– Tylko takie warunki zagwarantuja wam spokoj na Ukrainie.

– Mosci pulkowniku kalnicki – szepnal Przyjemski – one sa nie do przyjecia. Zaden herbowy w Koronie i na Litwie...

– Dlatego to wy je podpiszecie, a nie wasi bracia szlachcice – zacharczal Bohun i poplul krwia. – Wy ich zmusicie, aby dla wlasnego dobra zakonczyli te wojne. Inaczej bedzie tu pokoj wieczny, kiedy sie wszyscy do szczetu wymordujemy!

Przyjemski i Sobieski w milczeniu dosiedli koni.

* * *

Zapadla noc, kiedy Bohun, utykajac i wspierajac sie na obuszku, zawital do kwatery zaporoskiego hetmana.

– Ja do Chmiela – warknal do straznikow, molojcow z czehrynskiej sotni, ktora zwyczajowo trzymala straz przy hetmanie.

– Bat’ko spi – mruknal jeden z Kozakow. Wespol z drugim molojcem zaslonili wejscie spisami.

Bohun chwycil za ratyszcze. Pomimo ran i goraczki mial jeszcze dosyc sily, aby odchylic drzewce na boki.

– Puskaj! – wycharczal. – Trastia tebe mordowala!

– Bat’ko zakazal!

– Puskaj albo szabla droge wyrabie! Mam wiadomosc o Lachach!

Kozacy spokornieli. Bohun rozkaszlal sie, zatoczyl, a potem odrzucil plachte przeslaniajaca wejscie i wkroczyl do namiotu. Szybko przebyl waski korytarzyk, odrzucil kolejna zaslone, wkroczyl do komnaty i...

Zamarl. Stanal oko w oko z kozackim hetmanem, pogromca lackich wojsk; opiekunem i obronca prawdziwej ruskiej wiary, drewnym ruskim Odoncerzem, Aleksandrem Macedonskim Zaporoza i Ukrainy, lwem i wezem w jednej osobie. I prawdziwym jedynowladca kijowskiej wlosci.

Chmielnicki byl pijany.

Bohun spogladal na jego posiniala, obrzekla twarz; na wory zbierajace sie pod przekrwionymi oczyma, na zlepione palanka wasy, zalana trunkiem przepyszna szube i zupan ze zlotoglowiu. Hetman miotal sie za stolem, wymachujac bulawa; szczodrze rozdzielal ciosy pomiedzy debowy stol, powietrze i potrzaskane okruchy gasiora z horylka. Bil niewidocznego przeciwnika, jak gdyby klebil sie wokol niego tlum wrazych Lachow i pohancow.

– Tu jestescie – dyszal wsciekle, a oczy wylazily mu z orbit. – Przyszliscie znowu... Znowu... Do mnie... Ale ja sie nie dam! Nie oddam Ukrainy... Nie wam.

Bohun przypadl do Chmielnickiego. Odtracil na bok bulawe, a potem chwycil hetmana za zupan pod szyja i mocno potrzasnal. Spojrzal w opuchniete oczy.

– Bohun przyszedl do ciebie – wydyszal glosno. – Nie bedziesz juz pil! Dosc tego.

– Bo... hun... – wykrztusil hetman. Wydarl sie z uscisku pulkownika i spojrzal na niego przytomniej.

– A, Bohun... Ty tutaj. Na slawu. I szczastie.

– Nie bedziesz wiecej pil – rzekl pulkownik kalnicki. – Lada dzien bitwa, a ty na oczy nie widzisz, jak gasiora palanki nie wychylisz!

– Milcz!

– Nie bede milczal!

– Czego chcesz? – Chmielnicki usiadl za stolem, zasadziwszy bulawe za pas.

– Slyszalem, ze z Moskwa chcesz sie ukladac.

Chmielnicki zmarszczyl brwi, nagle zatrzepotal powiekami.

– Wyhowski ci powiedzial, tak? Spasi Chryste, daj mi sile, bo kaze jezyk mu wyrwac. Na pal go wsadze, cwiekami nabije!

– To nie Wyhowski. Kozacy gadali, ze Iskre do Moskwy wyslales.

– Wyslalem. Zwykla, polityczna rzecz, batiuszke cara uspokoic.

– A nie zamyslasz ty czasem o lidze z Moskwa?

Chmielnicki rozesmial sie glosno. Jego glos zabrzmial calkiem jak charkot. Dusil sie i dlawil smiechem. W koncu zacharczal, splunal. I siegnal do skrzyni po nowy gasiorek z gorzalka.

„Jeszcze rok, jeszcze dwa – pomyslal Bohun. – Nie bedzie Chmiela na Ukrainie. Kto wtedy bulawe wezmie? Wyhowski? Mlody Tymofiej Chmielnicki? A moze ja?”.

– Nie po tom panow wyrezal, Jareme z wlosci wypedzil, aby glowe w jarzmo nowego tyrana wlozyc – rzekl hetman. – Nie boj sie nic. Iskra mowic bedzie o pomocy dla nas, o ziarnie i prochach dla wojska zaporoskiego, ale nie o zadnej unii.

– Na pewno?

– Slowo moje przed Bogiem klade.

– A tos mnie pocieszyl, mosci hetmanie. – Oblicze Bohuna nawet nie drgnelo.

– Dzisiaj nie musze ja pomocy Moskwy szukac – wychrypial Chmielnicki. – Oto Lachow mamy jak w saku. Glupi jest Kalinowski i sam w potrzask mi wlazl. Sami naszymi kozackimi szablami panow wyrabiemy. Do tego pomocy bojarow mi nie trzeba! Nie postanie ich noga na wsiej Ukrainie.

