- Wybrales, panie poruczniku - stwierdzil. - Wybrales dobrze. Nie bede dluzej wloczyl cie bez celu po Podolu. Tutaj nadejdzie kres twej udreki. Panie Bidzinski!

- Na rozkaz!

- Wezmiesz dziesieciu czeladnikow z rusznicami, wyprowadzisz imc Dydynskiego za mury i kula w leb. A potem pochowasz z honorami!

Bidzinski zadrzal.

- Jakze to tak?! Mam rozstrzelac porucznika? Syna bohatera spod Zborowa?

- To rozkaz!

Bidzinski polozyl reke na ramieniu Jana. Ale porucznik szarpnal sie wsciekle.

- Sam pojde! - warknal do Baranowskiego. - Nie kaz mnie szarpac jak psa!

- Idz, wasc. Niech sie to wszystko skonczy.

10. Pogrzeb porucznika

W te ostatnia droge odprowadzal go prawdziwy kondukt. Bidzinski zabral ze soba prawie trzydziestu konnych. Przyprowadzil tez wierzchowca porucznika.

- Pojde bez konia - mruknal Dydynski.

- Wsiadaj, wasc, do krocset! - warknal Bidzinski. - Albo sila wsadze!

Porucznik ustapil. Jeden z czeladnikow ujal rumaka za uzde i powiodl za soba. Szybko wyjechali poza monastyr, w bramie schylili glowy, aby nie zderzyc sie z bosymi stopami powieszonych mnichow. Jeden z nich jeszcze nie sczezl; harczal i wyczynial figliki na stryczku.

Po drodze dolaczali kolejni towarzysze wraz z pocztami; w koncu za plecami Bidzinskiego i Dydynskiego podazal prawie caly znaczek pancernych.

Tuz przed lasem porucznik wstrzymal konia. Popatrzyl na swoich ludzi, przenosil wzrok od jednego poznaczonego bliznami oblicza do drugiego.

- Badzcie zdrowi! - powiedzial przez zacisniete zeby. - Odpuszczam wam zdrade, mosci panowie bracia. A jesli do hetmana kiedys wrocicie, tedy powiedzcie... ze to ja jestem winien. Moze dzieki temu gardla ocalicie!

Zdjal kolpak, odrzucil do tylu przydlugie, podgolone wysoko wlosy i spojrzal na las pokryty jesiennymi mglami.

Na prozno. Wszystko na prozno. Tyle dni; tyle wyrzeczen, krwawych zmagan, poscigow i potyczek... Baranowski mial go w reku. Wygral gre o dusze jego ludzi.

- Dlugo mam czekac?! Nie slyszeliscie rozkazu rotmistrza?!

- W konie! - huknal Bidzinski.

Ruszyli z kopyta przez mroczniejacy bor. Wpadli na sciezke, potem na polane, przemkneli przez mgly, przejechali przez strumien, a potem wypadli na podolski przedwieczorny step. Pacholek oddal Dydynskiemu wodze jego konia, ludzie Bidzinskiego zarzucili na plecy bandolety i rusznice.

- W skok!

Popuscili cugli, pochylili sie w lekach i kulbakach, a smukle polskie konie pomknely lekko i zwinnie jak ptaki poprzez stepy. Dydynski poczul, jak ped wichru rozwiewa mu wlosy, jak kopyta konskie lomoca na stwardnialej ziemi, jak lopoca poly jego delii. A potem poczul pod kolanem ucisk znajomej rekojesci buzdyganu, ktory odebral mu Baranowski, i dopiero teraz zrozumial, ze jakims cudem ocalal.

11. Z diablem sprawka

- Waszmosc miales racje - wycharczal Bidzinski. - Ten czlek to szaleniec; plecie jakoby Piekarski na mekach. On chce utopic Ukraine we krwi, pozostawic tu niebo i ziemie. Wiecej ja wojen zaliczylem niz waszmosc dziewek w zamtuzach, ale takich strasznych mordow na oczy nie widzialem.

Namiestnik dyszal ciezko jak po dlugim biegu.

- Dawno juz sie namowilismy z panami bracmi, aby uchodzic. Tyle ze okazji nie bylo. Ale kiedy waszmosci na smierc skazal, wiedzialem, ze przebrala sie miarka. Zaraz sie z towarzystwem spiknalem i krzyknelismy jakoby jeden maz: caluj nas w rzyc, panie Baranowski. Tyle ze po cichu, boby nasze glowy spadly jak gruchy na jesieni.

- Co teraz? Wracamy do obozu?! - zapytal pan Krzesz.

- Nie, waszmosciowie - Dydynski pokrecil glowa. - Dostalismy rozkaz i go wypelnimy. Jego mosc hetman Potocki kazal nam dostarczyc Baranowskiego zywcem, tedy go przywieziemy!

- Panie bracie, toz to diabel. Nikt nie da mu rady. On sie w nocy modli. Glosy slyszy. Ze swoimi dziatkami rozmawia, z kniaziem Jarema, z panem Laszczem, z Wisniowiecczykami, co w bojach polegli. Dusze potepione uprzedzaja go o zasadzkach, wszystko mu mowia: co wrog zamierza.

- Powiadaja - mruknal Krzesz - ze im wiecej Baranowski chlopow i Kozakow wymorduje, im wiecej pobojowisk i miejsc kazni za soba zostawi, tym wieksza jest jego sila i gorszy strach pada na jego wrogow. Bo tym wiecej dusz niepogrzebanych wokol niego krazy.

Dydynski wstrzymal konia i zamyslil sie.

- Jesli sila Baranowskiego bierze sie z mordow, rzezi i gwaltow, tedy wiem, co powinienem uczynic. Waszmosciowie, wiem jak przytrzec rogow mosci panu stolnikowi!

- Oszalales wasc?! Musimy wracac do obozu, hetmana zawiadomic!

- Mosci panowie! - rzekl Dydynski. - Skoro opusciliscie diabla i wrociliscie pod moja komende, tedy winniscie mi posluszenstwo. Nie powiem, nauczyliscie mnie cokolwiek... pokory. Dlatego nie chce zmuszac nikogo do pozostania grozba czy pistoletem. Jednak jesli ktorys z was ma w zylach krew szlachecka, tedy prosze, aby pomogl mi schwytac stolnika.

- Baranowski ma swoja choragiew i czesc naszej! Razem bedzie z poltorasta koni! A nas jest ledwie czterdziestu. Jak chcesz sie porwac na taka sile?!

- Jedzcie ze mna, a wszystkiego sie dowiecie!

- Nie moze to byc!

Dydynski zawrocil konia. Bidzinski zlapal sie za glowe. Zaklal pod nosem.

- Kurwa mac i jebal to pies! - jeknal. - Ide!

I ruszyl za porucznikiem.

A za nim poszla reszta oddzialu.

12. Krzyze

Kiedy nastepnego dnia wrocili do monasteru, nie bylo tu nikogo, pomijajac, rzecz jasna, dusze Zaporozcow i mnichow, ktore zapewne krazyly w poblizu, bo ciala nie byly pogrzebane. Wierzchowce chrapaly na widok trupow, a na dachu cerkwi przysiadly stada wron i krukow.

Dydynski zatrzymal sie przed swiatynia. Wpatrzyl sie w otaczajacy ja las prawoslawnych krzyzy.

- Potrzebna bedzie duza, mocna kolasa - powiedzial. - I cztery konie.

- Po co, na milosc boska?! - zakrzyknal namiestnik. - Waszmosc chcesz zlupic cerkiew?

- Chce zabrac stad te krzyze.

- Krzyze?

Dydynski usmiechnal sie pod wasem i wzial pod boki.

- Wszystko w swoim czasie, mosci panowie! Wieczorem wbili pierwszy krzyz w zakolu rzeki; tam gdzie cztery dni wczesniej Baranowski zniosl duza kupe czerni. Kolejny postawili w Kupiczyncach - wiosce zniesionej i spalonej do szczetu przez wisniowiecczykow. Nastepny - z napisem: cnacu, coxpahu, wbili w ziemie na pobliskiej gorze, gdzie ukrainskie rezuny spalily dwor szlachecki wraz z cala rodzina.

A kiedy nastepnego dnia w nocy stawiali kolejny - tym razem w lesie pod Sciana, gdzie galezie drzew uginaly sie pod ciezarem powieszonych chlopow; gdzie kiedys byl dwor rodziny Baranowskich, Dydynski moglby przysiac, ze czuje, jak rotmistrz rzuca sie niespokojnie na poslaniu. Gdy wbijali drewniane stylisko w ziemie, porucznik byl niemal pewien, ze jego wrog jeczy i wzdycha przez sen. Usmiechnal sie smutno. Zniwo bylo wielkie, a robotnikow malo...

13. W wilczej skorze

Iwan Sirko podrapal sie brudnym paluchem po obitym kozackim lbie, odrzucil az za ucho nasmolowany oseledec. Nie drzal przed szubienica, nie lekal sie pala, ale to, czego zadal od nich ten mlody Lach, sprawialo, ze poczul lodowaty chlod w sercu.

- Rozbierac sie wszyscy, zwawo! - rzucil Dydynski. - Zdziewac zupany, swity, bekiesze. Do naga! Koszule tez.

- Slyszycie, co pan porucznik gada!? - zawtorowal wasaty Lach w kolczudze. - Jak mi ktory choc hajdawery zostawi, to mu z dupy zrobie Moskwe po tatarskim najezdzie!

Sirko zmartwial. Spotykal roznych panow polskich. Okrutnych, glupich, dumnych, gniewnych, spotykal pijanice i nikczemnych starostow. Ale Lachow sodomitow widzial pierwszy raz w zyciu! Powoli rozpinal guzy zupana, zerkajac z ukosa na przesladowcow. A jego kozacki leb ciagle gnebilo przerazajace pytanie. Czy po turecku brac ich beda, czy moze w szeregu ustawia i kaza zadki wypiac? Pociecha byla tylko jedna - takie palowanie mozna bylo jakos przezyc. Choc gdyby dowiedzialo sie o tym towarzystwo, strach byloby sie potem pokazac na Siczy.

- Kto juz goly, ten poszedl precz! - krzyknal stary Lach. - A obejrzy sie ktory za siebie - kula w leb!

Dydynski podniosl z ziemi dlugie zaporoskie hajdawery.

- Tosmy teraz Kozacy - rzekl wesolo. - Witaj, bracie atamanie!

Вы читаете Czarna Szabla
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×