Juliana Coltera nie bylo jej klopotem.

Co chwile jednak bezwiednie wracala myslami do niego. Mogl jej pomoc. Jesli ktokolwiek, to tylko on. Instynktownie byla tego zupelnie pewna.

W rozpaczy schwycila notatnik i rzucila sie na kanape, usilujac uwolnic umysl od meczacych rozwazan i skupic sie na pisaniu. W koncu obiecywala sobie, ze w wolnym czasie popracuje tu troche. Te usilowania okazaly sie jednak bezsensowne. Nie potrafila sie skupic na postaciach fantastycznego romansu.

Z niechecia rzucila dlugopis. Co sie z nia dzieje?

Keith byl jej najblizszy ze wszystkich ludzi na swiecie. Emelina rzadko widywala swa piekna, lekkomyslna matke, ktora powtornie wyszla za maz i zyla w luksusie na Wschodnim Wybrzezu. Ojciec zniknal, gdy byla w szkole sredniej, pozostawiajac po sobie dlugi. Jej wlasne malzenstwo okazalo sie katastrofa, Przez wszystkie te lata Keith byl nie tylko jej bratem, ale i przyjacielem.

Wniosek byl prosty: zrobi wszystko, co tylko mozliwe, by mu pomoc. A jej mozliwosci znacznie zmalaly.

Potrzebowala pomocy i wiedziala, gdzie jej szukac, Nie miala powodu, by dluzej sie wahac. Wyprostowala sie, wyjela z szafy gruba, filcowa kurtke w paski, nalozyla ja, podniosla kolnierz i otworzyla drzwi. Naprawde nie miala wyboru.

Krotki spacer przez ulice wydawal jej sie najdluzsza droga, jaka przebyla w zyciu. Trwalo to wieki, a jednak zbyt szybko znalazla sie na sciezce prowadzacej do lekko pochylonego ganku przed domem Juliana. Zanim zdazyla zapukac, Kserkses juz wyczul jej obecnosc. Uslyszala jego skomlenie i przygotowala sie na radosne powitanie.

Drzwi sie otworzyly. Julian stanal w progu i spojrzal na nia uwaznie.

– Ach, Emmy – powiedzial z satysfakcja w glosie. – Mialem przeczucie, ze mnie nie rozczarujesz.

– Siad, Kserkses! – nakazala Emelina psu, ktory wciaz wokol niej tanczyl. Wepchnal nos we wnetrze jej dloni, tak ze musiala go poglaskac. Rozowy jezor i wysunal sie w podziekowaniu.

– Przyszlam, zeby z toba porozmawiac o… o moim problemie – powiedziala, wycierajac dlon w kurtke.

– Tak przypuszczalem. Wejdz, Emmy. Jadlas kolacje?

– Nie, ale nie jestem glodna – zapewnila go szybko.

– Jesli gotowa jestes przyjac moja pomoc, mozesz takze przyjac moj poczestunek – powiedzial z nieodparta logika. – A moze takze drinka – dodal, zamykajac drzwi.

Emeline ogarnela nagla panika. W jednym pokoju z Julianem poczula sie jak w pulapce. Desperacko wziela sie w garsc i skinela glowa.

– Tak, chyba przydaloby mi sie cos do picia. Kserkses z zadowoleniem ulozyl sie przy ogniu, a Emelina usiadla na tym samym krzesle, co poprzedniej nocy. W pokoju zapadla cisza. Po chwili Julian podal jej szklanke czerwonego wina. Upila duzy lyk i napotkala jego spojrzenie.

– Jeszcze jedno -powiedziala ostroznie. Spojrzal na nia z uprzejmym zainteresowaniem. – Moj brat nie nalezy do tego ukladu. To ja sie z toba umawiam!

– Rozumiem – powiedzial Julian lagodnie.

– Tylko ja bede placic za twoja propozycje pomocy – podkreslila.

Pochyleniem glowy wyrazil zgode.

– Czy moge ci ufac? – spytala.

– Mozesz mi ufac. – Bylo to spokojne stwierdzenie faktu i Emelina poczula, ze wierzy w te slowa, pomimo ze nie miala wlasciwie zadnego powodu. Moze tacy ludzie rzeczywiscie kierowali sie wlasnym kodeksem honorowym. Julian zauwazyl, ze Emelina mu sie przyglada, i uniosl swoj kieliszek.

– Za nasz uklad, Emmy Stratton. W milczeniu spelnili uroczysty toast. Przez dluga chwile w pokoju slychac bylo jedynie trzaskanie ognia na kominku i dudnienie serca Emeliny, do ktorej powoli zaczela docierac waga tego, co zrobila. Nie mogla oderwac oczu od twarzy Juliana. Powtarzala sobie, ze ten czlowiek to wcielenie diabla. Legendy glosily, ze takie istoty zazwyczaj bywaly atrakcyjne dla kobiet.

Przylapala sie na swych myslach i na chwile wstrzymala oddech. O nie! wykrzyknela w duchu, z pewnoscia nie dam sie wpakowac w takie bagno! Julian Colter mialby ja pociagac? Nigdy!