– A co, jesli oboz obiegniemy, a w tym czasie przyjda w pomoc hetmanowi Lanckoronski i Wojnillowicz z Zadnieprza? Chudo bude!

– Ty sie o to nie martw. Oboz Lachow w pol pacierza wezmiem.

– Juzci, w cwierc! Jeno obudz mnie na szturm, cobym wiktorii nie przespal.

– Tak ty popatrz tutaj!

Chmielnicki wydobyl ze skrzyni inkrustowana zlotem, czarna sakwe na listy. Widniala na niej az nadto dobrze widoczna Pilawa Potockich. Widac byl to lup zdobyty w taborach hetmana wielkiego koronnego pod Korsuniem. Chmielnicki wyciagnal ze srodka zlozony we czworo papier, polozyl na stole i skinal reka na Bohuna. Pulkownik rozwinal go, spojrzal i... zamarl.

– Jak to? – wydyszal. – Skad to?!

– Masz ty, panie pulkowniku, swoje figliki Bohunowe – rzekl hetman, chowajac dokument na powrot. – A ja mam moje fortele wojenne. Ot i mamy wszystko jakoby na dloni. Prawde gadalem, ze Lachow na glowe pobijem i spokojnie do Moldawii pojdziem?

– Prawde – zgodzil sie niechetnie Bohun.

– Skoro swit czeka nas przeprawa. Wezmiesz swoj pulk, dwiescie wozow i czambulik ordy, a potem pojdziesz pod Ladyzyn. Przeprawisz sie przez Boh ponizej Sobu i ostrozki wykopiesz na drugim brzegu. Sciagniesz na siebie Lachow, coby mysleli, ze to glowne pulki ida. W tym czasie ja z reszta wojska przejde rzeke pod Czetwertynowka, a orde wysle brodem podle mogily Soroki. W taki oto sposob wezmiem lackie wojska jakoby do saka.

– A co potem?

– Martwy pies nie kasa!

Chmielnicki chwycil swiezy gasiorek z horylka i zaczal pic. Bohun nie bronil mu. Hetman krztusil sie, prychal palanka, oblewal sobie przod zupana. I pil jak smok, co nie moze ugasic pragnienia.

A potem wytrzeszczyl oczy, opadl na stol. Bohun podsunal mu znowu palanke, ale stary hetman zachrapal. W koncu, po calodziennej pijatyce zmorzyl go sen.

Po cichu Bohun otworzyl puzdro, wyciagnal zen pogiety pergamin. A potem wsunal go za pas i wyszedl z namiotu. Szybkim krokiem zmierzal do kancelarii Wyhowskiego.

* * *

– Mosci panie hetmanie!

Kalinowski zmruzyl krotkowzroczne oczy, pewna reka poskromil narowistego wierzchowca, ktory sploszyl sie, gdy dopadl don Czaplinski. Porucznik machnal bulawa na polnoc, w strone traktu wiodacego na Human.

– Kozacy ida!

– Sila ich?

– Bedzie ze cztery tysiace! Idzie caly pulk i wataha czerni – bedzie jej z drugie tyle. Przy konnych semenach jest i orda. Ani chybi straz przednia.

– Daleko sa?

– Pol mili stad. Ida na brod, prosto, jakoby z bicza strzelil, na Czetwertynowke.

– Spodziewaja sie nas?

– Gdziezby! Jakoby na weselisko szli!

– Choragwie na kon!

Rozkaz spelniono szybko i bez zbednego halasu. Zolnierze Sobieskiego i rajtarzy Danteza zerwali sie na nogi, a rotmistrzowie i pulkownicy poczeli zbierac swych ludzi do kupy.

– Mosci panowie – rzekl Kalinowski do pulkownikow. – Tak oto doczekalismy sie rezunow! Zatrzymamy ich przed brodem, a ja sciagne reszte wojska z drog i traktow!

– To moze byc figiel kozacki – zaoponowal Odrzywolski – abysmy uwierzyli, ze orda i Zaporozcy chca forsowac rzeke pod Czetwertynowka, a nie pod Ladyzynem.

– Czy ja zle slyszalem, czy to kruk zakrakal?! – wybuchnal Kalinowski. – Wasc chcesz mnie uczyc wojowania?! Chwala Panu, jeszcze przy mnie bulawa i komenda! Ja rozkazy wydaje.

– Ja tylko radze.

– Jebal pies twoje rady. Chmielnicki ma za malo wojska, aby powazyc sie na rozdzielenie sil. Panie Sobieski...

– Slucham, mosci panie hetmanie.

– Wezmiesz swoj pulk i uderzysz na Kozakow. Musisz zatrzymac ich w polu przed brodem. W tym czasie ja sciagne reszte jazdy z obozu.

– Tak jest!

– Wyruszaj zaraz. I bij bez litosci. Kiedy rezuny powachaja prochu i posmakuja naszych szabel, nie beda tacy ochotni do forsowania rzeki!

Sobieski ruszyl w skok ku swoim oddzialom. Dopadl do porucznikow i rotmistrzow, skupionych wokol wielkiego debu.

– Do choragwi! – rozkazal. – Trabic przez munsztuk. Za pol kwatery ruszamy. Kto chce, waszmosciowie, mozna przed bitwa na harc, byle nie na dlugo!

Porucznicy i rotmistrzowie rozjechali sie do swoich rot. Wszystko bylo juz ustalone, rozkazy wydane; choragwie husarskie i pancerne poczely tedy postepowac

Вы читаете Bohun
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату