publicyscie doby Renesansu. Byl on proboszczem w Zurawicy i Pobiedniku, kanonikiem przemyskim. W 1547 roku zbuntowal sie przeciwko celibatowi i ozenil z Magdalena Chelmska. Spowodowalo to prawdziwa wojne z biskupem przemyskim Janem Dziaduskim, ktory oblozyl go klatwa i ekskomunika, zostal takze skazany na banicje i konfiskate dobr. Wedle dawnych przekazow, kiedy w katedrze przemyskiej Dziaduski przygotowywal ceremonie ekskomunikowania Orzechowskiego, proboszcz z Zurawicy wpadl do swiatyni na czele okolicznej szlachty rozwscieczonej na pazernych klechow i wyglosil plomienna mowe oskarzycielska. Nalezy takze dodac, ze anatema byla w zasadzie jedyna rzecza, ktora mogl uczynic przeciwko Orzechowskiemu biskup przemyski – owczesna Rzeczpospolita byla bowiem krajem bez stosow i inkwizycji. W dodatku sejm w 1552 roku uniewaznil wszystkie wyroki, ktorymi obciazono Orzechowskiego.

A co najciekawsze, Orzechowski pod koniec zycia powrocil do wiary katolickiej, rezygnujac z gloszenia zasad reformacji, ale bynajmniej nie z zony.

Rozdzial IX

zaintonowaly bojowa piesn falkonety, potem odspiewaly Te Deum lancuckie smigownice, na koncu zas zagraly staroscie lezajskiemu na pohybel czechliki, zduski, sokoliki i slowiki – do dzis nie wiadomo, jaki wagomiar mialy wspomniane dziala. Wszystko dlatego, iz dopiero w czasach reform wojskowych Wladyslawa IV Wazy ujednolicono w Rzeczyposplitej kalibry armat. Najprawdopodobniej chodzi tutaj o lekkie dzialka, ktore znajdowaly sie na wyposazeniu dworow i zameczkow szlacheckich. Inwentarze arsenalow i zbrojowni z poczatku XVII wieku przechowaly wiele podobnych nazw, niestety, nie jestesmy w stanie dociec, jakiego wagomiaru byly to armaty. Na przyklad w roku 1600 Zamoyski wybierajacy sie na wyprawe przeciwko Michalowi Walecznemu do Multan i Moldawii mial przy sobie, jak podaja zrodla: czechlika, dwa slowiki, dwie zduskie i innych [dzial] wiekszych kilka, wszystkiego okolo dziesiatka. W roku 1601, jak podaje Konstanty Gorski w Historyi Artylerii Polskiej (Warszawa 1902), oprawiono w cekhauzie krakowskim dziala burzace: dwa samsony, panne jedna, jaszczurke jedna i slowika jednego. O ile wiadomo, ze panna i slowiki strzelaly kulami o ciezarze 30 funtow, bazyliszek byl kartauna na kule 42-funtowe, a jaszczurka 20-funtowa kolubryna, o tyle wagomiaru czechlikow, zdusek i sokolikow mozna sie jedynie domyslac. Zapewne sokoliki byly lekkimi falkonami, strzelajacymi kulami o ciezarze od jednego do kilku funtow.

hakownice i kobyly – hakownica nazywano w XVII wieku ciezka bron palna o kalibrze dochodzacym nawet do 22 milimetrow. Z uwagi na wage i ciezar broni mozna bylo oddac z niej strzal tylko po zaczepieniu specjalnym hakiem o wystep muru lub burte wozu – aby uniknac duzego odrzutu. Kobylami z kolei nazywano ciezkie muszkiety niderlandzkie, ktore wchodzily wowczas w uzycie. Nie wymagaly one hakow, ale forkietow, czyli polskich widelcow – podporek, na ktorych opieralo sie lufe w czasie oddawania wystrzalu. Kula z kobyly byla w stanie przebic nawet zbroje husarska.

pierwsi semeni i konni sabaci oraz siedzacy im na karkach Dwerniccy i Opalinczycy wpadli w ulice Rzeznicza – opisy rzezi i zlupienia Lancuta oraz zamku zgadzaja sie calkowicie z tym, co przekazuja nam dawne akta sadowe. Stadnicki napadl na Opalinskiego, zostal pokonany, a gdy jego uciekajace watahy wpadly do miasta, na ich karkach wjechali tam Opalinczycy. Starosta lezajski twierdzi, ze zlupienie Lancuta niewinnie, widzi Bog, bo bez jego woli i rozkazania i wiadomosci sie stalo, a on Pana Boga tylko prosil, aby mu sie dal nieprzyjaciolom odjac. Ma sie rozumiec, iz co innego twierdzi w swojej protestacji Stadnicki, ktory oskarza wroga, iz specjalnie oblegal zamek, zlupil miasto i zrujnowal jego majetnosci.