– O czym myslisz, Emmy?

– Ze trzeba miec bardzo dluga lyzke, by zjesc obiad z diablem – odrzekla szczerze. To stare przyslowie nigdy jeszcze nie wydawalo jej sie tak prawdziwe.

W kacikach jego ust pojawil sie dziwny usmieszek.

– Chcialbym, zebys zjadla ze mna kolacje, wiec chyba bede musial pojsc do kuchni i sprawdzic, czy mam jakas dluga lyzke.

Emelina patrzyla w ogien, zalujac, ze nie potrafila utrzymac jezyka za zebami.

Julian wrocil do pokoju z talerzem kanapek, dwiema miseczkami parujacej zupy i salatka. Pojawil sie tak szybko, ze wszystko musialo byc przygotowane jeszcze przed jej przyjsciem.

– Spodziewales sie mnie? – zapytala sucho, czestujac sie kanapka z serem i salatka.

– Powiedzmy, iz mialem nadzieje, ze sie pojawisz dzisiaj wieczorem.

Jedli powoli, niewiele rozmawiajac. Emelina patrzyla w ogien, jakby plomienie niezmiernie ja fascynowaly, a Julian z rowna fascynacja wpatrywal sie w jej profil. Zadne z nich nie mialo ochoty wracac do zasadniczego tematu rozmowy.

– Boisz sie mnie smiertelnie, Emmy, prawda? – zapytal Julian, gdy skonczyli kanapki.

– Skad – odwazyla sie zaprotestowac i rzucila okruch chleba w strone Kserksesa. – To naturalne, ze jestem ostrozna!

Zaskoczylo ja to, ze sie rozesmial. -Nie wydaje mi sie, zebys byla choc troche ostroz Nie wowczas, gdy w gre wchodzi bezpieczenstw twojego brata. Zastanawiam sie, czy bylabys rownie lojalna wobec kochanka?

– Co? – Gwaltownie uniosla glowe i wpatrzyla sie w niego ze zdumieniem. Wyraz jego twarzy zmrozil ja do reszty. W jego oczach ujrzala ciekawosc i stlumiony plomien pozadania. Wszystkie jej instynkty przebudzily sie do zycia. Stracila zdolnosc logicznego myslenia.

Julian Colter wyciagnal do niej reke i bez wysilku posadzil ja sobie na kolanach.

ROZDZIAL TRZECI

– Odwazylas sie zjesc kolacje z diablem – wyszeptal j Julian z twarza tuz nad jej twarza. – Zobaczymy teraz, czy wystarczy ci odwagi, by pozwolic mu cie pocalowac.

Emelina czula sie jak zahipnotyzowana w cieplym uscisku jego ramion. Przyciaganie, ktore odczula juz wczesniej, nie bylo zludzeniem. Moj Boze, pomyslala tepo, dlaczego to musi byc akurat ten czlowiek?

Zanim zdazyla zaprotestowac, Julian ujal dloniajej twarz i pochylil sie do pocalunku. Czula cieplo jego palcow na swoim policzku, a po chwili poczula takze cieplo jego ust.

Jak to mozliwe, by mezczyzna tego pokroju calowal kobiete, jakby byla niezmiernie cenna i droga mu istota? Emelina spodziewala sie szorstkiej brutalnosci, a otrzymala zmyslowe naleganie. Oczekiwala dominacji, a napotkala na ciepla zachete. Zamknela oczy, nie osmielajac sie poruszyc, gdy jego usta draznily sie z jej ustami. Wsunal palce pomiedzy jej splecione w warkocz wlosy, a potem przycisnal jej glowe do swego ramienia i obrysowywal jej drzace usta czubkiem jezyka az do chwili, gdy Emelina poddala sie fali zmyslowosci i rozchylila wargi.

Bardziej poczula, niz uslyszala gleboki pomruk w jego gardle, gdy lakomie wkraczal na nowo uzyskane terytorium. Palce zanurzone w jej wlosach zaczely sie poruszac nerwowo i po chwili miala rozpleciony warkocz. Drgnela nagle, przestraszona.

Julian wyczul jej spozniona ostroznosc i objal ja mocniej. Gdy jej reka niespokojnie podniosla sie do jego ramienia, ujal jej dlon i poprowadzil w strone ciemnej gestwiny swoich wlosow.

– Emmy, slodka Emmy. Nie boj sie mnie. Daj mi to, czego pragne. Jestes tak intrygujaca, tak miekka…

– Julianie, prosze cie. – Emelinajednak nie potrafilaby powiedziec, o co wlasciwie go prosi. Powieki miala mocno zacisniete, jakby chciala sie odciac od dziwnej rzeczywistosci.

– Obserwowalem cie od wielu dni – powiedzial ochryple, przesuwajac dlonia po jej szyi i ramieniu. - Zastanawialem sie nad toba, wymyslalem ciebie, sam ze soba bawilem sie w zgaduj-zgadule. Im blizej jestes, tym bardziej mnie intrygujesz.

Вы читаете Diabelska cena
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату