Jego dlon smialo osunela sie na wypuklosc jej piersi i otoczyla ja zaborczo. Emelina pomyslala, ze ten gest wlasciciela powinien byl ogromnie ja zdenerwowac, nie potrafila jednak wydobyc z siebie zadnego kasliwego protestu. Westchnela tylko cicho i przywarla twarza do ramienia Juliana, ubranego w welniana, kraciasta koszule. W odpowiedzi uslyszala jego westchnienie.
– Bardzo latwo zatracic sie w twojej miekkosci, Emmy – powiedzial takim tonem, jakby jednoczesnie pragnal takiego wlasnie losu i chcial go od siebie odepchnac. Dlonmi lagodnie badal kontury jej ciala. Gdy pod welurowym swetrem poczul biustonosz, Emelina zauwazyla jego rosnace zniecierpliwienie. Powoli wypuscil ja z objec, siegnal nizej, odnalazl dolny brzeg swetra i wsunal palce pod spod, napawajac sie cieplem jej skory.
W odpowiedzi na nerwowe poruszenie Emeliny Julian przycisnal ja mocniej do siebie. Poczula twardosc jego ud i wzrastajace podniecenie. Jeszcze raz powtorzyla sobie, ze musi sie uwolnic z tej tkanej przez niego uwodzicielskiej sieci, ale wlasnie w chwili, gdy zbierala sily, by sie od niego oderwac, on rozpial jej biustonosz. Ciezar jej piersi wypelnil mu dlon i Emeli-na znow zamruczala, tym razem z pozadania, ktore budzilo sie w jej zylach. Gdy Julian kciukiem potarl czubek jej piersi, ogarnela ja fala ciepla. Wiedziala, ze jest zdolna do uczuc, ale nigdy nie uwazala sie za szczegolnie zmyslowa kobiete. Nigdy jeszcze zaden mezczyzna nie rozbudzil jej do tego stopnia. Jej maz nie przywiazywal do seksu wielkiej wagi i pozostawial ja rozczarowana. Od czasu gdy jej malzenstwo sie rozpadlo, bez wiekszego trudu utrzymywala swoje stosunki z mezczyznami na bezpiecznym poziomie. Nigdy nawet nie odczuwala pokusy, by pojsc z kims do lozka.
Musiala jednak przyznac, ze dotychczas nie znala jeszcze prawdziwego pozadania. Uswiadomila sobie nagle, ze tym razem to jest to. To pulsowanie, wrazenie rozplywania sie, jakie Julian w niej wywolywal. To byla prawdziwa pokusa. Julian Colter byl grozny nie tylko z powodu swojej profesji, ale takze przez niewiarygodny wplyw, jaki na nia wywieral.
– Nie – wykrztusila w koncu ochryplym glosem, usilujac oprzec sie pokusie. – Julianie, prosze cie, przestan!
– Tak cie pragne, slodka Emmy. Czy tego nie czujesz? Badz dla mnie hojna. – Przesuwal ustami po jej szyi, jednoczesnie pieszczac kciukiem czubek jej piersi.
– Julianie, nie moge – wyszeptala z bolem.
– Tak dobrze jest cie dotykac. Jak moge cie wypuscic? – Jego dlon przesunela sie i spoczela nizej, na miekkim brzuchu. Julian znow nakryl ustami jej usta, jakby chcial uprzedzic protesty i zajal sie zamkiem blyskawicznym jej dzinsow.
Emelina jednak zamierzala protestowac. Gdy pojela jego zamiary, cala zesztywniala. Nie wolno dopuscic, by posunal sie dalej. Nie wolno. Protest jednak zamarl jej w gardle. Jego jezyk wypelnial jej usta, palce rozsunely zamek spodni i gladzily nylonowe majtki.
Panika, ktora wzbierala w niej juz od dluzszej chwili, wreszcie przewazyla nad zmyslowoscia. Eme-lina oparla dlonie na jego piersi i odepchnela go od siebie. Od wysilku zabraklo jej tchu i serce zaczelo glosno walic.
– Nie, Julianie. Przestan! Nie chce juz wiecej. Zesztywnial. Ciemnymi oczami uwaznie patrzyl na jej twarz i drzace usta.
– A wiec tu jest granica twojej odwagi?
– Absolutnie tak – odrzekla jak najpewniejszym glosem i z ulga zauwazyla, ze Julian nie wygladal na zagniewanego. Moze w koncu jakos sobie z nim poradzi. Ale czy z tym diablem w ogole mozna sobie poradzic? Moze po prostu nakladal maske lagodnosci, gdy chcial cos przez to osiagnac.
– Mysle, ze nie doceniasz siebie, Emmy – stwierdzil, pochylajac glowe i przyciskajac na chwile usta do jej czola.
– Wypusc mnie stad, Julianie.
– Czy naprawde tego chcesz?
– Tak – szepnela. – Chce pojsc do domu.
– A ja chcialbym zatrzymac cie tutaj na cala noc.
– Nie mozesz!
– Dobrze, Emmy. Odprowadze cie do domu.
Szybko wysunela sie z jego objec, ukrywajac zdumienie z powodu tego niespodziewanie latwego zwyciestwa. Odwrocila sie do niego plecami i pospiesznie poprawila ubranie.