Stadnicki za swego zycia z lupow wojennych, z rzeczy porabowanych Korniaktom, Ligezom, Opalinskiemu i swemu tesciowi zgromadzil prawdziwa fortune... – w pozniejszych protestacjach Stadnicki twierdzil na przyklad, ze Opalinski zrabowal mu skrzynie biala z 10 ooo zlotych polskich, beczke z pieniedzmi, w ktorej bylo 60 000 czerwonych zlotych, 24 000 zlotych polskich, 27 000 talarow, cztery skrzynie srebra stolowego warte 50 000 zlotych, a takze takie przedmioty, jak na przyklad strzemiona jaspisami sadzone, bron i zbroje i inne kosztownosci warte 500 000 zlotych! W cztery lata pozniej wdowa po Stadnickim sprecyzowala, ze na przyklad w jednej z tych skrzyn ze srebrem bylo: 24 polmiski zlociste, 24 talerze zlote, 4 zlociste misy, 24 zlociste lyzki. Nawet dzielac wartosc tych przedmiotow na pol, uzyskujemy niesamowita fortune, ktora przepadla – dodajmy – wcale nie w kieszeni Opalinskiego, ale w przepastnych sakwach i na wozach jego zbrojnej halastry, okolicznych chlopow, kozakow i sabatow tudziez drobnej szlachty przemyskiej i sanockiej. Juz w kilka miesiecy po zdobyciu Lancuta starosta lezajski musial znowu sie zapozyczac, zastawiac wioski, aby zaplacic swoim ludziom, co pokazuje, ze nie uszczknal nic z bogactwa Diabla. Potwierdza to tylko przypuszczenie, ze po bitwie w drodze do Przemysla Opalinski nie mial zadnej kontroli nad swymi ludzmi, ktorzy sami rzucili sie w poscig, po czym zlupili Lancut i zamek Stadnickiego.

Wyrwali sie z ciemnicy jak potepiency z piekielnych czelusci... – wedle protestacji Stadnickiego Opalinski celowo zbombardowal i zrujnowal zamek z armat, aby otworzyc sobie droge do wnetrza. Prawdopodobnie jednak dziela zniszczenia dopelnili lancuccy wiezniowie, ktorzy wyrwali sie z lochow w liczbie ponad stu, a potem podlozyli ogien pod Pieklo. Warownia Diabla splonela doszczetnie – nigdy pozniej nie odbudowano zamku, a jedynie wykopaliska archeologiczne moglyby dzis byc moze powiedziec nam, jak wygladalo legowisko Diabla Lancuckiego.

Od Autora

Na sam koniec ksiazki autor winien jest Czytelnikowi szczegolowe objasnienia odnosnie fabuly, postaci, bohaterow, miejsc i wydarzen. Historia, w ktorej splataja sie losy Dwernickich z Dwernik, Jacka Dydynskiego, Hrynia Kardasza oraz Stanislawa Stadnickiego zwanego Diablem z Lancuta, jest calkowita fikcja literacka. Nigdzie i nigdy nie bylo w dawnych Bieszczadach wsi Dwerniki polozonej nieopodal Lopienki i Polanek, niedaleko miejsca, gdzie Wetlinka wpada do Solinki. Tym niemniej jednak dzieje wasni Dwernickich z Diablem Lancuckim osnute sa na autentycznych wydarzeniach, ktore rozgrywaly sie w pierwszej polowie XVII wieku na Rusi Czerwonej. Proba obrocenia w chlopow ubogiego zascianka drobnej szlachty miala miejsce w roku 1639 w Witoszyncach, wsi krolewskiej zaludnianej przez rod chodaczkowej szlachty Witoszynskich i nalezacej do starostwa mosciskiego. Wowczas to Anna Mohilanka Czarnkowska postanowila zmusic ubogich szlachetkow do odrabiania panszczyzny. Sprawca oskarzenia o kaduk byl jej administrator, niejaki Kamocki, ktory postanowil sila przywolac krnabrny zascianek do posluszenstwa. W najciezszej chwili jednak zjawil sie w Witoszyncach mnich-czerniec, unita, mianowany tam popem Harasym Krykina Witoszynski, czlonek tego samego rodu, niewidziany dawno na zascianku, ktory zreszta jako jedyny potrafil czytac i pisac. Harasym obiecal swoim krewnym, iz uratuje ich od schlopienia, zniknal na pewien czas ze wsi, po czym powrocil z dyplomem szlachectwa wydanym jeszcze w 1448 przez krola Kazimierza Jagiellonczyka, a takze ze swieza konfirmacja krola Wladyslawa IV Wazy wystawiona na ostatnim sejmie koronnym.

Ma sie rozumiec, iz ani Mohilanka, ani jej administrator nie uwierzyli w autentycznosc tego dokumentu, postanowili zatem zajechac Witoszynce i sila zmusic mieszkancow zascianka do uznania sie za chlopow. Coz jednak z tego, gdy Harasym uzbroil chlopow we wsi, ufortyfikowal miejscowa cerkiewke i sklonil wszystkich Witoszynskich do zlozenia przysiegi, iz beda walczyc w obronie swych praw do ostatniego tchu.

