do prania i koszula wisiala teraz w szafie, opakowana w folie. Dala ja Steve'owi.
– Moj rozmiar, siedemnascie na trzydziesci szesc – stwierdzil. – Idealna.
– Nie pytaj, skad sie u mnie wziela, to dluga historia – powiedziala. – Mam tez chyba gdzies krawat. – Otworzyla szuflade i wyjela jedwabny krawat w niebieskie grochy, ktory nosila do bialej bluzki, kiedy miala ochote na meski styl. – Prosze.
– Dziekuje – odparl i wszedl do jej malej lazienki.
Troche ja to rozczarowalo. Miala nadzieje, ze zdejmie przy niej stara koszule. Ach, ci mezczyzni, pomyslala, dranie rozbieraja sie nieproszeni, a ci, na ktorych nam zalezy, sa niesmiali jak zakonnice.
– Czy moge pozyczyc twoja golarke? – zawolal.
– Jasne, nie krepuj sie.
Zapamietaj, zeby pokochac sie z facetem, zanim zacznie cie traktowac jak starszy brat.
Rozgladajac sie za swoja najlepsza czarna garsonka, przypomniala sobie, ze wyrzucila ja wczoraj do smieci.
– Cholerna idiotka – mruknela pod nosem. Mogla ja wyjac, ale bedzie na pewno poplamiona i pognieciona. W szafie miala dlugi niebieski zakiet; moze wlozyc bialy T-shirt i czarne spodnie. Calosc mogla wydawac sie zbyt jaskrawa, ale innego stroju nie miala.
Usiadla przed lustrem i zaczela sie malowac. Steve wyszedl po jakims czasie z lazienki, zabojczo przystojny w pozyczonej koszuli i krawacie.
– W zamrazalniku jest troche bulek z cynamonem – powiedziala. – Mozesz je rozmrozic w mikrofalowce, jesli jestes glodny.
– Swietnie – ucieszyl sie. – Ty cos zjesz?
– Jestem zbyt spieta, zeby cos przelknac. Ale moge wypic jeszcze jedna kawe.
Przyniosl jej filizanke, kiedy konczyla makijaz. Wypila ja szybko i ubrala sie. Gdy wrocila do salonu, siedzial przy kuchennym blacie.
– Znalazles bulki?
– Tak.
– Co sie z nimi stalo?
– Powiedzialas, ze nie jestes glodna, wiec zjadlem je.
– Wszystkie cztery?
– W zamrazalniku byly dwie paczki…
– Zjadles osiem bulek z cynamonem?
Zrobil zawstydzona mine.
– Zglodnialem.
Jeannie rozesmiala sie.
– Chodzmy.
Kiedy odwracala sie do wyjscia, zlapal ja za ramie.
– Zaczekaj chwile – powiedzial.
– Co takiego?
– Przyjazn to fajna rzecz, Jeannie, i naprawde lubie z toba po prostu przebywac, ale musisz zrozumiec, ze to nie jest wszystko, czego chce.
– Wiem o tym.
– Coraz bardziej sie w tobie zakochuje.
Spojrzala mu prosto w oczy. Byly bardzo szczere.
– Ja tez sie do ciebie troche przywiazalam – rzucila lekkim tonem.
– Chce sie z toba kochac i chce tego az do bolu.
Moglabym tego sluchac przez caly dzien, pomyslala.
– Sluchaj – oznajmila – jesli kochasz sie tak jak jesz, jestem cala twoja.
Zrzedla mu mina i zorientowala sie, ze powiedziala nie to, co trzeba.
– Przepraszam – szepnela. – Nie chcialam robic z tego zartow.
Steve wzruszyl ramionami, dajac do zrozumienia, ze nic sie nie stalo.
– Najpierw uratujemy mnie – stwierdzila, biorac go za reke. – Potem uratujemy ciebie. A potem sie zabawimy.
– W porzadku – odparl i uscisnal jej dlon.
Wyszli na ulice.
– Pojedzmy razem – powiedziala. – Potem odwioze cie do twojego samochodu.
Wsiedli oboje do jej mercedesa. Radio wlaczylo sie samo, kiedy zapalila silnik. Skrecajac w 41st Street uslyszeli, jak spiker wymienia nazwe Genetico i Jeannie przekrecila glosniej galke.
„Oczekuje sie, ze senator Jim Proust, byly dyrektor CIA, potwierdzi dzis swoj zamiar ubiegania sie o nominacje republikanow w przyszlorocznych wyborach prezydenckich. W swojej kampanii obiecuje dziesiecioprocentowy podatek dochodowy dla wszystkich i zniesienie pomocy spolecznej. Komentatorzy zwracaja uwage, ze finansowanie kampanii nie bedzie stanowic problemu, poniewaz senator ma zarobic szescdziesiat milionow na uzgodnionej juz sprzedazy nalezacej do niego firmy medycznej, Genetico. Przechodzimy do wiadomosci sportowych…”
Jeannie wylaczyla radio.
– Co o tym myslisz?
Steve pokrecil z przejeciem glowa.
– Stawka sie podnosi – zauwazyl. – Jesli ujawnimy prawde o Genetico i sprzedaz zostanie odwolana, Jim Proust nie bedzie mial forsy na kampanie prezydencka. A to rzeczywiscie kawal sukinsyna: tajny agent, byly szef CIA, zwolennik zniesienia kontroli broni, co tylko chcesz. Zawadzasz kilku niebezpiecznym ludziom.