– Emmy? Emmy, nie ma nikogo innego, prawda? Bylo to bardziej stwierdzenie faktu niz pytanie.
Emelina zacisnela usta i zastanawiala sie, czy uda jej sie szybko wymyslic jakies klamstwo.
– Mozesz mi wierzyc albo nie, ale prowadze dosc ozywione zycie towarzyskie – odparla lekkim tonem, zapinajac spodnie.
Poderwal sie na nogi i nagle znalazl sie tuz za nia. Otoczyl ja ramionami i zanurzyl twarz w jej wlosach.
– Emmy! Prosze, nie draznij sie ze mna ani nie klam. Po prostu powiedz mi prawde.
Usta miala wyschniete ze strachu. Dlaczego wlasciwie tak sie przejmuje tym, co mu powiedziec? Z drugiej strony nie umiala dobrze klamac. Jego ramiona zacisnely sie mocniej wokol niej; przyciagnal ja do swego wciaz pobudzonego ciala.
– Nie – wykrztusila ochryple. – Nie ma nikogo innego. Juz nie.
– A kiedys byl? – nalegal Julian lagodnie.
– Jestem rozwiedziona – przyznala otwarcie.
– Ja tez.
– Och. – Nie wiedziala, co na to odpowiedziec.
– To znaczy, ze oboje jestesmy wolni, prawda? Emelina milczala, szukajac wyjscia z pulapki.
– Prawda, Emmy?
– Co chcesz przez to powiedziec? – zapytala z gory cza. – Czy chcesz mi dac do zrozumienia, ze poniewz jestem teraz sama, to powinnam byc latwa zdobycza?
Odwrocil ja twarza do siebie i po raz pierwszy zobaczyla wjego spojrzeniu gniew. Zastygla i dreszcz przebiegl jej po plecach.
– Stwierdzilem tylko fakt -powiedzial Julian powoli. – To, ze obydwoje jestesmy wolni, upraszcza sytuacje, ale nawet gdybys byla z kims zwiazana, dla mnie w gruncie rzeczy nie mialoby to wiekszego znaczenia. Nadal bym cie pragnal i zrobilbym wszystko, co w mojej mocy, zebys ty tez zaczela mnie pragnac. Rozumiesz?
– Oczywiscie, ze rozumiem – odrzekla z furia. – Chcesz powiedziec, ze i tak uwazalbys mnie za latwa zdobycz, niezaleznie od tego, czy mialabym jakies inne zobowiazania! Jestes arogancki, nieetyczny, godny pogardy…
Gniew zniknal z jego oczu i w jego miejsce pojawilo sie cos w rodzaju rozbawienia. Uciszyl ja, kladac dlon na jej ustach.
– Prosze cie, Emmy, wystarczy juz na dzisiaj. Ranisz moje uczucia!
– Watpie, bys mial jakiekolwiek uczucia oprocz tych… tych, ktore wlasnie ujawniles, gdy mnie calowales – zakonczyla bezradnie.
– Masz na mysli inne niz seksualne? – podpowiedzial. – No coz, przyznaje sie do nich. – Spojrzal na swoje wciaz napiete cialo, a Emelina z przerazeniem uswiadomila sobie, ze jej wzrok powedrowal w slad za jego spojrzeniem. Pospiesznie oderwala oczy od jego sylwetki i wpatrzyla sie w ogien na kominku. – Ale mam takze i inne uczucia, Emmy – dodal Julian miekko.
– Chcialabym juz pojsc do domu.
– Dobrze. – Bez dalszych protestow siegnal po kurtke i gwizdnal na Kserksesa. – Chodzmy.
Odprowadzil ja do drzwi i zaczekal, az wejdzie. Dopiero gdy dobiegl go odglos przekrecanego klucza, niechetnie zawrocil w strone swojego domu. Emelina nigdy sie nie dowie, jak niewiele brakowalo, by tego wieczoru zlekcewazyl wszystkie jej nerwowe protesty. Zacisnal szczeki. Chlodna bryza znad oceanu mierzwila mu wlosy i chlodzila cialo. Pomyslal, ze moze ten chlodny wiatr podziala podobnie jak zimny prysznic i pomoze mu sie uspokoic. Do diabla, dawno juz nie pragnal kobiety tak mocno i natarczywie. Przypomnial sobie miekkie ksztalty jej piersi i ud i nieswiadomie zacisnal dlonie w piesci. Wiedzial, co znaczy fizycznie pragnac kobiety, ale niespodziewanie dla samego siebie od Emeliny Stratton chcial czegos o wiele wazniejszego niz tylko zwykle fizyczne zaspokojenie. Ponuro przyznal przed samym soba, ze pragnal zostac obdarzony ta sama lojalnoscia, ktora ona gotowa byla dac kochanej przez siebie osobie, Chcial wiedziec, jakie to jest uczucie, posiadac kobiete, ktora bylaby wobec niego calkowicie lojalna. Kobiete, ktora wytrwalaby przy jego boku przeciwko calemu swiatu, gdyby zaszla taka potrzeba. Kobiete, ktora oddalaby mu sie calkowicie.
Zawarl z nia uklad i Emelina wydawala sie przygotowana na to, by go dotrzymac ze swej strony. Jak jednak sie