Kamocki zmobilizowal sluzebnych kozakow na starostwie, zaatakowal wies, po krwawych utarczkach obiegl i zdobyl szturmem cerkiew, pojmal w niej czernca Harasyma, ktorego w kajdanach odstawil do Moscisk i osadzil w lochu. Co dalej stalo sie z zasciankiem, nie wiadomo, sprawa wszakze nie byla przegrana, bowiem nieszczesnego popa wzial w obrone wladyka przemyski Krupecki i domagal sie jego uwolnienia. Wladyslaw Lozinski, ktory historie te na podstawie akt sadowych opisuje w Prawem i Lewem, sadzi, ze prawdopodobnie Witoszynscy przegrali z kretesem, bowiem w spisach szlachty zatwierdzonej przez rzad austriacki po pierwszym rozbiorze Polski nie spotyka sie Witoszynskich. Klopot jednak w tym, ze spisy szlachty przygotowane przez zaborcow nadaja sie wylacznie na papier toaletowy w cesarsko-krolewskich wychodkach arcypierdoly Franciszka Jozefa, albowiem Austriacy, Prusacy i Rosjanie swiadomie wykluczali z nich drobna szlachte nieposiadajaca dokumentow potwierdzajacych ich stan. A wszystko z tego prostego powodu, ze biedna szlachta nastawiona byla buntowniczo i zawsze stawala sie zarzewiem powstan narodowych. Stad brak Witoszynskich w spisach z XIX wieku nie oznacza wcale, ze dali sie oni schlopic w XVII wieku, tym bardziej iz nazwisko to figuruje jednak w pozniejszych indeksach i herbarzach, w tym takze w slawnym herbarzu Gorzynskiego i Kochanowskiego (Herby szlachty polskiej, Warszawa 1990).

Kolejny motyw tej powiesci – powrot po latach jenca, ktory zbiegi z tatarskiego jasyru, a takze dzieje czlowieka, ktory mial udac sie po poreczeniu wspolwiezniow za okupem, po czym zdradzil ich i nie powrocil na Krym, takze oparty jest na autentycznych faktach. Taka na przyklad historia wydarzyla sie ze szlachcicem Marcinem Kuczkowskim, ktory przebywal w niewoli wspolnie z niejakim Sroczynskim i Andrzejem Pawlowskim. Sroczynski i Kuczkowski zareczyli za Pawlowskiego, iz pojedzie i wroci z okupem za nich wszystkich, tymczasem zas szlachcic wyjechal do Polski i tyle go widziano! Podobna sprawa dotyczyla jencow spod Cecory – Aleksandra Balabana, Jana Zolkiewskiego, syna hetmana wielkiego koronnego, i kilku innych Polakow. Poniewaz wszyscy dostali sie do niewoli, wyslali Balabana po pieniadze do kraju, przykazujac mu, aby przyjechal do nich po siedmiu tygodniach. Tymczasem wyslannik nie pojawil sie i po osmiu, ani nawet po roku, a tylko przyslal listy, w ktorych pisal, iz matka Zolkiewskiego – Regina, nie chciala pozyczyc mu pieniedzy na wykup jencow z niewoli. Potem zas, gdy po roznych perturbacjach okup zostal w koncu wyplacony Balabanowi, ow zwlekal z przyjazdem na Krym jak tylko mogl. Dopiero gdy Zolkiewski poslal do Rzeczypospolitej ostatniego swego wiernego sluge – Wernera – ostatecznie zalatwiono cala sprawe. Podobne historie opisuje takze Vaclav Vratislav z Mitrovic w swoich wspomnieniach z niewoli w Turcji.

Problemy z okupem nie byly jedynymi, o ktorych wspominaja dawne ksiegi grodzkie i ziemskie. Historia Hrynia Kardasza oparta zostala na autentycznych dziejach samozwancow, ktorzy wracali z niewoli tureckiej i udawali zmarlych lub zaginionych szlachcicow. Tak w roku 1644, w siedem lat po smierci wojewodzica ruskiego Stanislawa Danilowicza, ktory zamordowany zostal w niewoli, w Krakowie pojawil sie czlowiek, ktory podawal sie za tego wlasnie szlachcica. A kiedy dowiedzial sie o tym przebywajacy w miescie sluga Danilowiczow, pozwal go przed sady. Wowczas samozwaniec porzucil role wojewodzica i utrzymywal, iz jest Teofilem Pacem. Na jego nieszczescie znalazl sie w Krakowie dworzanin krolewski Krzysztof Pac, ktory wykazal falsz jego zeznan, az w koncu oszust z placzem przyznal sie do winy. A kiedy okazalo sie, ze tak naprawde jest szlachcicem – niejakim Bolkowskim, skazano go na pol roku wiezy dolnej in fundo na zamku lwowskim.

Jacek L. Komuda

Вы читаете Diabel Lancucki
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату